Читать книгу Za kulisami - Cyprian Kamil Norwid - Страница 4
ОглавлениеPROLOG
I
Podróżnik i Quidam, w kapeluszach, z laskami w ręku – Malcher na środku izby domyka tłomoki
PODRÓŻNIK
„Chodź!” – powiadasz?... A gdzie?... Ażeby ominąć pakowanie tłomoków, dość jest raczej, przechadzając się i tu, na miejscu, wykreślić sobie stosowną elipsoidę. Gdzież bowiem iść, od konieczności gdzież zboczyć?... Zły humor Malchera ogranicza się, i promień jego nie jest od posadzki tej promienia ani dłuższym, ani rozleglejszym.
QUIDAM
Powiadam ci: „Chodź!...” – i idźmy! I idziemy...
wychodzą
II
QUIDAM
I oto widzisz, że są miejsca przeznaczone ku temu, aby właśnie że nie były żadnym celem: z tak wielkiego natłoku ludzi, w którym rozpieramy się łokciami, nikt tu nie przyszedł!...
PODRÓŻNIK
Czyliż ci wszyscy także dziś o północy wyjeżdżają i zbłądzili w to miejsce, aby pozostawić ich służebnym wolność przeklinania niedopinających się tłomoków, wolność miotania się, wolność, luźność?... Jestże to jeden więcej wynalazek, właściwy stolicom, iż uchronić się można od wnętrza własnego pomieszkania!...
Inaczej, zaiste, opuszczałem progi wiejskie w dziedzicznych Omegach moich: burza była naonczas, tak pomiatająca liśćmi, jak tu widzę okręcający się tłum przychodniów.
QUIDAM
Dopiero-ż Malcher twój złorzeczyć musiał!...
PODRÓŻNIK
Ty, co kolumny i posągi umiejętnym oglądałeś okiem, powiedz: czy w bezposągowym kraju jakim przeniosłeś kiedykolwiek spojrzenie toż samo na żywe postacie ludzi?... Czy uważałeś, jak dalece starożytnym narodem jest ojczyzna nasza? Weź na przykład nowożytny typ służącego Anglika lub Francuza, weź i Niemca, weź tych doskonałych służących, których całe osobistości żywe zdają się być odlewane w umyślnej i wytwornie odmierzonej formie... Czy widziałeś to w Polsce? Polacy, można by powiedzieć, iż się nie rodzą na służących: to są zawsze giermki, i towarzysze, i luzaki, i podrzędnego stopnia bracia rycerze, którzy, jeszcze przez feodalne niższe praktyki kawalerskie nie przeszedłszy, podają ci laskę i kapelusz, jak podawało się ongi strzemię i miecz. Dlatego to w chwilach wielkich wielcy są, w potocznych służbach codziennych zaniedbani, często-gęsto poufni gawędziarze, nie pogardzający łzą rozrzewnienia i kieliszkiem.
QUIDAM
Tym właściwiej należało nam zboczyć tu na chwilę, gdzie, i owszem, wszystko współczesne jest... wszystko i nic.
PODRÓŻNIK
Jakto współczesne, co współczesne?... – Te różnofarbne marmury afrykańskie drobnych lombardzkich kolumn? Marmury, których się już ani kopie więcej?
QUIDAM
To ogipsowana cegła i pomalowana z wierzchu.
PODRÓŻNIK
Te czworogranne nagłowia kolumn, ryte bogobojnym dłutem majstrów z dwunastego stulecia?
QUIDAM
To odlewane hurtem z cynku, a potem okryte złoceniami za pośrednictwem galwanizmu. Gmach taki, jak go widzisz, stawia się dziś w przeciągu ośmiu miesięcy.
I nazywa się to kawiarnią śpiewającą. Ale owóż zasłonę podejmują. Szmer magiczny obejma zgromadzonych, iż za chwilę nasłynniejsza ze śpiewaczek ma się ukazać. Oto i ona... Grzmot oklasków... Czy słyszysz, co ci mówię?
* *
*
To nie ona!... Zmieniono, widzę, program... Publiczność się kłębi oburzeniem, jak lewiatan, gdy zmylił się w podrzucie za zdobyczą. Nie opieraj się zbyt ufnie o tę balustradę marmurową – to powleczone blachą drewno.
PODRÓŻNIK
Coś zanosi się, widzę, na wysadzenie sceny ramionami. Śpiewaczka jeśli nie wyjdzie?...
QUIDAM
Bądź spokojny! Czy uważasz głowę i pół ramienia, wychylające się zza kulis po stronie prawej?...
PODRÓŻNIK
Widzę kogoś, spozierającego bacznie na zegarek, jako kiedy wprawny fotograf odmierza czas działalności słońca.
QUIDAM
To jest przedsiębiorca aplauzu i poręczyciel wartości śpiewaczki, skoro oburzenie publiczności dojdzie do obmyślonego naprzód kresu... Ale już, już dochodzi!... Słyszę coś podobnego do trzasku łamiącej się poręczy pod naciskiem – teraz, teraz! Otóż i ona! Poręczyciel schował swój zegarek. Możemy już bezpiecznie opuścić zgromadzenie i ochłodzić czoła na powietrzu...
PODRÓŻNIK
Jak to? A śpiew?...
QUIDAM
Cokolwiekbądź i jakkolwiekbądź teraz zaśpiewa, przyjęte będzie wytrzymywanym pierw umyślnie oklaskiem. Wybuch zaś ten nie tylko że ocenić, ale i usłyszeć pieśni nie dozwoli – to nazywa się: sztuka w swym rodzaju zupełnie nowa...
Umknij nieco ramienia. Lękam się, ażeby mi nie połamali albumu, w którym życzę sobie mieć coś pióra twojego przed rozstaniem.
PODRÓŻNIK
Pokazałeś mi architekturę, publiczność, smak, styl i sławę. Wychodźmy! Teraz czas jest, ażebym w albumie twoim zapisał się.