Читать книгу Uniwersum Metro 2033 - Denis Szabałow - Страница 17

Оглавление

Od Autora

Witajcie, drodzy przyjaciele! Nazywam się Denis Szabałow.

Urodziłem się w 1981 roku w Sierdobsku, małym miasteczku w obwodzie penzeńskim. Tam spędziłem dzieciństwo. Po ukończeniu jedenastej klasy zdałem do Politechniki Penzeńskiej, a potem jako jej absolwent od razu poszedłem do wojska. Odsłużywszy swoje, przeszedłem do rezerwy w stopniu porucznika. Teraz mieszkam i pracuję w Penzie.

Od kiedy pamiętam, zajmowałem się różnymi dyscyplinami sportu: podnoszeniem ciężarów i sztukami walki. W ostatnich latach zacząłem się pasjonować jeszcze jednym, bardzo ciekawym sportem – strike-ballem. Oprócz tych zainteresowań, są też oczywiście inne. Na przykład zawsze bardzo mnie interesowała tematyka wojskowa: broń strzelecka i sprzęt wojskowy, przetrwanie w warunkach polowych, taktyka i strategia małych oddziałów bojowych, działalność dywersyjna i tak dalej w tym duchu. I pewnie właśnie dlatego mój utwór jest tak… pełny zagadnień militarnych. Chociaż jak mogłoby być inaczej, skoro jego akcja toczy się w betonowej dżungli wypalonego przez radiację miasta, rojącego się od mutantów, anomalii i niewyjaśnionych zjawisk?

Powieść Metro 2033 trafiła w moje ręce przypadkiem, chyba dopiero pół roku po jej premierze. Zaszedłem do księgarni w poszukiwaniu jakiejś interesującej lektury – zawsze czytałem dość dużo i z dużym zainteresowaniem – i mój wzrok padł na okładkę. Przypomniała mi się jakaś przeczytana w sieci opinia… Pamiętam, że pomyślałem wtedy: „A czy to nie będą pieniądze wyrzucone w błoto?”. Przeczytałem… Byłem poruszony tym, jak głęboko i kompletnie autor zdołał oddać atmosferę życia w metrze, tę smutną krecią egzystencję pod ziemią, bez nadziei na powrót na powierzchnię, powolne dogorywanie ludzkiej cywilizacji, agonię, której winna była ludzkość i nikt więcej.

Chyba właśnie dzięki tej lekturze zainteresowałem się tematem postapokalipsy. Potem były inne książki, kolejne i kolejne – ale wciąż było mi mało. A potem… potem Dmitry Glukhovsky stworzył serię! Książki zaczęły wychodzić co miesiąc i podobnie jak tysiące wielbicieli, czekałem na każdy nowy tytuł z wielką niecierpliwością.

Książki były dobre, ale zawsze brakowało mi w nich… konkretu. I jeszcze realizmu, prawdziwego życia. Dlaczego jeśli automat, to tylko kałach? A jeśli maska przeciwgazowa i skafander ochronny, to tylko „maska przeciwgazowa” i „skafander ochronny” i nic więcej? Gdzie konkrety – jaki dokładnie skafander i maska i dlaczego tylko AK, przecież na świecie istnieje ogromna liczba najróżniejszych rodzajów broni palnej?! Czy wraz z Końcem Świata one nagle wyparowały? I najważniejsze, dlaczego główny bohater za każdym razem pokonuje niebezpieczeństwa i zakończenie jest dla niego ostatecznie szczęśliwe? Tak się w życiu nie zdarza! No, a jeśli rzeczywiście jest prawdziwym wojownikiem, to gdzie jest to pokazane i opowiedziane? Gdzie sam proces jego kształtowania się i jego Droga? Przecież po to, żeby błąkać się po pełnej niebezpieczeństw radioaktywnej powierzchni lub labiryntach metra, brawurowo odstrzeliwując głowy mutantom, trzeba być do tego gotowym! Przeżycie w warunkach promieniotwórczej pustyni to nadzwyczaj trudne zajęcie i trzeba się do tego przygotowywać z wielką odpowiedzialnością. Jest to ciężka, wytężona praca dzień po dniu, rok po roku, przygotowująca ciało i odruchy do walki o przeżycie. A i potem człowiek nie staje się supermanem, a jedynie dostaje szansę – choćby i całkiem sporą – żeby przeżyć i nie zginąć już podczas pierwszego samodzielnego wyjścia. I gdzie jest pokazany proces tych przygotowań? Pokażcie mi to! Udowodnijcie! Jednak z jakiegoś powodu książki nie dawały odpowiedzi na te pytania. I wtedy postanowiłem opowiedzieć własną historię.

Tak było w chwili, kiedy usiadłem, by napisać Prawo do użycia siły.

Tworząc fabułę książki, starałem się, żeby jej bohaterowie, ich czyny i wydarzenia, które im się przytrafiały, i w ogóle sama historia, nie sprawiały wrażenia, że są nieprawdopodobne. Chciałem pokazać drogę bohatera od samego dzieciństwa, od urodzenia. Dlaczego został właśnie tym, kim został, kto mu w tym pomógł, ile sił go to kosztowało?… Chciałem napisać utwór realistyczny, jak najbliższy życiu. Jeśli wyszedłeś w OP-1 na powierzchnię, to raczej nie będziesz naruszać jego hermetyczności albo zdejmować maski przeciwgazowej, żeby usiąść na promieniotwórczej trawie i nieśpiesznie zjeść drugie śniadanie, albo nie opuścisz raczej domu, mając w swoim arsenale tylko parę magazynków do automatu, przy czym jeden wypełniony tylko w połowie. Oczywiście autor wie lepiej, ale ja sam bym tak nie zrobił. Przestraszyłbym się konsekwencji.

Ale to tylko jedna strona utworu. Druga to próba pokazania, że nie wszystko w życiu rozwiązuje się za pomocą siły. Bez wzgędu na to, jak bardzo silny byłby człowiek, zawsze znajdzie się ktoś silniejszy i niekoniecznie zawsze będzie tak, że ten silniejszy będzie działał po stronie dobra i opowieść niekoniecznie zakończy się happy endem. Pisząc książkę, chciałem pokazać, że wszystko dzieje się dokładnie odwrotnie. W życiu nic nie bywa proste, nieczęsto idzie gładko i kończy się szczęśliwie.

Mam nadzieję, że moją książkę wielu uzna za ciekawą, że spodoba się nie tylko tym, którzy lubią przygody, ciągły pęd, pościgi, bójki i strzelaniny, ale i tym, którzy zwykle myślą o tym, co przeczytali, szukają w książce przekazu, morału, czegoś dla siebie pożytecznego i interesującego. W końcu rola wychowawcza to ważna składowa utworów literackich, a większość z nich w ostatnich czasach to niestety jedynie literatura rozrywkowa.

Jeśli wszystko się uda, utwór planowany z początku jako jedna całość, ukaże się w trzech częściach. Podczas pisania, kiedy mózg pracuje na pełnych obrotach, do głowy wciąż wpadają pomysły pozwalające uczynić fabułę barwniejszą – nieoczekiwany zwrot akcji, nowi bohaterowie, wprowadzenie ciekawych i pouczających historii… A to odbija się na objętości – tekst zaczyna rosnąć jak na drożdżach, puchnąć, nabiera solidnego ciężaru, i oto nie mieści się już nie tylko w jednej książce, ale i w dwóch. I wtedy pozostaje tylko jedno wyjście – stworzyć dzieło wielotomowe. I właśnie to staram się teraz zrobić.

No i na koniec, chciałbym podziękować.

Po pierwsze, podziękować rodzicom. Po prostu podziękować. Za wszystko.

Po drugie, podziękować mojej żonie. Moja droga, dziękuję ci, że rozumiałaś, jak ważne jest dla mnie napisanie książki, i nie gderałaś, kiedy siedziałem przy komputerze aż do rana, tylko z ciężkim sercem kładłaś się spać sama, i do tego znosiłaś ciągły szum komputera dochodzący zza ściany. Dziękuję, Ksiuszka!

Po trzecie, chcę podziękować Łarisie Woroszyłowej, żonie pisarza Siergieja Zajcewa. Łarisa ze stoicką cierpliwością, jako beta tester, zdołała w krótkim czasie zrobić korektę tekstu, wykonując to niełatwe zadanie bardzo sumiennie i profesjonalnie, i wyszukała tyle błędów, że poprawiając potem książkę, łapałem się wręcz za głowę. Wielkie dzięki, Łariso!

Po czwarte, muszę podziękować mojemu dobremu przyjacielowi, Siergiejowi Kuzniecowowi, autorowi książki Mramornyj raj („Marmurowy raj”) i innych wspaniałych utworów. Gdyby nie on, kto wie, czy Prawo do użycia siły ukazałoby się na papierze, czy dalej kurzyłoby się w szufladzie pośród moich płodów z czasów szkolnych. Wielkie dzięki, Siergieju!!!

No i oczywiście chciałbym podziękować wszystkim wam, moim czytelnikom. Tym, którzy trzymają teraz w dłoniach moją książkę. Wasze opinie, krytyka, listy i pytania o termin ukazania się książki sprawiły, że się nie poddałem. Widziałem, że tekst się podoba, a to znaczy, że trzeba pracować dalej. Dziękuję wam!

Starałem się.

Mam nadzieję, że się wam podobało.

I do kolejnego spotkania na kartach Uniwersum!

Z poważaniem

Denis

Uniwersum Metro 2033

Подняться наверх