Читать книгу Jak mniej myśleć - Christel Petitcollin - Страница 5

1
CZĘŚĆ
STRUKTURA UMYSŁOWA Z NATURY SKOMPLIKOWANA
Rozdział 2
Od nadwrażliwości do nadprzenikliwości

Оглавление

Nadwrażliwość

Hiperestezja znacznie rozszerza postrzeganie świata i potęguje wrażliwość. Ludzie nią dotknięci są w związku z tym nadwrażliwi: na światło, na dźwięk, na ciepło lub zimno, a zwłaszcza na nadmiar bodźców. Dlatego często wystarczy byle drobnostka, by puściły im nerwy. Nagle wybuchają: „Wyłącz wreszcie telewizję! Przecież nikt jej nie ogląda!” lub: „Czy ktoś mógłby zamknąć (albo otworzyć) okno?”.

Dzięki subtelności zmysłów w każdej sytuacji nadwrażliwi mentalnie wychwytują wiele elementów, których inni na ogół sobie nie uświadamiają. Gdy coś ich rozczuli, łzy łatwo napływają im do oczu, w stresującej atmosferze robią się spięci, a na niesprawiedliwość reagują oburzeniem. Są wyczuleni na ton, wypowiadane słowa, wyraz twarzy, gestykulację osób z ich otoczenia. Przez tę nadwrażliwość potrzebują precyzji. Dla nich jakieś słowo rzadko jest dokładnym synonimem innego, bo każde ma określony odcień znaczeniowy. Potrafią wykłócać się o jakąś nieścisłość lub niedokładność. Są bardzo podejrzliwi, toteż dotkliwie ranią ich zarzuty, wymówki, drwiny lub domniemane złe intencje rozmówców, które instynktownie wyczuwają. To bardzo frustrujące odbierać mnóstwo informacji i spotykać się z niezrozumieniem innych, którzy ich nie wychwycili. „Ależ skąd, coś sobie ubzdurałeś!” – to z pewnością najczęściej wypowiadane i najbardziej irytujące zdanie, jakie ludzie nadwydajni słyszą, gdy usiłują podzielić się swoimi wrażeniami.

Ciekawość, uważność i zdolność do reagowania na otaczający świat są oczywiście proporcjonalne do ich hiperestezji. W jednym z wywiadów Amélie Nothomb tłumaczyła rozbawionemu, a zarazem zdziwionemu dziennikarzowi, że czuje się winna, gdy na świecie wydarzy się jakaś katastrofa. Podkreślała: „Wszystko jedno, co to będzie: trzęsienie ziemi, wojna czy klęska głodu, zawsze mam wrażenie, że to z mojej winy i że jakoś się do tego przyczyniłam”. W ten sposób wszystkie informacje, jakie otrzymują ludzie nadwydajni, głęboko ich poruszają, ponieważ czują się związani z całym światem. Podobnie jak Amélie Nothomb często czują się winni z powodu złego funkcjonowania świata i własnej bierności.

Jak się przekonamy dalej, rozumowaniem nadwydajnych mentalnie zawiaduje prawa półkula mózgu. Otóż właśnie ona jest głównie odpowiedzialna za emocje i sferę uczuciową. Można by rzec, że informacje przechodzą przez serce, zanim dotrą do mózgu. W tych okolicznościach pozostawać zimnym i rozsądnym to prawie niemożliwe. Emocje zalewają nadwrażliwców jak strugi deszczu podczas burzy, nad którą nie można zapanować. Podlegają oni wahaniom nastroju, oscylują między niepokojem, napadami gniewu lub nawet wściekłości oraz okresami przygnębienia. Ale potrafią też okazywać entuzjazm, surfować po falach euforii i doznawać niekłamanej, ogromnej radości.

Ta nadwrażliwość sprawia dużo kłopotu. Do nieprzyjemnego poczucia, że wszystko wymyka się spod kontroli, dochodzi niezrozumienie własnych mechanizmów psychicznych. Bo w naszym społeczeństwie ludzie wrażliwi, emocjonalni i uczuciowi są uważani za słabych, niedojrzałych i impulsywnych, czyli siłą rzeczy za naiwnych, głupich i bezmyślnych. W psychologii pochopnie przylepia im się etykietkę borderline.

Jeśli należysz do ludzi wrażliwych i uczuciowych, na pewno dobrze o tym wiesz! Twoje otoczenie bez przerwy cię poucza i strofuje jak dziecko. To głupota płakać lub oburzać się na byle co. Nie trzeba sobie tak bardzo brać do serca różnych wydarzeń. Trzeba się zahartować. Krótko mówiąc, z uwag, napomnień i rad udzielanych bez przerwy nadwrażliwcom wynika, że najlepiej być twardym, zimnym i nieczułym w każdej sytuacji. Ale czy to najlepsze rozwiązanie? Jeszcze niedawno tak uważano. Liczyły się jedynie racjonalny umysł, logika i chłodne decyzje. Emocje były naszymi wrogami i mogły jedynie przeszkadzać w dokonaniu właściwego wyboru oraz wyciągnięciu trafnego wniosku. Na szczęście parę lat temu wiatr zmienił kierunek, naukowcy bowiem zaczynają zauważać, że emocje odgrywają niepoślednią rolę w procesie myślenia i podejmowania decyzji. Teraz mówi się o EQ, wskaźniku charakteryzującym inteligencję emocjonalną. Wskaźnik ten określa zdolności jednostki w dziedzinie kontrolowania swoich popędów, jej osobistą motywację, empatię i umiejętność porozumiewania się z innymi. Nadwydajni mentalnie mają wielki potencjał emocjonalny, który bardziej im zawadza niż ich satysfakcjonuje, dopóki nie nauczą się go poskramiać.

Osądzani, krytykowani, zawstydzani tym, co sobą przedstawiają, ludzie nadwrażliwi mają oczywiście o sobie bardzo niskie mniemanie. Pomyślmy przez chwilę o świecie, w którym w ogóle nie dochodziłaby do głosu ta wyostrzona wrażliwość. Nie byłoby w nim żadnej kreatywności, żadnej empatii, żadnego poczucia humoru. Jego pozbawieni jakiegokolwiek ciepła mieszkańcy kierowaliby się tylko zdrowym rozsądkiem, nieustannie się samokontrolując. Co by się stało z ludzkością bez tej zdolności do oburzania się, buntowania, a zwłaszcza bez tego czasem zupełnie zwariowanego, lecz tak zaraźliwego entuzjazmu? Nadwrażliwość naprawdę pełni funkcję przeciwwagi.

Stanowi część większej całości. Jeśli jesteś nadwrażliwy, masz zalety nieodłącznie związane z twoimi wadami i prawdopodobnie następujące cechy charakteru: jesteś życzliwy, serdeczny, altruistyczny w relacjach międzyludzkich. Wymagający wobec samego siebie, zawsze gotów zastanawiać się nad sobą i zdolny do autoironii. Mocnymi stronami twojej inteligencji są otwartość umysłu, ciekawość, poczucie humoru i równie odświeżająca jak twórcza prostota. Wreszcie twoje poczucie sprawiedliwości, uczciwość i szczerość nie mają sobie równych. Im łatwiej pogodzisz się z własną naturą, tym łatwiej pokierujesz swą cudowną wrażliwością. Bo kluczem do skutecznego zarządzania swoją EQ jest znajomość siebie. W miarę jak poznajemy samych siebie, coraz lepiej siebie rozumiemy, a także tym łatwiej przewidujemy i przyjmujemy swoje burze emocjonalne. Emocje stają się twoimi przyjaciółmi i przewodnikami4.

Naduczuciowość

Mózgiem osób nadwydajnych rządzi sfera uczuć, toteż należy to brać pod uwagę w każdej sytuacji. Ludzie ci rzeczywiście potrzebują uczucia, zachęt, kontaktu czy nawet pieszczot, pogodnej i pozytywnej atmosfery w relacjach. Mając bardzo słabe ego, są niesłychanie wrażliwi na osąd innych, którego nie umieją zrelatywizować, dlatego wciąż trzeba ich utwierdzać w poczuciu własnej wartości. Normalni ludzie uznają, że to coś niestosownego. Otóż w swojej książce Udar i przebudzenie Jill Bolte Taylor5 opowiada, jak podczas wylewu krwi do mózgu uświadomiła sobie brak ego, a zarazem poczuła dojmującą potrzebę uczucia, łagodności i pocieszenia. Gdy lewa półkula jej mózgu została wyłączona, musiała funkcjonować jedynie z półkulą prawą. Po raz pierwszy w życiu spostrzegała życzliwość lub stres swoich rozmówców i była na to niezwykle wyczulona. Dokonała w ten sposób zaskakującego odkrycia. Dla nadwydajnych mentalnie jest to chleb powszedni.

Zwłaszcza uczenie się jest możliwe jedynie wtedy, gdy nauczyciel i przedmiot nauczania są nacechowane emocjonalnie. Dlatego też powiedzieć osobie nadwydajnej, że pracuje dla siebie, a nie dla profesora albo dla rodziców, to zupełna niedorzeczność.

Kiedy wyjaśniam to Christine, uśmiecha się i opowiada: „W drugiej klasie liceum zakochałam się w moim profesorze fizyki: przez cały rok miałam średnią ocen 18/20. Ale w następnym roku tego przedmiotu uczyła starsza pani. Nie dość, że byłam rozczarowana nieobecnością ukochanego nauczyciela, to jeszcze ona okazała się zimna i nieprzystępna. W dodatku cuchnęło jej z ust, więc robiłam wszystko, aby nie rozmawiać z nią z bliska. Uczyła nas przez kolejne dwa lata, a wtedy moja średnia z fizyki spadła do 4/20. W dniu, gdy podano wyniki egzaminu maturalnego, ta profesorka pofatygowała się, aby zobaczyć na tablicy ogłoszeń, jak wypadli jej uczniowie. Tylko ona tam przyszła. Zawsze taka powściągliwa, miała jednak łzy w oczach, a radość z powodu naszego sukcesu można było wyraźnie odczytać na jej rozpromienionej twarzy. Gdybym wiedziała, że tak bardzo nas lubiła i że jej chłód był tylko pozorny, myślę, że wciąż miałabym wysoką średnią, aż do matury. Przez długi czas dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że ją niewłaściwie oceniałam”. Jak łatwo się domyślić, kończąc swoją opowieść, Christine z trudem powstrzymuje łzy.

Ludzie nadwydajni mentalnie cierpią szczególnie w korporacji, gdy muszą pracować w ponurej lub nieprzyjaznej atmosferze i słuchać poleceń głupiego lub nadużywającego swojej władzy szefa. Zacinają się pod wpływem krzyku, reprymend lub presji. Ideałem byłoby powstrzymywać się od wszelkiej krytyki pod ich adresem, często chwalić, podnosić na duchu i pokazywać, że się im ufa: najlepszą dla nich motywacją jest chęć spełnienia naszych oczekiwań i udowodnienia, do czego są zdolni. Ale mało która firma przedkłada zachęty nad upomnienia.

Zarządzanie stresem

Dzięki pracom Muriel Salmony, psychotraumatologa, lepiej znamy wpływ stresu na funkcjonowanie mózgu. Ośrodek zwany ciałem migdałowatym pełni funkcję systemu alarmowego. Ma za zadanie rozszyfrowywać informacje docierające ze świata zewnętrznego i decydować, czy są podstawy do panicznego strachu, czy nie. W razie agresji fizycznej lub psychicznej uaktywnia się i uruchamia wydzielanie przez nadnercza hormonów stresu: kortyzolu i adrenaliny. Dzięki działaniu ciała migdałowatego cały organizm się mobilizuje, abyśmy mogli uciec lub stanąć do walki. Hormony stresu natychmiast udostępniają nam zasoby naszego organizmu, wyostrzając zmysły, zwiększając szybkość odruchów i siłę mięśni. Przepływ krwi wzrasta, bicie serca i oddech przyspieszają. A mięśnie się kurczą, gotowe przejść do działania. Teraz pozostaje już tylko walczyć albo wziąć nogi za pas.

Ale w wielu sytuacjach stresowych ucieczka lub walka są niemożliwe lub niewskazane. W takim wypadku ciało migdałowate na próżno wpada w panikę i następuje przegrzanie. Ośrodki nerwowe w korze mózgowej, które powinny analizować i powściągać reakcje, nie odczytują prawidłowo sygnałów alarmowych. Aby podwyższone napięcie w ciele migdałowatym nie doprowadziło do śmierci wskutek zatrzymania akcji serca lub zatrucia neuronalnego kortyzolem, mózg wywołuje coś w rodzaju krótkiego spięcia, wysyłając nowe substancje chemiczne: morfinę i ketaminę, które wyłączają system alarmowy. Gdy ciało migdałowate jest w ten sposób zdezaktywowane i obezwładnione, człowiek zostaje nagle odcięty od świata, unosi się jakby odłączony od swoich emocji. Stresująca sytuacja nadal trwa, ale dana osoba niczego już nie odczuwa, co napełnia ją wrażeniem całkowitej nierealności chwili teraźniejszej. Nazywa się to dysocjacją. Człowiek staje się widzem zachodzących wydarzeń.

Ten mechanizm dysocjacji pozwala ocalić życie, ale ma też wiele wad. Osoba pozostaje w stresującym środowisku i nie próbuje rozwiązać skądinąd groźnej sytuacji. Ponadto proces zdrowienia nie może się rozpocząć. Odizolowane, sparaliżowane przez nieustanne wyrzuty morfiny i ketaminy ciało migdałowate nie potrafi przepchnąć szoku emocjonalnego do innej struktury: hipokampu, który jest odpowiednikiem programu obróbki i magazynowania wspomnień oraz nabytej wiedzy. Stresująca sytuacja pozostanie uwięziona w ciele migdałowatym jak w pułapce. Czasem przez całe lata, przy każdej retrospekcji, osoba będzie w myślach przeżywać z pierwotną intensywnością zachowane wspomnienie. Ponieważ ciało migdałowate musiało się wyłączyć, ten niezwykle traumatyczny incydent został na zawsze utrwalony i człowiek będzie go przeżywał na okrągło. Właśnie ten mechanizm nazywamy stresem pourazowym.

U ludzi nadwydajnych mentalnie odnotowano niezwykłą wrażliwość ciała migdałowatego i wyjątkowo niski próg reaktywności. Może to wynikać z faktu, że ciało migdałowate jest stale pobudzane przez hiperestezję i emocjonalność, a więc siłą rzeczy znajduje się w stanie ciągłego pogotowia. Wówczas przy każdym przeżyciu emocjonalnym następuje wyłączenie umysłu. Przestaje funkcjonować kora przedczołowa, ośrodek rozumowania, a więc racjonalnego myślenia. Refleksja staje się niemożliwa. W takim wypadku nadwydajni mentalnie mogą wypowiadać absurdalne słowa lub popełniać niedorzeczne czyny. Oni pierwsi będą nad tym ubolewać, gdy płat przedczołowy znów zacznie normalnie działać. Dlatego nadwydajni wątpią w swoją inteligencję: wiedzą, że niekiedy zachowują się strasznie głupio!

Takie niespodziewane odłączenia od rzeczywistości mogą się zdarzyć w każdej chwili i w każdym miejscu. Nadwydajni postrzegają je jako trudności w koncentracji, ucieczki w świat marzeń i przykre momenty duchowej nieobecności. Są one niemal regułą na imprezach towarzyskich. Podobnie jak Camille, osoba nadwydajna nagle wyłącza się psychicznie. Rozmowy wydają jej się banalne i nudne, dowcipy ciężkie i idiotyczne. Ponieważ panująca atmosfera wcale jej nie odpowiada, osoba „myśląca za dużo” zastanawia się, co tam robi, i ma chęć tylko na jedno: wracać do siebie!

Stres pourazowy powstaje w wyniku intensywnie przeżywanych sytuacji uwięzionych w ciele migdałowatym, które reaktywują się samorzutnie. Przy każdym odłączeniu od rzeczywistości w ciele migdałowatym zostaje uwięziona jakaś nowa sytuacja, której nie będzie mógł oszacować, rozpatrzyć i załagodzić hipokamp. Nadwydajni mentalnie wciąż podlegają utajonemu stresowi, wywoływanemu przez różne sytuacje. Nakładając się na siebie, te stresujące reminiscencje sprawiają, że ludzie nadwydajni coraz silniej na nie reagują. Niektórzy postanawiają żyć w stanie niemal permanentnej dysocjacji i przepuszczać przez intelekt wszystkie sytuacje o jakimś ładunku emocjonalnym, nie rozpoznają więc siebie w profilu osób hiperemocjonalnych. Przeciwnie, będą mieli wrażenie, że nic już ich nie porusza, że teraźniejszość jest miałka, że przepływają obok swego życia. Aby nabrać dystansu do swoich emocji, wyrabiają w sobie mechanizmy obronne, i dlatego mogą uchodzić za zimnych i nieczułych, lecz to tylko ich zewnętrzny wizerunek. W środku wciąż coś kipi.

Hiperempatia

Aby uzupełnić ten obraz, wypada stwierdzić, że nadwydajni są ludźmi hiperempatycznymi. Wychwytują, odgadują, a zwłaszcza natychmiast wyczuwają stan emocjonalny osób wokół siebie, nawet jeśli ich nie znają. Instynktownie wiedzą, kiedy wszystko jest w porządku, a kiedy coś jest nie tak, i wchłaniają w siebie emocje innych niczym gąbki. Ale nie należy rozumieć tego błędnie: ich empatia nie oznacza współczucia; jest raczej synonimem inwazji emocjonalnej. Nadwydajni bardzo by chcieli nie odczuwać cierpień innych. Ale często nagle i wbrew ich woli udzielają się im nastroje ludzi, z którymi się stykają. Wielu z nich się na to uskarża: niekiedy odbywa się to z wielką natarczywością. Dlatego niektórzy nie znoszą tłumu i go unikają. Oprócz hałasu, ruchu, zbyt licznych bodźców zmysłowych ta emocjonalna inwazja wytrąca ich z równowagi i wyczerpuje.

Véronique wyjaśnia mi: „Najgorzej czuję się w supermarketach: wyczuwam niepokoje wszystkich ludzi. Dlatego unikam galerii handlowych i robię zakupy w godzinach mniejszego ruchu, w sklepach średniej wielkości. Sprężam się, jak mogę, nie rozglądając się, skoncentrowana na liście zakupów, i jak najszybciej zmykam z tych okropnych miejsc!”.

Hiperempatia sprzyja jednak wykształceniu w sobie dużej życzliwości. Z jednej strony pozwala doskonale rozumieć ludzi, a gdy się coś rozumie, nie ma się już pokusy osądzania. Z drugiej strony, gdy ktoś jest empatyczny, wprost nie może być pogodny przy kimś smutnym ani zachowywać spokoju przy kimś zestresowanym. A skoro człowiek nadwydajny mentalnie nie może mieć dobrego samopoczucia, jeśli inni go nie mają, musi starać się zaprowadzić w swoim otoczeniu harmonię, aby wreszcie samemu poczuć się lepiej. Ponadto osoba empatyczna pierwsza ucierpiałaby od zła wyrządzanego bliźnim, więc jest niejako skazana na uprzejmość. Świadome krzywdzenie to dla nadwydajnych niedorzeczność. Zresztą z natury bezinteresowni, nie mogą pojąć, że niektórzy potrafią być małostkowi, wyrachowani i interesowni. Sądząc, że inni postępują podobnie jak oni, myślą, że grzeczność to zwykły sposób bycia, a nie wyrachowanie. W związku z tym nieumotywowana złośliwość i nieuprzejmość nie mieszczą im się w głowie. To dla nich kompletny nonsens. Dlatego też łatwo padają ofiarą manipulatorów i wszelkiej maści oszustów. Raz po raz doświadczając zdrady, jednej bardziej niezrozumiałej od drugiej, bo przecież według nich nieżyczliwość nie istnieje, niektórzy nadwydajni mentalnie stają się zgorzkniali, nieufni, a nawet popadają w paranoję i zamykają się w sobie. Izolacja może stać się ich jedyną ochroną.

Nadwydajni są bardzo cenieni za swoją umiejętność słuchania i pociechę, jaką potrafią przynieść ludziom w opałach. Wielu wykorzystuje te cechy w życiu zawodowym.

Telepatia

Jeśli ktoś ma umiejętność odbierania informacji, odczytywania języka niewerbalnego, wykrywania najmniejszej zmiany w intonacji lub wyrazie twarzy, jeśli umie wczuć się w emocje innych, to w końcu potrafi czytać w ich myślach. Większość nadwydajnych, nawet bezwiednie i całkiem spontanicznie, uprawia telepatię. To dla nich normalne, że odgadują stan emocjonalny ludzi, rozpoznają ich oczekiwania i myśli. Ale wytężona uwaga, jaką w sposób naturalny obdarzają innych, może być bardzo denerwująca dla kogoś, kto nie jest autentyczny i prostolinijny.

Christine opowiada mi: „Przedwczoraj, chcąc zwrócić książkę, wstąpiłam do przyjaciółki. Nie było jej w domu. Drzwi otworzył jej mąż. Ta para właśnie się rozwodzi i mąż sądzi, że przyjaciółki, a zwłaszcza ja, podjudzają jego żonę. Od razu wyczułam zapiekłą nienawiść, jaką mnie darzy, i w głowie rozbrzmiały mi wszelkie obelgi, jakich nie śmiałby wykrzyczeć. On poczuł się zdemaskowany moim spojrzeniem, co tylko rozjątrzyło jego nienawiść. Szybko odeszłam, jednak przez dłuższą chwilę nie mogłam się pozbyć złej energii, którą mnie naładował”.

Nadwydajni doskonale umieją odgadywać emocje innych osób, więc myślą, że one powinny odwzajemniać się tym samym. Obojętność ludzi wobec nich wydaje im się tym bardziej szokująca i raniąca, że uznają ją za intencjonalną. Doznają ulgi z chwilą, gdy zrozumieją, że wcale tak nie jest, że większość osób nie umie odczytać przesłania niewerbalnego, ma niewiele do czynienia z emocjami i wcale nie odgaduje, co myślą ich bliźni. Ale muszą również pożegnać się z nadzieją, że któregoś dnia ktoś w zamian obdarzy ich takim zainteresowaniem, jakim oni potrafią obdarzać innych.

Hiperprzenikliwość

Annie mówi mi: „Wszystko widzę, wszystko wiem, nic mi nie umknie. Wiem, czy ludzie się umyli, czy nie, czy noszą ubrania niezmieniane od poprzedniego dnia i czy wyszczotkowali zęby. Widzę niewypastowane buty, odpruty obrębek, brak guzika. Widzę wszystkie, nawet najbłahsze drobiazgi, ale dostrzegam też osobę całościowo. Po sposobie, w jaki ludzie się ubierają, poruszają, mówią, natychmiast domyślam się, z kim mam do czynienia. Właściwie nie znaczy to, że chcę wiedzieć, ale że nie mogę nie widzieć; to silniejsze ode mnie. Wiem, że mój przenikliwy wzrok niektórych drażni, bo nawet jeśli nic nie mówię, ludzie odgadują, że wszystko o nich wiem, i czują się przy mnie bardzo nieswojo. Widzę też, że ludzie okłamują samych siebie, a postępując nielogicznie, wpadają w tarapaty. Najmniejsza uwaga z mojej strony wydaje im się obraźliwa, ponieważ stwierdzam coś, co jest oczywiste, a oni nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy, albo zadaję pytanie, którego unikają. W każdej sytuacji od razu widzę, co jest nie w porządku i co należałoby zrobić, aby wszystko ułożyło się dobrze. Zawsze wiem z góry, co się później stanie. To wyczerpujące, denerwujące. Czuję się bardzo osamotniona”.

Telepatię od hiperprzenikliwości dzieli tylko jeden krok. Większość nadwydajnych już go zrobiła. Hiperprzenikliwy znaczy po prostu „bardzo przenikliwy”. Nie ma w tym nic magicznego. Wystarczy zwrócić uwagę na wszystkie drobne szczegóły i połączyć je ze sobą, aby intuicyjnie wiedzieć to, co niekoniecznie zostanie wypowiedziane lub pokazane.

„Ci ludzie podobno się nawzajem uwielbiają, a ja mówię, że tak naprawdę się nie kochają. Dlaczego? Nie wiem. Intuicja mi podpowiada. Przez cały wieczór ani razu nie popatrzyli na siebie porozumiewawczo i nie zdobyli się na odrobinę czułości”. Przeważnie ktoś od razu zaprzecza takiemu stwierdzeniu: „Ależ nie, wszędzie widzisz coś złego! Tak się zachowywali, bo nie byli sami!”. Gdy kilka tygodni później para się rozstaje, wszyscy się dziwią, a człowiek nadwydajny mentalnie jest sfrustrowany. Wszak to przewidział, ale potraktowano go jak zwiastuna złych nowin. Będzie więc musiał gryźć się w język, by nie przypominać, że o tym wiedział. Nadwydajni, na podobieństwo Kasandry, zawczasu widzą, słyszą i wyczuwają wiele rzeczy, jednak są skazani na milczenie, bo ludzie gremialnie zamykają uszy na ich przestrogi.

Syndrom Kasandry

Kasandra była piękną trojańską księżniczką. Kręciło się koło niej wielu kawalerów, którzy służyli pomocą jej ojcu, Priamowi, królowi Troi, w nadziei, że kiedyś poślubią jego córkę. Zakochał się w niej sam bóg Apollo, ona zaś obiecała mu swoją rękę w zamian za naukę przepowiadania przyszłości. Ale gdy już posiadła tę wiedzę, zmieniła zdanie i odmówiła mu swych względów. Rozgniewany Apollo odebrał jej dar perswazji, toteż mimo trafnych wróżb, nikt Kasandrze nie wierzył. Na próżno przepowiedziała nieszczęście, jakie przyniesie podróż Parysa do Sparty, podstęp z koniem trojańskim i całkowite zniszczenie miasta.

Przez analogię z tą historią terminem „syndrom Kasandry” określa się postawę, którą ludzie nadwydajni znają doskonale: wiedzą, co wkrótce nastąpi, lecz nie mogą nikogo uprzedzić ani zapobiec przyszłym wydarzeniom. Syndrom Kasandry można różnie interpretować.

Po pierwsze, można się w nim dopatrzyć cierpienia tych, którzy wiedzą, i ich poczucia odizolowania. Chcieliby okazać się użyteczni i zapobiec czemuś nieuchronnemu, ale są besztani przez swoje otoczenie, uznające ich za ponuraków i zwiastunów złej nowiny. Gdy przepowiednia się ziści, jasnowidze nie mogą przypomnieć innym, że ich ostrzegali. Jeśli tylko napomkną: „A nie mówiłem!”, wywoła to żywą i niezbyt przychylną reakcję.

Po drugie, syndrom Kasandry może wyrażać niezdolność do przeforsowania swoich racji. „Gwóźdź, który wystaje, prosi się o młotek”, mówi japońskie przysłowie. Aby cieszyć się popularnością, lepiej ponieść klęskę, podporządkowując się konwenansom, niż wbrew nim odnieść zwycięstwo. Na tej samej zasadzie wskazane jest mylić się razem z tłumem niż mieć słuszność wbrew niemu. Mądrość ludowa powiada: „Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”. Niektórzy jednak uparcie głoszą swoją prawdę, choćby mieli rzucać grochem o ścianę i wystawiać się na pośmiewisko. Śmiech ten może być jednak dobrym nośnikiem treści, które chce się przekazać. Chyba doskonale zrozumiał to Jean-Claude Van Damme. Zabawia wszystkich i choć wiele jego powiedzonek cytuje się tylko po to, by je wykpić, w rezultacie jego słowa niosą się szerokim echem! I w taki sposób można zyskać moc przekonywania. Bywa, że prześmiewca na chwilę się zamyśli i stwierdzi: „Ostatecznie w tym wszystkim jest jakieś ziarno prawdy!”.

W syndromie Kasandry może się też odzwierciedlać potrzeba posiadania umiejętności perswazji. Apollo dobrze wybrał karę: wieszczka boleśnie doświadczyła, jak dalece dar proroctwa jest zbędny bez zdolności przekonywania. Tak więc, aby móc podzielić się z tłumem swoją wizją przyszłości, trzeba wyrobić w sobie charyzmę. Należy też liczyć się z tym, że jakikolwiek kontrowersyjny pogląd prawie nie ma szansy się przebić. Kiedy wiara w coś jest szeroko rozpowszechniona, opinia ogółu ma taką moc, że każdy inaczej brzmiący głos zostaje zakrzyczany. Jeśli wszyscy sądzą, że dzieje się coraz gorzej, chociaż wiele konkretnych przesłanek dowodzi czegoś przeciwnego, nie zdołasz skłonić ich do obiektywnej oceny. Podobnie, gdy wybuchnie euforia, nikt nie słucha wezwań do zachowania ostrożności. Ale tu już zbaczamy w stronę syndromu Titanica.

Jeśli jesteś dotknięty syndromem Kasandry, przejawiasz pozytywne skłonności do przekazywania innym swoich doświadczeń, aby mogli z nich skorzystać. Ale niektóre rzeczy człowiek musi poznać z autopsji i sam się zorientować, czy wybrał właściwą drogę. Uczymy się na własnych błędach. Toteż zachowaj dla siebie swoje przeczucia i pozwól każdemu rozwijać się we własnym tempie. Najwyżej, jeśli w twoim mniemaniu błąd może pociągnąć za sobą przykre skutki, możesz sobie pozwolić na jedną lub dwie delikatne przestrogi, lecz gdy nikt nie chce cię słuchać, natychmiast zamknij usta. Możesz też w porę zadać pytanie dotyczące kwestii, która twojemu rozmówcy nie przyszła do głowy. Zrób to przyjaźnie, podobnie jak inspektor Colombo, i jedynie po to, by skłonić daną osobę do myślenia. „Wstawić pralkę do loggii, żeby zyskać trochę miejsca? Świetny pomysł! A jak sobie wyobrażasz odprowadzanie wody?”.

Doświadczenia mistyczne

Nadwydajni mentalnie, nawet kiedy czują się zrozumiani, uznawani, kiedy nabiorą ufności, a rozmówca darzy ich uwagą i wysłuchuje zgodnie z ich oczekiwaniami, przetestowawszy jego umiejętność przyjmowania informacji i cały czas zachowując czujność, są gotowi zrobić w tył zwrot przy najmniejszej oznace niedowierzania, tak bardzo się boją, że zostaną poczytani za wariatów. Nadwydajni mentalnie przyznają się jednak do swoich paranormalnych doświadczeń: telepatii, stanów ekstatycznego spokoju i nieskalanej miłości, jasnowidztwa, poczucia jedności z naturą, proroczych snów, a czasem nawet do czegoś więcej: zdolności widzenia aury, wyczuwania obecności duchów, przypominania sobie swoich poprzednich egzystencji…

Pierre długo się wahał, zanim wyznał mi, że pewnego dnia, gdy siedział pośród żarnowców, mając przed sobą piękny krajobraz skłaniający do marzeń i medytacji, nagle poczuł, że stapia się z otaczającymi go krzewami. Odczuwał wewnętrzny spokój i niewysłowioną, wszechogarniającą miłość. To było wstrząsające doznanie, trudne do wyjaśnienia i jeszcze trudniejsze do wyjawienia.

Jill Bolte Taylor jest trzeźwo myślącą badaczką. A jednak podczas wylewu krwi do mózgu doznawała niemal mistycznych stanów rozszerzenia świadomości. Opisuje między innymi stan jedności z wszechświatem, wrażenie, że utożsamia się ze wszystkim, co żyje, a także pławi w morzu wszechogarniającej miłości.

Raz jeszcze: nie ma w tym wszystkim nic magicznego. Z naukowego punktu widzenia Pierre i jego żarnowce są faktycznie braćmi. Kod genetyczny człowieka składa się z tych samych czterech nukleotydów, co wszystkich organizmów żyjących. Wystarczy to sobie uświadomić, by stopić się z przyrodą i czuć się spokrewnionym z każdą żyjącą istotą, nie wyłączając much i roślin. Ze swym uniwersalistycznym podejściem większość ludzi nadwydajnych czuje, że stanowi część większej całości, i odnosi się z wielkim szacunkiem do życia w każdej postaci.

Podobnie we wszechświecie wszystko składa się z atomów, nieustannie krążących w morzu energii. Ludzie nie stanowią pod tym względem wyjątku. W rezultacie jedyna różnica między nami a stołem sprowadza się do kilku atomów i częstotliwości wibracji. W sferze rzeczy zarówno nieskończenie dużych, jak i nieskończenie małych, potrafimy doświadczać wszystkich tych stanów w naszej prawej półkuli mózgowej. Jill Bolte Taylor udało się nawet osiągnąć wizję spikselizowaną. Rzeczywistość straciła określone kontury. Jill widziała swoje otoczenie jako impresjonistyczny obraz i dostrzegała jedynie ruch w skupisku punktów. Myślę, że tym właśnie tłumaczy się niesłychana pokora większości nadwydajnych mentalnie i niechęć do wynoszenia się nad innych. Doskonale wiedzą, że są jedynie kroplą w oceanie życia.

Nadwydajni opisują mniej przyjemne doznania, gdy udzielają im się złe nastroje innych. Mówią, że czasem wyczuwają obecność jakichś istot pozaziemskich lub mają koszmarne sny, tak realistycznie, że zastanawiają się, czy to tylko senne majaki, czy też przejawy jakiegoś świata równoległego. Słyszałam wiele opowieści o paranormalnych zdolnościach, duchowych i ezoterycznych doświadczeniach. Nie wątpię w szczerość ludzi nadwydajnych mentalnie, którzy zwierzali mi się ze swych przeżyć. Nie zamierzam jednak bardziej szczegółowo omawiać tego aspektu nadwydajności w niniejszej książce.

Czytelnikom, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę w tej dziedzinie, polecam świetne książki Marie-Françoise Neveu6. Znajdą tam obszerne rozważania na temat, który ja ledwo musnęłam. Na niektóre z tych zjawisk może również rzucić interesujące światło fizyka kwantowa. W każdym razie wszystkich tych, których intrygują paranormalne zjawiska, zachęcam, by kontynuowali, w swoim rytmie i zdając się na swoją intuicję, te duchowe poszukiwania. Obiektywnie biorąc, żyjemy w świecie zbyt racjonalnym, a bóg zwany „kartą bankową” nie zdoła zaspokoić bez reszty naszego pragnienia łączności. Ważne jednak, abyś poszukując sensu, się nie pogubił. Na niepewnych ścieżkach duchowości nie zapominaj o zdrowym rozsądku.

W pierwszych rozdziałach eksplorowaliśmy nadwrażliwość, która cię cechuje i wywodzi się z pięciu nadzwyczaj rozwiniętych zmysłów. Teraz będziesz mógł przyjrzeć się bez pośpiechu, jak funkcjonują te niezwykle czułe receptory. Poobserwuj siebie: rezonujesz jak kryształ. Do tej pory z pewnością często ci zarzucano, że twoja osobowość ma taką a nie inną strukturę. Już pora, abyś ją zaakceptował i był z niej dumny na tyle, by się do niej przyznawać.

Niech cię bawi twoja hiperestezja. Mając do siebie coraz większe zaufanie, zdasz sobie sprawę ze swoich ukrytych umiejętności. Potrafisz rozpoznać człowieka po perfumach, jakich używa, lub po krokach, odgadnąć, jakie są składniki jakiejś potrawy, wyłowić subtelne dźwięki fletu z muzycznej frazy. Jeśli zawierzysz swojej pamięci i pozwolisz jej pracować wedle jej upodobania, zdołasz przypomnieć sobie mnóstwo szczegółów. Odważ się zaufać temu, co postrzegasz, i swojej intuicji. Teraz zabieram cię w podróż po prawej półkuli twojego mózgu.

4

Christel Petitcollin, Émotions, mode d’emploi, Éditions Jouvence, Genève 2017.

5

Patrz bibliografia.

6

Patrz bibliografia.

Jak mniej myśleć

Подняться наверх