Читать книгу Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa - Duff McKagan - Страница 7

PROLOG

Оглавление

Sierpień 2010

DJ Morty stoi przy stole w ogrodzie. Ostatnie anemiczne promienie popołudniowego kalifornijskiego słońca padają na ceglane dachówki parterowego domu, który dzielę z moją żoną Susan oraz naszymi dwiema córeczkami, Grace i Mae. Przed stołem DJ-a znajduje się mały drewniany podest – przenośny parkiet taneczny. Oprócz niego wypożyczyliśmy jeszcze kilka małych stolików i krzesła.

Morty przegląda piosenki w swoim laptopie, bawi się konsolą MP3 i ponownie sprawdza wszystkie kable łączące sprzęt ze wzmacniaczem i głoś-nikami. Przygotowuje się do imprezy. Kilka razy spotkałem go na innych przyjęciach w mieście; często na hipsterskich spędach czuję się jak palant w średnim wieku, więc czasami najbezpieczniej jest porozmawiać z DJ-em.

Dzisiaj, kiedy popołudnie w Los Angeles przechodzi w wieczór, pasuję tu jeszcze mniej niż zwykle. A przynajmniej nie jestem zbyt mile widziany. Grace kończy dziś trzynaście lat, więc urządzamy imprezę. Już wcześniej powiedziała mnie i swojej mamie, że musimy być niewidzialni. Cytuję: „Nie jesteście zaproszeni”.

Ach, uroki rodzicielstwa.

Mimo to ja i Susan robimy wszystko, aby przyjęcie było jak najlepsze. Urodziny w tym wieku to wielka sprawa. Pamiętam czasy, kiedy osiemnastka była niczym kamień milowy, ale nawet wtedy świętowałem tylko z paroma przyjaciółmi i członkami rodziny. Częściowo wynika to z różnic społeczno-ekonomicznych między dzieciństwem moim a dzieciństwem moich dzieci. Dzisiaj żyjemy w zamożniejszym środowisku niż to, w którym dorastałem. Kiedy możesz sobie pozwolić na więcej rzeczy, robisz więcej, a wtedy dzieciaki w okolicy takiej jak nasza mają wobec ciebie wysokie oczekiwania. Tak więc oprócz DJ-a wynajęliśmy automat fotograficzny i stoisko z tatuażami z henny.

Daliśmy z siebie wszystko także dlatego, że podejrzewamy, iż jest to ostatni raz, kiedy Grace, starsza z naszych dziewczynek, chce świętować w domu. No cóż.

Planowanie tego przyjęcia chwilami bardzo mnie zaskakiwało. Kiedy zadzwoniłem do firmy wypożyczającej automaty fotograficzne, pierwsze pytanie, jakie usłyszałem, brzmiało: „Jaki motyw mamy zamieścić na papierze fotograficznym?”. Co? „Tak, maszyna produkuje paski. Na każdym mieszczą się cztery małe zdjęcia podobne do paszportowych. Z boku możemy umieścić jakiś napis”. Musiałem szybko coś wymyślić. Paski z paszportowymi zdjęciami będą ozdobione napisem: „Trzynaste Urodziny Grace”.

Teraz, gdy nadszedł dzień przyjęcia, upewniam się, czy wszystko jest gotowe. Kobieta od tatuaży z henny ma przy sobie katalog wzorów i wygodnie siedzi na krześle. Przynoszę jej szklankę wody. Głodny przyglądam się stolikowi, na którym leży pyszne meksykańskie jedzenie. Przedstawiciel firmy cateringowej wyciąga świeże tortille z garnka wypełnionego olejem i wystawia je na stół. Jest też chłodziarka z lodami. Kocham lody. To będzie zajebista impreza.

DJ Morty puszcza Controversy Prince’a i podkręca wzmacniacz, tak by głośność pasowała do okoliczności. Wołam Susan. Kiedy dołącza do mnie w ogródku, wyciągam ją na parkiet i zaczynamy się kołysać. Mało znany fakt o pierwszych członkach Guns N’ Roses: tańczymy. Oczywiście wszyscy znają serpentynowy ślizg Axla, ale dużo mniej osób wie, że Slash to światowej sławy rosyjski tancerz, którego popisowy numer to wyrzuty nóg z przysiadu. A ja – no cóż…

– Tato! – krzyczy moja córka. Zatrzymuję się w pół kroku i odwracam. – W każdej chwili mogą przyjść goście!

Jest zażenowana.

Tak, tak, jakoś sobie z tym poradzę. Po prostu dorasta.

Kiedy zaczynają się pojawiać pierwsi znajomi, po raz kolejny daje nam do zrozumienia, że podczas imprezy mamy zakaz wchodzenia do ogródka. Widocznie w tym wieku posiadanie rodziców to wstyd. Nieważne. Gdy przyjęcie się rozkręca, wychylam głowę zza drzwi i obserwuję grupki chłopców i dziewczyny, które w ich towarzystwie uśmiechają się i nieśmiało chichoczą. Niektóre z tych dzieciaków zaczynają wyglądać jak dorośli – jeden z chłopaków jest prawie mojego wzrostu.

Mniej więcej godzinę później zaczynam myśleć, że naprawdę powinienem podać gościowi od automatu fotograficznego szklankę wody, zapytać tatuażystkę, czy wszystko w porządku, i sprawdzić, czy wszyscy odpowiednio się zachowują. W końcu jestem odpowiedzialny za te dzieci. Cholera, przecież DJ to mój przyjaciel, więc muszę chwilę z nim porozmawiać. A poza tym, cóż, jedzenie też wygląda bardzo dobrze, więc chyba powinienem przynieść trochę Susan. A jak już tam będę, to sam mogę trochę zjeść.

„Nie zachowuję się jak szpieg – powtarzam sobie, kiedy otwieram tylne drzwi i wychodzę do ogródka. – Zdecydowanie nie. Jestem tylko odpowiedzialnym tatą. Tak”.

Powinienem iść po lody teraz czy wrócić po nie później?

Kiedy docieram do ustronnego narożnika, zatrzymuję się zszokowany: widzę całującą się parę. O kurde. Stoję bez ruchu, nie jestem pewien, co mam powiedzieć albo zrobić. Tego się nie spodziewałem. Mój mózg rozpatruje listę opcji, o której istnieniu nawet nie wiedziałem. To lista rzeczy, które robiłem, będąc w ich wieku. Do tego dochodzą inne i jako rodzic nie życzę sobie, aby robiła je grupa dzieciaków pod moją opieką.

Piją alkohol?

Nie.

Palą trawkę?

Nie.

Biorą LSD?

Nie.

Zacząłem palić marihuanę bardzo wcześnie, dokładnie w czwartej klasie. Pierwszego drinka zaliczyłem rok, a kwasa dwa lata później, kiedy ósmoklasista zaproponował mi bibułkę LSD w drodze do gimnazjum Eckstein w Seattle. Na Północnym Zachodzie grzyby rosły wszędzie – na parkingach, w ogródkach i w każdym innym miejscu – i szybko się nauczyłem, które dają kopa. W siódmej klasie byłem już ekspertem w rozpoznawaniu łysiczek lancetowatych. W tym samym roku po raz pierwszy wciągnąłem koks. W gimnazjum spróbowałem także kodeiny, metakwalonu i valium[2]. W latach siedemdziesiątych nie mówiło się wiele o narkotykach wśród dzieciaków, nie było ostrzeżeń o zagrożeniach, jakie się z nimi wiążą.

Później zainteresowałem się muzyką. Ruch punkrockowy w Seattle na początku nie przyciągał wielu ludzi, więc wszyscy się znaliśmy i graliśmy nawzajem w swoich zespołach. Miałem tylko czternaście lat, kiedy zacząłem grać na perkusji, basie i gitarze w różnych grupach i wyjechałem w trasę z Fastbacks. Było to w czasie, gdy reszta dzieciaków z mojej klasy jadła watę cukrową i marzyła o dniu, w którym osiągnie odpowiedni wiek do zdobycia prawa jazdy. Ja dalej piłem hektolitry piwa i eksperymentowałem z LSD, grzybkami oraz kokainą.

Czy te dzieciaki biorą grzybki?

Nie.

Kokainę?

Nie.

W 1982 roku, gdy scena muzyczna się rozrosła i Seattle ogarnął kryzys ekonomiczny, wszyscy zauważyliśmy ogromny napływ heroiny i różnorakich pigułek. W kręgu moich znajomych uzależnienie nagle zrobiło się powszechne, a śmierć w wyniku przedawkowania stała się wręcz codziennością. Kiedy skończyłem osiemnaście lat, pośrednio doświadczyłem tego na własnej skórze. Pierwsza miłość mojego życia wygasła przez heroinę, a jeden z moich zespołów się przez nią rozpadł. Gdy miałem dwadzieścia trzy lata, dwoje moich najlepszych przyjaciół już nie żyło z powodu przedawkowania hery…

Heroinę?

Nie.

Dzięki Bogu.

Te dzieciaki nie ćpają, nie piją. Żadnych podejrzanych zapachów ani rozszerzonych źrenic.

Mój umysł skupia się na innych czynnościach, którymi zajmowałem się w wieku Grace. W gimnazjum razem z przyjaciółmi uruchamialiśmy auta bez użycia kluczyków. Kradzieże samochodów przerodziły się we włamania. Pamiętam, że pewnej nocy włamałem się do kościoła pełen nadziei, że zdobędę mikrofony dla zespołu. Moja odwaga była napędzana przez alkohol i nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Ponieważ nie znalazłem mikrofonów, zwinąłem kościelne kielichy, żeby popijać z nich koktajle. Tę zbrodnię nagłośniły gazety.

Któryś z tych dzieciaków kradnie samochody?

Nie.

Wszystkie te dzieciaki już u nas bywały. Dziś podrzucili je rodzice, żadne nie przyjechało samo.

O Boże, a co z…?

Pierwszy raz uprawiałem seks w dziewiątej klasie. Dziewczyna była starsza ode mnie – tak samo jak ludzie, z którymi tworzyłem muzykę. Niestety, podczas tego pierwszego razu zaraziłem się chorobą weneryczną. Oczywiście jako trzynastolatek nie mogłem po prostu podejść do mamy i oznajmić jej, że coś jest nie tak z moim penisem. Na szczęście ktoś z grupy doroś-

lejszych znajomych zaprowadził mnie do darmowej kliniki prowadzonej przez siostry zakonne. W całym tym doświadczeniu nie było nic fajnego. Nic. Niesamowicie mnie to przeraziło. Na szczęście po trzech dniach zażywania niskiej jakości antybiotyków pozbyłem się rzeżączki.

Ale te dzieciaki nie uprawiają seksu. Nawet się nie obmacują. Nie, te dzieci tylko się całują.

Seks?

Nie.

Ta refleksja – przekartkowanie mojej stworzonej w głowie listy – zabiera mi nie więcej niż pięć sekund, ale chłopak i dziewczyna zdążyli przerwać całowanie i teraz stoją przerażeni z głowami ukrytymi w ramionach, jakby starali się wytrzymać kazanie, które zaraz im wygłoszę.

Biorę głęboki wdech i mówię:

– Przepraszam.

Kiwam głową i szybko wracam do domu.

Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Подняться наверх