Читать книгу Demony przeszłości. Część druga - Diana Palmer - Страница 3

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Оглавление

Gaby odsunęła kołdrę, wyciągnęła się obok Bowiego i położyła głowę na jego nagim ramieniu, stwierdzając przy tym z cichym zadowoleniem, że w klimatyzowanym pokoju jest przykryty tylko wełnianym indiańskim szalem.

– Nie będzie ci zimno? – spytała.

– Z tobą obok? Liczę na to, że nie chrapiesz – odparł żatrobliwym tonem.

– Mam nadzieję, że ty też nie.

Bowie odwrócił się, żeby zgasić nocną lampkę. Bliskość i zapach tego przystojnego mężczyzny, jak również sam fakt, że leżała z nim w łóżku, obudziły w Gaby nieznane jej do tej pory emocje. Przyszło jej do głowy, że nie byłaby w stanie odczuwać lęku przed Bowiem, co powinno się jej wydać niezwykłe, ale nie była w stanie się nad tym głębiej zastanawiać.

– Wygodnie ci? – spytał nieco sennym głosem.

– Bardzo, a tobie?

– Zaraz się przekonam.

Gaby westchnęła, szukając miejsca, gdzie mogłaby położyć rękę. W końcu oparła ją na ramieniu Bowiego. Roześmiał się i powiedział:

– Możesz położyć ją na mojej piersi, jeśli masz ochotę. Dopóki nie zaczniesz jej gładzić i obsypywać pocałunkami, nie będzie mi to przeszkadzało.

– Bowie! – obruszyła się.

– Myślałem, że to cię uspokoi – rzekł z wyraźnym rozbawieniem. – Nie musisz być tak ostrożna, kochanie. Przejechałem pół stanu, a ostatniej nocy prawie nie spałem. Ledwie żyję. Jesteś absolutnie bezpieczna – przynajmniej dzisiaj.

– Okej. Nie chciałam tylko, żeby ci było niewygodnie. – Gaby przesunęła rękę na szal okrywający pierś Bowiego, a on przykrył ją swoją dłonią.

– Już nie będą cię męczyć koszmary, przynajmniej tej nocy. Będziesz spała w moich ramionach. Zamknij oczy, adorada.

– Jak mnie nazwałeś? – spytała sennie.

– Nieważne. Śpij.

Hiszpańskie słowo brzmiało jej jeszcze w uszach, kiedy zasypiała. Czy mogło znaczyć „uwielbiana”, a może „ukochana”? Uśmiechnęła się, rozkoszując się czułością, jakiej dotychczas wobec niej Bowie nie przejawiał. Uważała, że jest zdolny ją okazać, ale nie zaobserwowała objawów, które by o tym świadczyły, z wyjątkiem jego stosunku do dzieci czy do młodych zwierząt. Tymczasem potrafi być dla niej czuły. Gdyby tylko zachował ją w momentach, kiedy był podniecony! Niestety, w takich chwilach mężczyźni stawali się nieprzewidywalni i dlatego unikała zbyt bliskiego kontaktu.

W końcu usnęła ukołysana równomiernym biciem serca Bowiego. O świcie obudził ją jakiś delikatny zgrzyt, po którym rozległy się głosy i stukot biegnących stóp.

– O, do diabła!

Usłyszała przekleństwo i otworzyła oczy. Zobaczyła sufit. Spojrzała w dół i poczuła, że jej ciało jest nieruchome. Bowie obejmował ją ramieniem, a jedną nogę przerzucił nad jej obie. Leżeli wtuleni w siebie. Głowa Bowiego wystawała znad szalay, w kogoś się wpatrywał. Gaby podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem i w nogach łóżka zobaczyła Agathę McCayde, a obok niej Tię Elenę i Montoya.

Twarz Gaby przybrała kolor purpury. Usiadła, wciąż owinięta szlafrokiem.

– Bowie? – szepnęła.

– Wiem. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen – odparł, po czym uniósł się nieco i zachęcił matkę: – Nie krępuj się, powiedz to.

– Co? – spytała z westchnieniem Aggie. – Gdyby to był ktoś inny, a nie Gaby, mogłabym się wściekać i wygłaszać komunały. Jeśli wziąłeś ją do siebie dlatego, że miała koszmarne sny, a ty nie chciałeś jej zostawić samej, to nie ma o czym mówić. Montoya – zwróciła się do służącego, przynieś im kawę, żeby mogli się obudzić. Ja wypiję na patiu. – Opuściła pokój, a za nią śmiejący się pod nosem Montoya i chichocząca Tia Elena.

– Cóż, podoba mi się to – powiedziała Gaby, odprowadzając ich wzrokiem. – Widzą mnie w łóżku z tobą i żadne z nich nawet nie kiwnie palcem.

– Za dobrze cię znają – stwierdził Bowie, przeciągając się leniwie.

– Bowie… – Gaby odwróciła się i utkwiła w nim baczne spojrzenie.

– Co?

– Aggie naprawdę zastała cię kiedyś w łóżku z dziewczyną?

– Nie w Casa Rio. Miałem za dużo rozumu, żeby przyprowadzać tu którąś z moich dziewczyn. – Przez chwilę się zamyślił. – Zresztą, nie było ich wiele. Znacznie więcej czasu spędzałem na zarabianiu pieniędzy niż na ich wydawaniu.

– Bardzo ciężko pracujesz, to fakt – przyznała.

Powędrowała wzrokiem do jego nagiego torsu, widocznego w rozpiętej piżamie, zatrzymując go na gęstym zaroście, który biegł w dół przez płaski brzuch i niknął za paskiem spodni piżamy. Nie powinno to zrobić na niej wrażenia, a jednak niespodziewanie zapragnęła go dotknąć.

Bowie za dobrze znał się na kobietach, by właściwie odczytać spojrzenie Gaby. Zafascynowało go i podnieciło, zrozumiał bowiem, że zorientowała się, co odczuwa, i dzięki temu po raz pierwszy zrozumiała jego reakcje na ich bliskość.

Ich spojrzenia się spotkały.

– Już wiesz coś więcej o mężczyznach? – zapytał. – Nie musisz się wstydzić. Mężczyźni muszą sobie z tym radzić – dodał z ciężkim westchnieniem. – Łatwiej było w okresie dojrzewania, zanim dziewczyny się dowiedziały, dlaczego czasami chłopcy zginają się wpół.

Gaby się roześmiała. Zabawne uwagi Bowiego niezmiennie potrafiły przełamać jej nerwowość i zakłopotanie.

– Przynajmniej Aggie wygląda mniej żałośnie – zauważyła.

– Dziś rano dostarczyliśmy jej rozrywki.

– Domyślam się, że jesteś przyzwyczajony do sypiania z kobietą. – Gaby poszukała wzrokiem spojrzenia Bowiego.

– Nie całą noc, kotku – odparł. – Pod tym względem jesteś moją pierwszą – dodał z uśmiechem.

– Tak czy inaczej dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać ze sobą. Byłam naprawdę przerażona.

– Zauważyłem. – Bowie wstał i przeciągnął się z zadowoleniem, ponieważ doskonale się wyspał.

Po przebudzeniu zobaczył wtuloną w niego Gaby i na ten widok zalała go fala czułości. Zdążyła zajść mu za skórę, nawet jeśli w ostatnich dniach kierował się w stosunku do niej nieco mniej oczywistymi motywami. Już matka da mu za swoje za udział w przyczynieniu się do wyjazdu jegomościa z Teton. Mógł się założyć, że aby się na nim zemścić, przekaże Gaby pakiet kontrolny w Casa Rio. Nic takiego, ponieważ ten plan spali na panewce, jeśli Gaby się z nim zwiąże.

– Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek lepiej się wyspał – dodał. – Co zaplanowałaś na dzisiaj?

Gaby nie mogła sobie uprzytomnić, co takiego zamierzała, mając przed oczami potężne muskuły Bowiego. Widok okazałej męskiej sylwetki zapierał jej dech w piersiach.

– Przepraszam. O co pytałeś? – zreflektowała się.

– Nieważne. – Bowie roześmiał się, pochwycił Gaby pod ramiona i wyciągnął z łóżka. Obrzucił wzrokiem jej zaróżowioną twarz. – Bardzo ładnie wyglądasz – zauważył. – Dziewiczo i słodko.

– Ty też nieźle się prezentujesz – odparła.

Bowie uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Przez wyjątkową, przedłużającą się chwilę zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości, chłonąc się wzrokiem. Z tego swoistego transu wyrwał ich Montoya, który wszedł do pokoju, niosąc tacę z dzbankiem kawy, filiżankami, dzbanuszkiem ze śmietanką i cukiernicę.

– Oho ho – rzucił. – Jeśli dłużej będziecie na siebie patrzeć w ten sposób, to może się źle skończyć.

– Masz swój rozum, prawda? – zagadnął Bowie.

– Pewno, i wiem swoje – odparł ze śmiechem Montoya. – Bujać to my, ale nie nas.

– Jeśli będziesz współpracował, to niewykluczone, iż zmuszę ją do zaręczyn – zauważył Bowie.

Montoya zwrócił spojrzenie na zdumioną Gaby i przyłożył rękę do serca.

– Señorita, jestem zbulwersowany pani zachowaniem. Jak pani mogła zdeprawować tak wartościowego dżentelmena jak señor Bowie?

– Zdeprawować? – W drzwiach stanęła Aggie, która akurat przechodziła korytarzem. – Powiedziałeś „zdeprawować”?

– Bezwstydnie mnie wykorzystała – oświadczył Bowie, udając, że piorunuje Gaby wzrokiem. – Myślę, że zaręczyny to w zaistniałej sytuacji jedyny możliwy sposób, żebym pozostał uczciwym mężczyzną. Co ty na to? – zwrócił się do matki.

– Cudowny pomysł, kochanie – odrzekła Aggie, uśmiechając się szelmowsko. – Udzielę ci w tej sprawie wszelkiej pomocy, podobnie jak ty uczyniłeś w stosunku do mnie.

– Wiedziałem – rzucił z westchnieniem Bowie, kiedy Aggie znikła na korytarzu. – Nie przebolała jegomościa z Teton. W każdym razie jeszcze nie.

– To oczywiste, skoro pani Agatha większą cześć nocy przepłakała – powiedział Montoya. – Robi dobrą minę do złej gry, ale cierpi.

– Jeszcze jeden powód, żeby Gaby za mnie wyszła i aby dała mojej matce coś, co zajmie jej myśli – zgodził się Bowie. – Zostaw nas samych, żebym mógł się spokojnie oświadczyć.

– Z przyjemnością, señor. – Montoya uśmiechnął się szeroko i starannie zamknął za sobą drzwi.

– Żartujesz, prawda? – wyjąkała zaskoczona Gaby.

– Wcale nie – odrzekł Bowie. – Kupimy pierścionek i będziemy żyć dniem dzisiejszym. – Przyciągnął ją do siebie. – Jeśli zaufałaś mi na tyle, że spałaś w moich ramionach, to żywię nadzieję, iż pewnego dnia odważysz się na tyle, żeby oddać mi całą siebie. Mogę poczekać.

– Podjęlibyśmy duże ryzyko – wyszeptała Gaby, mimo że pomyślała, jak cudownie byłoby, gdyby do siebie należeli. Może rzeczywiście pewnego dnia zdoła posunąć się dalej?

– Nie mam nic przeciwko ryzyku – odparł ze spokojem. – Powiedz „tak”. – Czarne oczy Bowiego rozbłysły. – Twoja opinia jest zrujnowana, moja też. Do wieczora Tia Elena rozgłosi w całej okolicy, co ujrzała, a większość ludzi nie zna nas tak dobrze jak ona i nie uwierzy, iż do niczego między nami nie doszło. O zachodzie słońca staniesz się kobietą upadłą.

– To nie jest dobry powód do zawarcia małżeństwa.

Bowie ujął w dłonie twarz Gaby i musnął wargami jej usta.

– Na ogół dobrze się porozumiewamy, prawda?

– Tak było, zanim nie zaczęliśmy wymieniać poglądów na temat projektu firmy Bio-Ag.

– Zmienisz zdanie.

– Nie zmienię. Myślę, że racja jest po ich stronie.

– A ja uważam, że się mylą. Tyle że to tylko jedna sprawa. Co do większości innych jesteśmy zgodni. Możesz pozostać w zawodzie. Chętnie zatrudni cię Bob Chalmers, a jeśli spodoba ci się ten pomysł, to zrobimy sobie dziecko.

Gaby poczerwieniała i zadrżała na samą myśl, co mieliby zrobić, żeby spłodzić dziecko, lecz drżenia nie wywołał lęk. Tego była pewna.

– Masz instynkt macierzyński, a ja kocham dzieci. To też nas łączy, ale nie będę cię ponaglał. Powiedz tylko „tak”, a od razu powiadomimy Aggie. Będzie miała czas na zastanowienie, jak nas rozdzielić, żeby mi odpłacić za odesłanie do domu jegomościa z Teton.

– Bowie, przecież nie ty to spowodowałeś – zaoponowała Gaby.

– Chciałbym móc przypisać sobie tę zasługę, ale rzeczywiście praktycznie nic w tym kierunku nie zrobiłem. On pojechał do domu z własnej woli przy niewielkiej pomocy Aggie. Uprzedzałem, że nie chciałaby doić krów.

– Owszem, uprzedzałeś. Będzie się czuła bardzo samotna.

– Przecież my jesteśmy i na pewno jej nie zostawimy. Wyjdź za mnie, Gaby.

– Tak naprawdę chodzi ci o mnie czy o zatrzymanie Casa Rio?

Bowie wahał się, ale tylko przez chwilę, po czym oświadczył:

– O ciebie. Czuję, że jeśli za mnie wyjdziesz, będziesz bardziej skłonna złagodzić swoją kampanię na rzecz rozwoju tych terenów – dodał szczerze. – Jest coś jeszcze, a mianowicie czułość, która się między nami narodziła. Dotykam cię i mam poczucie spełnienia. Myślę, że ty również, i to mimo okropieństw, jakich doświadczyłaś.

– Tak – szepnęła Gaby. – Rzeczywiście tak to odczuwam.

– Zostań moją żoną. Daj szansę naszemu uczuciu.

Gaby uniosła ręce i dotknęła twarzy Bowiego, przesuwając palce wzdłuż wysokich kości policzkowych.

– Myślę… że mogłabym… cię pokochać – wyszeptała drżącym głosem.

– Mogłabyś? – Bowie zacisnął ręce na jej ramionach.

– O tak, mogłabym – powtórzyła, kiedy pochylił ku niej głowę.

Pocałunek nie przypominał żadnego z tych, które wymieniali wcześniej – był czuły i powolny, choć zmysłowy. Gdy dobiegł końca, Gaby powiedziała zatroskanym głosem:

– W końcu przestanie ci to wystarczać. – Nauczyła się rozpoznawać reakcje ciała Bowiego.

– Może i dla ciebie będzie to za mało – odrzekł. – Nie martw się, mamy przed sobą całe lata na odkrywanie się wzajemne zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.

– To prawda – przyznała z uśmiechem.

– A teraz idź się ubrać, zanim Aggie usłyszy wieści od Montoyi. Przyszła kolej na nasz moment zaskoczenia.


Bowie zasępił się, kiedy został sam. Naszły go wątpliwości, czy Gaby rzeczywiście potrafi mu dać to, czego on potrzebuje. Uznał, że propozycja małżeńska, jaką jej złożył, odwróci jej myśli o statusie i przyszłości Casa Rio. Będzie ją obserwował, nawet się o nią troszczył, ale także będzie mógł się przekonać, czym naprawdę są uczucia, które w nim wzbudziła. Wcześniej nie zdarzyło mu się zakochać i zastanawiał się, czy to, co obecnie czuje, jest miłością.

Otworzył szafę i zaczął się ubierać. Przynajmniej przestał myśleć o Nedzie Courtlandzie. Trzeba pomóc Aggie odzyskać równowagę i ułożyć sprawy z Gaby. Wszystko układało się po jego myśli.

Zszedł na dół przed Gaby, więc mógł w cztery oczy przekazać matce wiadomość o planach małżeńskich. Przyjęła to z sarkastycznym uśmiechem.

– No, no, jesteś pewien? – spytała.

– Zależy mi na Gaby. – Utkwił w niej spojrzenie.

– Zależy ci na Casa Rio – odparowała Aggie. – Nie zaakceptowałeś Neda jako mojego przyszłego męża i ucieszyłeś się z naszego zerwania, ponieważ chcesz zachować posiadłość. Z tego samego powodu nie zawahałeś się związać z Gaby. Powiedz mi, że ją kochasz.

Nie mógł, w każdym razie jeszcze nie teraz.

– Miłość przyjdzie z czasem – odrzekł.

– Czyżby? Pragniesz jej, to fakt. Nawet ślepiec by to zauważył. Tyle że ona powinna być delikatnie traktowana i potrzebuje dużo miłości. Nie sądzę, żebyś był zdolny jej to dać. Gdybyś potrafił pokochać, okazałbyś mnie więcej zrozumienia w sprawie Neda. Nie zadałbyś sobie tyle trudu, żeby nas rozdzielić. Wiem, po co pojechałeś do Teksasu. Mamy tego samego adwokata – wyjaśniła na widok zdziwienia malującego się na twarzy syna. – Zadzwonił, żeby mnie powiadomić, co zamierzasz, a ja to powtórzyłam Nedowi. To była kropla, która z jego punktu widzenia przepełniła czarę goryczy. Stwierdził, że gdybym mu ufała, to zgodziłabym się za niego wyjść, zanim zacząłbyś dalej drążyć. Odparłam, że gdyby mnie kochał, od razu wyznałby mi całą prawdę. I tak od słowa do słowa, odprawiłam go z twojego powodu, synu.

Bowie westchnął ciężko i zapalił papierosa. Ostatnio wydawało się, że niemal bez przerwy pali.

– Przepraszam. To fakt, że zamierzałem sprawdzić go i wyrzucić stąd, ale nie zrobiłbym tego po cichu.

– Chciałabym w to wierzyć, ale wiem, jak ci zależy na ziemi i Casa Rio. Twój ojciec wpoił ci przesadne przywiązanie do naszej spuścizny.

– Na swój sposób o ciebie też się troszczę, mimo że Gaby i Courtland są u ciebie na pierwszym miejscu.

– Co się stało, to się nie odstanie, prawda? – Aggie zignorowała oskarżycielski wyraz oczu syna. – Nie mogę się cofnąć w czasie i naprawić szkody, jakie wyrządziłam, podobnie jak ty. Może gdybym trochę bardziej troszczyła się o ciebie, nie miałbyś nic przeciwko obecności innego mężczyzny. Cóż, nie ma to już znaczenia. Zrobiłeś to, co sobie założyłeś. Ned wyjechał, a jest zbyt dumny, aby wrócić po tym, w jaki sposób go odprawiłam.

– To mogło być tylko zauroczenie – zauważył Bowie.

– Takie jak Gaby w stosunku do ciebie? – spytała kpiąco Aggie i odnotowała w myślach, że strzał był celny. – Ona jest po raz pierwszy zadurzona i akurat w tobie, a ty jedynie jej silnie pożądasz.

– Nie będziemy rozmawiać o moich uczuciach. – Bowie zwęził oczy.

– Jak moglibyśmy, skoro nawet nie przyznajesz się do ich istnienia? – spytała wyzywająco Aggie. – Jak tylko Gaby odkryje, co tobą powoduje, jej uczucie do ciebie umrze nagłą śmiercią. A wtedy może w końcu pojmiesz moją obecną sytuację, zrozumiesz, iż utrata Neda mnie zdruzgotała. Może nawet będę ci współczuć, jak do tego dojdzie.

– Nie potrzebuję twojej cholernej litości – rzucił Bowie. – Nie sądzę, bym kochał.

– Tak przypuszczałam. Nie lekceważ jej, mój drogi. Gaby nie jest głupia, przeciwnie. Przez cały czas wiedziałeś, co zamierzam, prawda?

– Miałem pewne podejrzenia – przyznał Bowie.

– I są one uzasadnione – stwierdziła Aggie. – Jestem zmęczona rolą pionka w twojej grze. Dziś rano rozmawiałam z adwokatem w Tucson. Wybieram się na długie wakacje, a zanim wyjadę, zamierzam przepisać Casa Rio na ciebie i Gaby, z jedną niewielką zmianą w stosunku do decyzji twojego ojca – dodała z chłodnym uśmiechem. – Gaby dostanie pięćdziesiąt jeden procent udziałów, a ty czterdzieści dziewięć. Jeśli rozpętacie wojnę w sprawie inwestycji Bio-Ag, Gaby zwycięży. Przemyśl to sobie. – Z tymi słowami Aggie wstała i wyszła z pokoju.

Bowie nie posiadał się ze złości. Chociaż spodziewał się takiej decyzji matki, to dobiła go świadomość, iż klamka zapadła. Poza tym zmusiła go, aby przyznał się do motywów, które kierują jego postępowaniem, a nie był z nich szczególnie zadowolony. Było coś jeszcze.

Nie chodziło tylko o Casa Rio. Gaby wyzwoliła w nim czułość i instynkt opiekuńczy. Wzbudziła w nim pożądanie, to prawda, ale odmienne od tego, jakie do tej pory znał. Ponadto zapragnął mieć z nią dzieci i stworzyć kochającą się rodzinę. Nie mógł tego wyjawić matce. Nie chciał okazać, że po raz pierwszy w życiu stał się człowiekiem wrażliwym.

Gaby schodziła w dół akurat wtedy, kiedy Aggie udawała się na piętro. Zatrzymała się i obwieściła:

– Właśnie podarowałam ci pakiet kontrolny w Casa Rio. Jadę do Tucson podpisać dokumenty, a potem do Nassau na kilka tygodni. Wciąż mam pieniądze, które przed śmiercią zostawił mi Copeland, a także trochę własnych. Jestem zmęczona ciągłym wtrącaniem się Bowiego w moje życie. Wybacz, że trochę ci skomplikowałam sytuację.

Gaby wpadła w popłoch. Teraz już się nie dowie, czy Bowiemu zależy na niej, czy na Casa Rio. Miał obsesję na punkcie ziemi oraz dziedzictwa. Rano się jej oświadczył. Czy wówczas podejrzewał, co zamierza zrobić Aggie? Tak dobrze znał się na ludziach.

– To z powodu Neda, prawda? – zapytała. – Bowie przyczynił się do waszego rozstania.

– Myślisz, że wyrównałam z nim rachunki? – spytała z westchnieniem Aggie. – Czy ja wiem? Może i tak. Cierpię tak, jak nie cierpiałam od śmierci Copelanda, a Bowie jest temu przynajmniej w części winien. Muszę wyjechać. Chcę, żeby zostawiono mnie w spokoju. Obecnie wolę być sama. – Łzy napłynęły jej do oczu. – Przepraszam.

– Ależ nie masz za co przepraszać – zapewniła ją Gaby.

– Czyżby? – Aggie spojrzała przybranej córce w oczy. – Jesteś zakochana w Bowiem.

Rano Gaby dała Bowiemu do zrozumienia, że może zdoła go pokochać, ale nie przyznała, iż to już się stało. A jednak to prawda, pomyślała zdumiona. Czy w innym przypadku pozwoliłaby, żeby zaniósł ją do swojego pokoju? Czy bez słowa protestu spałaby przy nim przez całą noc?

– Tak – przyznała.

Aggie pocałowała ją w policzek i powiedziała:

– Może ci się powiedzie. Jeśli ci na nim zależy, postaraj się go przekonać, że ziemia, nawet odziedziczona po przodkach, nie jest tak ważna jak ludzie.

– Spróbuję. A co z tobą?

– Jak wspomniałam, pojadę do Nassau i zamieszkam u przyjaciół. Nie wiem, co potem. Potrzebuję trochę czasu, żeby zapomnieć o Nedzie. – Głos się jej załamał i w oczach znowu pojawiły się łzy. – Och, to tak bardzo boli!

W tym momencie Gaby pomyślała, że jest zakochana w mężczyźnie, który być może potrzebuje jej tylko po to, aby zachować w swoich rękach ziemię, która z urodzenia powinna do niego należeć. Ta myśl była nie do zniesienia.

Demony przeszłości. Część druga

Подняться наверх