Читать книгу Domek przy plaży - Beth Reekles - Страница 4

Rozdział 1

Оглавление

Odkąd pamiętam, co roku spędzaliśmy lato w domku plażowym Flynnów. Wakacje w tym miejscu były jak piękny sen.

Jednak pakowanie się przed wyjazdem zawsze stawało się moim osobistym koszmarem. Zawsze.

Nie było tak źle, gdy robiła to za mnie mama. Jako mała dziewczynka za bardzo nawet nie wiedziałam, co będzie mi potrzebne, albo po prostu się tym nie przejmowałam. Ale teraz musiałam się nieźle wysilać… W tym roku jak zwykle straciłam cierpliwość, wywróciłam walizkę do góry dnem i zaczęłam od nowa.

Było środowe przedpołudnie, dzień przed wyjazdem. Tata zajrzał do mojego pokoju i podał mi szklankę coli.

– Wygląda jak po wybuchu bomby – zauważył ze śmiechem.

– Nienawidzę się pakować.

– Nie zapomnij balsamu po opalaniu.

– Okej, okej, okej!

Niemożliwe, żebym o tym zapomniała. Zeszłego roku poparzyłam sobie tyły nóg tak mocno, że bolało mnie przy siadaniu. Tata rozejrzał się po pokoju, potrząsnął głową i zostawił mnie z tym chaosem.

W końcu zapakowałam to samo co zawsze: mnóstwo strojów kąpielowych i klapek, i kapeluszy przeciwsłonecznych, a do tego jakieś spodenki i koszulki. Potem dorzuciłam jeszcze żółtą letnią sukienkę, do której zakupu ostatnio namówiły mnie dziewczyny – tak na wszelki wypadek.

Tegoroczne kłopoty z pakowaniem były gorsze niż zwykle po części dlatego, że teraz miałam chłopaka, a on będzie tam przecież z nami. Znałam Noah i Lee Flynnów przez całe życie; Lee wciąż był moim najlepszym przyjacielem, ale Noah w ciągu ostatnich kilku miesięcy przestał być dla mnie po prostu starszym bratem Lee i stał się… no, moim chłopakiem.

To oznaczało, że możemy się wybrać na randkę, zwłaszcza że już nie ukrywaliśmy naszego związku przed światem…

Uśmiechnęłam się na tę myśl. Koniec ukradkowych spotkań! Koniec ukrywania się przed najlepszym przyjacielem w obawie przed tym, że zranimy jego uczucia. Oficjalnie byliśmy parą.

Choć z jednej strony wywoływało to u mnie radość, z drugiej – miałam ochotę targać sobie włosy na głowie. A gdybym tak chciała ładniej się ubrać, żeby pokazać się tu i tam z Noah? Albo też: czy powstanie jakaś nowa zasada, która zabroni mi się snuć po domu w obszarpanych spodenkach od piżamy i workowatej koszulce bez rękawów, jeśli on znajdzie się w pobliżu?

Wybrałam na wyjazd piżamę, którą z przyjemnością nosiłam przez ostatnie kilka miesięcy. Zdecydowanie nie był to ten rodzaj ciuszka, w którym chciałoby się paradować przed swoim chłopakiem… Zwłaszcza jeśli mowa o największym ciachu w szkole, z tym jego powalającym uśmiechem… Ale inne moje piżamy i tak nie za bardzo się od tej różniły.

Westchnęłam i mruknęłam pod nosem:

– Do diabła z tym. – Po czym wrzuciłam piżamę do walizki.

– Do diabła z czym? – rozległo się za mną.

– Cześć, Lee! – przywitałam się, nawet nie zerkając przez ramię. I bez tego wiedziałam, że w drzwiach pokoju stoi mój najlepszy przyjaciel, od zawsze na zawsze.

– Co ty wyprawiasz? Wysadziłaś szafę w powietrze?

– Tia. Posprzeczałyśmy się. Chyba chce rozwodu.

Parsknął śmiechem, a ja usłyszałam, że strąca ubrania z mojego łóżka na podłogę. Odwróciłam się, żeby mu powiedzieć, by trochę uważał i nie pogniótł mi rzeczy, ale on właśnie padał plackiem na moją kołdrę.

– Co tak mamrotałaś pod nosem? – zapytał.

– A nic, tylko…

Uniósł brew, robiąc tę nieprzekonaną minę, która oznaczała, że Lee doskonale wie, o co chodzi, tylko chce to ode mnie usłyszeć.

– Co, bikini nie jest wystarczająco skąpe dla mojego brata?

Rzuciłam w niego koszulką.

– Nie, to nie to.

– W takim razie co? O, kurczę, nie, tylko mi nie mów, że chcesz mnie teraz wyciągnąć na zakupy albo coś w tym stylu. Proszę, Shelly, tylko nie to! Tampony zniosę, ale bielizna to stanowczo za wiele!

Roześmiałam się. Lee był jedyną osobą, której uchodziło na sucho mówienie do mnie „Shelly” zamiast „Elle” (skrót od Rochelle), choć Noah też czasami używał tej zakazanej ksywki, żeby się ze mną podroczyć.

– Też nie to. Chodzi o moją piżamę.

– O, tylko tym się martwisz? – Lee skwitował moje obawy śmiechem. Przetoczył się do brzegu łóżka i wychylił, żeby zajrzeć do mojej walizki. – Wyglądasz świetnie w każdym ciuchu. Poza tym Noah i tak raczej nie zwróci na to uwagi.

Uśmiechnęłam się do Lee. Bez względu na to, co mnie dołowało, on zawsze umiał błyskawicznie poprawić mi nastrój.

– A tak przy okazji: od jak dawna się już pakujesz? – spytał. – Od osiemnastu godzin?

Zawahałam się.

– Od ośmiu.

Mój najlepszy przyjaciel posłał mi przeciągłe, puste spojrzenie, a potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

– Niech zgadnę. Ty – oskarżycielsko wycelowałam w niego palec – pewnie w ogóle jeszcze nie zacząłeś się pakować.

– A ty – odpowiedział takim samym gestem – masz totalną rację.

Odchrząknął nagle, wziął z łóżka poduszkę i zaczął skubać poszewkę.

– Więc… nie masz nic przeciwko temu, żeby Rachel przyjechała do nas, co?

Pytałeś o to jedynie miliard razy…

Chyba się bał, że urządzę awanturę, powiem mu, że nie chcę żadnych zmian i w ogóle jak śmie zapraszać na wakacje swoją dziewczynę! To znaczy tak, w pewnym sensie nie miałam ochoty widzieć tam Rachel na doczepkę. Chciałam, żeby było jak zawsze, bez zmian.

Ale jak bardzo byłoby to egoistyczne?

No i chodziłam przecież z jego starszym bratem. Jak mogłabym powiedzieć Lee, że nie życzę sobie na naszych wakacjach jego dziewczyny, skoro będzie tam mój chłopak?

Poza tym gdybyśmy nawet nie tworzyli z Noah pary, i tak w tym roku byłoby inaczej niż do tej pory. Noah nie będzie tam z nami przez cały czas: wyjedzie ze swoim tatą dwa dni wcześniej niż reszta, żeby się rozejrzeć po kampusie Harvardu. Polecą do Massachusetts, a my mieliśmy zostać.

Nie mogłam znieść tego, że wszystko musiało się zmienić. Dorastając, myślałam, że zawsze będziemy mieć domek przy plaży. Że bez względu na wydarzenia pojedziemy tam co roku na lato i przynajmniej przez kilka dni będziemy się mogli zachowywać jak dzieciaki i po prostu obijać. Nawet kiedy przybyło nam lat i Noah trochę się od nas oddalił, urywając się na nocne imprezy na plaży albo umawiając z przypadkowymi dziewczynami, które się do niego mizdrzyły, zawsze wracał, żeby z nami pobyć. Ponieważ tam, na bezludziu, w otoczeniu morza i piasku, nikomu z nas nie zależało, co ktoś sobie pomyśli. Lato w domku przy plaży wiązało się z tym, że wszystko jest inaczej, ale inaczej w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Tylko że w tym roku nie byłam tego taka pewna.

Zamrugałam, patrząc na Lee i odrywając się od swoich myśli.

Nie miało znaczenia, czy przyjazd Rachel przeszkadza mi czy nie – skoro to jego dziewczyna, nie mogę mieć obiekcji właśnie ze względu na niego. Na szczęście ją lubię.

– Jasne, że nie mam nic przeciwko – odpowiedziałam. – Kiedy do nas dojedzie?

– W poniedziałek. A jej rodzina odbierze ją w czwartek po południu, po drodze do krewnych.

– Okej. – Kiwnęłam głową i podniosłam z podłogi spodnie, żeby je poskładać.

– Elle, na pewno ci to nie przeszkadza, że…

– Na pewno! – Roześmiałam się, żeby wzmocnić swoje słowa. – Na pewno mi to nie przeszkadza, Lee, po raz miliardowy! Poza tym to miło, że twoja mama i ja będziemy miały dla odmiany więcej damskiego towarzystwa. Wiesz, że z trudem z wami wytrzymujemy.

– Zapamiętam to sobie – powiedział z chytrym uśmieszkiem. – Biorąc pod uwagę, jak mało czasu spędziliśmy ze sobą przez ostatnie kilka lat…

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, po czym wyszczerzyłam się jeszcze szeroko do Lee.

– No już, zabieraj swoją tylną część do domu i zacznij się w końcu pakować! – Stanowczym ruchem wypędziłam go z łóżka. – I jeżeli znowu zapomnisz wziąć kąpielówek, nie pożyczę ci swojego bikini. Nie potrzebuję powtórki z takiej rozrywki.

O wpół do siódmej następnego dnia rano stałam u szczytu schodów, gotowa zawlec swoją walizkę na ganek. Rozległo się pukanie do frontowych drzwi, które zaraz potem otworzyły się i do środka wszedł Lee.

– Hej, uważaj z tym! – zawołał i błyskawicznie, zanim zdążyłam pokonać choćby trzeci stopień, wskoczył po schodach, by przejąć ode mnie bagaż. Trzymałam się przy tym barierki, żeby nie spaść – moja waliza ważyła chyba z tonę.

– Dzięki – sapnęłam.

Kiedy dotarliśmy do drzwi, koło kuchni coś się poruszyło. Lee spojrzał nad moją głową, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam tatę stojącego w piżamie i starym burgundowym szlafroku. Okulary siedziały mu za nisko na nosie, w dodatku były nieco przekrzywione. Poprawił je palcem.

– To co, gotowi do wyjazdu?

– Tak – odpowiedzieliśmy jednym głosem.

– Znacie zasady: żadnych szalonych imprez przy tequili, nie pływać za daleko od brzegu, być miłym dla innych dzieci…

– Znamy – odrzekliśmy znowu chórkiem.

Tata roześmiał się, ale zlało się to z ziewnięciem.

– Wiem, wiem, to samo rodzicielskie gadanie jak co roku, nie? Chodź no tu, Elle, niech cię przytulę, zanim pojedziesz.

Podeszłam, uściskałam go i pocałowałam w policzek.

– Uważaj na siebie.

Przewróciłam oczami. Co on sobie o mnie myśli? Że stanę do walki z rekinem, by mieć o czym potem opowiadać? Słowo daję…

– Wiesz, co mam na myśli, Elle.

Pytająco uniosłam brwi. Naprawdę wiem?

Lee kaszlnął znacząco przy drzwiach, a tata przestąpił z nogi na nogę i skrzyżował ramiona na piersi. Lekko zacisnął szczęki, wyraźnie zakłopotany, po czym prawie wyszeptał:

– Z Noah.

Jakoś mi się udało nie strzelić buraka. Westchnęłam tylko i jeszcze raz teatralnie przewróciłam oczami.

Jakby na pociechę przynajmniej Lee nie robił żadnych sarkastycznych uwag. Wystarczy, że kupił mi paczkę prezerwatyw na urodziny. I że podarował mi je przy wszystkich – nie tylko przy swoich rodzicach, moim tacie i przy Noah, lecz także przy moim dziesięcioletnim bracie! Tak właśnie Lee radził sobie z kłopotliwą sytuacją, w jakiej go postawiłam, zostając dziewczyną jego brata – stroił sobie ze mnie żarty.

Możecie sobie wyobrazić, jak się dziko uśmiałam przy tych całych kondomach. No naprawdę, ha-ha.

– Nic mi nie będzie, tato. Przestań się martwić. Zadzwonię do ciebie, jak przyjedziemy na miejsce – zapewniłam.

– W porządku, pączuszku. – Uśmiechnął się i przez sekundę wyglądał, jakby nosił na karku więcej niż swoje czterdzieści osiem lat. Ale tylko przez moment, a ja tymczasem ruszyłam już do wyjścia. Lee porwał moją walizę, zanim zdążyłam po nią sięgnąć.

– Lee?

– Tak? – Na wpół odwrócił się od drzwi do mojego taty.

– Opiekuj się dla mnie moją małą dziewczynką, dobrze?

Nie patrzyłam teraz na tatę, tylko na mojego najlepszego przyjaciela. A on spoglądał na mnie z łagodnym, życzliwym uśmiechem na twarzy. Wyraz jego oczu był ciepły i znajomy, wyryte w mojej pamięci piegi wciąż tkwiły mu na nosie, od ponad dziesięciu lat. Nagle poczułam palącą potrzebę, by się do niego mocno przytulić i cieszyć się z tego, że cokolwiek się zdarzy; choćby nie wiedzieć jak wszystko miało się zmienić przez to, że znaleźliśmy sobie partnerów i dorastamy, Lee zawsze będzie przy mnie.

Jakaś maleńka cząstka mnie – głosik brzmiący w mojej głowie dziwnie podobnie do głosu Lee – kazała mi skończyć z tą ckliwością.

– Bez baw – odparł Lee, patrząc na mnie, a ja widziałam, że nadajemy na tych samych falach. – Zadbam o nią.

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

Domek przy plaży

Подняться наверх