Читать книгу Ten dzień - Blanka Lipińska - Страница 7
ROZDZIAŁ 1
ОглавлениеNastała cisza, a ja uświadomiwszy sobie, co właśnie powiedziałam, zamknęłam oczy. Kolejny raz mój mały rozumek chciał tylko o czymś pomyśleć, a polecił gardłu, by wydało dźwięk.
– Powtórz – powiedział spokojnym głosem, podnosząc mi brodę do góry.
Popatrzyłam na niego i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy.
– Jestem w ciąży, Massimo, będziemy mieli dziecko.
Czarny wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, a po chwili osunął na ziemię, klękając przede mną. Podniósł moją koszulkę i zaczął delikatnie całować dół brzucha, mamrocząc coś po włosku. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale gdy złapałam w dłonie jego twarz, poczułam, że po policzkach spływają mu łzy. Ten silny, władczy i niebezpieczny mężczyzna klęczał teraz przede mną i płakał. Gdy to zobaczyłam, nie byłam w stanie się powstrzymać i po chwili ja również poczułam na swojej twarzy strumień łez. Zastygliśmy oboje na kilkanaście minut, dając sobie nawzajem czas na przetrawienie emocji.
Czarny podniósł się z kolan i złożył na moich ustach gorący, długi pocałunek.
– Kupię ci czołg – oznajmił. – A jak trzeba będzie, wykopię bunkier. Obiecuję, że ochronię was, nawet jeśli będę musiał zapłacić za to głową.
Powiedział „was”. To słowo rozczuliło mnie tak, że znów zaczęłam płakać.
– Hej, Mała, dość już łez.
Wytarłam ręką policzki.
– To ze szczęścia – wymamrotałam w drodze do łazienki. – Zaraz wrócę.
Gdy po chwili z niej wyszłam, siedział na łóżku w samych bokserkach, po czym wstał i podszedł do mnie, całując w czoło.
– Wezmę prysznic, a ty nigdzie się stąd nie ruszaj.
Położyłam się i wtuliłam twarz w poduszkę, analizując sytuację, która dopiero co się wydarzyła. Nie spodziewałam się, że Czarny umie płakać, a tym bardziej że z radości. Po kilku minutach drzwi do łazienki otworzyły się i stanął w nich nagi i ociekający wodą. Niespiesznie podszedł do łóżka, jakby dawał mi czas na nacieszenie się swoim widokiem, i położył się obok.
– Od kiedy wiesz? – zapytał.
– Dowiedziałam się przypadkiem w poniedziałek, kiedy zrobiłam badanie krwi.
– Czemu nie powiedziałaś mi od razu?
– Nie chciałam przed wyjazdem, poza tym musiałam to przetrawić.
– Olga wie?
– Tak, i twój brat też.
Massimo zmarszczył brwi i przekręcił się na plecy.
– Czemu mi nie powiedziałeś, że ty i Domenico jesteście rodziną? – spytałam.
Myślał przez chwilę, zagryzając wargi.
– Chciałem, żebyś miała przyjaciela, bliską osobę, której zaufasz. Gdybyś wiedziała, że to mój brat, byłabyś bardziej zachowawcza. Domenico wiedział, jak cenna dla mnie jesteś, i nie wyobrażałem sobie, by ktoś inny opiekował się tobą pod moją nieobecność.
To, co mówił, nawet miało sens. Nie odczuwałam więc złości ani pretensji, że wcześniej nie wiedziałam.
– A więc odwołujemy ślub? – zapytałam, przekręcając się w jego stronę.
Massimo położył się na boku i przywarł do mnie nagim ciałem.
– Chyba żartujesz. Dziecko musi mieć pełną rodzinę. Co najmniej trzy osoby ją tworzą. Pamiętasz?
Po tych słowach zaczął delikatnie mnie całować.
– Co powiedział lekarz? Pytałaś go, czy możemy…
Zaśmiałam się i wsadziłam mu język głęboko do gardła. Jęknął i mocniej natarł na moje usta.
– Hm… Rozumiem, że tak – wydyszał, odrywając się na chwilę ode mnie. – Będę delikatny, obiecuję.
Sięgnąwszy ręką na nocną szafkę, wyłączył pilotem telewizor i w pokoju zaległa zupełna ciemność.
Zerwał ze mnie kołdrę i zrzucił ją z łóżka, po czym powoli wsunął dłonie pod moją koszulkę i ściągnął mi ją przez głowę. Jego ręce swobodnie wędrowały po moim ciele. Musnąwszy twarz i szyję, ujął moje piersi i zaczął rytmicznie je ugniatać. Po chwili pochylił się, złapał je wargami, przygryzł i zaczął ssać. Ogarnęło mnie dziwne uczucie: jakby przenikała mnie czysta rozkosz; nigdy wcześniej nie odczuwałam z tego aż takiej przyjemności. Massimo nie spieszył się z pieszczotami, chciał się nacieszyć każdym kawałkiem mojego ciała. Jego usta wędrowały od jednego sutka do drugiego, po czym wracał do moich ust i namiętnie je całował. Czułam, jak jego kutas powoli nabrzmiewa; ocierał się nim o mnie przy każdym ruchu. Chwilę później byłam już tak zniecierpliwiona, napalona i stęskniona, że przejęłam inicjatywę. Chciałam go już, teraz, natychmiast. Uniosłam się lekko, ale gdy Czarny wyczuł, co planuję, mocno przytrzymał mnie za barki.
– Chodź do mnie – wyszeptałam, wijąc się pod nim z podniecenia.
Czułam, że w tym momencie uśmiecha się triumfalnie, wiedząc, jak bardzo mam na niego ochotę.
– Mała, ja dopiero zaczynam.
Jego wargi sunęły wolno po moim ciele, poczynając od szyi, przez piersi, brzuch, aż dotarły tam, gdzie powinny od dawna być. Całował i lizał mnie przez koronkę majtek, drażniąc moją spragnioną cipkę, po czym niespiesznie ściągnął je i rzucił na podłogę. Rozłożyłam szeroko nogi, wiedząc, co się za chwilę stanie. Moje biodra delikatnie i rytmicznie zaczęły przesuwać się po atłasowym prześcieradle. Gdy poczułam jego oddech między nogami, fala pożądania kolejny raz przelała się przeze mnie. Massimo powoli wsunął język do środka i głośno jęknął.
– Jesteś taka mokra, Lauro… – wyszeptał. – Nie wiem, czy to wina ciąży, czy tak bardzo za mną tęskniłaś.
– Zamknij się, Massimo – odparłam, wciskając jego głowę w moją mokrą szparkę. – Zrób mi dobrze.
Mój władczy ton podziałał na niego jak płachta na byka. Złapał mnie za uda i ściągnąwszy do połowy z łóżka, podłożył mi pod plecy poduszkę, a sam usiadł na kołdrze, którą wcześniej zrzucił. Mój oddech przyspieszył. Wiedziałam, że cokolwiek zechce zrobić, nie zajmie mu to zbyt wiele czasu.
Wsunął we mnie dwa palce, a kciukiem zaczął delikatnie zataczać koła na łechtaczce. Spięłam mimo woli mięśnie i zaczęłam jęczeć z rozkoszy. Wtedy przekręcił dłoń i jego palec ustąpił miejsca językowi.
– Pomóż mi trochę, Mała.
Wiedziałam, o co mnie prosi. Zsunęłam dłonie w dół i rozchyliłam cipkę, dając mu lepszy dostęp do najwrażliwszych miejsc. Kiedy jego język zaczął rytmicznie uderzać o moją łechtaczkę, poczułam, że długo nie wytrzymam i eksploduję. Jego palce wewnątrz mnie przyspieszyły, a ich nacisk przybrał na sile. Nie mogłam już dłużej powstrzymywać orgazmu, który wzbierał we mnie gwałtowną falą, odkąd mnie dotknął. Szczytowałam długo, głośno krzycząc, aż w końcu opadłam bez sił na poduszkę.
– Jeszcze raz – wyszeptał, nie odrywając ode mnie warg. – Zaniedbywałem cię ostatnio, skarbie.
Myślałam, że żartuje, ale chyba nie żartował.
Jego palce ponownie we mnie przyspieszyły, a kciuk, który wcześniej bawił się łechtaczką, zaczął delikatnie pocierać o moje tylne wejście. Mimo woli zacisnęłam pośladki. Nie, na pewno nie żartował.
– No już, rozluźnij się, kochanie.
Grzecznie wykonałam jego polecenie. Wiedziałam, że czeka mnie rozkosz. Gdy jego palec wreszcie się delikatnie we mnie wsunął, poczułam, że zbliża się kolejny orgazm. Massimo doskonale wiedział, jak się obchodzić z moim ciałem, by robiło dokładnie to, czego sobie życzył. Zaczął szybko i rytmicznie uderzać palcami o oba moje wejścia, a językiem i wargami mocno napierać na łechtaczkę. Fala orgazmu zalała mnie nieomal natychmiast, a po niej przyszła kolejna i kolejna. Gdy osiągnęłam punkt, w którym rozkosz zaczęła boleć, wbiłam mu paznokcie w szyję. Zabrakło mi tchu. Ponownie opadłam na poduszkę, głośno dysząc.
Czarny przekręcił mnie, tak bym cała znalazła się na łóżku, i podniósł mi nogi niemal za głowę, po czym klęknął przede mną z wyprężonym członkiem.
– Jeśli zaboli, powiedz – wyszeptał, wsuwając się we mnie jednym szybkim ruchem.
Jego gruby, nabrzmiały kutas zaczął przesuwać się we mnie, rozdzierając mój środek. Kiedy doszedł do końca, zatrzymał biodra, jakby czekał na moją reakcję.
– Zerżnij mnie, don – powiedziałam, łapiąc go za głowę.
Nie musiałam dwa razy prosić ani powtarzać; jego ciało poruszało się jak karabin maszynowy. Pieprzył mnie mocno i szybko, czyli tak, jak oboje lubiliśmy najbardziej. Po chwili przekręcił mnie na brzuch i ułożył na płasko, po czym ponownie wsunął członek we mnie i rozpoczął szalony sprint. Czułam, że jest już blisko, ale on jakby nie mógł się zdecydować, kiedy i jak chce dojść. W pewnej chwili znów wyszedł ze mnie i przekręcił na plecy. Odszukał pilota i zapalił światło w salonie, tak by dawało lekką poświatę w sypialni. Kolanami rozsunął na boki moje uda i nie odrywając wzroku od mojej twarzy, wsunął się powoli w moją mokrą cipkę. Pochylił się i przywarł do mnie, a jego usta znajdowały się kilka centymetrów od moich. Widziałam, jak oczy Czarnego zmieniają się i w pewnym momencie zalewa je potężna rozkosz. Jego biodra zaczęły z całej siły się we mnie wbijać, a plecy zalał zimny pot. Szczytował długo, nie odrywając wzroku od moich oczu. To był najseksowniejszy widok w moim życiu.
– Nie chce z ciebie wychodzić – powiedział, ciężko dysząc.
Zaśmiałam się i przegarnęłam ręką jego włosy.
– Gnieciesz naszą córkę.
Massimo chwycił mnie mocno i przekręcił ze mną tak, że teraz to ja leżałam na nim. Zsunął rękę z łóżka i naciągnął mi kołdrę na plecy.
– Dziewczynka? – zdziwił się, gładząc mnie po głowie.
– Wolę dziewczynkę, ale jak znam swoje szczęście, pewnie będzie chłopak. A wtedy umrę z niepokoju o jego los, jak pójdzie w ślady taty.
Czarny zaśmiał się i wtulił głowę w moją szyję.
– Zrobi, co zechce, ja tylko zapewnię mu wszystko, o czym będzie marzył.
– Będziemy musieli przedyskutować sposób wychowywania dziecka, ale to nie jest dobra na to pora.
Massimo nic nie odpowiedział, przytulił mnie mocno do siebie i władczym tonem nakazał:
– Śpij.
Nie wiem, ile godzin spałam. Otworzyłam oczy i wzięłam do ręki telefon.
– O kurwa! Znowu dwunasta, to chore tyle spać.
Odwróciłam się na bok w poszukiwaniu Czarnego, ale jego miejsce było puste. Czemu mnie to nie dziwi? Leżałam chwilę, pomału dochodząc do siebie, po czym wstałam i poszłam się ogarnąć. Skoro Massimo wrócił, chciałam wyglądać lepiej niż przez ostatnie dni, ale oczywiście w stylu: och, ja nic nie robiłam, ja się taka śliczna budzę. Lekko podmalowałam oczy i przeczesałam genialnie obcięte wczoraj włosy. Wygrzebałam w garderobie krótkie dżinsowe szorty, jasny sweter, który opadał mi na ramię, i beżowe emu, które włożyłam na nogi. Póki mogę eksponować ciało, a na dworze jest dość ciepło, ale nie gorąco, będę się ubierać tak, jak lubię.
Przechodząc przez korytarz, spotkałam Domenica.
– O, cześć! Widziałeś Olgę?
– Przed chwilą wstała. Właśnie zamówiłem śniadanie, choć powinienem raczej lunch.
– A Massimo?
– Wyjechał wcześnie rano, powinien niedługo być. Jak się czujesz?
Oparłam się o jedne z drewnianych drzwi i figlarnie uśmiechnęłam.
– Och, cudownie… doskonale… idealnie...
Domenico uniósł dłoń i zrobił nią wymowny ruch.
– Bla, bla, bla. Mój brat też miał dziś wyjątkowo dobry humor. Ale ja się pytam, czy nic cię nie boli? Zarezerwowałem ci kolejną wizytę u ginekologa i kardiologa, według zaleceń twojego lekarza, tak że o piętnastej musisz być w klinice.
– Dzięki, Domenico – powiedziałam, odchodząc w stronę ogrodu.
Dzień był ciepły, a zza chmur co jakiś czas wyglądało słońce. Przy ogromnym stole siedziała Olo i czytała gazetę. Przeszłam obok niej i pocałowałam ją w głowę, siadając na fotelu.
– Cześć, suko – powiedziała, patrząc zza ciemnych okularów. – Co jesteś taka zadowolona? Czyżbyś dostała takie same zajebiste leki jak moje? Wycięło mnie po nich z butów, ocknęłam się jakieś pół godziny temu. Może ten wasz doktorek ma tego więcej?
– Ja dostałam coś zdecydowanie lepszego – oznajmiłam, z uśmiechem unosząc brwi.
Olga zdjęła okulary i odłożyła gazetę, wlepiając wzrok w coś, co się za mną znajdowało.
– Dobra, ciach bajera. Massimo wrócił.
Obróciłam się na fotelu i zobaczyłam, jak Czarny wyłania się zza drzwi, zmierzając w naszą stronę. Na jego widok aż zrobiło mi się gorąco; miał na sobie szare, materiałowe spodnie i grafitowy sweter, spod którego wystawał kołnierzyk białej koszuli. Jedną rękę trzymał w kieszeni, a drugą przy głowie, rozmawiając przez telefon. Był zachwycający, boski i przede wszystkim mój.
Olga lustrowała go uważnie, kiedy stał pogrążony w rozmowie na skraju ogrodu, spoglądając na morze.
– Ależ on się musi bzykać – rzuciła, kręcąc głową.
Podniosłam kubek z herbatą, wciąż nie odrywając od niego wzroku.
– Ty się mnie pytasz czy stwierdzasz?
– Patrzę na ciebie i wiem. Poza tym taki facet to gwarancja satysfakcji.
Ucieszyłam się, że humor jej wrócił i nie wspomina już o tym, co się wczoraj działo. Sama też starałam się o tym nie myśleć, by nie popaść w paranoję.
Czarny skończył rozmawiać i z kamienną twarzą podszedł do stolika.
– Miło, że jesteś, Olgo.
– Dzięki za zaproszenie, don. Miło, że zgodziłeś się na moją obecność w tym ważnym dla Laury dniu.
Na te słowa Massimo skrzywił się, a ja wymierzyłam jej pod stołem potężnego kopniaka.
– No i czemu mnie kopiesz, Lari? – zdziwiła się. – Przecież prawda jest taka, że to zaszczyt, którego na przykład twoi rodzice nie dostąpią.
Złapała oddech, chcąc kontynuować, ale chyba przypomniała sobie, że nie wolno mi się denerwować, i zamilkła.
– A jak się mają moje dziewczyny? – zainteresował się nagle Massimo, pochylając ku mnie i składając pocałunek wpierw na brzuchu, a później na moich wargach.
Ten widok zupełnie wytrącił Olo z równowagi.
– Powiedziałaś mu? – zapytała po polsku. – Myślałam, że on dopiero wrócił.
– Powiedziałam, przyjechał w nocy.
– No i już wiem, skąd twój doskonały humor od rana. Nie ma to, jak dymanko po prochach na uspokojenie. – Pokiwała głową i na powrót zatopiła się w lekturze.
Massimo zajął fotel u szczytu stołu i zwrócił się w moją stronę.
– O której mamy wizytę u lekarza?
– Jak to: mamy?
– Jadę z tobą.
– No, nie wiem, czy tego chcę. – Skrzywiłam się na myśl o jego obecności u ginekologa. – Mój lekarz jest mężczyzną, chciałabym, żeby jeszcze pożył. Wiesz w ogóle, jak wygląda badanie?
Na te słowa Olo parsknęła zza gazety, unosząc przepraszająco rękę.
– Skoro Domenico go wybrał, to na pewno jest najlepszy i profesjonalny. Poza tym, jeśli nie chcesz, mogę wyjść w trakcie badania.
– Ależ nie, to jest za parawanem – wtrąciła Olga, odkładając prasę. – Myślę, że się będziesz świetnie bawił.
– Jak chcesz kolejnego kopa, to wystarczy, że powiesz – warknęłam do niej po polsku.
– Możecie mówić po angielsku? – zdenerwował się Czarny. – Kiedy rozmawiacie po polsku, mam wrażenie, że nabijacie się ze mnie.
Gęstniejącą atmosferę przerwał Domenico, który odsunął krzesło i usiadł przy stole.
– Olga, potrzebuję twojej pomocy – powiedział. – Pojedziesz ze mną w jedno miejsce?
Zdziwiłam się na te słowa i zwróciłam w stronę młodego Włocha.
– Czy ja o czymś nie wiem?
– Niestety, wiesz o wszystkim – odparła zrezygnowana Olo. – Pewnie, że pojadę, jak nasze gołąbeczki będą u lekarza. I tak nie mam co robić.
– Bracie – zwrócił się Domenico w stronę Czarnego – czyli mogę już oficjalnie ci pogratulować?
Oczy Massima złagodniały, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Młody Włoch podszedł do niego i kiwając głową, rzucił kilka zdań po włosku, po czym przytulili się, klepiąc po plecach. Widok ten był dla mnie nowy i niesłychanie wzruszający. Czarny zadowolony usiadł i upił łyk kawy.
– Mam coś dla ciebie, Mała – powiedział, kładąc na stole czarne pudełko. – Mam nadzieję, że ten będzie bardziej fartowny.
Zaskoczona popatrzyłam na niego, wzięłam do ręki prezent, otworzyłam i zszokowana oparłam się o oparcie. Olo zajrzała mi przez ramię i aż cmoknęła z uznaniem.
– Bentley, fajnie. A nie masz może więcej takich pudełeczek?
Patrzyłam na zmianę to na niego, to na kluczyk.
– Najpierw chciałem, żebyś nie miała samochodu i jeździła wszędzie z kierowcą. Ale nie mogę pozwolić, żebyś popadła w paranoję, a poza tym, już wiem więcej o tej sprawie i nie sądzę, by ci zagrażało coś poważnego.
– Słucham? Jak to: wiesz więcej?
– Widziałem się rano z moim człowiekiem z policji i oglądałem nagrania z autostrady. Okazało się, że w samochodzie, który w was uderzył, była tylko jedna osoba. Po tym, co się nagrało na taśmie, nie dało się jej zidentyfikować, dlatego udostępniono nam także materiały spod spa. Tam, co prawda, też nic nie było widać, bo człowiek był w czapce i kapturze. Ale to mi pozwoliło wykluczyć pewne osoby z kręgu podejrzanych ze względu na chaotyczny sposób działania. Po drugie, osoba, która próbowała was staranować, nie miała pojęcia, jak to zrobić, a gdyby to robił zawodowiec, raczej byście już tu nie siedziały. Więc albo to był przypadek, albo akcja zupełnie niezwiązana z rodziną.
– Co za szczęście, że trafił się taki nieudacznik – powiedziała Olga, wznosząc ręce ku niebu. – Nie uspokaja mnie to. W końcu będę musiała wyjechać i zostawię ją tu z tobą. Mam nadzieję, że włos jej z głowy nie spadnie, inaczej ta twoja horda ci nie pomoże, kiedy cię dorwę.
Massimo nie krył rozbawienia, a Domenico, wyraźnie skonfundowany, patrzył w stronę mojego pitbula w damskiej skórze.
– Widzisz, Massimo, ten temperament to jest chyba ich cecha narodowa.
Ucałowałam Olo i pogłaskałam ją po głowie, śmiejąc się.
Stół uginał się od pyszności i wszyscy czworo zabraliśmy się do jedzenia. Wyjątkowo miałam dziś ogromny apetyt i nie odczuwałam żadnych dolegliwości żołądkowych.
– No dobra, panowie – zaczęłam, odkładając widelec – to teraz opowiedzcie mi coś o waszym braterstwie. Fajnie było udawać relację szef–podwładny?
Popatrzyli na siebie, jakby chcieli ustalić, kto ma zacząć.
– Nie do końca jest to udawane – odparł Domenico. – Massimo, jako głowa rodziny, jest zasadniczo moim szefem, choć przede wszystkim bratem, bo rodzina jest najważniejsza, ale także donem, więc należy się mu także inny rodzaj szacunku, nie tylko taki, jaki okazuje się bliskim. – Oparł się łokciami o stół i lekko pochylił. – Poza tym dowiedzieliśmy się o tym, że jesteśmy rodzeństwem, dopiero kilka lat temu, a dokładnie po śmierci ojca.
– Kiedy mnie postrzelono, potrzebowałem krwi – wtrącił Czarny. – No i badania wykazały u nas dość duże zbieżności genetyczne. Później, jak wydobrzałem, zaczęliśmy drążyć temat i się okazało, że jesteśmy przyrodnimi braćmi. Matka Domenica jest rodzoną siostrą mojej mamy, a ojca mamy wspólnego.
– Zaczekaj, bo nie rozumiem – przerwała Olga. – Więc twój ojciec bzykał siostry?
Obaj zmarszczyli się, przybierając podobny wyraz twarzy.
– Mówiąc bardzo kolokwialnie – wycedził Massimo – owszem. Właśnie tak było.
Przy stole zapadła wymowna cisza.
– Czy coś cię jeszcze interesuje, Lauro? – zapytał Czarny, nie spuszczając wzroku z Olgi.
– Skoro jesteśmy w gronie rodziny – powiedziałam – to może dla rozluźnienia wybierzemy imię dla dziecka?
– Henryk! – zawołała Olo. – Piękne i władcze imię, królewskie.
Domenico zmarszczył czoło, próbując razem z donem wymówić to imię.
– Nie, to nie jest dobry pomysł. – Pokręciłam głową. – Poza tym ja cały czas jestem przekonana, że to będzie dziewczynka.
Trzy sekundy później rozpętała się taka dyskusja, że zaczęłam żałować zmiany tematu. Olga wrzeszczała, a Massimo ze spokojem i kamienną twarzą odpierał jej argumenty. Tak naprawdę najmniej potrzebna byłam ja. Patrząc na nich, uświadomiłam sobie, że dopóki Olo nie będzie pewna tego, iż jestem bezpieczna i szczęśliwa, jej wojna z Czarnym nigdy się nie skończy, a ona wciąż będzie go prowokować i sprawdzać.
Podniosłam się z krzesła i pocałowałam ją w głowę.
– Kocham cię, Olo.
Wszyscy nagle umilkli. Podeszłam do Massima i złożyłam na jego ustach długi, namiętny pocałunek.
– Kochamy cię – powiedziałam. – A teraz jadę do lekarza, bo się spóźnię. – Po czym wzięłam czarne pudełeczko i odeszłam od stołu.
Mój narzeczony przeprosił i powoli podniósł się z fotela. Ruszył za mną, a po chwili dogonił i objął ramieniem.
– A wiesz, gdzie stoi samochód, kochanie, czy postanowiłaś zastanowić się nad tym później?
Szturchnęłam go ze śmiechem, na co poprowadził mnie w stronę tej części ogrodu, w której nigdy nie byłam, bo znajdowała się za domem. Ponieważ nie było tam ani słońca, ani morza, nie miałam potrzeby tam chodzić.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam ogromny parterowy budynek, jakby wbudowany w skałę. Brama garażowa otworzyła się i odkryłam ze zdziwieniem, że garaż, a raczej hala garażowa, faktycznie był wewnątrz zbocza góry. W środku stało kilkadziesiąt różnych aut. Zgłupiałam. Po co komu tyle samochodów?
– Jeździsz nimi wszystkimi?
– Każdym jechałem przynajmniej raz. Ojciec miał taką pasję. Kolekcjonował je.
Ku swojej radości zobaczyłam pod ścianą kilka motocykli i od razu ruszyłam w ich stronę.
– Och, mój ukochany – powiedziałam, głaszcząc motor marki Suzuki Hayabusa. – Czterocylindrowy silnik, sześciobiegowa skrzynia i ten moment obrotowy! – jęknęłam. – Wiesz, że jego nazwa pochodzi od japońskiego słowa, które oznacza najszybsze zwierzę świata, czyli sokoła wędrownego? Jest cudowny.
Massimo stał koło mnie, z zaskoczeniem słuchając tego, co mówię.
– Zapomnij – warknął, pociągając mnie za rękę w stronę wyjścia. – Nigdy, i mówię teraz bardzo poważnie, Lauro, nigdy w życiu nie wsiądziesz na motocykl.
Z wściekłością wyszarpnęłam rękę z jego dłoni i stanęłam jak wryta.
– Nie będziesz mi mówił, co mam, do cholery, robić!
Czarny odwrócił się i chwycił w ręce moją twarz.
– Jesteś w ciąży, nosisz moje dziecko, a kiedy się urodzi, będziesz matką mojego dziecka. – Akcentował słowo „moje”, wpatrując się we mnie. – Nie zaryzykuję utraty ciebie albo was obojga, więc wybacz, ale będę ci mówił, co masz robić. – Wskazał palcem na maszyny pod ścianą. – A motocykle jeszcze dziś znikną z domu. I nie chodzi tu o twoje umiejętności ani rozwagę, ale o to, że nie masz wpływu na to, co się dzieje na drodze.
Właściwie miał rację. Nie lubiłam tego przyznawać, ale nie pomyślałam o tym, że teraz już nie będę żyła tylko dla siebie.
Patrząc mu w zimne, rozwścieczone oczy, pogłaskałam brzuch. Ten gest go wyraźnie udobruchał; złapał mnie za ręce i przycisnął je, opierając czoło o moje. Nawet nie musiałam mówić, że rozumiem. Dobrze wiedział, co czuję i myślę.
– Nie bądź uparta, Lauro, tylko po to, żeby być. I pozwól mi o was zadbać. Chodź.
W garażu przed jedną z bram stał zaparkowany czarny bentley continental. Potężny dwudrzwiowy samochód w niczym nie przypominał krowiastego porschaka, którego dostałam poprzednio.
– Powiedziałeś, że nie będę mieć sportowego auta.
– Zmieniłem zdanie. Poza tym wmontuję ci kontrolę rodzicielską w kluczyk.
Stałam lekko skonfundowana, patrząc na niego z niedowierzaniem.
– Żartujesz, prawda?
Czarny wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu.
– Oczywiście, bentley nie ma takiej funkcji. – Uniósł z rozbawieniem brwi. – Ale jest bardzo bezpiecznym i szybkim samochodem; po konsultacji wybrałem go dla ciebie. Jest prostszy w obsłudze niż porsche i bardziej elegancki, a w środku ma dużo miejsca, więc brzuszek będzie się mieścił. Podoba ci się?
– Podoba mi się hayabusa – powiedziałam i wydęłam dolną wargę.
Czarny rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie i otworzył drzwi od strony kierowcy. Zdziwiona, że pozwala mi prowadzić, wolno wsiadłam do samochodu. Wnętrze było w pięknym miodowo-orzechowym kolorze, eleganckie, proste i wyrafinowane. Fotele i część drzwi pokrywała jakby pikowana skóra, a całą deskę ozdabiało drewno. Z zaskoczeniem odkryłam, że jest to wbrew pozorom ogromne czteroosobowe auto. Kiedy oszołomiona szczegółami wykończenia rozglądałam się po wnętrzu, Massimo wsiadł do samochodu od strony pasażera.
– Może być? – zapytał.
– Ostatecznie jakoś go przeżyję – odparłam ironicznie.
W drodze do kliniki Czarny objaśniał mi niezbyt skomplikowane działanie samochodu i już po dwudziestu minutach osiągnęłam status eksperta w jego obsłudze.
U lekarza Massimo był spokojny i zdyscyplinowany. Słuchał doktora i zadawał sensowne pytania, a w trakcie badania wyszedł, oznajmiając, że chce mi dać maksimum komfortu. Tak jak sądziłam, wczorajszy wypadek nie odbił się ani na moim zdrowiu, ani na zdrowiu dziecka. Kardiolog również potwierdził, że nic mi nie dolega, a serce jest w wyjątkowo dobrym jak na mnie stanie. Przepisał doraźne leki, które miałam brać w sytuacjach, gdybym poczuła się gorzej.
Po dwóch godzinach byliśmy w drodze powrotnej. Tym razem poprosiłam Czarnego, by to on prowadził, bo mimo wszystko te wizyty były dla mnie sporym stresem i wolałam nie ryzykować.
– Luca – powiedział nagle, patrząc na drogę. – Chciałbym, żeby nasz syn nazywał się jak mój dziadek. Był wielkim i mądrym Sycylijczykiem, spodobałby ci się. Niezwykle szarmancki i inteligentny człowiek, który myśleniem zdecydowanie wyprzedzał swoją epokę. To dzięki niemu ojciec wysłał mnie na studia i pozwolił kształcić się, zamiast biegać z bronią.
Obracając w głowie imię, które usłyszałam, pomyślałam, że właściwie nie mam nic przeciwko temu. Dla mnie liczyło się tylko to, by dziecko było zdrowe i normalnie dorastało.
– To będzie dziewczynka, zobaczysz.
Usta Massimo złożyły się w nieśmiały uśmiech, a jego dłoń powędrowała na moje kolano.
– A więc Eleonora Klara, jak twoja i moja matka.
– Czy mam coś do powiedzenia?
– Nie, wpiszę to w akt urodzenia, kiedy będziesz dochodzić do siebie po porodzie.
Spojrzałam na niego i uderzyłam pięścią w jego bark.
– No co? – zaśmiał się. – To tradycja. – I zaczął gładzić miejsce, w które dostał cios. – Don decyduje o rodzinie, a ja zdecydowałem.
– A wiesz, jakie mamy tradycje w Polsce? Kastrujemy męża po pierwszym dziecku, żeby zdrada nie przyszła mu do głowy, skoro już spłodził potomka.
– No to z tego, co mówisz, wynika, że jeszcze chwilę będę korzystał ze swojego przyrodzenia, skoro pierwsza będzie dziewczynka.
– Massimo, jesteś nieznośny – skwitowałam, kręcąc głową.
Jechaliśmy autostradą, posuwając się niezbyt szybko. Delektowałam się cudownymi widokami fascynującej Etny, z której ciągle wydobywał się słup dymu. Nagle rozległ się dźwięk telefonu Massima, który połączył się z zestawem głośnomówiącym auta. Czarny westchnął i odwrócił wzrok w moją stronę.
– Muszę odebrać i chwilę porozmawiać z Mariem.
Jego consigliere sporadycznie nam przeszkadzał, ale wiedziałam, jak ważną funkcję pełni, i nie miałam nic przeciwko temu. Machnęłam ręką, pozwalając mu odebrać.
Uwielbiałam, kiedy mówił po włosku; to było bardzo seksowne i niesamowicie mnie kręciło. Po kilku minutach zaczęłam się jednak nudzić i przyszedł mi do głowy sprośny pomysł.
Położyłam rękę na udzie Massima i powoli przesunęłam ją w stronę jego krocza. Zaczęłam go delikatnie pieścić przez spodnie. Czarny jednak zdawał się zupełnie nie reagować na to, co robiłam, postanowiłam więc dalej się posunąć. Rozpięłam jego rozporek i z zadowoleniem odkryłam, że nie ma na sobie bielizny. Mruknęłam i oblizałam usta, wyciągając jego męskość przez otwór w spodniach.
Czarny zerknął najpierw na dół, a później na mnie, wciąż nie przerywając rozmowy. Ta udawana obojętność była dla mnie jak wyzwanie, rozpięłam więc pas bezpieczeństwa i zapięłam go ponownie w uchwycie, tak by alarmujący pisk nie przeszkadzał mu w rozmowie. Massimo zmienił pas na prawy i jeszcze bardziej zwolnił. Lewą ręką mocno złapał kierownicę, a prawą oparł o siedzenie pasażera, robiąc mi miejsce. Pochyliłam się, wzięłam jego członek do ust i zaczęłam mocno ssać. Czarny wziął głęboki oddech, jakby westchnął, a ja oderwałam się na chwilę i uniosłam tak, by wyszeptać mu do ucha:
– Będę cicho, ale ty też musisz. Nie przeszkadzaj sobie.
Pocałowałam go w policzek, po czym wróciłam do zabawy jego penisem. Z każdą chwilą coraz bardziej twardniał mi w ustach, słyszałam, jak moje pieszczoty utrudniają mu mówienie. Robiłam to szybko i sprawnie, dołączając dłoń. Po chwili poczułam, jak na mojej głowie ląduje ręka Massima, który dociska mnie, wkładając go jeszcze głębiej. Chciałam, żeby doszedł; chyba jeszcze nigdy tak dobrze i starannie nikomu nie obciągałam. Jego biodra drżały, a oddech przyspieszał. Nie interesowało mnie, czy ktoś nas widzi, byłam nakręcona i bardzo pragnęłam go zaspokoić. Po chwili usłyszałam, jak wyrzuca z siebie ciao i wciska czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu. Samochód gwałtownie skręcił i zatrzymał się na poboczu. Rozpiął pas, a jego dłonie złapały mnie mocno za włosy. Wpychał mi go do gardła, głośno jęcząc i wypychając biodra do góry.
– Zachowujesz się jak dziwka – wycedził przez zęby. – Moja dziwka.
Podniecało mnie, kiedy był wulgarny, uwielbiałam jego mroczną stronę, która w łóżku była zaletą. Zaczęłam jęczeć, zachłannie zaciskając wargi wokół jego penisa i pozwalając, by traktował moją twarz jak zabawkę. Kiedy poczuł silniejszy nacisk, zaczął głośniej pojękiwać i w tej samej chwili fala spermy zalała mi gardło. Płynęła, a ja łykałam ze smakiem każdą płynącą z niego kropelkę. Kiedy skończył, wylizałam go do czysta, po czym wsadziłam z powrotem do spodni i zapięłam rozporek. Oparłam się o siedzenie, wytarłam usta palcami i oblizałam się, jakbym właśnie zjadła coś pysznego.
– Jedziemy? – zapytałam zupełnie poważna, obracając głowę w jego stronę.
Massimo siedział z zamkniętymi oczami, z głową wspartą na zagłówku. Po chwili obrócił się do mnie, przeszywając pożądliwym wzrokiem.
– To kara czy nagroda? – zapytał.
– Zachcianka. Nudziłam się i miałam ochotę zrobić ci laskę.
Uśmiechnął się i uniósł brwi jakby z lekkim niedowierzaniem, po czym dynamicznie włączył się do ruchu.
– Jesteś moim ideałem – powiedział, pędząc slalomem między samochodami. – Czasem doprowadzasz mnie do pasji, ale nie wyobrażam sobie już bycia z kimś innym.
– I słusznie, bo czeka nas jeszcze jakieś pół wieku razem.