Читать книгу Ten dzień - Blanka Lipińska - Страница 5
Оглавление***
Jacht zacumował w porcie Fiumicino. Sobowtór mojej Pani wciąż był na pokładzie. Jej zadanie było proste – miała być.
– Wsadź Laurę w samochód i wyślij do mnie – powiedziałem, gdy przebywający w Rzymie Domenico odebrał telefon.
– Dzięki Bogu… – westchnął Młody. – Robiła się już nieznośna. – Usłyszałem, jak zamyka za sobą drzwi. – Nie wiem, na ile cię to zainteresuje, ale wypytywała o ciebie.
– Nie jedź z nią – odparłem, ignorując go. – Zobaczymy się w Wenecji. Odpocznij.
– Nie zapytasz, co mówiła? – Nie dawał za wygraną Domenico. Usłyszałem w jego głosie wesołość.
– A interesuje mnie to? – zapytałem najpoważniej, jak to możliwe, mimo że w środku jak dzieciak byłem ciekaw, o czym rozmawiali.
– Tęskni za tobą. – To krótkie stwierdzenie ścisnęło mnie w żołądku. – Tak sądzę.
– Dopilnuj, by jak najszybciej wyjechała. – Rozłączyłem się i popatrzyłem na morze.
Kolejny raz za sprawą tej kobiety ogarnęła mnie panika. Uczucie to było zbyt obce, bym mógł je zdiagnozować i powstrzymać.
Odprawiłem dziewczynę, która udawała Laurę, ale nakazałem, by cały czas była niedaleko. Nie miałem pojęcia, czy nie będzie za chwilę potrzebna. Według doniesień Matosa, Flavio z przestrzelonymi łapami wrócił na wyspę, ale nic poza tym się nie wydarzyło. Jakby cała sytuacja z Nostro nie miała miejsca. Zdawkowe informacje, jakie przekazywał pomazaniec, nie zadowalały mnie, wysłałem więc tam swoich ludzi, którzy potwierdzali wszystko, czego się dowiadywałem.
W porze lunchu odbyłem telekonferencję z ludźmi ze Stanów Zjednoczonych. Musiałem mieć pewność, że będą uczestniczyli w weneckim festiwalu filmowym. Potrzebowałem spotkania z nimi w cztery oczy; zamówienie kolejnej dostawy broni, którą miałem zamiar sprzedać na Bliskim Wschodzie, wymagało mojej obecności.
– Don Torricelli? – zapytał Fabio, wsuwając głowę do mojej kajuty, na co pokiwałem ręką i zakończyłem połączenie. – Pani Biel jest na pokładzie.
– Wypływamy – powiedziałem, podnosząc się z miejsca.
Wyszedłem na górny pokład i rozejrzałem się wokół. Gdy zobaczyłem swoją kobietę ubraną jak nastolatka, zacisnąłem pięści i zęby. Kuse szorty i mikroskopijna koszulka nie przystają wybrance głowy sycylijskiej rodziny, pomyślałem.
– Co ty, do cholery, masz na sobie! Wyglądasz jak… – Powstrzymałem się od dokończenia zdania, gdy popatrzyłem na niemal pustą butelkę po szampanie. Dziewczyna obróciła się, wpadając na mnie, a gdy odbiła się od mojej klatki, bezwładnie opadła na kanapę. Znów była pijana.
– Wyglądam, jak chcę, i nic ci do tego – wybełkotała, wymachując rękami, czym mnie nieco rozbawiła. – Zostawiłeś mnie bez słowa i traktujesz jak kukiełkę, którą się bawisz, gdy masz na to ochotę. – Wyciągnęła palec w moją stronę, próbując jednocześnie nieudolnie, lecz uroczo podnieść się z siedziska. – Dziś kukiełka ma ochotę bawić się solo.
Zataczając się, ruszyła w stronę rufy, gubiąc po drodze buty.
– Lauro… – zacząłem ze śmiechem, bo nie mogłem już dłużej się powstrzymać. – Lauro, do cholery! – Mój śmiech przeszedł w warkot, gdy zobaczyłem, jak niebezpiecznie zbliża się do krawędzi jachtu. Ruszyłem za nią, krzycząc: – Zatrzymaj się!
Nie słuchała mnie albo nie słyszała. W pewnym momencie poślizgnęła się. Butelka z jej dłoni wypadła, a ona sama, nie złapawszy równowagi, runęła do wody.
– Kurwa mać!... – Zacząłem biec. Zrzuciłem ze stóp buty i wskoczyłem do wody. Całe szczęście, że Tytan płynął wolno, a dziewczyna upadła na bok. Kilkadziesiąt sekund później już miałem ją w ramionach.
Na moje szczęście Fabio widział całe zajście i kiedy jacht się zatrzymał, rzucił mi przywiązane do liny koło ratunkowe i wciągnął na pokład. Dziewczyna nie oddychała.
Zacząłem ją reanimować. Kolejne uściski i wdechy nie pomagały.
– Oddychaj, kurwa mać!
Byłem zrozpaczony. Uciskałem coraz mocniej i coraz bardziej desperacko wdmuchiwałem powietrze do jej płuc.
– Oddychaj! – zawołałem po angielsku, bezsensownie sądząc, że może mnie zrozumie. Wtedy złapała haust powietrza i zaczęła wymiotować.
Gładziłem ją po twarzy i patrzyłem na wpół przytomne oczy, które usiłowały na mnie spojrzeć. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do kajuty.
– Wezwać lekarza?! – krzyknął Fabio.
– Tak, wyślij po niego helikopter.
Musiałem zabrać Laurę na dół, zostać z nią sam i upewnić się, że jest bezpieczna. Położyłem ją na łóżku i wpatrywałem się w jej bladą twarz, szukając potwierdzenia, że nic jej nie jest.
– Co się stało? – zapytała cicho.
Miałem wrażenie, że za chwilę stracę przytomność. W głowie mi dudniło, a serce waliło jak oszalałe. Uklęknąłem obok na podłodze i próbowałem się uspokoić.
– Spadłaś z pomostu. Dzięki Bogu, że nie płynęliśmy szybciej, a ty upadłaś na bok. Co nie zmienia faktu, że prawie utonęłaś. Kurwa, Lauro, mam ochotę cię zabić, a zarazem jestem wdzięczny, że żyjesz... – Pochyliłem głowę i zacisnąłem szczęki. Nieznośny ból głowy odbierał mi zdolność logicznego myślenia.
Laura delikatnie musnęła palcami mój policzek, podnosząc go tak, bym musiał na nią spojrzeć.
– Uratowałeś mnie?
– Dobrze, że byłem blisko. Nawet nie chcę myśleć, co ci się mogło stać. Czemu jesteś taka nieposłuszna i uparta…? – Strach, który czułem mówiąc to, był czymś zupełnie nowym. Jeszcze nigdy w życiu nie martwiłem się tak o nikogo.
– Chciałabym się umyć – powiedziała.
Gdy usłyszałem, co mówi, niemal wybuchnąłem śmiechem. Omal nie umarła, a myśli o tym, że ocieka słoną wodą. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Nie miałem jednak ani siły, ani ochoty kłócić się z nią teraz, chciałem mieć ją blisko siebie, przytulić i chronić przed całym światem. Wciąż myślałem o tym, co by było, gdybym był dalej, a łódź płynęłaby szybciej…
Odruchowo zaproponowałem, że ją umyję, a gdy nie protestowała, odkręciłem wodę w łazience i wróciłem pomóc jej się rozebrać. Byłem skupiony i nie myślałem o tym, co za chwilę zobaczę. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że leży przede mną naga. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zrobiło to na mnie wrażenia; przede wszystkim była żywa.
Wziąłem ją na ręce i wszedłem do ciepłej wody. Kiedy jej plecy oparły się o moją klatkę, wtuliłem głowę w jej włosy. Byłem zły, przerażony i… cholernie wdzięczny. Nie chciałem z nią rozmawiać, dyskutować, a już na pewno kłócić się. Upajałem się jej obecnością. Niczego nieświadoma tuliła do mnie policzek. Nie zdawała sobie sprawy, że wszystko, co działo się od kilku dni, działo się z jej powodu. Do mnie powoli docierało, że wszystko w moim życiu się zmieni. Prowadzenie interesów przestanie być proste, bo moi wrogowie wiedzieli już, że mam słaby punkt: drobną istotę, którą trzymałem w ramionach. Nie byłem na to gotów i nikt nie mógł przygotować ani mnie, ani jej na to, co przyniesie przyszłość.
Wolno i bez słowa umyłem każdy fragment jej ciała, ku zdziwieniu Laury bez erekcji, a nawet prób dotknięcia jej w sposób choćby zbliżony do erotycznego.
Wytarłem ją i położyłem do łóżka, delikatnie całując w czoło. Nim zdążyłem oderwać od niej usta, już spała. Sprawdziłem jej puls, bojąc się, że ponownie straciła przytomność. Na szczęście był miarowy. Stałem tak, chwilę patrząc na nią, gdy usłyszałem dźwięk helikoptera. Zdziwiłem się, ale przypomniałem sobie, że byliśmy przecież dość blisko brzegu.
Lekarz po zapoznaniu się z kartą choroby i zbadaniu nieprzytomnej Laury nie stwierdził, by jej życiu coś zagrażało. Podziękowałem mu za trud i wróciłem do swojej kajuty.
Noc była ciepła i spokojna. A spokój był tym, czego najbardziej potrzebowałem. Wciągnąłem kreskę narkotyku i ze szklanką ulubionego trunku usiadłem w gorącym jacuzzi. Odprawiłem całą obsługę, nakazując, by pozostała w przestrzeniach służbowych, i delektowałem się samotnością. Nie miałem ochoty myśleć ani zastanawiać się nad czymś innym niż spokój, który przynajmniej pozornie mnie ogarnął. Po kilku minutach w ciemności dostrzegłem Laurę, która idąc w wielkim białym szlafroku, rozglądała się po pokładzie. Jej widok mnie ucieszył. Jeśli wstała, oznaczało to, że czuje się już lepiej.
– Wyspana? – spytałem. Na dźwięk mojego głosu dziewczyna podskoczyła ze strachu. – Widzę, że czujesz się już lepiej. Może dołączysz do mnie?
Chwilę myślała, patrząc na mnie ze spokojem. Nie wyglądała, jakby biła się z myślami; wiedziałem, że za chwilę szlafrok opadnie na podłogę.
Naga usiadła naprzeciwko, a ja upajałem się jej widokiem i smakiem doskonałego trunku. Milczałem, przyglądając się jej pięknej, nieco zmęczonej twarzy. Miała potargane włosy i lekko spuchnięte usta. Nagle nieoczekiwanie zmieniła pozycję, czym mnie zaskoczyła. Usiadła na moich kolanach, mocno do mnie przywierając, na co mój kutas w sekundę zareagował. A gdy zębami chwyciła moją dolną wargę, całkiem się pogubiłem. Zaczęła poruszać się na mnie, dociskając cipką coraz mocniej. Nie wiedziałem, do czego zmierza, ale niezbyt miałem ochotę na jej gierki. Nie dziś. Nie po tym, jak prawie ją straciłem.
Jej język wślizgnął się do moich ust, a ja odruchowo ścisnąłem jej pośladki, które trzymałem w dłoniach.
– Tęskniłam za tobą – wyszeptała.
To krótkie wyznanie zmroziło mnie. Całe moje ciało zesztywniało, a ja spanikowałem, nie mając pojęcia, dlaczego tak reaguję. Odsunąłem ją od siebie, by popatrzeć na jej twarz. Mówiła poważnie. Nie chciałem, by wyczuła moją słabość, nie byłem gotów się przed nią odkryć, zwłaszcza że sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
– Czy tak okazujesz tęsknotę, Mała? Bo jeśli tak zamierzasz wyrażać wdzięczność za uratowanie ci życia, to wybrałaś sobie najgorszy z możliwych sposób. Nie zrobię z tobą tego, póki nie będziesz pewna, że naprawdę tego chcesz.
Chciałem, by jak najszybciej się ode mnie odsunęła, a uczucie dyskomfortu zniknęło. Obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu i smutku, a uczucie we mnie, zamiast zniknąć, wezbrało. Co się kurwa dzieje?, pomyślałem, gdy niemal wyskoczyła z jacuzzi i zakładając szybko szlafrok, pobiegła przez pokład.
– Co ty, do cholery, wyprawiasz, idioto – warknąłem do siebie, wstając. – Dostajesz to, czego chcesz, po czym to odtrącasz – mamrotałem, idąc po jej mokrych śladach.
Moje serce waliło jak szalone, a ja podświadomie wiedziałem, co się stanie, gdy ją znajdę. Zobaczyłem, jak wbiega do mojej kajuty, i uśmiechnąłem się na myśl, że to nie może być przypadek. Wszedłem za nią i zobaczyłem, jak stojąc tyłem do mnie, usiłuje w mroku znaleźć włącznik światła. Nagle pomieszczenie zalało jasne światło, a ja ujrzałem, jak się miota. Trzasnąłem drzwiami, paraliżując ją tym dźwiękiem. Wiedziała, że to ja. Zgasiłem światło i podszedłem do niej, jednym ruchem rozwiązując jej szlafrok, który opadł na ziemię. Czekałem cierpliwie. Chciałem być pewien, że wiem, co robię, mimo że pierwszy raz w życiu nie miałem pojęcia. Zacząłem ją całować, a ona namiętnie odwzajemniła pocałunek.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Leżała przede mną, a blade światło lampek oświetlało jej doskonałe ciało. Czekałem na jakiś znak.
I oto on: dziewczyna zarzuciła ręce za głowę i uśmiechnęła się do mnie, jakby zapraszała, bym w nią wszedł.
– Wiesz, że tym razem, jeśli zaczniemy, nie będę umiał się powstrzymać? Jeśli przekroczymy pewną granicę, zerżnę cię, czy będziesz tego chciała, czy nie. Ostrzegam.
– A więc zerżnij.
Usiadła na łóżku, wciąż wpatrując się we mnie gigantycznymi oczami.
– Już jesteś moja, a teraz zatrzymam cię na zawsze – warknąłem po włosku, stając kilkanaście centymetrów od niej.
Oczy jej nienaturalnie pociemniały, wydawało się, że pożądanie za chwilę rozsadzi to drobne ciałko. Bez skrępowania złapała mnie za pośladki i przyciągnęła do siebie.
Uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że nie może się już doczekać chwili, kiedy mnie spróbuje.
– Złap mnie za głowę. I wymierz mi wybraną przeze mnie karę.
Te słowa na kilka sekund pozbawiły mnie powietrza w płucach. Kobieta, która miała być przyszłą matką moich dzieci, zachowywała się jak dziwka. Nie mogłem uwierzyć, że chce mi się oddać w ten sposób. Byłem zachwycony, ale i przerażony tym, jak była doskonała.
– Prosisz, bym cię potraktował jak dziwkę. Czy tego właśnie chcesz?
– Tak, don.
Jej cichy szept i uległość obudziły we mnie demona. Poczułem, jak w moim ciele napinają się wszystkie mięśnie, a mnie ogarnia znajome uczucie spokoju i kontroli. Gdy poprosiła, bym był sobą, wszystkie niepotrzebne emocje odeszły. Powoli i pewnie wsunąłem się do jej ust, dochodząc nieomal w tym samym momencie, w którym wbiła we mnie oczy. Czułem, jak mój kutas opiera się o jej gardło, natarłem więc mocniej, czując na nim uścisk, który tak uwielbiałem. Byłem zachwycony. A kiedy Laura zniosła całą długość, byłem z niej dumny. Zacząłem lekko poruszać biodrami, by sprawdzić, ile wytrzyma. Była niesamowita. Przyjmowała wszystko, co jej dawałem.
– Jeśli w którymś momencie przestanie ci się podobać, daj mi znać – powiedziałem. – Tylko tak, żebym wiedział, że się ze mną nie droczysz.
Nie było w niej jednak żadnego oporu. Oddawała mi się bez reszty.
– To samo się tyczy ciebie – powiedziała, na sekundę wyciągając go z gardła.
Gdy jej usta znowu go objęły, wyraźnie przyspieszyła. Widziałem, że ją to bawi; była wyuzdana i bardzo chciała mi coś udowodnić. Pieprzyłem jej gardło, a ona chciała jeszcze. Ta myśl doprowadzała mnie na skraj rozkoszy. Usiłowałem spowolnić jej ruch, ale bezskutecznie.
Czułem, jak orgazm przetacza się przez moje ciało. Nie chciałem go. Nie teraz i nie tak szybko, pomyślałem. Odepchnąłem ją gwałtownie i dysząc, usiłowałem opanować wytrysk. Laura uśmiechała się triumfalnie. Tego już nie wytrzymałem. Cisnąłem nią o materac i przekręciłem na brzuch. Nie mogłem na nią patrzeć, nie przy pierwszym razie. Nie chciałem kończyć w sekundę, a wiedziałem, że taki będzie finał, jeśli ujrzę na jej twarzy rozkosz.
Wsadziłem w Laurę dwa palce i z przyjemnością odkryłem, że ociekają wilgocią. Jęczała i wiła się pode mną, a ja kolejny raz odchodziłem od zmysłów. Chwyciłem członek i powoli wsunąłem go w jej ciasną szparkę. Była gorąca, mokra i należała do mnie. Czułem każdy centymetr jej złaknionego pieprzenia środka. Wszedłem do końca i mocno przytuliłem jej ciało do siebie. Zastygłem bez ruchu, chciałem się nasycić tą chwilą, po czym wysunąłem się i natarłem mocniej, a moja Pani jęczała, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Chciała, bym ją pieprzył, potrzebowała poczuć to mocno. Moje biodra ruszyły do ataku, gdy ciało odkleiło się od niej. Rżnąłem ją najmocniej, jak potrafiłem, a mimo to czułem, że chce jeszcze. Krzyczała, a po chwili nie mogła złapać tchu. Zwolniłem, by unieść jej biodra wyżej, chciałem widzieć w całej okazałości to, co moje. Gdy jej plecy wygięły się w łuk, zobaczyłem śliczny ciemny otwór i nie mogłem się powstrzymać. Oblizałem kciuk i zacząłem głaskać jej wąski odbyt.
– Don…? – jęknęła przerażona, ale nie cofnęła się nawet o centymetr.
Zaśmiałem się.
– Spokojnie, maleńka. Do tego też dojdziemy, ale jeszcze nie dziś.
Nie oponowała, a ja ucieszyłem się, że mnie nie widzi, bo miałem na twarzy szeroki uśmiech. Moja Pani lubiła seks analny, była idealna.
Wziąłem głęboki wdech i chwytając ją mocno za biodra, wbiłem się w nią głębiej, a po chwili jeszcze raz i jeszcze. Rżnąłem ją tak mocno i bezlitośnie. Pochylony zacząłem palcami drażnić jej łechtaczkę i poczułem, jak zaczyna zaciskać się w środku. Wbiła twarz w poduszkę, krzycząc coś niezrozumiale, a ja natarłem jeszcze mocniej, czując, jak rośnie w niej spełnienie. Jedyne, czego nie mogłem znieść, to tego, że nie widzę jej twarzy. Chciałem widzieć jej orgazm, zobaczyć w jej oczach ulgę, jaką jej dawałem. Przekręciłem ją na plecy i mocno przytuliłem, kolejny raz pieprząc jak dziwkę. I wtedy poczułem, jak rytmicznie zaciska się wokół mnie. Jej oczy stały się mętne. Usta miała szeroko otwarte, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Szczytowała długo, swoją cipką nieomal miażdżąc mi kutasa. Nagle jej ciało rozluźniło się, a ona zapadła się głębiej w materac. Zwolniłem i delikatnie kołysząc biodrami, sięgnąłem po jej wiotkie nadgarstki. Była wykończona. Położyłem jej ręce za głową i przytrzymałem. Wiedziałem, że to, co za chwilę zrobię, wzbudzi w niej opór.
– Skończ na mój brzuch, proszę… Chcę to zobaczyć… – wydyszała na wpół przytomna.
– Nie – odparłem z uśmiechem i zacząłem ją na nowo pieprzyć.
Eksplodowałem.
Czułem, jak fale mojej spermy zalewają jej cały środek.
Był to doskonały dzień na poczęcie, jakby cały wszechświat chciał, by zaszła w ciążę. Walczyła i odpychała mnie od siebie, ale była zbyt drobna na to, by przeciwstawić się mojej sile. Po chwili opadłem na nią gorący i spocony.
– Massimo, co ty, do cholery, wyprawiasz…!? – krzyknęła. – Przecież doskonale wiesz, że nie biorę tabletek.
Wciąż jeszcze szarpała się ze mną, usiłując zrzucić z siebie, a ja nie potrafiłem ukryć zadowolenia.
– Tabletek może i nie – powiedziałem. – Ciężko im ufać. Masz w sobie implant antykoncepcyjny, zobacz. – Wskazałem palcem.
Nadajnik, który kazałem jej wszczepić, niewiele się różnił od implantu antykoncepcyjnego, jaki miała Anna. Dlatego dobrze wiedziałem, że bez problemu uwierzy w tę bajeczkę.
– Już pierwszego dnia, kiedy spałaś, kazałem ci go wsadzić. Nie chciałem ryzykować. Będzie działał przez trzy lata, ale oczywiście po roku możesz go usunąć. – Nie mogłem przestać się uśmiechać na myśl o tym, że może dziś zacznie w niej rosnąć mój syn.
– Zejdziesz ze mnie? – parsknęła z wściekłością, co postanowiłem zignorować.
– Niestety, będzie to niemożliwe jeszcze przez jakiś czas, Mała. Bo ciężko mi będzie posuwać cię na odległość. – Odgarnąłem jej włosy z czoła. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem twoją twarz, nie pragnąłem cię. Byłem raczej przerażony tą wizją. Z czasem jednak, gdy zacząłem wieszać twoje portrety, tak że były już wszędzie, zacząłem dostrzegać każdy szczegół twojej duszy. Nie masz pojęcia, jak bardzo pokrywają się z oryginałem. Jesteś taka podobna do mnie, Lauro.
Jeśli byłem zdolny do miłości, to właśnie w tej sekundzie zakochałem się w kobiecie leżącej pode mną. Patrzyłem na nią i czułem nieomal fizycznie, jak coś się we mnie zmienia.
– Pierwszej nocy tak długo na ciebie patrzyłem, aż zrobiło się jasno. Czułem twój zapach, czułem ciepło twojego ciała; byłaś żywa, istniałaś i byłaś obok. Później przez cały dzień nie potrafiłem od ciebie odejść, irracjonalnie się bojąc, że wrócę, a ciebie już nie będzie.
Nie miałem pojęcia, dlaczego jej to wszystko mówię, ale czułem nieodpartą potrzebę, by wiedziała o mnie wszystko. W moim głosie słychać było strach.
Z jednej strony chciałem, żeby się mnie bała, ale z drugiej, by poznała o mnie całą prawdę.