Читать книгу Dziewczyna na miesiąc. Październik- Lisopad-Grudzień - Audrey Carlan - Страница 7

ROZDZIAŁ TRZECI

Оглавление

Gdy weszłam pod strumień wody, otaczała mnie para. W łazience Wes miał deszczownicę, która wypełniała przestrzeń strumieniami ciepłej wody. Po bokach znajdowały się jeszcze dwie dysze, wypuszczające wodę pod ciśnieniem, żeby ulżyć zmęczonym plecom. Ponieważ głównym hobby Wesa był surfing, po długim surfowaniu po Pacyfiku z pewnością potrzebował czegoś, co rozluźniłoby mu mięśnie.

Wes wszedł do łazienki, ściągnął spodnie od piżamy i otworzył szklane drzwi. Zaczęłam bezwstydnie wędrować wzrokiem po jego nagim ciele. Zdjął bandaż z szyi. Na linii od żyły szyjnej aż do karku było mnóstwo szwów.

Podeszłam najbliżej, jak tylko się odważyłam. Twardy członek Wesa wbił mi się w brzuch, ja jednak zaczęłam przyglądać się ranie postrzałowej. Niepewnie podniosłam rękę. Cały zesztywniał, pozwolił mi jednak obejrzeć ranę, która nie była już zabandażowana.

– Jakim cudem to przeżyłeś? – spytałam, wiedząc, że większość osób, które zostały postrzelone w szyję, natychmiast się wykrwawia i umiera.

– Gina – odparł, tak jakby miało to odpowiedzieć na moje pytanie.

Zmarszczyłam czoło, uświadomiwszy sobie, że nawet nie spytałam, czy ona przeżyła.

– Udało jej się?

Kiwnął głową. Jego ciało natychmiast spięło się jeszcze bardziej. – Technicznie rzecz ujmując, tak.

Tylko tyle mi powiedział, a ja nie chciałam naciskać. Wrócił do domu i z pewnością o wszystkim mi opowie, gdy tylko będzie na to gotowy. Mało wiedziałam o takich sprawach, miałam jednak świadomość, że zmuszanie kogoś do opowiadania o traumatycznych przeżyciach może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Nie chciałam go do siebie zrazić. Wolałam wykorzystać inny sposób: przytulanie i otaczanie miłością. Chciałam zrobić to samo co on, gdy przyznałam się do tego, że Aaron mnie skrzywdził. Później wydobędę z niego resztę.

– To dobrze, kochanie.

Przełknął ślinę i złapał mnie w pasie, przyciskając do swej śliskiej piersi.

– Gdy mnie postrzelili, zareagowała błyskawicznie. Zakryła ranę i zaczęła ją uciskać, żebym się nie wykrwawił. Poczekała na przybycie ekipy ratunkowej. Wyniesiono mnie stamtąd pierwszego.

Przejechałam palcem po ranie.

– Boli?

– Tak. Za każdym razem, gdy się poruszę albo przełknę ślinę – przyznał.

Chcąc odwrócić jego uwagę od bólu i wrócić do świętowania, pochyliłam się do przodu i zaczęłam całować szwy, przesuwając się ustami na przód klatki piersiowej.

– To może spróbuję sprawić, żebyś poczuł się lepiej?

Wyszczerzył zęby, a w jego oczach zamigotało pożądanie. Oblizał usta, przez chwilę patrzyłam na nie spragniona, wiedziałam jednak, że jeszcze jedna część jego ciała domaga się mojej uwagi.

Całując jego pierś, zjeżdżałam coraz niżej i niżej do pępka, aż wreszcie uklękłam na zimnych mokrych płytkach. Wes złapał ręcznik, który wisiał na ścianie, i rzucił go na podłogę. Nasiąknięty wodą ręcznik szybko zmienił barwę z beżowego na jasnobrązowy. Uniosłam brwi, ale Wes kiwnął głową w stronę moich nóg.

– To pod twoje kolana. Chcę, żeby było ci wygodniej.

Uśmiechnęłam się, wsunęłam złożony ręcznik pod nogi i złapałam mojego surfera za biodra. Pochyliłam się do przodu i przejechałam otwartymi ustami po jego brzuchu. Wes stanął między ścianą a szklanymi drzwiami. Z zapałem złapałam jego kutasa u podstawy i mocno go ścisnęłam. Wycelował mi prosto w twarz, żołądź delikatnie dotykała mojej dolnej wargi. Cały czas patrząc Wesowi w oczy, przejechałam językiem po wąskiej szczelinie.

– Kurwa! – Zamknął oczy i jęknął.

– Otwórz oczy – poprosiłam zaniepokojona.

Palce jednej dłoni wplótł w moje włosy, złapał mnie za nie.

– Mio, kochanie, cały czas tutaj jestem, czekam, aż moja kobieta obejmie mojego kutasa swoimi pięknymi różowymi ustami i sprawi, że zapomnę o wszystkim poza niebem, jaki dają mi jej wargi.

Gdy podczas seksu mówił mi sprośności takim władczym tonem, traciłam rozum. Poczułam, jak prąd przepływa od koniuszków moich palców przez całe ciało i trafia do łechtaczki, która już boleśnie się kurczyła.

Zanim zdążył dodać coś jeszcze, wzięłam go całego do ust.

– Oż kuźwa. Jak mi dobrze. – Jęczał, gdy wciągnęłam policzki i zaczęłam jeździć językiem po dolnej części kutasa.

Uwielbiałam słyszeć jego słowa podczas seksu. Czułam się wtedy jak królowa, która wciąż od nowa prowadzi swojego mężczyznę na skraj szaleństwa. Wodziłam językiem z każdej strony, bawiłam się nim. Z jego ust wydobyła się cała litania sprośności i głośnych jęków. Złapałam go za jądra i zaczęłam je pieścić, biorąc penisa jeszcze głębiej w usta. Wes cały czas trzymał mnie za włosy, co było dla mnie nowym doznaniem. Nigdy wcześniej tego nie robił. Miałam wrażenie, że boi się, że go teraz porzucę. Albo chciał mieć nade mną kontrolę. Zaczął powoli poruszać się w moich ustach, wpychać się jeszcze głębiej, poczułam mrowienie na karku.

Spojrzałam w górę i wcale nie spodobało mi się to, co zobaczyłam. Miał otwarte oczy, ale w ogóle nie patrzył na mnie, tylko wpatrywał się obojętnie w ścianę. Cofnęłam się, a on jeszcze mocniej złapał mnie za włosy, próbując siłą wsadzić mi kutasa do ust. Nie wiedziałam, czy myślami znajdował się w naszej posiadłości w Malibu, czy pod prysznicem razem ze mną. Pokręciłam głową i gwałtownie się cofnęłam, a penis uderzył w jego podbrzusze z głośnym plaśnięciem.

– Kochanie, wróć do mnie – powiedziałam, próbując przekrzyczeć szum wody. Nie odpowiedział. – Wes! – powiedziałam jeszcze głośniej.

Wzdrygnął się i pokręcił głową.

– Co się stało? – Zamrugał kilka razy i delikatnie pogładził mnie po twarzy samymi opuszkami palców.

Tak było lepiej. Tak właśnie zachowywał się mężczyzna, z którym postanowiłam spędzić resztę życia.

– Patrz na mnie. Chcę, żebyś patrzył na to, jak cię kocham.

Uśmiechnął się i to była najpiękniejsza rzecz, jaką w ostatnim czasie widziałam. Jego uśmiech przypominał mi o długich spacerach na plaży, surfowaniu po oceanie, jedzeniu w eleganckich restauracjach, uprawianiu miłości i pocałunkach tak długich, że aż bolały nas usta. To był mój facet, cały i żywy, w owej chwili stanowiący ze mną jedność.

Ponownie wzięłam go do ust i podwoiłam wysiłki. Nie spuszczałam z Wesa wzroku. Delikatnie gładził mnie po twarzy i głośno łapał powietrze, jęczał, dyszał i zachęcał mnie do działania.

– Boże, Mio, oszaleję przez twoje piękno. Bez ciebie nie ma mnie – powiedział, gdy zaczęłam mruczeć z jego penisem w ustach. Zatrząsł się. – Zaraz dojdę. Przestań, to przelecę cię przy ścianie – zarządził, ale go nie posłuchałam.

Pokręciłam głową z zamiarem doprowadzenia go do szaleństwa. Zaczęłam mocno ssać, włączyłam w ustach tryb odkurzacza, delikatnie dotykałam zębami nadwrażliwej skóry. Wypchnął biodra do przodu. Jedną ręką oparł się o ścianę, a drugą objął moją twarz. Delikatnie przejechał kciukiem po moich ustach w miejscu, w którym go obejmowały.

– Połkniesz? – Cały czas delikatnie mnie popychał, a ja zachęcałam go do tego i nadawałam rytm.

Kiwnęłam głową, wzięłam go głębiej do ust i jęknęłam. Widziałam, że był już bliski orgazmu, a wibracje w gardle doprowadzą go na skraj szaleństwa.

– Kurwa. Kurwa. Kurwa. – Wpompowując spermę w moje gardło, nie spuszczał ze mnie wzroku. Połknęłam wszystko, wyssałam z niego słony nektar.

Gdy przestał już poruszać biodrami, cały czas wodziłam językiem po mięknącym penisie, liżąc i całując, aż wreszcie się uspokoił. Złapał mnie pod ramiona i podniósł. Objął mnie, mocno przytulił i pocałował. Przejął kontrolę nad tym pocałunkiem.

Całowaliśmy się pod prysznicem tak długo, aż woda zrobiła się letnia, a kutas Wesa ponownie stwardniał. Moje podniecenie tylko wzrosło, gdy wsadził we mnie głęboko dwa palce. Jęknął, kiedy poczuł, jak łatwo mu się to udało. Między udami byłam całkiem mokra i nie była to tylko zasługa wody. Fakt, że mogłam wziąć go do ust, uklęknąć przed nim i doprowadzić go do orgazmu, niesamowicie mnie nakręcił. Uwielbiałam robić loda, ale jeszcze bardziej uwielbiałam władzę, którą miałam wtedy nad silnym mężczyzną.

– Chodź. Muszę się ponownie zaznajomić z niektórymi częściami twojego ciała. – Owinął mnie puszystym ręcznikiem.

– Doprawdy?

– Tak, a teraz połóż się na łóżku i rozłóż szeroko swoje długie nogi. Mam zamiar zanurzyć się między twoimi udami na dłużej. Patrzeć, jak kolejne orgazmy cię niszczą. Szykuj się, Mio, bo na pewno nie skończy się na jednym.

Podziwiał moje krągłości, gdy zrzuciłam ręcznik, położyłam się na łóżku i rozsunęłam nogi. Jego oczy stały się ciemne, tak ciemne, jakby nigdy nie były zielone.

Kiedy opadł przewiązany na jego udach ręcznik, spróbowałam się nie ślinić. Miałam ochotę znowu wziąć go do ust i zacząć ssać. Może dzisiaj uda nam się poćwiczyć trochę pozycję sześć dziewięć, byśmy mogli zatracić się w sobie.

Uderzył w łóżko najpierw jednym, a potem drugim kolanem. Zajął pozycję między moimi udami. Szeroko rozsunął moje wargi sromowe, pochylił się i zaczął lizać od góry do dołu.

– Mmm, kochanie, wiesz, co dzisiaj z tobą zrobię, prawda? – spytał z pożądaniem w głosie.

Oddychałam głęboko i czekałam. Zakręcił kciukiem wokół koniuszka, w którym znajdowały się wszystkie zakończenia nerwowe, a ja gwałtownie wypchnęłam biodra do góry, pragnąc więcej.

– Będę bawił się twoją mokrą cipką tak długo, aż stracisz świadomość. A potem w ciebie wejdę i zasnę z kutasem w tobie i twarzą tuż przy twoich cyckach, bym mógł zacząć je lizać zaraz po przebudzeniu. Odpowiada ci to, kochanie?

– O ja pierdolę – szepnęłam, bo w mojej wyobraźni pojawił się wyraźny obraz tego, co będzie ze mną wyprawiał.

– Taki właśnie mam plan – klepnął mnie w tyłek i zanurzył twarz między moimi udami.

* * *

Jeden z najpiękniejszych snów mojego życia został przerwany przez mrożące krew w żyłach krzyki. Wes i ja znajdowaliśmy się na tropikalnej wyspie i mogliśmy cieszyć się sobą dzień i noc. Był to idealny pomysł na miesiąc miodowy. Niestety, odgłosy wydawane przez leżącego obok mnie mężczyzny sprawiły, że trafiłam z nieba do piekła.

Ciało Wesa było powykręcane, szarpał głową do przodu i do tyłu, wyginał się w łuk i cały czas krzyczał. Był zlany potem. Spróbowałam go dotknąć. Gdy tylko go objęłam, odepchnął mnie.

– Tylko mnie, kurwa, nie dotykaj! Zabierz od niej łapy! – zaczął krzyczeć z całych sił.

Co to, u diabła, było? Wyskoczyłam z łóżka, włączyłam światło, ale Wes się nie uspokoił. Koszmar trzymał go mocno w swoich szponach. Przeczytałam gdzieś, że kiedy ktoś rzuca się przez sen, nie powinno się go dotykać, bo może wyrządzić krzywdę. Nie wiedząc, co robić, złapałam szklankę z wodą, która stała z mojej strony łóżka, pomodliłam się krótko i polałam nią mojego faceta.

Otworzył oczy i usiadł, wymachując ramionami. Jedną dłoń zwinął w pięść i był gotowy do zadania ciosu. To dobrze, że przeczytałam artykuł o koszmarach, inaczej leżałabym na podłodze z podbitym okiem.

– Mio! Mio! – krzyczał desperacko i zaczął niepewnie rozglądać się wokół.

Podeszłam bliżej, żeby mnie zobaczył.

– Och, Boże, jak to dobrze, że nic ci nie jest.

Złapał mnie za biodra, rzucił na łóżko i w ciągu dwóch sekund już na mnie leżał. Zrzucił na podłogę kołdry i poduszki i zaczął mnie całować, podgryzać i szczypać po szyi, ramionach i piersiach. Nie tracił czasu na ściągnięcie mojej koszulki, po prostu zsunął ramiączka i uwolnił moje cycki. Zaczął całować jeden z nich i jednocześnie wsunął mi dłoń w majtki i włożył we mnie dwa palce. Byłam ciasna i nabrzmiała po wcześniejszych eskapadach, ale jemu to nie przeszkadzało. Zatracił się, ja zaś miałam być antidotum na jego koszmary.

Gwałtownie ściągnął mi majtki i po niecałej minucie od chwili, w której go obudziłam, zostałam przybita do materaca jego kutasem. Był niczym maszyna, rżnął mnie wciąż i wciąż, nie było w tym żadnej delikatności. Jedyne, czego chciał, to pozbyć się tego, co wdarło się do jego podświadomości.

– Kocham cię, kocham cię, kocham cię – zaczął powtarzać, cały czas się we mnie wbijając. – Nie odchodź.

Objęłam go jeszcze mocniej, gwałtownie uderzał swoją miednicą w moją. Poczułam fale bolesnego pożądania, chociaż narzucił bardzo szybkie tempo. Byłam niewolnicą ciała tego faceta, on był moim panem.

Miał zamknięte oczy i przygryzał mocno dolną wargę, ostro mnie pieprząc. Trzymał mnie za biodra, nasze ciała co chwila się zderzały. Gdy mnie tak rżnął, zaczął wypowiadać szybkie słowa, przypominające bezsensowne, rozdzierające serce błagania, tak jakby mnie tam w ogóle nie było, jakbym nie mogła ich słyszeć.

– Pragnę cię. – Pchnięcie. – Potrzebuję cię. – Pchnięcie. – Zostań. – Pchnięcie. – Nie opuszczaj mnie. – Pchnięcie. – Kocham cię. – Pchnięcie. – Moja Mio. – Pchnięcie.

Objęłam go rękami i nogami i trzymałam tak mocno, jak tylko potrafiłam, starając się chronić go przed demonami.

Nagle otworzył oczy i jego ruchy złagodniały.

– Jesteś tutaj. Moja Mio. – Powiedział to nabożnym tonem, tak jakbym miała za chwilę zniknąć.

– Wes, kochanie, jestem tutaj, tuż obok. – Przytuliłam się do niego, chcąc, żeby poczuł ciepło mojego ciała i siłę owiniętych wokół niego kończyn.

Wokół jego szklistych oczu pojawiły się cienkie zmarszczki.

– Spraw, żeby to odeszło. Niech to odejdzie. – W jego głosie pobrzmiewała desperacja.

Zrobiłabym wszystko, żeby mu ulżyć, wypełnić go miłością, światłem i naszym uczuciem.

– Weź ode mnie to, czego potrzebujesz – szepnęłam i zaczęłam całować go po włosach, czole i wszędzie, gdzie tylko mogłam dosięgnąć, aż wreszcie jego ponowne ruchy sprawiły, że musiałam się go złapać.

Wsunął pode mnie ręce i objął moje ramiona od tyłu. Zachowywał się, jakby stracił rozum. Narzucił jeszcze większe tempo i uderzał we mnie swoim jedwabistym kutasem tak mocno, że dzwoniły mi zęby. Jedyne, co mogłam zrobić, to mocno się go trzymać. Czekała mnie naprawdę ostra jazda. Pod koniec, tuż przed wyzwoleniem, wsunął rękę między nasze ciała i zaczął wirować palcami wokół mojej łechtaczki, aż wreszcie i ja poczułam rozkosz. Ta odrobina przyzwoitości, jaką zachował – potrzeba sprawienia mi przyjemności – przypomniała mi, że mężczyzna, którego kochałam, chwilowo był bardzo zagubiony, ale z moją pomocą uda mu się wyjść z ciemności z powrotem na światło.

* * *

Przez kilka kolejnych dni schemat był ten sam. W dzień, gdy był bardziej sobą, Wes mnie wielbił, a w nocy ostro pieprzył, brał ode mnie wszystko, czego potrzebował, żeby tylko pozbyć się koszmarów i wrócić na dobre do domu.

Czwartej nocy od jego powrotu, wyczerpana po kolejnym ostrym seksie, odwróciłam się i położyłam na jego piersi. Przerażenie, które miało nad nim kontrolę podczas snu i pieprzenia mnie, wreszcie zniknęło. Później przez długi czas czcił moje ciało, delikatnie całował i szeptał czułe słowa. Wiedziałam, że żałuje, że wykorzystał mnie do własnych celów, ale jednocześnie czuł, że będę się na to godziła tak długo, aż uwolni się od demonów, które żyły w jego podświadomości. Na podstawie urywanych zdań, wydobywających się z jego ust podczas seksu, wynioskowałam, że przeszedł przez piekło. Potrzebował większej pomocy niż chwilowego wyzwolenia w postaci ciała ukochanej kobiety. Ten potwór czający się w jego głowie musiał zostać zabity w ten sam sposób, w jaki ja zabiłam mojego po tym, gdy Aaron próbował mnie zgwałcić.

Stwierdziłam, że pora wziąć byka za rogi. Przynajmniej na tyle, żeby Wes zrobił pierwsze kroki na ścieżce ku wyzdrowieniu.

– Kochanie, musisz zobaczyć się z jakimś specjalistą, który pomoże ci w uporaniu się z tymi koszmarami. – Pocałowałam skórę na jego sercu.

Zesztywniał.

– Jesteś zła, że wykorzystuję twoje ciało? Nie chciałem tego zrobić. Mio, cholera, nie wiem… – Zaczął nerwowo przeczesywać palcami swoje włosy. – Tylko ty potrafisz to powstrzymać.

– Wes, nie mam z tym problemu. Dam ci wszystko, czego tylko będziesz potrzebował do wyzdrowienia. Ale co ja takiego powstrzymuję? – Spytałam o to po raz pierwszy od chwili jego powrotu.

Spojrzał na mnie gwałtownie.

– Wspomnienia. Przychodzą do mnie we śnie i nie potrafię się ich pozbyć.

– Chyba że dasz swojemu ciału i umysłowi coś innego, na czym mogą się skupić? – Wyszczerzyłam zęby i mrugnęłam do niego, próbując trochę rozluźnić atmosferę.

Spojrzał na mnie nieśmiało.

– Tak. – Westchnął i pogładził dłonią moje nagie plecy.

Po wykorzystaniu mojego ciała odczuwał potrzebę połączenia się ze mną na poziomie emocjonalnym. Przez długi czas mnie pieścił. W ten sposób chciał się chyba upewnić, że nic mi nie jest.

– Opowiesz mi któryś z nich? – Wstrzymałam oddech i próbowałam pokazać po sobie, że jestem bardzo silna. Na tyle silna, że przyjmę ze spokojem wszystko, co mi powie.

Pokręcił głową i zacisnął szczękę.

– Skarbie, nie chcesz myśleć o takim gównie.

– Ja opowiedziałam ci o Aaronie. – Już otwierał usta, żeby to skomentować, ale mu na to nie pozwoliłam. – Wiem, że to nie to samo, ale to było dla mnie bardzo traumatyczne przeżycie. Zupełnie mnie to rozpieprzyło, tak jak twoje koszmary rozpieprzają ciebie, kochanie. Jeśli mamy być zespołem, partnerami pod każdym względem, musimy umieć znieść ból drugiej osoby i zdejmować go sobie z ramion. Gdy dwie osoby dzielą jedno cierpienie, jest im łatwiej. Zacznijmy od małego kroku. Opowiedz mi, co się wydarzyło, gdy zostałeś postrzelony.

Zamknął oczy i przełknął ślinę. Nie otwierał ich tak długo, że myślałam, iż zasnął, ale wreszcie się odezwał.

– Przykuli nas do ściany, związali nam ręce nad głowami. Jeszcze nigdy nie czułem takiej udręki jak wtedy, gdy nie mogłem poruszyć rękami. Przez długi czas nas kopali i bili, rzucali w nas różnymi przedmiotami, pluli nam w twarz. Robili najgorsze rzeczy, jakie tylko potrafisz sobie wyobrazić. Tego dnia wiedziałem, że coś się stanie. Nie dowcipkowali już i nie bawili się swoimi zabawkami, czyli nami. Byli podenerwowani i zwracali się do siebie ostrym tonem. Wyglądało na to, że są przestraszeni, jakby wiedzieli, co się kroi. A potem nagle rozległy się strzały i usłyszeliśmy silniki helikopterów. Nie wiedziałem, co o tym sądzić.

Nabrał powietrza, a ja odgarnęłam niesforny kosmyk włosów z jego czoła. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił i zaczęłam się martwić, że nie dokończy swojej opowieści.

– I co się wtedy wydarzyło? – Nie chciałam go naciskać, wiedziałam jednak, że powinien to z siebie wyrzucić.

Otworzył oczy i zrobił ponurą minę.

– Dwóch z nich padło na kolana i zaczęło się modlić. Tak jak zrobiłby każdy przerażony człowiek. Modlili się. A potem, gdy strzały stały się jeszcze głośniejsze i usłyszałem odgłosy kroków i polecenia wydawane w języku angielskim, jeden z nich podniósł broń i strzelił sobie w głowę. A drugi spojrzał na mnie z obrzydzeniem, machnął bronią i zaczął strzelać. Gina krzyknęła i jej ręce opadły na dół. Jedna kula trafiła ją w nogę, ale druga rozcięła linę nad jej głową. Miała wolne ręce.

Nagle jego oddech stał się cięższy, pochyliłam się więc do przodu i zaczęłam całować jego pierś, szyję, czoło i nos.

– W porządku, kochanie. Jestem tutaj. Mów dalej. Opowiedz mi resztę.

Złapał mnie z tyłu głowy. Nie pocałował mnie, tylko patrzył mi głęboko w oczy.

– A potem ten mężczyzna do mnie podszedł i coś krzyknął. Przyłożył mi broń do skroni. Wystrzelił i nagle drzwi do chaty wypadły z zawiasów. Wszędzie było pełno dymu. Rozległ się kolejny strzał i mężczyzna padł do tyłu z dziurą między oczami.

Objęłam go jeszcze mocniej, czułam, jak się trzęsie, i słuchałam jego słów.

– Gina przeturlała się w moją stronę, złapała brudną szmatę, która leżała między nami, i przyciskała ją do rany na mojej szyi, podczas gdy grupa amerykańskich żołnierzy zabezpieczała pomieszczenie. Wydawali sobie rozkazy przez walkie-talkie albo coś takiego, nie wiem, co to było. Następne, co pamiętam, to że jeden z nich mnie wyniósł i biegiem zaniósł do helikoptera. Nigdy nie zapomnę tego hałasu, był ogłuszający. Wybuchy, strzały, krzyki i płacze. – Pokręcił głową i podrapał się po twarzy. – Mio, piszę scenariusze i uwzględniam w nich wszystkie te efekty specjalne, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nic nie może się równać z wszechogarniającym strachem, który trawi każdą cząsteczkę twojego ciała, gdy ktoś przetrzymuje cię w niewoli. Nawet gdy byłem już w rękach Amerykanów, żywiłem przekonanie, że tego nie przeżyję. Że nikt nie może żyć po tym, co się wydarzyło. A Gina… Chryste! – Po jego policzkach polały się łzy niczym wodospad ze szczytu góry. – Boże, kochanie, co oni jej robili… – zaczął szlochać. – Spieprzyli jej resztę życia.

Jego łzy moczyły moją skórę, ale cały czas mocno go obejmowałam. Teraz siedział, a ja skierowana do niego przodem obejmowałam jego biodra nogami. Okrył ramiona kocem. Cały czas go przytulałam, chociaż czułam, jak jego łzy spływają mi po ramieniu i po kręgosłupie. Cały czas powtarzałam, że był bardzo dzielny, że teraz już nic mu nie grozi, że sobie z tym poradzimy, ale on nie przestawał płakać. Prawie się załamał, ale przecież byłam przy nim, krok po kroku pomogę mu się pozbierać.

Wreszcie zapadł w niespokojny sen, mocno mnie do siebie przyciskając. Pogodziłam się z faktem, że jestem jego wybawieniem.

Dziewczyna na miesiąc. Październik- Lisopad-Grudzień

Подняться наверх