Читать книгу Nowe oblicze Greya - E. L. James - Страница 12

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Оглавление

– Masz coś konkretnego na myśli? – mruczy Christian, przeszywając mnie zuchwałym spojrzeniem.

Wzruszam ramionami, nagle ożywiona i bez tchu. Nie wiem, czy to przez ten pościg, adrenalinę, mój wcześniejszy kiepski nastrój – nie rozumiem, ale chcę tego, w dodatku bardzo.

– Perwersyjne bzykanko? – pyta, pieszcząc mnie słowami.

Kiwam głową i czuję, że twarz mi płonie. Czemu się teraz wstydzę? Uprawiałam już z tym mężczyzną perwersyjny seks wszelkiego rodzaju. To mój mąż, do diaska! Pragnę tego, ale wstydzę się przyznać? Moja podświadomość rzuca mi gniewne spojrzenie. „Przestań niepotrzebnie wszystko analizować”.

– Carte blanche? – pyta szeptem i mierzy mnie bacznym wzrokiem, jakby próbował odczytać moje myśli.

Carte blanche? O kuźwa – a z czym to się będzie wiązać?

– Tak – mówię nerwowo, a w moim podbrzuszu zaczyna się rodzić podniecenie.

Christian uśmiecha się leniwie, seksownie.

– Chodź – mówi i pociąga mnie ku schodom. Jego zamiary są jasne. Pokój zabaw!

Na szczycie schodów puszcza moją dłoń, by przekręcić klucz w drzwiach. Klucz ma przytwierdzony do breloczka, który wcale nie tak dawno dostał ode mnie w prezencie.

– Pani przodem, pani Grey – mówi i teatralnym gestem otwiera drzwi.

Pokój zabaw pachnie uspokajająco znajomo: skórą, drewnem i środkiem do pastowania podłóg. Oblewam się rumieńcem na myśl, że podczas naszej podróży poślubnej pani Jones tu sprzątała. Gdy wchodzimy, Christian włącza światło, zalewając miękkim blaskiem ciemnoczerwone ściany. Stoję i patrzę na niego, a w moich żyłach pulsuje oczekiwanie. Co on takiego wymyśli? Zamyka drzwi i odwraca się. Przechyla głowę na bok, przyglądając mi się z namysłem, po czym z rozbawieniem wzrusza ramionami.

– Czego pragniesz, Anastasio? – pyta miękko.

– Ciebie.

Uśmiecha się kpiąco.

– Masz mnie. Masz od tamtego dnia, w którym wpadłaś do mojego gabinetu.

– Wobec tego proszę mnie zaskoczyć, panie Grey.

Kąciki jego ust unosi hamowany śmiech i zmysłowa obietnica.

– Jak pani sobie życzy, pani Grey. – Krzyżuje ręce na piersi i przykłada do ust palec wskazujący. – Chyba zaczniemy od pozbawienia cię odzieży. – Czyni krok do przodu. Chwyta za poły mojej kurtki dżinsowej, rozkłada je i zsuwa mi ją z ramion. Następnie ujmuje brzeg czarnej bluzeczki. – Unieś ręce.

Posłusznie unoszę, a on ściąga mi ją przez głowę. Nachyla się, całuje mnie lekko w usta, w jego spojrzeniu zaś pożądanie miesza się kusząco z miłością. Bluzeczka dołącza do leżącej na podłodze kurtki.

– Proszę – szepczę, zerkając na niego nerwowo, gdy ściągam z nadgarstka gumkę do włosów i podaję mu ją.

Christian nieruchomieje. Jego oczy stają się wielkie, nic jednak nie daje po sobie poznać. W końcu bierze ode mnie gumkę.

– Odwróć się – nakazuje.

Uśmiecham się z ulgą i natychmiast spełniam jego polecenie. Wygląda na to, że pokonaliśmy tę niewielką przeszkodę. Szybko zaplata mi włosy w warkocz, po czym zakłada gumkę. Pociąga za warkocz, odchylając mi głowę.

– Dobrze pomyślane, pani Grey – szepcze mi do ucha, a sekundę później kąsa je. – Teraz się odwróć i zdejmij spódnicę. Niech spadnie na podłogę.

Puszcza mnie i odsuwa się na bok, a ja odwracam się przodem do niego. Nie odrywając wzroku od jego twarzy, odpinam guzik w talii i pociągam za suwak. Rozkloszowana spódnica upada mi do stóp.

– Wyjdź z niej – mówi.

Gdy to robię, szybko przyklęka i łapie mnie za prawą kostkę. Sprawnie rozpina mi sandałki, gdy tymczasem ja pochylam się do przodu, opierając rękę o ścianę pod wieszakami, na których kiedyś wisiały wszystkie jego pejcze, szpicruty i deski. Został tylko jeden pejczyk i jedna szpicruta. Przyglądam się im z ciekawością. Użyje ich dzisiaj?

Zdjąwszy mi buty, tak że mam na sobie już tylko koronkową bieliznę, Christian siada na piętach i podnosi na mnie wzrok.

– Przyjemnie się na panią patrzy, pani Grey. – Nagle klęka, chwyta moje biodra i przyciąga mnie do siebie, po czym zanurza nos w złączeniu ud. – I pachniesz sobą, mną i seksem – mówi, oddychając głęboko. – Upajający zapach.

Całuje mnie przez koronkowy materiał majteczek, a ja pod wpływem jego słów cała się rozpływam. On jest taki… niegrzeczny. Zbiera z podłogi moje ubrania oraz buty i wstaje z gracją.

– Stań przy stole – mówi spokojnie, brodą wskazując kierunek. Sam podchodzi do muzealnej gabloty cudów. Zerka przez ramię i uśmiecha się do mnie kpiąco. – Twarzą do ściany – nakazuje. – Tym sposobem nie zobaczysz, co planuję. Naszym celem jest sprawianie przyjemności, pani Grey, a pani sobie życzyła niespodzianki.

Odwracam się, bacznie nasłuchując – moje uszy nagle stają się wrażliwe na każdy najcichszy dźwięk. Jest w tym dobry – w budowaniu moich oczekiwań, w podsycaniu pożądania… w zmuszaniu mnie do czekania. Słyszę, jak kładzie, chyba na komodzie, moje buty i ubrania, a zaraz potem charakterystyczny stukot opadających na podłogę butów, jednego, sekundę później drugiego. Hmm… lubię, gdy Christian jest boso. Po chwili otwiera szufladę.

Zabawki! Och, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam to wyczekiwanie. Szuflada zamyka się, a mój oddech przyspiesza. Jak to się dzieje, że ten odgłos zamienia mnie w jedno wielkie rozedrganie? To nie ma sensu. Subtelny syk budzącego się do życia sprzętu grającego mówi mi, że będzie muzyczne interludium. Rozlegają się dźwięki pianina, ciche, łagodne i pełne smutku. Nie znam tego utworu. Do pianina dołącza gitara elektryczna. Co to takiego? Odzywa się męski głos i mówi coś o tym, aby się nie bać śmierci.

Christian podchodzi do mnie niespiesznie. Słyszę odgłos jego bosych stóp na drewnianej podłodze. Wyczuwam go sobą, gdy jakaś kobieta zaczyna śpiewać… zawodzić… śpiewać?

– A więc ostro, pani Grey? – szepcze mi do lewego ucha.

– Hmm.

– Musisz mi kazać przestać, gdy będziesz miała dość. Jeśli to powiesz, natychmiast przestanę. Rozumiesz?

– Tak.

– Musisz mi to obiecać.

Robię głęboki wdech. Cholera, co on mi zamierza zrobić?

– Obiecuję – rzucam bez tchu, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa: „Nie chcę robić ci krzywdy, ale chętnie się pobawię”.

– Grzeczna dziewczynka. – Nachyla się, składa pocałunek na moim nagim ramieniu, po czym wsuwa palec pod pasek od stanika i przesuwa nim w poprzek pleców. Z trudem powstrzymuję jęk. Jak on to robi, że nawet najdelikatniejszy dotyk jest tak erotyczny? – Zdejmij to – szepcze mi do ucha, a ja pospiesznie spełniam jego polecenie. Stanik opada na podłogę.

Jego dłonie prześlizgują się w dół pleców. Zatyka kciuki za gumkę majteczek i zsuwa mi je wzdłuż nóg.

– Wyjdź – mówi. Po raz kolejny się podporządkowuję. Christian całuje mnie lekko w pupę i wstaje. – Zasłonię ci oczy, żeby wszystko inne stało się bardziej intensywne. – Nasuwa mi na oczy maskę do spania i mój świat pogrąża się w ciemnościach. Piosenkarka zawodzi coś niezrozumiale… to dręcząca, płynąca prosto z serca melodia. – Pochyl się i połóż na stole. – Wypowiada to łagodnie. – Teraz.

Bez wahania pochylam się nad stołem i opieram klatkę piersiową o wypolerowany drewniany blat. Twarda powierzchnia chłodzi mi skórę i pachnie lekko woskiem do polerowania o nucie cytrusowej.

– Wyciągnij ręce i przytrzymaj się krawędzi stołu.

Okej… Tak robię. Blat jest szeroki, więc ramiona mam maksymalnie wyciągnięte.

– Jeśli puścisz, dam ci klapsa. Zrozumiano?

– Tak.

– Chcesz, żebym dał ci klapsa, Anastasio?

Wszystkie mięśnie podbrzusza zaciskają się rozkosznie. Uświadamiam sobie, że pragnę tego od chwili, gdy mnie tym postraszył podczas lunchu, i ani pościg samochodowy, ani późniejszy seks w aucie nie zaspokoiły tej potrzeby.

– Tak. – Mój głos to ochrypły szept.

– Dlaczego?

Och, a czy muszę mieć powód? Wzruszam ramionami.

– Powiedz mi.

– Eee…

I nagle daje mi mocnego klapsa.

– Au! – wołam.

– Teraz cicho.

Delikatnie głaszcze mnie tam, gdzie przed chwilą uderzył. Następnie pochyla się nade mną, wbijając biodrami w pupę, składa pocałunek między łopatkami i przesuwa usta w dół pleców. Zdjął koszulę, więc na plecach czuję jego włoski, a przez materiał dżinsów napiera na mnie erekcja.

– Rozsuń nogi – nakazuje.

Tak robię.

– Szerzej.

Z jękiem rozsuwam je szerzej.

– Grzeczna dziewczynka. – Przemyka palcem w dół moich pleców i wsuwa go między pośladki, muskając odbyt, który aż się spina. – Pobawimy się trochę w taki sposób – szepcze.

Kurwa!

Jego palec zsuwa się niżej po moim kroczu i powoli wsuwa we mnie.

– Widzę, że jesteś bardzo wilgotna, Anastasio. Od naszej akcji w aucie czy z powodu tego, co robię teraz?

Jęczę, a on wysuwa palec i znowu wsuwa, i tak raz za razem. Napieram na jego dłoń, rozkoszując się tym doznaniem.

– Och, Ano, myślę, że jedno i drugie. I myślę, że uwielbiasz tu być, taka jak teraz. Moja.

To prawda – och, tak. Wysuwa palec i daje mi jeszcze jednego mocnego klapsa.

– Odpowiedz mi – szepcze nagląco.

– Tak, uwielbiam – kwilę.

Uderza mnie raz jeszcze, mocno, a potem wsuwa we mnie dwa palce. Natychmiast je wysuwa, rozsmarowując wilgoć na odbycie.

– Co ty zamierzasz zrobić? – pytam niespokojnie. O rety… czy on chce przelecieć mój tyłek?

– Nie to, co myślisz – mruczy uspokajająco. – Mówiłem ci, że z tym akurat trzeba powoli, krok po kroku.

Słyszę cichy wytrysk jakiegoś płynu, zapewne z tuby, a chwilę później jego palce masują mnie znowu tam! Nawilżając mnie… tam! Wiję się, gdy strach miesza się we mnie z podekscytowaniem. Daje mi jeszcze jednego klapsa, niżej, uderzając w moją kobiecość. Z mojego gardła wydobywa się jęk. To jest… takie przyjemne.

– Nie ruszaj się – mówi.

– Ach.

– To jest lubrykant. – Rozsmarowuje jeszcze trochę. Staram się nie wić pod nim, ale serce wali mi jak młotem, a w moich żyłach krąży niepokój i pragnienie. – Już od jakiegoś czasu miałem na to ochotę, Ano.

Jęczę. I czuję, jak wzdłuż kręgosłupa przesuwa się coś chłodnego, metalowego.

– Mam dla ciebie mały prezent – szepcze Christian.

A w mojej głowie pojawia się wspomnienie z naszej lekcji pokazowej. Jasny gwint. Zatyczka analna. Christian wsuwa ją między moje pośladki.

O rety.

– Wsunę to w ciebie, bardzo powoli. Gwałtownie wciągam powietrze. Wyczekiwanie walczy o palmę pierwszeństwa z niepokojem.

– Będzie bolało?

– Nie, skarbie. To jest małe. Kiedy już znajdzie się w tobie, będę się z tobą pieprzył naprawdę ostro.

Niemal mdleję. Nachylając się nade mną, całuje mnie raz jeszcze między łopatkami.

– Gotowa? – pyta szeptem.

Gotowa? Czy jestem na to gotowa?

– Tak.

W ustach mam sucho. Kolejny palec wędruje między pośladkami i wsuwa się we mnie. Kurwa, to kciuk. Obejmuje moją kobiecość i palcami delikatnie pieści łechtaczkę. Jęczę… dobrze mi… I powoli, gdy jego palce dają mi rozkosz, wsuwa we mnie zimną zatyczkę.

– Ach! – jęczę głośno, doświadczając tego nieznanego mi dotąd uczucia. Moje mięśnie protestują przeciwko temu najściu. Kciuk Christiana zatacza we mnie kółka. Wsuwa zatyczkę mocniej i wślizguje się ona bez problemu. Nie wiem, czy to dlatego, że taka jestem podniecona, czy też odwrócił moją uwagę swymi zręcznymi palcami, ale moje ciało ją przyjmuje. Jest ciężka… i, mam dziwne uczucie… tam!

– Och, maleńka.

I czuję ją… tam, gdzie jego kciuk obraca się we mnie… a zatyczka napiera na ściankę… ach, ach… Powoli obraca zatyczkę, a z moich ust wydobywa się długi, głośny jęk.

– Christianie… – Jego imię jest dla mnie niczym mantra, gdy przyzwyczajam się do nowego doznania.

– Grzeczna dziewczynka – mruczy. – Przesuwa wolną dłonią wzdłuż mego ciała, aż dociera do biodra. Powoli wyjmuje kciuk i słyszę, jak rozpina rozporek. Chwyta mnie za drugie biodro i rozstawia mi nogi jeszcze szerzej, popychając moją stopę swoją. – Nie puszczaj się stołu – rzuca ostrzegawczo.

– Dobrze – wyrzucam z siebie.

– Coś ostrego? Powiedz mi, jeśli będę zbyt ostry. Rozumiesz?

– Tak – szepczę, a on wbija się we mnie i w tym samym czasie przyciąga do siebie, wsuwając zatyczkę jeszcze głębiej…

– Kurwa! – wołam.

Nieruchomieje. Oddech ma przyspieszony, tak jak i ja. Próbuję przyswoić sobie wszystkie doznania: rozkoszne wypełnienie, kuszące uczucie, że robię coś zakazanego, erotyczną przyjemność, która rozchodzi się po moim ciele. Christian pociąga delikatnie za zatyczkę.

O rety… Jęczę i słyszę, jak robi głośny wdech – odgłos czystej, prawdziwej rozkoszy. Rozgrzewa mi to krew. Czy miałam już okazję czuć się taka wyuzdana… taka…

– Jeszcze? – szepcze.

– Tak.

– Leż nieruchomo – nakazuje. Wysuwa się ze mnie i sekundę później wbija raz jeszcze.

Och… pragnęłam tego.

– Tak – syczę.

Łapie rytm, oddychając coraz szybciej, wbijając się we mnie raz za razem.

– Och, Ana – dyszy. Zabiera jedną dłoń z mego biodra i jeszcze raz obraca zatyczkę i pociąga ją powoli, wysuwając i znowu wsuwając.

To, co czuję, jest nie do opisania. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Wszystko w moim podbrzuszu zaciska się i drży.

– O kurwa – jęczę. To mnie chyba rozerwie na pół.

– Tak, maleńka – syczy.

– Proszę – błagam, ale sama nie wiem, o co: aby przestał, aby nie przestawał, aby jeszcze raz obrócił zatyczkę? Moje mięśnie zaciskają się wokół niego i zatyczki.

– Właśnie tak – dyszy i daje mi mocnego klapsa w prawy pośladek.

A ja dochodzę – i jeszcze, i jeszcze, opadając, opadając, wirując, pulsując wokół niego – a Christian delikatnie wysuwa zatyczkę.

– Kurwa! – krzyczę, on zaś chwyta mnie za biodra i głośno szczytuje, unieruchamiając mnie w uścisku.


Kobieta nadal śpiewa. Christian zawsze włącza tu automatyczne powtarzanie utworu. Dziwne. Siedzę mu na kolanach, a on tuli mnie do siebie. Nasze nogi są splecione, głowę opieram mu na piersi. Znajdujemy się na podłodze obok stołu.

– Witaj – mówi, zdejmując mi z oczu przepaskę.

Mrugam, gdy mój wzrok przyzwyczaja się do przytłumionego światła. Unosi mi brodę i składa na ustach delikatny pocałunek. Niespokojnie patrzy mi w oczy. Unoszę rękę i dotykam czule jego twarzy. Uśmiecha się.

– No i co, było zgodnie z wytycznymi? – pyta z rozbawieniem.

Marszczę brwi.

– Wytycznymi?

– Chciałaś ostro.

Uśmiecham się szeroko.

– Tak. Chyba ci się udało…

Unosi brwi i odpowiada równie szerokim uśmiechem.

– Niezwykle miło mi to słyszeć. Wyglądasz w tej chwili na porządnie zerżniętą. – Długimi palcami lekko dotyka mojego policzka.

– To chyba słusznie – mruczę.

Pochyla głowę i całuje mnie czule. Usta ma delikatne i ciepłe.

– Nigdy mnie nie rozczarowujesz. – Podnosi głowę. – Jak się czujesz? – W jego głosie słychać troskę.

– Dobrze. – Moje policzki robią się czerwone. – Porządnie zerżnięta. – Uśmiecham się nieśmiało.

– Ależ pani Grey, cóż za język. – Christian udaje oburzenie.

– To dlatego, że poślubiłam bardzo niegrzecznego chłopca, panie Grey.

Jego uśmiech jest zaraźliwy.

– Cieszę się, że go poślubiłaś. – Delikatnie unosi do ust końcówkę warkocza i całuje go nabożnie. Oczy mu płoną miłością. O rety… czy ja w ogóle miałam okazję mu się oprzeć?

Sięgam po jego lewą dłoń i składam pocałunek na obrączce, zwyczajnym platynowym krążku, takim jak mój.

– Mój – szepczę.

– Twój – odpowiada. Mocno mnie obejmuje i wtula nos w moje włosy. – Naszykować ci kąpiel?

– Hmm. Tylko jeśli się do mnie przyłączysz.

– Nie ma sprawy.

Wstaje i stawia mnie na podłodze. Nadal ma na sobie dżinsy.

– Czy włożysz kiedyś te swoje… eee… inne dżinsy?

Marszczy brwi.

– Inne dżinsy?

– Te, które wkładałeś tutaj.

– Tamte? – Mruga z zaskoczeniem.

– Wyglądasz w nich podniecająco.

– Czyżby?

– Aha… Bardzo podniecająco.

Uśmiecha się nieśmiało.

– Cóż, dla pani, pani Grey, może to zrobię.

Nachyla się i całuje mnie w usta, po czym bierze ze stołu miseczkę, w której leży zatyczka, tubka lubrykantu, przepaska na oczy i moje majtki.

– Kto myje te zabawki? – pytam, podchodząc za nim do komody.

Marszczy brwi, jakby nie rozumiał pytania.

– Ja. Pani Jones.

– Co takiego?

Kiwa głową, rozbawiony i chyba zażenowany. Wyłącza muzykę.

– Cóż… eee…

– Robiły to twoje uległe? – kończę za niego.

Wzrusza przepraszająco ramionami.

– Proszę.

Podaje mi swoją koszulę, a ja ją wkładam. Otula mnie jego zapach. Christian zostawia miseczkę na komodzie, bierze mnie za rękę, otwiera drzwi, po czym prowadzi na dół. Idę za nim potulnie.

Niepokój, fatalny nastrój, ekscytacja, strach – wszystko minęło. Jestem odprężona – nasycona i spokojna. Gdy wchodzimy do łazienki, ziewam głośno i się przeciągam… dla odmiany czując się swobodnie z samą sobą.

– Co się stało? – pyta Christian, odkręcając wodę.

Kręcę głową.

– Powiedz – prosi. Wlewa do wanny kilka kropli olejku jaśminowego, napełniając łazienkę słodkim, zmysłowym zapachem.

Oblewam się rumieńcem.

– Po prostu czuję się lepiej.

Uśmiecha się.

– Tak, ostatnio była pani w dziwnym nastroju, pani Grey. – Prostuje się i bierze mnie w ramiona. – Wiem, że przejmujesz się tymi ostatnimi wydarzeniami. Przykro mi, że cię w to wplątałem. Nie wiem, czy to vendetta, były pracownik czy rywal z branży. Gdyby miało ci się coś stać z mojego powodu… – Jego głos przechodzi w udręczony szept.

Mocno go obejmuję.

– A jeśli coś stanie się tobie, Christianie? – wypowiadam na głos swoje obawy.

– Przedyskutujemy to jeszcze. A teraz zrzucaj koszulę i wskakuj do wanny.

– Nie powinieneś porozmawiać z Sawyerem?

– Może zaczekać. – Zaciska usta, a mnie nagle się robi żal Sawyera. Czym sobie zasłużył na taką niełaskę?

Christian pomaga mi zdjąć koszulę, a gdy odwracam się przodem do niego, marszczy brwi. Na piersiach mam jeszcze blade siniaki po malinkach, które mi zafundował podczas podróży poślubnej, ale uznaję, że nie będę się z nim z tego powodu droczyć.

– Ciekawe, czy Ryan dogonił dodge’a.

– Dowiemy się tego po kąpieli. Wskakuj.

Przytrzymuje mnie za rękę, a ja wchodzę do gorącej, pachnącej wody i siadam niepewnie.

– Au. – Skórę pośladków mam wrażliwą i gorąca woda ją podrażnia.

– Spokojnie, mała – mówi Christian.

Nieprzyjemne uczucie po chwili zupełnie mija.

Christian rozbiera się i siada w wannie za mną, po czym przyciąga mnie do klatki piersiowej. Moszczę się między jego nogami i tak leżymy zadowoleni w gorącej wodzie. Przebiegam palcami po jego nogach, a on bierze do ręki mój warkocz i obraca go między palcami.

– Musimy omówić plany dotyczące nowego domu. Dziś wieczorem?

– Jasne.

Przed moimi oczami znowu pojawia się tamta kobieta. Moja podświadomość unosi głowę znad trzeciego tomu Dzieł zebranych Karola Dickensa i mierzy mnie groźnym wzrokiem. Wyjątkowo się z nią zgadzam. Wzdycham. Dobrze, że chociaż projekty Gii Matteo są naprawdę rewelacyjne.

– Muszę przygotować sobie rzeczy na jutro do pracy – mówię cicho.

Nieruchomieje.

– Wiesz, że nie musisz wracać do pracy – rzuca. O nie… znowu?

– Christianie, już to przerabialiśmy. Proszę, nie kłóćmy się o to kolejny raz.

Pociąga za warkocz.

– Tak tylko mówię… – I całuje mnie słodko w szyję.


Wkładam spodnie od dresu oraz bluzeczkę na ramiączkach i postanawiam iść do pokoju zabaw po swoje ubrania. Gdy idę przez korytarz, słyszę dobiegający z gabinetu podniesiony głos Christiana. Zamieram.

– Gdzie ty się, kurwa, podziewałeś?

O cholera. Krzyczy na Sawyera. Wzdrygam się i wbiegam po schodach. Naprawdę nie chcę słuchać tego, co ma mu do powiedzenia – krzyczący Christian nadal mnie onieśmiela. Biedny Sawyer. Ja przynajmniej mogę mu się odgryźć.

Zbieram swoje ubrania i buty Christiana, po czym moje spojrzenie pada na stojącą na muzealnej komodzie niewielką porcelanową miseczkę z zatyczką analną. Cóż… chyba powinnam to umyć. Zabieram ją więc i schodzę na dół. Zerkam nerwowo do salonu, ale panuje w nim cisza. Dzięki Bogu.

Jutro wieczorem wraca Taylor, a przy nim Christian jest generalnie spokojniejszy. Taylor ma teraz dwa dni dla swojej córki. Ciekawe, czy ją kiedyś poznam.

Z pomieszczenia gospodarczego wychodzi pani Jones. Obie podskakujemy na swój widok.

– Pani Grey… nie zauważyłam pani. – Och, a więc teraz jestem panią Grey!

– Dzień dobry, pani Jones.

– Witam w domu. I moje gratulacje. – Uśmiecha się.

– Proszę mi mówić po imieniu.

– Pani Grey, nie czułabym się z tym komfortowo.

Och! Czemu wszystko musi się zmieniać tylko dlatego, że mam na palcu obrączkę?

– Chce pani przejrzeć menu na przyszły tydzień? – pyta, patrząc na mnie wyczekująco.

Menu?

– Eee… – Takiego pytania to się akurat nie spodziewałam.

Uśmiecha się.

– Kiedy zaczęłam pracować dla pana Greya, w każdy niedzielny wieczór analizowaliśmy razem menu na nadchodzący tydzień i sporządzałam listę zakupów.

– Rozumiem.

– Mam to od pani zabrać?

Wyciąga ręce po moje ubrania.

– Och… eee. Prawdę mówiąc, będą mi jeszcze potrzebne. – A pod nimi skrywa się miseczka z zatyczką analną! Moje policzki stają się purpurowe. To cud, że jestem w stanie spojrzeć pani Jones w oczy. Ona wie, co my tam robimy; sprząta przecież pokój zabaw. Jezu, brak prywatności jest naprawdę dziwaczny.

– Kiedy będzie pani gotowa, chętnie pomogę.

– Dziękuję.

Przerywa nam pobladły Sawyer; wychodzi z gabinetu Christiana i szybko przechodzi przez salon. Kiwa nam głową, nie patrząc w oczy, i wślizguje się do gabinetu Taylora. Cieszę się z powodu tego przerywnika, bo w tej akurat chwili nie mam ochoty omawiać z panią Jones kwestii menu ani zatyczek analnych. Pospiesznie udaję się do sypialni. Czy ja się kiedykolwiek przyzwyczaję do tego, że mam pomoc domową na każde zawołanie? Kręcę głową… może kiedyś.

Stawiam buty Christiana na podłodze, ubrania rzucam na łóżko, a miseczkę z zatyczką zabieram do łazienki. Przyglądam jej się podejrzliwie. Wygląda bardzo niewinnie i zaskakująco czysto. Nie mam ochoty zbyt wiele o tym myśleć, więc myję ją szybko wodą z mydłem. To wystarczy? Będę musiała zapytać pana Seksperta, czy powinno się to może sterylizować. Wzdrygam się na tę myśl.


Fajnie, że Christian pozwolił objąć mi bibliotekę w posiadanie. Stoi w niej teraz białe drewniane biurko, przy którym mogę pracować. Wyjmuję laptopa i zaglądam do notatek dotyczących pięciu rękopisów, które przeczytałam podczas naszego miesiąca miodowego.

Okej, mam wszystko, czego potrzebuję. Trochę z niechęcią myślę o powrocie do pracy, ale tego akurat za nic nie mogę powiedzieć Christianowi. Wykorzysta tę sposobność i zmusi mnie do odejścia. Przypomina mi się apoplektyczna reakcja Roacha, kiedy mu powiedziałam, że wychodzę za mąż i kto zostanie moim mężem. Wkrótce potem moje stanowisko zostało potwierdzone. Teraz dociera do mnie, że stało się tak dlatego, iż brałam ślub z szefem. To nie jest przyjemna myśl. Nie jestem już pełniącą obowiązki redaktora naczelnego – jestem Anastasia Steele, redaktor naczelna.

Nie zebrałam się jeszcze na odwagę i nie powiedziałam Christianowi, że w pracy zamierzam pozostać przy panieńskim nazwisku. Mam konkretne powody. Muszę się od niego zdystansować, wiem jednak, że dojdzie do kłótni, kiedy on w końcu się o tym dowie. Być może powinnam z nim dzisiaj o tym porozmawiać.

Zabieram się za ostatnie zadanie na dzisiaj. Jest siódma. Christian siedzi jeszcze w swoim gabinecie, więc mam czas. Wyjmuję z nikona kartę pamięci i przerzucam zdjęcia na laptopa. Trochę to potrwa, więc analizuję w myślach dzisiejszy dzień. Czy Ryan wrócił? A może jedzie jeszcze w stronę Portland? Dogonił tę tajemniczą kobietę? Christian ma od niego wieści? Potrzebuję odpowiedzi. Mam gdzieś, że jest zajęty; chcę wiedzieć, co się dzieje i trochę mam mu za złe, że nie informuje mnie na bieżąco. Wstaję z krzesła, by udać się do gabinetu, ale wtedy na ekranie pojawiają się zdjęcia z kilku ostatnich dni naszej podróży poślubnej.

O kurczę!

A na wszystkich znajduję się ja. Śpiąca, na tylu śpię, włosy mam na twarzy albo rozrzucone na poduszce, usta rozchylone… cholera – ssę kciuk. Już od lat nie ssę kciuka! Tyle zdjęć. Nie miałam pojęcia, że je robił. Jest kilka ujęć zrobionych z daleka, na przykład takie, na którym opieram się o reling jachtu i patrzę przed siebie. Jak to możliwe, że nie zauważyłam, jak je robił? Uśmiecham się na widok zdjęć, na których skręcam się pod nim i śmieję, walcząc z jego łaskoczącymi palcami. I jest zdjęcie, które zrobił z ręki, na którym widać jego i mnie na łóżku w naszej sypialni. Przytulam się do niego, a on patrzy w aparat, młody, beztroski… zakochany. Uśmiecham się jak zadurzona idiotka, ale nie potrafię oderwać wzroku od Christiana. Och, mój piękny mężczyzna: potargane włosy, błyszczące szare oczy, rozchylone w uśmiechu usta… Mój piękny mężczyzna, który nie zniesie łaskotek, który jeszcze niedawno nie potrafił znieść mojego dotyku, a teraz owszem, pozwala mi się dotknąć. Muszę go spytać, czy to lubi, czy pozwala mi się dotykać tylko dlatego, że mnie to sprawia przyjemność.

Marszczę brwi, nagle przytłoczona swoimi uczuciami do niego. Ktoś chce mu zrobić krzywdę – najpierw Charlie Tango, potem pożar w GEH, no a teraz ten cholerny pościg. Zasłaniam dłonią usta, gdy wydobywa się z nich mimowolny szloch. Zostawiam komputer i biegnę, aby go znaleźć – po prostu sprawdzić, czy jest bezpieczny.

Bez pukania wpadam do jego gabinetu. Christian siedzi za biurkiem i rozmawia przez telefon. Zirytowany unosi głowę, ale na mój widok wyraz jego twarzy łagodnieje. Bez wahania obchodzę biurko, a on odwraca się na fotelu w moją stronę. Marszczy brwi i wiem, co sobie myśli: czego ona chce? Kiedy siadam mu na kolanach, unosi zdumiony brwi. Zarzucam mu ręce na szyję i wtulam się w niego. Ostrożnie mnie obejmuje.

– Eee… tak, Barney. Mogę cię na chwilkę przeprosić? – Zasłania dłonią telefon. – Ana, co się stało?

Kręcę głową. Unosi mi brodę i zagląda w oczy. Uwalniam głowę i przytulam policzek do jego szyi. Zwijam się w kulkę. Skonsternowany obejmuje mnie jeszcze mocniej i całuje w czubek głowy.

– Okej, Barney, co mówiłeś? – kontynuuje, wciskając telefon między ucho a ramię. Stuka w klawisz na laptopie. Na ekranie pojawia się ziarnisty, czarno-biały obraz z kamery przemysłowej. Ciemnowłosy mężczyzna w jasnym kombinezonie. Christian wciska kolejny klawisz i mężczyzna idzie w stronę kamery, ale z opuszczoną głową. Kiedy podchodzi bliżej, Christian robi pauzę. Stoi w jasno oświetlonym pomieszczeniu z długim rzędem czarnych wysokich szafek. To musi być serwerownia GEH.

– Okej, Barney, jeszcze raz.

Ekran ożywa. Wokół głowy mężczyzny pojawia się ramka i nagle widzimy zbliżenie. Prostuję się zafascynowana.

– Barney to robi? – pytam cicho.

– Tak – odpowiada Christian. – Da się choć trochę wyostrzyć obraz? – rzuca do telefonu.

Obraz robi się zamazany, po czym nieco się wyostrza. Gdy przyglądam się temu mężczyźnie z opuszczoną głową, robi mi się zimno. W linii jego żuchwy jest coś znajomego. Ma potargane czarne krótkie włosy… a na wyostrzonym obrazie dostrzegam, że ma w uchu kolczyk, małe kółko.

Kurwa mać! Wiem, kto to.

– Christian – mówię cicho. – To Jack Hyde.

Nowe oblicze Greya

Подняться наверх