Читать книгу Warszawskie dziewczyny, kanały i gołębiarze - Bożydar Rassalski - Страница 8
ОглавлениеByło nas dwóch: Ojciec i ja. W dniu wybuchu Powstania Warszawskiego miałem trzy lata i jeden tydzień. Dokładnie. Dwa i pół miesiąca wcześniej zmarła moja Mama.
Ojciec, pogrążony w rozpaczy po tak świeżej stracie ukochanej żony, znalazł się w obliczu śmiertelnego zagrożenia życia nie tylko własnego, ale przede wszystkim jedynego syna, który był dla niego największym skarbem. Możliwość zapewnienia nam bezpieczeństwa była czysto teoretyczna, przez cały bowiem okres Powstania przebywaliśmy w rejonie pierwszej linii walk. W każdej chwili mogliśmy zginąć: od kuli, odłamka, w pożarze, pod gruzami walącego się domu. I ludzie ginęli. Setkami. Tysiącami.
A my przeżyliśmy, bez najmniejszego draśnięcia, nie tylko Powstanie, ale i prawie półroczną tułaczkę po Polsce, często w koszmarnych warunkach. I gdyby nie okresy dokuczliwego głodu, można by powiedzieć, że przez całą wojnę mieliśmy wyjątkowe szczęście. Spłonął nasz dom wraz z dobytkiem, ale my ocaleliśmy. Pozostaliśmy żywi i zdrowi.
Ojciec pracował w Wojskowej Służbie Ochrony Powstania (WSOP) jako fotoreporter. Wykonywał też wiele innych zadań. W bezpośredniej walce nie mógł brać udziału, ponieważ był inwalidą (od 17. roku życia chodził o lasce).
Do dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić, ile wysiłku kosztowało Go, mimo kalectwa, pchanie – często jedną ręką – wózka ze mną i z naszymi rzeczami przez kilometry zasypanych gruzem ulic, zaśnieżonych lub rozmiękłych po deszczu dróg. Pokonywał te kilometry na obolałych, opuchniętych nogach, ale dał radę.
Najgorsze jednak było dla Niego to, że przez większą część dnia, a i często nocy, nie wiedział, co się ze mną dzieje. A mógł się spodziewać najgorszego. Zostawiał mnie bowiem pod opieką różnych osób – czasem znajomych, a czasem przypadkowych. Przekazywał mnie tym ludziom w jednym miejscu, a odnajdywał w zupełnie innym. Cóż to był za potworny stres – ta ciągła niepewność i nieustanne zamartwianie się o mnie! Dlatego, mimo iż otaczała nas cała masa ludzi, napisałem, że byliśmy tylko dwaj: Ojciec i ja.
Ta książka to hołd składany mojemu dzielnemu Ojcu. Obejmuje ona kilkanaście napisanych przez Niego tekstów, nazwijmy je reportażami literackimi, fragmenty Jego dziennika z okresu od wybuchu Powstania Warszawskiego do dnia naszego powrotu do domu oraz wykonane przezeń fotografie i zdjęcia prac plastycznych.
Powstańcy na barykadzie przegradzającej ul. Marszałkowską, fot. Stefan Rassalski „Ster”, wrzesień 1944 roku, zdjęcie ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Największą, według mnie, wartością tych tekstów jest ich autentyzm. Powstały one bowiem w ciągu kilku do kilkunastu miesięcy od wydarzeń, które opisują, na podstawie notatek Ojca, zapamiętanych przez Niego rozmów i sytuacji oraz osobistych refleksji z czasu walk powstańczych.
Nie są to zatem wspomnienia spisane po upływie kilkudziesięciu lat, choć nie twierdzę, że takie relacje są wyłącznie literaturą. Ale… Poznałem wiele osób, z którymi Ojciec współdziałał w Powstaniu. Spotykali się nieraz towarzysko w naszym mieszkaniu i chociaż Powstanie nie było wtedy głównym tematem rozmów, to jednak zawsze nawiązywano do tamtych szczególnych 63 dni.
Słuchałem tych opowieści jako dziecko, jako nastolatek, wreszcie jako dorosły mężczyzna. I zauważałem, jak te same historie, opowiadane w kilkuletnich odstępach, ulegają zmianom. Jak zmieniają się fakty, osoby, konteksty sytuacyjne. Coraz częściej dochodziło do przyjacielskich sprzeczek, świadczących o tym, że czas w nieuchronny sposób zaciera i nadaje inny sens najdramatyczniejszym nawet wspomnieniom.
Wszystkie teksty zostały napisane ponad 70 lat temu i są (z wyjątkiem jednego) publikowane po raz pierwszy. Rozdział „Exodus”, zamykający książkę, to alegoryczna opowieść o wędrówce ojca z kilkuletnim synkiem przez zniszczoną i opuszczoną przez mieszkańców Warszawę. Celem tej smutnej peregrynacji jest grób matki, na którym chłopiec chce złożyć kwiatek. Opowiadanie to, napisane w ramach akcji „Pisarze warszawscy na odbudowę stolicy”, ukazało się w setnym numerze tygodnika „Stolica” w październiku 1948 roku.
Reportaże przedstawiają kilkadziesiąt epizodów z walk powstańczych w rejonie Śródmieścia Południowego. Przedstawiają sylwetki walczących warszawianek i warszawiaków oraz żołnierzy i dywersantów niemieckich. Pokazują akty bohaterstwa, ale też szalonej brawury. Oddają dramatyczną, choć w owym czasie normalną sytuację życiową uczestników walk i ludności cywilnej. Przybliżają różne postaci powstańców – od typowych warszawskich cwaniaków, co to przed niczym „nie pękają”, po doświadczonych żołnierzy, znających granice ryzyka. Odtwarzają radość z chwilowych sukcesów, ale także momenty rozterek i zwątpienia w sens walki.
Uzupełnieniem tekstów są fragmenty dziennika, który Ojciec prowadził przez kilkadziesiąt lat. Wybrane zapiski dotyczą okresu od wybuchu Powstania do jego kapitulacji, a następnie obejmują prawie półroczną naszą tułaczkę przez wiele miejsc w Polsce, aż do chwili, gdy szczęśliwie wróciliśmy do Warszawy. Fragmenty dziennika tworzą osobny rozdział w książce.
Ojcowskie notatki, z konieczności nieprowadzone codziennie, rzucają również pewne światło na to, co się działo poza Warszawą. Czy Polacy w ogóle wiedzieli o Powstaniu? Czy przeżywali to tragiczne wydarzenie, czy też było im najzupełniej obojętne?
Ta książka jest niewielkim przyczynkiem do historii Powstania Warszawskiego. W żadnej mierze nie pretenduje do ukazania tzw. całej prawdy o Powstaniu. Zresztą jeśli przez ponad 70 lat historycy nie doszli do porozumienia, czy decyzja o wybuchu Powstania była racjonalna, czy też podjęta wbrew logice ówczesnej sytuacji militarnej i politycznej, to szukanie tej „całej prawdy” wydaje się zajęciem jałowym.
Prawdą jest niewątpliwie, że Powstanie wybuchło, trwało 63 dni, zakończyło się klęską militarną, pochłonęło setki tysięcy ofiar i doprowadziło do całkowitego zniszczenia wielkich połaci Warszawy. Było jednak czymś wyjątkowym w dziejach walk Polaków o wolność. I dlatego wszystkim uczestnikom tego heroicznego zrywu jesteśmy winni teraz i w przyszłości pamięć oraz cześć.
* * *
Pragnę wyrazić gorące podziękowania wydawnictwu Bellona, a szczególnie pani Joannie Proczce, oraz Muzeum Powstania Warszawskiego: Dyrekcji oraz paniom Joannie Lang i Joannie Jastrzębskiej-Woźniak, za udzieloną pomoc i trud związany z wydaniem tej książki.
Bożydar Rassalski