Читать книгу Dusza cesarza - Brandon Sanderson - Страница 6
Prolog
ОглавлениеGaotona przeciągnął palcami po grubym płótnie i uważnie przyjrzał się jednemu z najwspanialszych dzieł sztuki, jakie widział w życiu. Niestety, było falsyfikatem.
Zza jego pleców dobiegały szepty.
– Ta kobieta jest niebezpieczna. To, co robi, jest odrażające.
Gaotona pochylił płótno w stronę czerwonopomarańczowego światła padającego z kominka i zmrużył oczy. Na starość wzrok mu się pogorszył. Cóż za precyzja, pomyślał, wpatrując się w ślady pociągnięcia pędzlem i macając warstwy gęstej olejnej farby. Dokładnie takie jak w oryginale.
Sam by nigdy nie zauważył pomyłek. Kwiat odrobinę przesunięty na bok. Księżyc nieco zbyt nisko na niebie. Ich znalezienie wymagało od ekspertów wielu dni starannych badań.
– To jedna z najlepszych Fałszerzy w całym cesarstwie. – Głosy należały do innych arbitrów, najważniejszych urzędników cesarstwa. – Jej reputacja jest znana bardzo szeroko. Musimy ją skazać na śmierć, by dać przykład innym.
– Nie. – Frava, przywódczyni arbitrów, miała ostry, nosowy głos. – Ta kobieta jest cennym narzędziem. Może nas ocalić. Musimy ją wykorzystać.
Dlaczego? – pomyślał znów Gaotona. Dlaczego ktoś zdolny do takiego artyzmu, takiej wspaniałości, zwrócił się ku fałszerstwu? Dlaczego nie tworzy oryginalnych obrazów? Dlaczego nie została prawdziwą artystką?
Muszę zrozumieć.
– Tak – kontynuowała Frava – kobieta jest złodziejką i uprawia ohydną sztukę. Ale ja nad nią zapanuję, a z pomocą jej talentów możemy uprzątnąć ten bałagan, w którym wylądowaliśmy.
Pozostali mamrotali, wyrażając sprzeciw i troskę. Kobieta, o której mówili, Wan ShaiLu, była kimś więcej niż tylko zwyczajną oszustką. O wiele więcej. Umiała zmieniać naturę rzeczywistości. I tu pojawiała się kolejna wątpliwość. Dlaczego w ogóle nauczyła się malować? Przecież jej umiejętności malarskie były całkiem przyziemne w porównaniu z bardziej mistycznymi talentami?
Tak wiele pytań. Gaotona podniósł wzrok ze swojego miejsca przy kominku. Inni stali skupieni wokół biurka Fravy, a ich długie, barwne szaty migotały w blasku ognia.
– Zgadzam się z Fravą – powiedział Gaotona.
Pozostali popatrzyli na niego. Ich miny sugerowały, że nie przejmują się jego zdaniem, ale postawa świadczyła o czymś zupełnie innym. Ich szacunek pozostawał głęboko ukryty, ale nie zniknął.
– Poślijcie po Fałszerza – powiedział Gaotona, podnosząc się. – Chcę wysłuchać, co ma do powiedzenia. Podejrzewam, że będzie nad nią trudniej zapanować, niż utrzymuje Frava, ale nie mamy wyboru. Albo wykorzystamy zdolności tej kobiety, albo zrezygnujemy z panowania nad cesarstwem.
Szepty ucichły. Ile lat minęło od czasu, kiedy Frava i Gaotona po raz ostatni zgodzili się w jakiejkolwiek kwestii, nie wspominając już o czymś tak kontrowersyjnym jak wykorzystanie Fałszerza?
Jedno po drugim, pozostała trójka arbitrów pokiwała głowami.
– Niech tak się stanie – powiedziała cicho Frava.