Читать книгу Wszystko, czym jestem - Carver Alan Ames - Страница 9
Eucharystia
ОглавлениеKiedyś zwykłem chodzić na Mszę Świętą tylko raz w roku – na Wielkanoc. Wtedy też udawałem się do spowiedzi. Było to dla mnie niczym polisa ubezpieczeniowa, bo myślałem, że po śmierci wszyscy katolicy idą do nieba, więc powinienem być jednym z nich – i właśnie dlatego wypełniałem swój coroczny obowiązek, by pozostać katolikiem. Liturgia wydawała mi się wówczas dość nudna, gdyż nie potrafiłem w niej niczego dostrzec. To był tylko obowiązek, jedno z moich zajęć. Potem zacząłem chodzić na Mszę raz w tygodniu, następnie dwa albo trzy razy na tydzień, a w końcu codziennie. I już od początku poczułem, jak wypełnia mnie ta głęboka miłość. Eucharystia po prostu mi się spodobała i chciałem uczestniczyć w niej coraz częściej. Zacząłem przychodzić do kościoła pierwszy i wychodzić z niego ostatni – to była zmiana o sto osiemdziesiąt stopni, ponieważ gdy chodziłem na Mszę tylko raz w roku, pojawiałem się jako ostatni, a jako pierwszy wychodziłem. Teraz robiłem zupełnie odwrotnie, a uczestnictwo we Mszy naprawdę stało się dla mnie przyjemnością.
Pamiętam jedną z pierwszych sytuacji, kiedy na Mszę zaprowadziła mnie Maryja: to było tak, jakby ktoś chwycił mnie za rękę i zaciągnął do kościoła. Czułem się, jakby przyciągał mnie tam jakiś wewnętrzny magnes. Kiedy wszedłem wtedy do kościoła, wypełniły mnie radość, szczęście, podekscytowanie, które czułem już na modlitwie, ale teraz było to o wiele – chyba z tysiąc razy – silniejsze. Była to niemal zupełna ekstaza.
Wydaje się, iż wielu katolików nie chodzi na Mszę z miłości do Boga, podobnie jak ja wcześniej. Ludzie na niej zebrani często wyglądają na znudzonych, rozmawiają ze znajomymi, myślą o sobie i zastanawiają się, kiedy ta liturgia się skończy. A dzieje się tak, ponieważ doświadczają w czasie Mszy o wiele, wiele mniej, niż powinni. To kiedyś dotyczyło i mnie.
Ważne jest, byśmy przychodzili do kościoła na kilka minut przed rozpoczęciem Eucharystii, aby się do niej przygotować zarówno duchowo, jak i fizycznie. Jeśli docieramy na Mszę w chwili jej rozpoczęcia lub później, trudno jest się właściwie przygotować. Niektórzy spóźniają się bez ważnego powodu i wychodzą wcześniej, bo sądzą, że mają ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Aby właściwie celebrować całą Mszę, od pierwszego do ostatniego słowa, należy się skupiać na Ojcu, Synu i Duchu Świętym, wołając do Boga, że Go kochamy i że chcemy Jego miłości. Konieczna jest tęsknota za tą miłością, jej głód, pragnienie i wyczekiwanie z podnieceniem, z sercem pełnym miłości do Boga. Czekanie i czekanie na przyjęcie Go, aż w końcu dostąpimy tej błogosławionej chwili rozkoszy, gdy przyjmiemy naszego Pana w Komunii Świętej.
Zaczynajmy Eucharystię znakiem krzyża, a następnie zwracajmy się do Boga: „Ojcze, przychodzę do Ciebie z miłością, by przyjąć Twego Syna, Jezusa, w miłości i dzięki łasce Ducha Świętego”. Gdy zaś liturgia dobiega już końca, w czasie błogosławieństwa końcowego nie prośmy Boga o błogosławieństwo tylko dla siebie, ale o to, by także przez nas błogosławił tym, z którymi się zetkniemy. W ten sposób zaczniemy Mszę, szukając z miłością Boga, i zakończymy staraniem o to, byśmy byli zdolni dzielić się Bożą miłością z innymi.
Ważne jest też, aby przed wyjściem z kościoła po zakończonej Mszy Świętej poświęcić trochę czasu i poprosić Ducha Świętego o pomoc w spojrzeniu w głąb własnej duszy i w dostrzeżeniu, czego dokonuje w niej Pan – jak rozpromienia ją swoją Bożą światłością oraz obecnością. Dzięki temu będziemy mogli doświadczyć najwspanialszych łask, którymi Pan napełnia nasze dusze.