Читать книгу Irlandczyk - Charles Brandt - Страница 8
1 | Nie ośmieliliby się
Оглавление„Zapytałem swojego szefa, Russella «McGee» Bufalino, czy mogę zadzwonić do Jimmy’ego, do jego domku nad jeziorem. Prowadziłem misję pokojową. W tym konkretnym momencie jedynym moim celem było nie dopuścić do tego, co miało się przytrafić Jimmy’emu.
Spróbowałem podać mu pomocną dłoń w niedzielne popołudnie 27 lipca 1975 roku. W środę 30 lipca Jimmy’ego już nie było. Nieszczęśliwie wybrał się, jak to mówimy, do Australii, na antypody. Będzie mi brakowało przyjaciela tak długo, aż wreszcie do niego dołączę.
Przebywałem w swoim apartamencie w Filadelfii, kiedy zatelefonowałem do domku Jimmy’ego nad jeziorem Orion, koło Detroit. Dzwoniłem z własnego telefonu. Gdybym wiedział o wszystkim już w niedzielę, zadzwoniłbym z budki telefonicznej, a nie z własnego telefonu. Nie można przeżyć tak długo, jak mnie się to udało, jeżeli w ważnych sprawach dzwoni się z własnego telefonu. Nie byłem palcem robiony. Ojciec użył tego, co trzeba, kiedy zapłodnił moją matkę.
Stałem w kuchni przed wiszącym na ścianie telefonem z tarczą. Właśnie miałem wybrać numer, który znałem na pamięć. Zacząłem się zastanawiać, jak tu najlepiej podejść Jimmy’ego. Przez te wszystkie lata, kiedy brałem udział w negocjacjach związkowych, nauczyłem się, że lepiej najpierw przemyśleć wszystko, zanim się otworzy gębę. Poza tym akurat ta rozmowa mogła nie być łatwa.
Kiedy Jimmy wyszedł z więzienia na mocy prezydenckiego ułaskawienia udzielonego przez Nixona w 1971 roku i rozpoczął walkę o odzyskanie stanowiska przewodniczącego Teamsterów, rozmawianie z nim stało się bardzo trudne. Czasem tak jest z facetem, który dopiero co wyszedł z pudła. Jimmy stał się nierozważny w tym, co mówił – w radiu, gazetach, telewizji. Gdy tylko otwierał usta, od razu zaczynał gadać o tym, jak zdemaskuje mafię i pozbędzie się jej ze związku. Obiecywał nawet, że nie pozwoli mafii wykorzystywać funduszu emerytalnego. Wyobrażam sobie, że niektórym ludziom nie mogło podobać się to, że kura znosząca złote jaja zostanie zabita, kiedy on wróci. Całe to gadanie Jimmy’ego, rzecz jasna, świadczyło o zakłamaniu, bo przecież to właśnie on ściągnął mafię do związku i funduszu emerytalnego. Jimmy wprowadził mnie do związku za pośrednictwem Russella. Miałem wszelkie powody, żeby niepokoić się o mojego przyjaciela.
Zacząłem się martwić jakieś dziewięć miesięcy przed tym telefonem, który Russell pozwolił mi wykonać. Jimmy przyleciał do Filadelfii, żeby wziąć udział w wieczorze na cześć Franka Sheerana zorganizowanym w Latin Casino i wygłosić przemówienie. Zebrało się tam jakieś 3000 osób – dobrzy przyjaciele i rodzina. Był wśród nich burmistrz i prokurator okręgowy, i kolesie, którzy walczyli u mego boku na wojnie, piosenkarz Jerry Vale, zespół tancerek «Golddigger Dancers», których nogi nie wiedziały, co to zmęczenie, oraz wielu innych gości, o których FBI powiedziałoby – cosa nostra. Jimmy podarował mi złoty zegarek z cyferblatem okolonym diamentami. Spojrzał na wszystkich gości zgromadzonych na podium i powiedział: «Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jesteś aż tak mocny». Dla mnie te słowa miały specjalne znaczenie, bo Jimmy Hoffa był jednym z dwóch największych ludzi, jakich w życiu spotkałem.
Zanim jeszcze wniesiono antrykot, który był daniem głównym, i kiedy robiono nam zdjęcia, jakiś facet, który siedział w więzieniu z Jimmym, podszedł do niego i poprosił o 10 tysięcy na rozkręcenie biznesu. Jimmy sięgnął do kieszeni i dał mu 2500. Taki był Jimmy – miał subtelny gest.
Russell Bufalino oczywiście też tam był. Russell to ten drugi z dwóch największych ludzi, jakich w życiu znałem. Jerry Vale zaśpiewał specjalnie dla niego Spanish Eyes, ulubioną piosenkę Russa. Russell był bossem rodziny Bufalino, której podlegała północna część Pensylwanii oraz znaczne obszary Nowego Jorku, New Jersey i Florydy. Mając swoją kwaterę główną poza Nowym Jorkiem, Russell nie należał do ścisłego kręgu piątki nowojorskich rodzin, ale wszystkie rodziny przychodziły radzić się go w każdej sprawie. Jeżeli było coś ważnego, czym trzeba było się zająć, zlecali to Russellowi. Cieszył się szacunkiem w całym kraju. Kiedy Albert Anastasia dostał kulkę u fryzjera w Nowym Jorku, Russell został mianowany szefem wykonawczym tej rodziny do czasu wyprostowania całej sytuacji. Nie można mieć więcej szacunku, niż miał Russell. Był bardzo mocny. Opinia publiczna nigdy o nim nie słyszała, ale rodziny i federalni wiedzieli, jaki był mocny.
Russell podarował mi złoty pierścień, który sam wymyślił i kazał zrobić tylko w trzech egzemplarzach – dla siebie, dla swojego zastępcy i dla mnie. Była to duża złota trzydolarówka otoczona diamentami. Russ naprawdę się liczył w świecie włamywaczy i paserów diamentów. Był cichym wspólnikiem w kilku salonach jubilerskich w dzielnicy jubilerów w Nowym Jorku.
Nadal noszę złoty zegarek, który dostałem od Jimmy’ego, a złoty pierścień od Russella wciąż jest na moim palcu, tu, w domu spokojnej starości. Na palcu drugiej dłoni noszę pierścień ze szczęśliwymi kamieniami każdej z moich córek.
Jimmy i Russell byli do siebie bardzo podobni. Masywnie zbudowani i niscy, nawet jak na tamte czasy. Russ miał jakieś 173 centymetry wzrostu, a Jimmy ze 165. W tamtych czasach ja miałem 193 i musiałem się schylać, kiedy trzeba było porozmawiać po cichu. Byli bardzo eleganccy i twardzi. Różnili się jednak pod jednym względem. Russ nie lubił zwracać na siebie uwagi i mówił spokojnie, nawet gdy dostawał szału. Jimmy natomiast wybuchał codziennie po to tylko, żeby utrzymać swój temperament w dobrej formie. Uwielbiał też rozgłos.
Wieczorem, w przeddzień przyjęcia na moją cześć, Russ i ja mieliśmy spotkanie z Jimmym. Siedzieliśmy przy stoliku w Broadway Eddie’s. Russell Bufalino bez ogródek powiedział Jimmy’emu Hoffie, żeby przestał ubiegać się o stanowisko przewodniczącego związku, bo niektórzy ludzie są bardzo zadowoleni z Franka Fitzsimmonsa, który zastąpił Jimmy’ego, kiedy ten poszedł do więzienia. Nikt z siedzących przy stoliku nie powiedział tego na głos, ale wszyscy wiedzieliśmy, że ci „niektórzy ludzie” byli bardzo zadowoleni z wysokich i łatwych pożyczek, które mogli uzyskać z Funduszu Emerytalnego Teamsterów, póki zarządzał nim niezbyt rozgarnięty Fitz. Dostawali pożyczki także za rządów Jimmy’ego, a Jimmy dostawał swoją dolę pod stołem, ale wtedy pożyczki zawsze przyznawane były na warunkach dyktowanych przez Jimmy’ego. Fitz natomiast dawał się dymać przez niektórych spośród tych ludzi. Jedyne, co go obchodziło, to alkohol i gra w golfa. Nie muszę chyba mówić, ile soku da się wycisnąć z funduszu emerytalnego wartego miliard dolarów.
– Po co się o to starasz? Przecież nie potrzebujesz kasy – powiedział Russell.
– Nie chodzi o kasę. Nie pozwolę, żeby związek należał do Fitza – odparł Jimmy.
Po spotkaniu, kiedy już zbierałem się, żeby odwieźć Jimmy’ego do hotelu Warwick, Russ odciągnął mnie na bok i powiedział:
– Pogadaj ze swoim przyjacielem. Wytłumacz mu, że to jest to.
Nie brzmi to może jakoś specjalnie groźnie, ale po naszemu oznaczało, że Russ groził mu śmiercią.
Kiedy byliśmy już w hotelu Warwick, powiedziałem Jimmy’emu, że jeśli nie zmieni zdania na temat odzyskania władzy w związku, to dla własnego bezpieczeństwa będzie musiał otoczyć się stadkiem goryli.
– Tą drogą nie pójdę, bo wtedy dobiorą się do mojej rodziny.
– Mimo wszystko nie chcesz chyba być zupełnie bez ochrony.
– Nikt nie będzie straszył Hoffy. Dobiorę się do Fitza i wygram te wybory.
– Wiesz przecież, co to oznacza. Russ osobiście kazał ci powtórzyć, że to jest to.
– Nie ośmieliliby się – warknął Jimmy, piorunując mnie wzrokiem.
Przez całą resztę wieczoru i przy śniadaniu następnego dnia Jimmy w kółko gadał. Mówił dużo, bez ładu i składu. Gdy teraz o tym pomyślę, to mogło być z nerwów, ale nigdy wcześniej nie widziałem, żeby Jimmy się bał. No ale jeden z punktów, które Russell poruszył wtedy podczas kolacji w Broadway Eddie’s w przededniu przyjęcia na moją cześć, był wystarczająco poważny; nawet najodważniejsi zatrzęśliby się ze strachu.
Tak oto dziewięć miesięcy po przyjęciu na cześć Franka Sheerana stałem w kuchni w swoim apartamencie w Filadelfii. W ręku trzymałem słuchawkę, a po drugiej stronie był Jimmy w swoim domku nad jeziorem Orion. Miałem nadzieję, że tym razem Jimmy zmieni zdanie na temat odzyskiwania władzy w związku, póki jeszcze miał taką możliwość.
– Mój przyjaciel i ja wyjeżdżamy na ślub – powiedziałem.
– Tak myślałem, że ty i twój przyjaciel będziecie na ślubie – odparł Jimmy.
Jimmy wiedział, że «mój przyjaciel» to Russell, a jego imienia czy nazwiska nie wymienia się w rozmowach telefonicznych. Ślub brała w Detroit córka Billa Bufalino. Bill nie był w żaden sposób spokrewniony z Russellem, ale Russell pozwolił mu mówić, że są kuzynami. To pomagało Billowi w karierze. Był prawnikiem Teamsterów w Detroit.
Bill Bufalino miał rezydencję w Grosse Point. W piwnicy domu zainstalowano wodospad. Był tam mały mostek, po którym przechodziło się z jednej strony piwnicy na drugą. Jedna strona należała tylko do mężczyzn, żeby mogli sobie tam swobodnie rozmawiać. Kobiety siedziały po swojej stronie wodospadu. Najwyraźniej nie były to kobiety, które zwracały szczególną uwagę na słowa popularnej w tamtych czasach piosenki Helen Reddy I Am Woman, Hear Me Roar.
– Zdaje się, że nie wybierasz się na ślub – powiedziałem.
– Jo nie ma ochoty, żeby ludzie się gapili – odrzekł Jimmy.
Nie musiał tłumaczyć, co ma na myśli. Chodziły słuchy, że ujawnione zostaną taśmy z podsłuchu założonego przez FBI. Pewne osoby gadały na tej taśmie o pozamałżeńskich stosunkach, które jego żona Josephine rzekomo utrzymywała wiele lat temu z Tonym Ciminim, żołnierzem ekipy z Detroit.
– Nie, no przestań, nikt nie wierzył w tamte bzdury, Jimmy. Myślałem, że nie wybierasz się z powodu tej drugiej sprawy.
– Pieprzyć ich. Wydaje im się, że mogą nastraszyć Hoffę.
– Panuje powszechna obawa, że sprawy wymykają się spod kontroli.
– Potrafię się zabezpieczyć. Trzymam całą dokumentację pod kluczem.
– Jimmy, proszę cię. Nawet mój przyjaciel jest zaniepokojony.
– Jak się miewa twój przyjaciel? – Jimmy zaśmiał się. – Cieszę się, że uporał się z tamtym problemem w zeszłym tygodniu.
Jimmy miał na myśli proces o wymuszenie, który Russ właśnie wygrał w Buffalo.
– Nasz przyjaciel miewa się bardzo dobrze – odparłem. – To on powiedział, żebym do ciebie zadzwonił.
Ci szanowani ludzie byli moimi przyjaciółmi i obaj też się przyjaźnili. Przede wszystkim to właśnie Russell przedstawił mnie Jimmy’emu w latach pięćdziesiątych. Miałem wówczas trzy córki na utrzymaniu.
*
Straciłem pracę jako kierowca chłodni. Woziłem mięso dla Food Fair. Przyłapali mnie na tym, jak próbuję zostać wspólnikiem w ich biznesie: kradłem połcie wołowiny i kurczaki, a potem sprzedawałem je restauracjom. Moim głównym zajęciem stały się fuchy ze związku Teamsterów. Jeździłem ciężarówkami dla różnych firm w zastępstwie ich stałego kierowcy, kiedy ten nie mógł jechać, bo był chory albo z innego powodu. Dorabiałem także jako nauczyciel tańca towarzyskiego, a w piątkowe i sobotnie wieczory pracowałem jako wykidajło w nocnym klubie Nixon Ballroom.
Na boku załatwiałem pewne sprawy dla Russa – nigdy za pieniądze, tylko po to, żeby okazać mu szacunek. Nie byłem zabójcą do wynajęcia. Jakimś tam kowbojem. Wykonywało się jakieś niewielkie zlecenie, wyświadczało jakąś tam przysługę. W zamian także można było liczyć na małą przysługę, jeśli zachodziła taka potrzeba.
Widziałem w kinie film Na nabrzeżach i uważałem, że jestem co najmniej tak zły jak Marlon Brando. Powiedziałem Russowi, że chciałbym załapać się do pracy związkowej. Siedzieliśmy w barze w południowej Filadelfii. Russ zaaranżował rozmowę telefoniczną z Jimmym Hoffą. Kiedy miał go już na linii, przekazał mi słuchawkę.
– Słyszałem, że malujesz domy. – To były pierwsze słowa, jakie powiedział do mnie Hoffa. Farbą jest krew, która podobno rozbryzguje się po ścianach i podłodze, kiedy się kogoś zastrzeli.
– Sam załatwiam też roboty stolarskie – odpowiedziałem. Zwrot ten odnosi się do robienia trumien i oznacza, że samemu pozbywasz się ciał.
Po tej rozmowie Jimmy zatrudnił mnie w związku Teamsterów. Zacząłem zarabiać więcej, niż wyciągałem ze wszystkich innych źródeł razem wziętych, wliczając nawet to, co ukradłem. Dostawałem dodatkową kasę na pokrycie wydatków. Na boku załatwiałem pewne sprawy dla Jimmy’ego, na tej samej zasadzie co dla Russella.
*
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.