Читать книгу Warszawa na przełomie XIX i XX wieku w pamiętnikach Przygodnego - Anonim Przygodny - Страница 6

I. Widok miasta

Оглавление

Rusyfikacja ulic. – Psychologia szyldów podwójnych. – Estetyka ulic i ogrodów. – Miejsca ulubione i zaniedbane. – Powiśle. – Praga. – Św. Florian.

Mało kto z mieszkańców Lwowa miał możność zwiedzenia Warszawy. Niestety, nie każdy, kto mógł ją poznać, czuł potrzebę, z tych bowiem nawet lwowian, którzy wiele podróżują po Europie, nie widujemy tutaj prawie nikogo. Nie wątpię jednak, że obraz Warszawy budzi się często w tęsknym marzeniu każdego Polaka i mile będzie widziany nawet w tak pobieżnym opisie jak niniejszy. Wielkie, piękne miasto, napawające dumą serca polskie, największe ognisko życia polskiego, ostatnia stolica kraju; miasto, zawdzięczające rozwój stosunkom handlowym Europy Zachodniej ze Wschodem rosyjskim; miasto mające wiele danych na to, by się stać zbiornikiem ludności kosmopolitycznej, a jednak polskie w ogólnym charakterze i na wskroś patriotyczne; miasto nie do zdobycia ani dla żywiołu rosyjskiego, ani dla cudzoziemców z Zachodu.

Wpływ rusyfikatorski wyraża się w powierzchowności Warszawy przede wszystkim kopułami cerkiewnymi, którymi geniusz narodu rosyjskiego zaznaczyć pragnie wszędy swoją zdobywczość. W przepięknej panoramie Warszawy, oglądanej od Wisły, widzimy już dzisiaj kilka plam złotych: wieżę soboru na ulicy Długiej (przerobionego z kościoła Bazylianów[1]) oraz dominujące nad miastem kopuły nowej cerkwi, wzniesionej na placu Saskim[2], lśniące pozłotą swoją w promieniu wiorst[3] kilkunastu. Oprócz tego w ostatnich latach zbudowano cerkiew w najponętniejszym miejscu spacerowym, w Alejach Ujazdowskich[4], a nieco dawniej na Pradze[5]. Ogółem cerkwi rosyjskich wraz z kaplicami jest już w Warszawie około dwudziestu, ale tamte najbardziej uderzają w oczy.

Budowle te wznoszone są przez rząd rosyjski bynajmniej nie dla celów religijnych, bo szczupła garść ludności prawosławnej nie jest zdolna wszystkich cerkwi zapełnić; mają one zadanie dekorować miasto w stylu rosyjskim. Być może ludziom przyjezdnym rzucają się one w oczy i dają miastu pozór rosyjskiego, ale warszawiacy nie mogą się z tą myślą pogodzić, aby Warszawa trąciła Wschodem. Po prostu nie pozwalają sobie myśleć w tym kierunku, aby nie stracić przywiązania do kochanej Warszawy; starają się nie patrzeć na kopuły i nie widzą ich istotnie.


Kopuły cerkwi św. Michała Archanioła górowały nad parkiem Ujazdowskim

Ciekawa jest psychologia ludności, której zmysły same zdają się protestować przeciwko narzuconemu porządkowi rzeczy. Ulice Warszawy na murach swoich nie mają napisu, który by nie był przełożony obok na język rosyjski. Ściany domów zawieszone są szyldami podwójnymi, polskimi i rosyjskimi, w taki sposób, jakby całe miasto miało być praktyczną uczelnią języka rosyjskiego. A jednak spytajcie warszawiaka, jak brzmi ten lub ów szyld po rosyjsku, a on ze zdziwieniem otworzy na was oczy; nie będzie sobie mógł przypomnieć nawet, czy widział kiedykolwiek szyld taki.


Choć ulice pełne były rosyjskich szyldów, warszawiacy zdawali się ich nie zauważać. Fot. Z. Marcinkowski

Oko polskie nie pada na szyld po prawej stronie, pisany po rosyjsku, lub ślizga się po nim, nie chwytając znaków. Starzy mieszkańcy nieraz spierają się o to, czy nazwy ulic na rogach znaczone są w dwu językach, bo nigdy rosyjskiej nazwy nie spostrzegli.


Dzwonnicę przy soborze na pl. Saskim nazywano „wieżą ciśnień prawosławia”

Wiele w tych omamieniach wzrokowych odliczać trzeba na karb ogólnej skłonności naszej do oszukiwania siebie w celu biernego unikania cierpień, ale przyznać trzeba, że w tym wypadku górującym czynnikiem jest niezmierne ukochanie Warszawy, stale dręczone obawą rzeczywistości. Warszawiak oswaja się z koniecznością oglądania tego rodzaju nowych dekoracji bizantyjskich nie przez lekkomyślność; pogody dodaje mu leżąca na dnie duszy pewność, że on to wszystko przetrwa. Nie ma w Warszawie człowieka, nawet między ludźmi wstydzącymi się swych uczuć narodowych, który by nie snuł planów, jaki w przyszłości użytek da się uczynić z soboru na placu Saskim.


Pałac Staszica z przebudowaną przez Władimira Pokrowskiego w latach 1893–1895 elewacją w stylu bizantyjsko-ruskim oraz widok na Nowy Świat, b.d. Fot. Z. Marcinkowski

Nic bowiem nie daje tyle trwałości uczuciom patriotycznym Warszawy jak ów ironiczny stosunek do kultury rosyjskiej. Nie ma chyba na świecie miasta słowiańskiego, które by tak jak Warszawa czuło swoją wyższość nad tą kulturą. To, co Rosjanie robią z naszymi budowlami, przerabiając np. Staszicowski pałac Towarzystwa Przyjaciół Nauk na bizantyjski gmach z kopułą złotą, lśniący jak polewany wielkoruski garnek, wszystko to buntuje jeszcze bardziej i serce, i dobry smak Polaka przeciwko kulturze wschodniej.

Gmach powyższy zamykający Krakowskie Przedmieście, widzialny z daleka z pomnikiem Kopernika na tle fasady, przedstawia widok tak okropny, że nawet inteligentniejszy Rosjanin nie może nań spojrzeć bez niesmaku, zwłaszcza gdy obok, jakby dla kontrastu, wznosi się kościół św. Krzyża, ciemny, strzelający w górę, jak hymn spokojnego cierpienia. W cieniu wież tego kościoła, na krużganku stoi Chrystus w cierniowej koronie, zgięty pod ciężarem krzyża i błogosławi ludowi. Urok polskiej architektury i rzeźby wzrósł nawet w oczach ludności przez to przeciwstawienie go bezmyślnej pstrokaciźnie sztuki moskiewskiej.

Warszawiak, mijając sobór na placu Saskim, z przekąsem patrzy na wysoką dzwonnicę, którą nazwał na poczekaniu „wieżą ciśnień prawosławia”; z taką samą ironią mija wojsko, które potrząsając buńczukami na sposób tatarski, rozdziera powietrze wrzaskliwym śpiewem przy akompaniamencie piszczałek; z takim samym uśmiechem wybiera okiem spośród publiczności typy moskiewskie, zwłaszcza oficerów, których stopnia i broni nigdy nie rozróżnia.


W 1894 r. na Krakowskim Przedmieściu ułożono drewniany bruk

Ulice Warszawy w ciągu ostatnich lat kilkunastu zmieniły się znacznie na korzyść pod względem czystości i elegancji. Zaczęta za czasów prezydenta Starynkiewicza kanalizacja, obecnie w śródmieściu ukończona całkowicie, przeobraziła Warszawę. Znikły głębokie rynsztoki, którymi rwały potoki nieczystości, znikły wyboiste bruki z kamienia polnego, a natomiast nastały po splantowaniu ulic gładkie bruki drewniane, asfaltowe lub z kamienia kostkowego, wszystkie na pokładzie betonowym, okolone arcywygodnymi i miłymi dla oka chodnikami. Chodniki te, mówiąc nawiasem, układane są z kwadratowych płyt betonowych pomysłu inżynierii warszawskiej, wyrabianych przez zarząd miasta we własnej fabryce. Ulice zyskujące tego rodzaju bruki zmieniają się nie do poznania. Zapanowuje na nich, pomimo ruchu, względna cisza, a przechodnie, pewni swego kroku, zdają się pierwszy raz przypatrywać gmachom i perspektywie ulicznej; przede wszystkim zaczynają chodzić bez kaloszy.


Ulica Mazowiecka w 1896 r. została wyasfaltowana

Linia stanowiąca połączenie Krakowskiego Przedmieścia, Nowego Światu i Alei Ujazdowskich na przestrzeni kilku kilometrów, aż do Belwederu, otrzymała najpierw bruk drewniany. Było to wolą ks. Imeretyńskiego[6], który parę razy na dzień przebywał tę drogę z Belwederu do Zamku Królewskiego. Równoległa do tamtej linii, również kilka wiorst długa ulica Marszałkowska, przecinająca miasto od Ogrodu Saskiego do rogatki Mokotowskiej, szeroka i prosta jak strzała, jest już prawie całkowicie drzewem zabrukowana. W ten sam sposób zmieniono piękny plac Teatralny z uliczkami do niego wiodącymi i wiele ulic poprzecznych między powyższymi dwiema liniami głównymi.


Kamienicę przy ul. Wierzbowej, przebudowaną na zlecenie Antoniego Stępkowskiego, wieńczyły dwie kopuły

Ulice, które zyskały przez to na komforcie, zaczęto coraz szczelniej zabudowywać, burząc stare gmachy lub nadsztukowując je piętrami górnymi. Rzucono się do przerabiania okien sklepowych, oświetlania ich elektrycznością, tak że dzisiaj ulica warszawska nie razi w oczy bywalców zagranicznych. Z większych budowli, w ostatnich latach wzniesionych, wskazać należy szereg domów wspaniałych przy ulicy Marszałkowskiej, hotel Bristol na Krakowskim Przedmieściu na miejscu zburzonego Banku dyskontowego, gmach Panoramy z wieńcem lamp elektrycznych na kopule, przerobiony dom Stępkowskiego na placu Teatralnym, gmach Filharmonii i Tow. Ubezpieczeń „Rosja” i in. na placach po zburzonym Szpitalu Dzieciątka Jezus, cały szereg gmachów na ulicy Foksal itd. Są to wszystko gmachy prywatne; rząd Rosyjski nie buduje w Warszawie nic oprócz cerkwi. Niszcząc stare pałace polskie, obrócone na biura rządowe, nie pomyślał dotąd o wzniesieniu bodaj jednego budynku, nawet na szkołę. Z funduszów publicznych dźwignięto w ostatnich latach całe niemal dwie dzielnice, mianowicie Szpital Dzieciątka Jezus z klinikami uniwersyteckimi[7] i Politechnikę[8] w południowo-zachodniej części miasta.


Ogród Saski został uporządkowany według projektu Franciszka Szaniora

Największą jednak zdobyczą nowożytnej Warszawy są wspaniałe roboty plantacyjne, dokonywane przez specjalny komitet miejski, któremu przewodniczy ogrodnik Szanior[9]. Uporządkowane przez ten komitet ogrody miejskie Saski, Krasińskich i skwery urągają obecnie swoim wdziękiem przepięknym niegdyś Łazienkom i ogrodowi botanicznemu, pozostającym pod opieką ministerium Dworu i Uniwersytetu. Na pustych niegdyś placach powyrastały gustowne skwery, a w Alejach Ujazdowskich, tam gdzie niedawno na zaśmieconym placu uganiały się psy lub kozacy na koniach, obecnie mamy prześliczny park Ujazdowski. Oczom się nie wierzy na widok zmian, dokonanych tutaj w powierzchni tego placu i w kolorycie. Nie chcę wpadać w patos Delille’a[10] lub Trębeckicgo[11], ale wyznać trzeba, że nowoczesne postępy sztuki plantacyjnej są wielce imponujące.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

1 Na sobór przy ul. Długiej zaczęto w 1835 r. przebudowywać kościół zakupiony od Zakonu Pijarów, a nie Bazylianów, jak podaje autor. Bazylianie mieli swój kościół grekokatolicki przy ul. Miodowej; w 1876 r. zostali z niego usunięci, a w tym miejscu założono parafię prawosławną. Wszystkie przypisy pochodzą od redaktora.

2 Prawosławny sobór katedralny pw. św. Aleksandra Newskiego, wznoszony w latach 1894–1912, a rozebrany w latach 1924–1926.

3 wiorsta – dawna rosyjska jednostka drogowych miar długości, od końca XVIII w. 1 wiorsta = 500 sążni = 1,0668 km

4 Cerkiew św. Michała Archanioła przy Al. Ujazdowskich 12 (okolice dzisiejszego pl. Na Rozdrożu), wybudowana w latach 1892–1894, a rozebrana w 1923 roku.

5 Cerkiew Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny przy obecnej al. Solidarności 52, wzniesiona w latach 1867–1869.

6 Aleksander Bagration-Imeretyński (1837–1900) – rosyjski książę, generał-gubernator warszawski w latach 1897–1900.

7 Budowę kompleksu 22 budynków zakończono w 1901 r. w obecnej lokalizacji przy ul. Lindleya.

8 Chodzi o założony w 1898 r. Instytut Politechniczny im. Mikołaja II z wykładowym językiem rosyjskim, który początkowo mieścił się w budynku po fabryce Union (ul. Marszałkowska 81 róg Hożej); od 1915 r. Politechnika Warszawska.

9 Franciszek Szanior (1853–1945) – ogrodnik warszawski do 1906 r., założył parki Ujazdowski i Skaryszewski, przekształcił ogrody Saski i Krasińskich.

10 Jacques Delille (1738–1813) – francuski poeta i tłumacz, ksiądz, autor poematu opisowo-dydaktycznego Ogrody.

11 Stanisław Trembecki (1739–1812) – polski poeta, tłumacz, dramatopisarz i historyk, sekretarz królewski Stanisława Augusta Poniatowskiego, antyklerykał, zwolennik libertynizmu.

Warszawa na przełomie XIX i XX wieku w pamiętnikach Przygodnego

Подняться наверх