Читать книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун - Страница 23
Rozdział 17
ОглавлениеMarjorie Tench, starszy doradca prezydenta, wyglądała jak kościotrup. Jej chuda, wysoka na metr osiemdziesiąt sylwetka przypominała kanciastą konstrukcję z klocków lego. Nad suchotniczą klatką piersiową wisiała koścista twarz obciągnięta żółtawą skórą. Przywodziła na myśl arkusz pergaminu z dwoma dziurami, z których spoglądały beznamiętne oczy. Miała pięćdziesiąt jeden lat, ale wyglądała na siedemdziesiąt.
W Waszyngtonie uchodziła za boginię areny politycznej. Przypisywano jej talent analityczny graniczący z jasnowidztwem. Dziesięć lat kierowania Biurem Wywiadu i Badań w Departamencie Stanu wyostrzyło jej i tak zabójczo ostry, krytyczny umysł. Na nieszczęście drygowi do polityki towarzyszyło lodowate usposobienie, nieznośne dla większości ludzi już po paru minutach kontaktu. Marjorie Tench miała mózg superkomputera. I jego ciepło. Tylko prezydent Zach Herney bez większego wysiłku znosił jej obecność; objął urząd niemal wyłącznie dzięki jej intelektowi i ciężkiej pracy.
– Marjorie… – Prezydent wstał, żeby ją powitać, gdy weszła do Gabinetu Owalnego. – Co mogę dla ciebie zrobić? – Nie zaproponował jej, by usiadła. Konwencjonalne formy towarzyskie nie miały zastosowania w przypadku kobiet jej pokroju. Jeśli Marjorie Tench miała ochotę usiąść, to siadała.
– Słyszałam, że zwołałeś zebranie personelu na czwartą. – Głos miała zachrypnięty od papierosów. – Wyśmienicie.
Przez chwilę krążyła po gabinecie. Herney wyczuwał, że skomplikowane trybiki jej umysłu nieustannie się obracają. Był z tego zadowolony. Marjorie Tench, jako jedna z nielicznych osób z jego otoczenia, wiedziała o odkryciu NASA, a jej polityczne otrzaskanie pomogło mu opracować strategię.
– Ta debata w CNN dzisiaj o pierwszej – zaczęła, tłumiąc kaszel. – Kogo wyślesz na sparing z Sextonem?
Herney uśmiechnął się.
– Młodszego rzecznika kampanii. – Polityczna taktyka frustrowania „myśliwego” przez podsyłanie mu drobnej zwierzyny była równie stara jak same debaty.
– Mam lepszy pomysł. – Tench wlepiła w niego puste oczy. – Pozwól, że ja się tym zajmę.
Zach Herney podniósł szybko głowę.
– Ty? – Do licha, co ona sobie wyobraża? – Marjorie, ty nie robisz spotów w mediach. Poza tym to południowy program w kablówce. Jeśli wyślę starszego doradcę, o czym to będzie świadczyć? Wyjdzie na to, że panikujemy.
– Otóż to.
Herney przyjrzał jej się uważnie. Niezależnie od tego, jaki przebiegły plan wykluł się w głowie tej kobiety, za żadne skarby nie pozwoli jej wystąpić w CNN. Każdy, kto choć raz miał okazję zobaczyć Marjorie Tench, wie, że nie bez powodu pracuje za kulisami. Wygląda koszmarnie – żaden prezydent nie życzyłby sobie, żeby ktoś o takiej prezencji wypowiadał się w imieniu Białego Domu.
– Wezmę tę debatę – powtórzyła. Tym razem nie pytała o pozwolenie.
– Marjorie… – Zaniepokojony prezydent miał zamiar odwieść ją od tego pomysłu. – Sztab kampanii Sextona od razu zacznie twierdzić, że twoja obecność w CNN jest dowodem na to, że Biały Dom się boi. Wysyłając armaty, będziemy wyglądali na zdesperowanych.
Kobieta w milczeniu pokiwała głową i zapaliła papierosa.
– Im bardziej, tym lepiej dla nas.
W ciągu sześćdziesięciu sekund Marjorie Tench wyjaśniła, dlaczego prezydent powinien wysłać na debatę ją, a nie jakiegoś pracownika niższego szczebla. Kiedy skończyła, Herney mógł tylko patrzeć na nią ze zdumieniem.
Marjorie Tench po raz kolejny udowodniła, że jest politycznym geniuszem.