Читать книгу Medycyna holistyczna T. VI Układ krążenia. Prawidłowe ciśnienie, transport tlenu i składników odżywczych - dr Rosina Sonnenschmidt - Страница 5
O serii Medycyna holistyczna
ОглавлениеRzeczywistości nigdy nie powstają w rezultacie tego,
co piszemy lub drukujemy,
lecz są tworzone przez to, co żyje.
To, co jest napisane lub wydrukowane,
może być tylko wyrazem życia,
w którym obecna jest rzeczywistość.
Jeśli to, co jest napisane i wydrukowane, jest po prostu tym,
co jest umownie zdefiniowane w jego znaczeniu,
jest to martwe.
W chwili, gdy piszę, moje myśli zatracają się1.
Rudolf Steiner,
wykład z roku 1923
Wzięłam sobie te słowa do serca, podobnie jak fakt, że pismo nie potrafi wyrazić podstawowych zasad wszechświata. Każde zapisane słowo musi być wypełnione uczciwością i szczerością, aby zarażać czytelników entuzjazmem i stymulować ich do korzystania z własnych doświadczeń. Jeśli chodzi o homeopatów, oni szczególnie powinni odbierać teksty pisane jako zachętę do niekonwencjonalnego myślenia, odczuwania i działania.
Według tradycji zen to nie pisma sprawiają, że uzyskujemy dostęp do świadomości, lecz świadomość pozwala nam zrozumieć pisma.
Ta zasada odnosi się nie tylko do oświeconych ksiąg, ale także do literatury w ogóle. Każdy z nas czyta i rozumie Organon autorstwa Samuela Hahnemanna. Świadomość pozwala nam odnaleźć w tym tekście to, co jest dla nas ważne. Ponieważ swoją edukację rozpoczęłam od studiowania filozofii życia według medycyny chińskiej, myślenie holistyczne i jego kreatywne wykorzystanie są dla mnie niezwykle istotne. Kiedy zwróciłam się ku homeopatii, a w szczególności teorii miazm, paragrafy 287-289 Organonu były dla mnie najważniejszymi drogowskazami. Przygotowując szóste wydanie swojego dzieła, Hahnemann uznał, że powinien napisać o mesmeryzmie – magnetycznych prądach leczniczych. Pozwoliło mu to rozpoznać ducha, który ukrywał się pomiędzy surowymi zasadami i ostatecznie przyczynił się do udoskonalenia homeopatii. Myśl homeopatyczna rozwijała się już od czasów Paracelsusa.
Geniusz Hahnemanna pozwolił mu wykorzystać nowe sposoby myślenia, a także czucia i działania na progu rokoko i złotych czasów burżuazji. Ludzie o tak wspaniałych osobowościach od zawsze poszerzają granice wiedzy i przekształcają zastaną rzeczywistość, dzięki czemu potrafią doprowadzić do zmiany paradygmatu. Faktem jest, że wielu współczesnych homeopatów i terapeutów ufa własnemu doświadczeniu i sile kreatywności, co pozwala im tworzyć nowatorskie metody leczenia. Dlatego właśnie standard niemieckiej medycyny holistycznej jest tak wysoki. Jestem wdzięczna, że mogę wnieść swój niewielki wkład w to pozytywne zjawisko. Obecnie terapeuci uważają za oczywiste, że pacjentów należy leczyć, łącząc zarówno perspektywę holistyczną, jak i duchową.
Seria Medycyna holistyczna jest syntezą mojego holistycznego podejścia do myślenia i leczenia. Ogromna popularność tego tematu, którą dostrzegłam podczas prowadzenia seminariów i dzięki reakcjom, jakie wywołują moje książki, wskazuje, jak wielu kompetentnych terapeutów ceni sobie traktowanie poszczególnych narządów ciała w perspektywie większej całości. Z entuzjazmem odnoszą się oni zarówno do fizjologii, jak i manifestujących się w poszczególnych organach motywów emocjonalnych/mentalnych/duchowych oraz propozycji twórczych rozwiązań konfliktów, o których piszę. Takie podejście zaciera sztucznie wytworzone granice pomiędzy poszczególnymi rodzajami terapii. Moim pragnieniem było stworzenie mostu łączącego homeopatię, leczenie oparte na fizjologicznych prawach organizmu oraz terapię opartą na współpracy. Udało mi się osiągnąć ten cel. Prowadzone przeze mnie kursy pozwalają napawać się radością płynącą z wzajemnych kompetencji, dobrego humoru i kreatywności w podejściu do chorób przewlekłych. Gdy paraliżujący strach przed coraz bardziej destrukcyjnymi chorobami dzisiejszych czasów ustąpi miejsca wolnemu duchowi sztuk uzdrawiających, będziemy mogli poczuć szczęście, którego źródłem jest praktyka terapeutyczna.
Ludzie często pytają mnie, skąd biorą się moje nietypowe skojarzenia związane z organami ciała. Podstawą mojego myślenia jest całościowe postrzeganie istot ludzkich. Używam zmysłów psychicznych tak samo naturalnie jak zmysłów fizycznych. Przyglądam się potencjałowi, który noszą w sobie pacjenci, aby pokonać dręczącą ich chorobę. Zdolność jasnowidzenia poszerza naszą świadomość o nadrzędne korelacje i jednocześnie otwiera nasz własny magazyn kreatywności, który pozwala nam realizować holistyczną koncepcję leczenia. Kiedy prowadzę szkolenia dla jasnowidzów i uzdrowicieli, współprzewodniczę im po to, aby uzyskać informacje zwrotne; zasada ta dotyczy również pracy terapeutycznej. Zatem sama percepcja nie jest dla mnie wystarczająca. Jej poprawność obserwuję na podstawie uzdrawiających procesów, przez które przechodzą pacjenci. W ciągu ostatnich dwudziestu sześciu lat nauczyłam się ufać własnemu postrzeganiu, dlatego też wierzę pacjentom, którzy odwołują się do swojego Wyższego Ja poprzez ekspresję twórczą i różnorodne ćwiczenia, ponieważ:
Leczenie odbywa się w domu.
Setki terapeutów, którzy przeszli prowadzone przeze mnie szkolenie dla jasnowidzów i uzdrowicieli2, potwierdzają to, co stało się dla mnie oczywiste: przyszłość sztuki uzdrawiania leży w rozszerzaniu postrzegania, czyli jasnowidzeniu. Umiejętność ta czyni nas niezależnymi od urządzeń terapeutycznych, ponieważ są one mniej lub bardziej udanymi kopiami ludzkich talentów, które kryją się w naszej świadomości. Kopie są oczywiście użyteczne, ale dzięki treningowi zdolności jasnowidzenia i daru samoleczenia przestają one pełnić dominującą rolę. Uważam, że w konsekwencji doprowadzi to do powstania ekonomicznego systemu opieki zdrowotnej. Jak wspomniałam wcześniej, mój pogląd podziela wielu terapeutów, którzy doświadczają korzyści ze stosowania podejścia holistycznego w praktyce, co oznacza także wykorzystanie zmysłów. Inną zaletą jest to, że zdolność rozpoznawania potencjałów i/lub źródeł samoleczenia u pacjentów ma również niezwykle pozytywny wpływ na nasze życie, ponieważ zdolności jasnowidzenia są formą samouzdrawiania.
Holistyczna koncepcja leczenia w mniejszym stopniu skupia się na metodach leczenia niż na obrazie samego siebie, który każdy z nas nosi w sobie. Czym jest wewnętrzne wsparcie, które pozwala nam przetrwać życiowe zawirowania? Czy czuję się połączony z naturą jako większą całością? Czy ufam mądrości przyrody i jej odbiciu w ludziach? Czy lubię istoty ludzkie jako przedstawicieli mojego gatunku z wszystkimi ich cechami i wadami? Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie na te pytania zarówno z perspektywy prywatnej, jak i zawodowej. Moje własne doświadczenia nauczyły mnie, jak pod warstwą objawów chorobowych dostrzegać uzdrawiający potencjał, który posiada każda osoba. Uważam, że dotknięty chorobą człowiek, którego postrzegam za pomocą zmysłów, jest jednocześnie całkowicie nienaruszoną, duchową osobą, która (tak jak ja, tak jak my wszyscy) poszukuje swojego wewnętrznego skarbu, jedności, pokoju i lekkości – jakkolwiek chcielibyśmy TO nazwać. Któż z nas nie wszedł na ścieżkę choroby, aby lepiej zrozumieć sens życia? Któż z nas nie doznał duchowego przebudzenia poprzez cierpienie? Wgląd, który oferuje nam perspektywa holistyczna, jest wolny od założeń filozoficznych i religijnych, a także wiary, przykazań i zakazów. Bez względu na to, jak wygląda proces uzdrawiania, towarzyszy mu poczucie wolności i ulgi. Kiedy jako terapeuci i uzdrowiciele pozwalamy sobie na te uczucia, akceptujemy, że inni ludzie chorują, udaje się nam zrozumieć, że ich stan się pogarsza, i zaakceptować, że czasem musimy im towarzyszyć, gdy umierają.
Dla mnie oznacza to przejście od poziomu prowadzenia terapii do praktykowania sztuki uzdrawiania. Sztuka pragnie najwyższego porządku i jest jego wyrazem. Intencja leży po stronie artysty, ale o jakości jego pracy decydują widzowie lub słuchacze, którym dzieło dostarcza określonych przeżyć. To samo dotyczy sztuki uzdrawiania. Którym poziomem leczenia pragnę się posługiwać? Jaka intencja towarzyszy mi w praktykowaniu sztuki uzdrawiania? Uważam, że moim duchowym zadaniem jest docieranie do ludzkich dusz. Zawsze zachęcam pacjentów do twórczego wyrażania siebie, ponieważ jest to pożywienie dla ducha. Jest to również zgodne z moją intencją zbudowania solidnego przejścia od poziomu materialnego, fizjologicznego i patofizjologicznego do duchowego. Zawsze staram się włączać w to sztukę piękną w formie, która pasuje do danego przypadku.
Uważam, że przyglądanie się potencjałowi, który każdy człowiek nosi w sobie – źródłu, z którego może on zaczerpnąć, aby przejąć kontrolę nad swoim życiem – jest inspirujące i fascynujące. Trudności życiowe lub choroby mogą sprawiać, że chwilowo tracimy dostęp do tego źródła. W takiej sytuacji należy jednak pamiętać, że ono nadal istnieje. Co więcej, „głos”, który nazywamy Wyższym Ja lub intuicją, przemawia prostym językiem i daje się zauważyć na przykład w postaci gwałtownych objawów choroby i bólu. Skupiamy się wówczas na okolicznościach zewnętrznych – kimś lub czymś – i nie słyszymy naszego wewnętrznego głosu. Zamiast tego wkraczamy na ścieżkę cierpienia. To bardzo ludzkie. Każdy z nas doświadczył tego zjawiska w różnym stopniu. Ktoś, kto znalazł się w ślepej uliczce, powinien poddać się leczeniu holistycznemu. Według mnie pozwala nam ono widzieć, czuć, słyszeć i dostrzegać więcej. Możemy na przykład dowiedzieć się, jakie cechy, zdolności i dary może wykorzystać dana osoba, aby poradzić sobie w trudnej sytuacji. W ten sposób dajemy pacjentowi możliwość zrozumienia głębszego znaczenia jego choroby.
Podczas szkoleń dla jasnowidzów i uzdrowicieli, które opracowuję i prowadzę wraz z Haraldem Knaussem od piętnastu lat, obserwuję stały wzrost liczby terapeutów, którzy chcą trenować właśnie te umiejętności. Jest to coś więcej niż wyłącznie fascynacja postrzeganiem znacznie bardziej wewnętrznymi zmysłami niż te fizyczne. To wspaniałe, że rozwój duchowy pozwala terapeutom dostrzegać w pacjencie nie tylko cierpienia i choroby, ale także doskonałą część większej całości, którą stanowi każdy z nas. Dzięki umiejętności jasnowidzenia potrafimy skuteczniej leczyć, ponieważ dostrzegamy nie tylko to, co znajduje się w opłakanym stanie, ale także wewnętrzny potencjał chorych, który może pozwolić im powrócić do zdrowia. W ten sposób wyłania się holistyczna świadomość, którą nazywam świadomością duchową, ponieważ pozwala nam ona z ufnością zintegrować się z większą całością natury, która stanowi odbicie ludzkiego organizmu. Uczenie się od natury oznacza bycie zdumionym i skromnym każdego dnia. Ponieważ ciało leczy się wraz z umysłem, jego umiejętności przyćmiewają wszelkie środki, które udało nam się odkryć dzięki sztuce uzdrawiania.
W wyniku przestrzegania tych zasad w podejściu do chorób i procesu leczenia udało mi się dojść do pewnych wniosków:
Fakt, że choroba objawia się w danym układzie narządów, ma duże znaczenie.
Poziom świadomości, na którym powstają wzorce myślowe, jest ściśle związany z wibracjami emocjonalnymi i komórkowymi. To dlatego choroba objawia się dokładnie tam, gdzie występuje optymalny rezonans między energią a materią.
W stanie zdrowia wszystkie narządy w systemie współbrzmią harmonicznie niczym w utworze muzycznym, ponieważ tworzą synergię i funkcjonują według praw harmonii.
Komórki związane z każdym narządem, niczym w utworze muzycznym napisanym w konwencji wielogłosowej, mają własny głos – albo swoją własną częstotliwość.
Wspólna więź między komórkową wibracją własną narządu, emocjami i wzorcami myślowymi tworzy ludzki temat lub potencjał. Może się to przekształcić w konflikt bądź jego rozwiązanie – spowodować chorobę albo uleczenie.
Konflikt i jego rozwiązanie można znaleźć dokładnie w tym samym miejscu. Proces rozwiązania jest procesem uzdrawiania. Nie wystarczy znać rozwiązania – należy go doświadczyć i przeżyć.
Ludzkie ciało jest organizmem o wysoce inteligentnej samoregulacji, która inicjuje mechanizmy uzdrawiania. Uważam je za rozwiązania biologiczne. Jednak samo rozwiązanie biologiczne nie prowadzi do uleczenia. Tylko inteligentne rozwiązanie wspierane przez całą świadomość pozwala osiągnąć pełnię zdrowia na poziomie mentalnym, emocjonalnym i fizycznym.
Każda chroniczna choroba rozpoczyna się od nieszkodliwego ludzkiego problemu. Najczęściej ma on coś wspólnego ze skórą w sensie dosłownym lub przenośnym – tego nie da się rozwiązać ani mentalnie, ani emocjonalnie. Ten brak rozwiązania powoduje narastanie i zakorzenianie się problemu, co stopniowo prowadzi do odpowiednich objawów komórkowych. Ciało energetyczne człowieka wykorzystuje do przetrwania najbardziej odpowiednie strategie kompensacji.
Moją rolę terapeuty postrzegam jako wspomaganie pacjenta na poziomie fizycznym, emocjonalnym i mentalnym w stopniowym wychodzeniu z najpoważniejszej manifestacji choroby. Całe ciało energetyczne przechodzi na wyższy poziom, aż choroba opuści je w końcu przez skórę.
Na początku mojej pracy terapeutki konkluzje te doprowadziły mnie do źródeł Tradycyjnej Medycyny Chińskiej z jej prawem systemowych odpowiedniości. W ciągu 4500 lat opracowywano w Chinach coraz bardziej wyrafinowany punkt widzenia, według którego układ narządu/meridian oraz problematyka mentalna/emocjonalna tworzą nierozdzielną całość. Życie przebiega w rytmach i cyklach, którymi zawiadują diametralnie przeciwne siły (yin i yang). Wglądy te uzyskano bez pomocy mikroskopów, ultrasonografii, tomografii mózgu i sekcji zwłok. Dzięki mistrzowskiej obserwacji zgodnej z prawami hermetycznymi (jako na górze, tako na dole; jako wewnątrz, tako na zewnątrz) oraz powiązaniu tych odkryć Chińczycy stworzyli unikatowe prawo systemowych odpowiedniości, które do dzisiaj pozostaje aktualne. Ta mądrość koncentruje się w ujmująco prostym symbolu yin i yang. Prawo systemowych odpowiedniości i związek pomiędzy organem, konfliktem i rozwiązaniem stanowią podstawę mojej pracy w dziedzinie homeopatii. Odwoływanie się do cyklicznej świadomości dawnych systemów medycznych chroni mnie przed popadaniem w linearne myślenie „objaw – lekarstwo, objaw – lekarstwo” (które niestety przeważa w homeopatii), a jednocześnie pomaga mi postrzegać i leczyć różne poziomy istnienia człowieka i jego narządów.
Obok chińskich korelacji między narządem, konfliktem i rozwiązaniem włączam też – oczywiście – odkrycia neurobiologii i wyniki badań nad mózgiem, w których była i jest intensywnie zgłębiana zwłaszcza relacja między narządem a konfliktem.
Struktura i treść każdego tomu z tej serii są tak opracowane, aby z lektury wyniósł korzyści zarówno terapeuta, jak i laik. Omówiono następujące tematy:
układ narządowy z punktu widzenia fizjologicznego i duchowego,
choroby związane z danym narządem,
mentalne i emocjonalne problemy układu narządowego,
związane z narządem konflikty i ich rozwiązanie,
homeopatię miazmatyczną, terapeutyczną i konstytucjonalną,
porady dietetyczne,
terapie naturopatyczne.
W tomach niniejszej serii różną wagę przykłada się do poszczególnych kwestii, ale zawsze tworzą one płynną, niedogmatyczną, elastyczną, duchową całość, która – mam taką nadzieję – zainspiruje terapeutów do własnych przemyśleń i działań. Tak właśnie rozumiem głębszy sens mojej pracy dydaktycznej. W związku z tym nie zajmuję się tutaj fizjologią organizmu, o której każdy może przeczytać w książkach medycznych. Moje wysiłki koncentrują się na uwolnieniu poszczególnych układów ciała od uprzedmiotowienia, udowodnieniu, że są one żywymi istotami, które mogą popadać w konflikty i stanowić źródło ich rozwiązania, oraz omówieniu ich w szerszym kontekście. W tym procesie pozwalam sobie na całkowitą swobodę twórczych perspektyw i skojarzeń, ponieważ w ten sposób mogę przekazać mój zachwyt nad cudami natury i duchowym dostępem do ciała.
1 Za pomocą tej metafory Steiner opisuje odrzucanie tego, co martwe i powierzchowne – tak jak ptaki zrzucają stare pióra, aby wyhodować nowe.
2 Zajrzyj do Dodatku.