Читать книгу Chlapanie atramentem - Anne Mazer - Страница 7

Wstęp

Оглавление

Pięć lat temu miałam dwa życzenia: wydać książkę o pisaniu i poznać Ellen Potter. (Wiem, wiem. W bajkach są zawsze trzy życzenia. Miałam też trzecie i ono również się spełniło. Tyle tylko, że nie miało nic wspólnego z pisaniem).

Książka miała nosić tytuł Zanik weny i pomagać ludziom w zmaganiach z twórczym pisaniem. Stało za mną solidne doświadczenie życiowe: przez niemal trzydzieści lat pisałam książki z pozycji wolnego strzelca, jako samotna matka utrzymywałam rodzinę wyłącznie z dochodów z pisarstwa i byłam wychowywana przez piszących rodziców. Znałam ten temat na wylot. Nie chciałam jednak mówić ludziom, jak pisać, ani uczyć ich technik pisarskich; chciałam dać im odwagę oraz orientację, czego oczekiwać. Gdyby na przykład wiedzieli, że to normalne, gdy podczas pisania człowiek czuje się przerażony i ogłupiały (przynajmniej dla mnie jest to normą!), być może nie porównywaliby się tak surowo do „prawdziwych pisarzy” i nie rezygnowali z marzeń. Zaczęłam notować moje przemyślenia na papierze. Zapełniałam zapiskami strony, które układałam w gruby, bezładny stos z zakreślonymi zdaniami, obwiązany gumkami i pospinany spinaczami we wszelkich możliwych miejscach. A potem nie potrafiłam się zdecydować, od czego tę książkę zacząć. Za każdym razem, gdy o tym myślałam, miałam w głowie mętlik i czułam się zdruzgotana. Nie byłam w stanie napisać choćby pierwszego zdania. Fiszki lądowały z powrotem na dnie szuflady.

Tymczasem codziennie dostawałam listy oraz e-maile od młodzieży, która chciała pisać. Mimo że nie znałam jeszcze wtedy Ellen Potter, wiedziałam, że ona odbierała takie same listy i e-maile. Ten zalew korespondencji przypomniał mi o innej osobie noszącej nazwisko Potter (tym razem chodzi o Harry’ego), która otrzymywała wiadomości wsuwane przez szpary w drzwiach, kominy, okna… Wyglądało na to, że jest całe mnóstwo młodzieży, która chce dowiedzieć się czegoś więcej na temat pisania.

Co do Ellen Potter, marzyłam o jej poznaniu od chwili przeczytania w lokalnej gazecie artykułu na temat jej pierwszej książki dla dzieci, Olivia i duchy[1]. Kim jest ta osoba obdarzona tak bogatą, wielowarstwową, znakomitą, dowcipną i przewrotną wyobraźnią? Musiałam ją poznać. Byłam jednak zbyt nieśmiała, żeby do niej zadzwonić i się przedstawić. Na szczęście mieszkałyśmy zaledwie kilka mil od siebie. Prędzej czy później musiało dojść do spotkania.

W roku 2006 inna autorka książek dla dzieci, Megan Shull, poprosiła Ellen oraz mnie o dołączenie do niej na scenie Hangar Theater w Ithaca i wzięcie udziału w wieczorze pod hasłem „Czytaj, dziewczyno”. Miał być on poświęcony książkom, ich autorom oraz młodym czytelniczkom. Mimo że ledwo zdążyłyśmy się poznać, niesłychanie między nami zaiskrzyło. Był to niezapomniany wieczór, a potem przyłapałam się na obmyślaniu, jak by tu kontynuować zadzierzgniętą więź.

– Może opracowałybyśmy wspólnie książkę o pisaniu – zaproponowałam moim nowym znajomym kilka tygodni później. – Czyż „Pisz, dziewczyno” nie byłoby logicznym następstwem akcji „Czytaj, dziewczyno”?

Ellen, Megan i ja zaczęłyśmy spotykać się raz w tygodniu na pięterku kawiarni Wegmana i sypać pomysłami.

– Powinnyśmy uwzględniać nie tylko dziewczyny. – To jedna z pierwszych rzeczy, jaka przyszła nam do głowy. – Jest cała masa chłopców, którzy chcą pisać. Ta książka powinna być także dla nich.

– I nie ograniczać się do młodych ludzi, którzy umieją pisać.

– Powinna być dla tych, którzy uważają, że nie potrafią pisać, ale być może marzą o tym skrycie.

– I dla tych, którym nawet nie przemknęło to przez myśl. Może zaskoczą samych siebie.

– Powinna być dla jak największej liczby młodych osób.

– Dla każdego!

– I musi być zabawna.

Same bawiłyśmy się doskonale, tłocząc się przy stoliku, popijając herbatę, rzucając pomysłami, tytułami i wizjami. Ale Megan miała inne projekty niecierpiące zwłoki, musiałyśmy zatem dalej działać same. Od tej pory Megan była naszą niewidzialną współpracowniczką, inicjatorką, tą, od której wszystko się zaczęło. Bez Megan z tej książki wyszłyby nici.

Teraz ty, Ellen!


Cześć, tu Ellen. Jeśli czytacie teraz ten wstęp… gratulacje! Wiele osób pomija wstępy. Fakt, że go czytacie, oznacza, że jesteście bardziej dociekliwi niż przeciętny człowiek. Że wiecie, iż aby wynaleźć interesujące rzeczy, trzeba grzebać tam, gdzie inni ludzie nawet nie raczą spojrzeć. Może też oznaczać, że siedzicie właśnie w poczekalni u dentysty, skończyliście naszą książkę i doszliście do wniosku, że lepiej przeczytać wstęp, niż gapić się na plakaty z instrukcją użycia nici dentystycznej. Wszystko to skłania mnie do podejrzeń, że w głębi duszy na pewno jesteście pisarzami.

W tej książce Anne i ja mamy zamiar powiedzieć wam kilka rzeczy o pisaniu, których nam za młodu niestety nie powiedziano. Nie będziemy mówić, że aby stworzyć wspaniałe opowieści, trzeba przestrzegać pewnych reguł i pisać szkice. Byłoby to pójściem na łatwiznę. Kiedy siadacie do pisania, wyruszacie w szalony rejs po oceanie. Nie wiecie, dokąd płyniecie ani na jakie sztormy możecie po drodze natrafić. Możecie rozbić się o brak weny, być zmuszeni leżeć przez kilka tygodni na gorącym jałowym piasku, patrzeć w niebo i powtarzać sobie, że tylko wariat mógł wypłynąć na te niezbadane wody. Ale nie martwcie się. Z pewnością na horyzoncie pojawi się inny statek i błyskawicznie zabierze was z powrotem na burzliwe, nieprzewidywalne fale błyskotliwej wyobraźni! Podróż nie będzie łatwa, za to ekscytująca. Rzuci wyzwanie każdej komórce waszego ciała, a w chwili, kiedy zwątpicie w swoje siły, okaże się, że mimo wszystko dacie radę. Drodzy przyjaciele po piórze, czeka was wielka przygoda. Zapakujcie w podróż tę książkę i zaglądajcie do niej za każdym razem, gdy będziecie potrzebować odrobiny pomocy albo przyjacielskich słów zachęty.

Bon voyage!

Anne Mazer i Ellen Potter

1 Tytuły książek przetłumaczonych są tylko po polsku, natomiast tych, które nie były w Polsce wydane, w wersji oryginalnej. W tym drugim wypadku tam, gdzie to możliwe, w nawiasie podajemy tytuł w dosłownym przekładzie.

Chlapanie atramentem

Подняться наверх