Читать книгу Jedwab i porcelana - Dawid Juraszek - Страница 5

Rozdział III

Оглавление

o tym, co ukazało się Xiao Longowi w tajemniczym śnie i w straszliwym kotle.

Kamforowce rozstępują się, podnosząc korzenie niczym suknie. Wpływa w powstały prześwit i podąża przed siebie. U kresu drzewnej alei widzi dwóch ludzi. Stoją na granicy lasu, za tło mając rozświetlone słońcem pole. Słyszy, jak rozmawiają, widzi, jak dłoń opada na ramię w pokrzepiającym geście.

Odgłos kroków wyrwał Xiao ze snu, ale zdążył dojrzeć twarze.

Gan Bao ściskał ramię młodszego Zhao.

Słudzy nakazali rozespanemu bakałarzowi natychmiast się ubrać. Gorączkowo narzucił chałat i wsunął stopy w satynowe pantofle. Zdążył jeszcze wcisnąć na głowę czepiec, nim wyprowadzono go na zewnątrz.

Kiedy zorientował się, że idą do pawilonu w cyprysowym zagajniku, pierzchły resztki senności. Zaczął się w duchu przygotowywać na wszystko złe, co mogło go tutaj i teraz spotkać – jeśli nie na najgorsze. Ale na cóż te przygotowania się zdadzą? Cóż mógł zdziałać?

Nic.

Wewnątrz czekał już mnich w otoczeniu pilnujących go sług. Xiao rozmyślał z lękiem o zmiennej łasce Czerwonego Tygrysa, gdy ten wręcz wbiegł do środka w towarzystwie eunucha.

– Co to ma znaczyć? – wychrypiał, zanim zdążyli się pokłonić. – Jeśli nikt mi tego nie wyjaśni, skończycie wszyscy w klatce z głodnymi szczurami!

Młodzieniec wtulił szyję w ramiona, patrząc nic nierozumiejącym wzrokiem w twarz gubernatora.

– Nie nasza to zasługa ani wina, czcigodny – rzekł mnich. – To jeden z tych fenomenów natury, które tylko Niebiosa potrafią objaśnić.

– Chcesz mi powiedzieć, że dowiem się dopiero po śmierci, od samego Nefrytowego Cesarza?

Czerwony Tygrys zadał pytanie spokojnie, ale w jego głosie brzmiały dziwne nuty. Gan Bao pochylił głowę.

– Przeniknięcie niektórych rzeczy nie leży w gestii ludzi nawet tak potężnych i czcigodnych jak ty, panie.

– Bakałarzu! – Władca nieoczekiwanie zwrócił się do Xiao. – Może ty udzielisz mi konkretnej odpowiedzi? – I widząc, że młodzieniec nadal nie rozumie, wskazał szponiastym palcem kocioł.

Xiao zmrużył oczy i postąpił kilka kroków ku dymiącemu naczyniu. Oczekując smrodu rozgotowanego ciała, wstrzymał oddech, ale opary czuć było tylko ziołami i minerałami. Rozwiał je dłonią i ostrożnie, by chałat nie zajął się ogniem, zajrzał w kipiącą toń.

W ukropie pływało sześć głów. Na twarzach kobiet Zhao zastygł grymas cierpienia. Wstrząśnięty bakałarz chciał odwrócić się ze wstrętem, gdy wtem zamarł.

Uświadomił sobie coś, co postawiło mu włosy dęba pod czepcem.

Twarze ojca i syna także były nienaruszone.

Mimo całej nocy gotowania w żrącym wywarze ich oblicza nie tylko nie doznały szwanku; jeszcze wczoraj zdeformowane postępującym rozkładem, teraz wyglądały jak żywe.

Jakiś głośny protest, jakieś straszne zaprzeczenie zaczęło wzbierać w Xiao, ale nie mógł nie wierzyć własnym oczom. Cofnął się gwałtownie i upadł na plecy. Odczołgującego się w panice bakałarza postawili na nogi i przytrzymali słudzy. Nie musieli zbytnio się wysilać – więzień zamarł, drżąc tylko i oddychając szybko.

Czerwony Tygrys długo badał wzrokiem skamieniałego ze strachu Xiao. Wreszcie zwrócił się do Gana:

– Mnichu, znasz przecież konieczne rytuały. Przywołaj duchy zmarłych i dowiedz się, cóż znaczy to zjawisko i jak mu przeciwdziałać!

– Czyż sam, czcigodny, nie kazałeś pozbawić ich głów, aby na wieczność błądzili w zaświatach na podobieństwo ślepców?

– Młodemu Zhao tyś odrąbał głowę – przerwał gubernator.

Gan Bao pokłonił się lekko.

– Wybacz, czcigodny, zuchwałość, lecz uczyniłem to w uczciwej walce, nie z zemsty.

– Dość! Czego potrzebujesz? Ofiary z barana? Byka? Zastępu mnichów do odśpiewania zaklęć? Byle te łby sczezły wreszcie! – warknął Czerwony Tygrys i chwycił za miecz. Paznokcie zaklekotały sucho o klejnoty rękojeści, wzbudzając w napiętym ciele bakałarza zimny dreszcz.

– Moja reguła nie obejmuje przywoływania duchów, czcigodny. A gdybym nawet znał tajemne zaklęcia, nie zdołałbym przywołać zagubionej bezgłowej duszy. Niewielu ma do tego prawo. – Mnich pokłonił się niżej, odsłaniając nagi kark pod ciasno upiętym kokiem, jak gdyby dopraszał się cięcia.

Gubernator zgrzytnął zębami i postąpiwszy w kierunku kotła, znienacka wyciągnął miecz Zhao Quana. W blasku płomieni złowieszczo zalśnił delikatny geometryczny wzór na długiej klindze. A potem przenikliwy brzęk przejął zebranych dreszczem. Opary zawirowały, rozbryzgi zrosiły komnatę. Mężczyzna siekł bez opamiętania, ostrze raz po raz uderzało głośno o krawędź kotła, a głowy z pluskiem zanurzały się w toń, by zaraz wypływać z powrotem.

Na twarzach sług malowała się konsternacja. Ramię gubernatora zaczęło zwalniać, by wreszcie opaść po raz ostatni. Nie zważając na gorąco, władca oparł dłonie o krawędź kotła i zbliżył twarz ku kipieli. Na kilka chwil wszyscy w komnacie zamarli. Co ja tu w ogóle robię, powtarzał w myślach Xiao, lecz chłonął scenę szeroko otwartymi oczyma.

– One żyją – wychrypiał nagle Czerwony Tygrys. – One żyją! – jęknął i całym ciężarem ciała naparł na kocioł. Skraj szaty wpadł w otwory paleniska. Błysnął płomień. Słudzy puścili bakałarza i rzucili się odciągnąć władcę, ale ten obrócił się z mieczem w dłoni i ciął na oślep. Jeden z mężczyzn padł zalany krwią na podłogę, drugi, ściskając rozpłatane ramię, z krzykiem rzucił się pod ścianę. Eunuch uniósł ręce w pokojowym geście, ale gubernator rzucił się nań i byłby odrąbał mu dłonie, gdyby grubas nie uskoczył w porę.

Czubek miecza sieknął kamienną posadzkę, krzesząc snop iskier. Uderzenie wstrząsnęło ramieniem Czerwonego Tygrysa. Wypuścił oręż z ręki i wpatrzył się w swą dłoń, krwawiącą z ran po oderwanych paznokciach.

– Czcigodny, tu trzeba medyka. – Grubas znów był przy panu, zadeptując tlący się skraj gubernatorskiej szaty. – Pójdźmy do Pawilonu Wonnych Ziół.

Pogrążony w dziwnym odrętwieniu władca wolnym krokiem ruszył do wyjścia. Za jego plecami eunuch gestem przekazał sługom kilka szybkich poleceń.

Skołowanego Xiao i mnicha o kamiennej twarzy wyprowadzono z pomieszczenia. Ułamek chwili wystarczył, by bakałarz zdumionym wzrokiem objął zawartość kotła.

Wszystkie głowy zwrócone były twarzami ku górze.

I wszystkie miały otwarte oczy.

Jeśli interesuje Was, co spotkało Xiao Longa nazajutrz z ręki gubernatora Czerwonego Tygrysa, czytajcie dalej!

Jedwab i porcelana

Подняться наверх