Читать книгу Za kulisami - Cyprian Kamil Norwid - Страница 5
ОглавлениеW PAMIĘTNIKU
I
Nie tylko, pierw się najadłszy mandragor,
Błądziły w limbach szalone kobiety,
Nie tylko Dante i trzeźwy Pythagor, –
Byłem i ja tam... pamiętam, niestety!
II
Że byłem, tomów dwunastu na dowód
Pisać... sił nie mam. bo myśl mnie udławia.
Jestem zmęczony! Wolę jechać „do wód” –
Nie na wyjezdnym się o piekle mawia!
III
Wolę gdzieś jechać, w pilnym internie.
Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem,
Werki potrącać, jako grzyby w lesie,
Ludzi, epoki, mieszać wszystko razem –
IV
Być tam i owdzie, wonczas, dziś i potem.
Jako się wyżej albo niżej rzekło,
A nie równiejszym wracać kołowrotem,
A nie odpomnić, te zwiedziłem piekło!
V
Lecz pytasz: „Owdzie, co tak wielce trudzi,
I które z bliskich spotkałem postaci?”
Tam braci nie ma, ni bliźnich, ni ludzi,
Tam tylko studia nad sercami braci!
VI
Tam uczuć nie ma, tylko ich sprężyny,
Zdające z siebie wzajemny rachunek,
Do nieużytej podobne machiny.
Puszczonej w obieg przez pęd lub trafunek.
VII
Tam celów nie ma, lecz same rutyny
Pozardzewiałe – i nie ma tam wieków,
Dni, nocy, epok – tam tylko godziny
Biją, jak tępych utwierdzanie ćwieków.
VIII
Nie określone pierwej cyfrą stałą.
Lecz fatalności pchnięte raz ostrogą.
Nie znaczę wcale, co, kiedy się działo –
W godzinę wybić liczby jej nie mogą!
IX
Rzekłbyś, w tytańskim z wiecznością zapasie.
Mniejsza czy biją minuty, czy lata,
Iż każda wątpi o sobie i czasie,
Każda dogania się, lecz nie ulata...
X
Jakby wcielonej ciągle puls ironii
Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie,
Że z godzin żadna siebie nic dogoni,
Że nie wydzwoni siebie, dzwoniąc wiecznie.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.