Читать книгу Nowe oblicze Greya - E. L. James - Страница 13
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Оглавление– Tak myślisz? – pyta zaskoczony Christian.
– Linia żuchwy – pokazuję na ekran – i kolczyk, i kształt ramion. Postura także pasuje. Na głowie ma perukę. Albo obciął i zafarbował włosy.
– Barney, słyszysz to? – Christian kładzie telefon na biurku i przełącza na głośnomówiący. – Wygląda na to, że bardzo uważnie przyglądała się pani byłemu przełożonemu, pani Grey – mruczy. Nie wydaje się ani trochę zadowolony.
Rzucam mu krzywe spojrzenie, ale ratuje mnie Barney.
– Tak, proszę pana. Słyszałem panią Grey. Właśnie włączam program rozpoznający twarze na całym cyfrowym materiale z kamer przemysłowych. Zobaczymy, gdzie jeszcze zapuszczał się ten sukinsyn, proszę mi wybaczyć, pani Grey.
Zerkam nerwowo na Christiana, który ignoruje język Barneya. Przygląda się uważnie obrazowi z kamery.
– Czemu miałby to robić? – pytam.
Wzrusza ramionami.
– Może z zemsty. Nie wiem. Czasem nie sposób zrozumieć motywów działania ludzi. Jestem po prostu zły, że wasza współpraca była taka bliska. – Zaciska usta i obejmuje mnie ramieniem w talii.
– Mamy także zawartość jego twardego dysku, proszę pana – dodaje Barney.
– Tak, pamiętam. Znasz adres pana Hyde’a? – pyta ostro Christian.
– Tak, proszę pana, znam.
– Powiadom Welcha.
– Jasna sprawa. Przeskanuję także miejski monitoring i zobaczę, czy da się go gdzieś namierzyć.
– Sprawdź, jaki ma samochód.
– Tak jest.
– Barney może zrobić to wszystko? – pytam szeptem.
Christian kiwa głową i uśmiecha się do mnie z zadowoleniem.
– Co się znajdowało na jego dysku? – szepczę.
Jego twarz tężeje. Kręci głową.
– Niewiele – odpowiada, zaciskając usta. Po uśmiechu nie został ani ślad.
– Powiedz mi.
– Nie.
– Dotyczyło to ciebie czy mnie?
– Mnie – wzdycha.
– Co tam było? Coś o twoim życiu?
Christian kręci głową i przykłada mi palec do ust. Krzywię się. Ale on mruży oczy, a to wyraźne ostrzeżenie, że powinnam ugryźć się w język.
– Camaro dwa tysiące sześć – odzywa się podekscytowany Barney. – Prześlę Welchowi także numery rejestracyjne.
– Świetnie. Daj mi znać, gdzie jeszcze ten kutas był w moim budynku. I sprawdź ten obraz ze zdjęć z dokumentacji działu kadr SIP. – Christian rzuca mi sceptyczne spojrzenie. – Chcę mieć pewność, że to on.
– Już to zrobiłem, proszę pana, i pani Grey się nie myli. To rzeczywiście Jack Hyde.
Uśmiecham się szeroko. Widzisz? Czasem się przydaję. Christian gładzi mnie dłonią po plecach.
– Dobra robota, pani Grey. – Uśmiecha się. A do Barneya rzuca: – Daj znać, jak go gdzieś namierzysz. Sprawdź także wszystkie inne budynki GEH, do których mógł mieć dostęp, i powiadom firmę ochroniarską, żeby jeszcze raz je przeszukała.
– Tak jest.
– Dzięki, Barney. – I rozłącza się. – Cóż, pani Grey, wygląda na to, że nie tylko robi pani dobre wrażenie, ale też się pani przydaje. – W jego oczach tańczy rozbawienie. Wiem, że tylko się ze mną droczy.
– Dobre wrażenie? – prycham.
– Bardzo dobre – mówi cicho, składając na mych ustach delikatny, słodki pocałunek.
– Pan, panie Grey, robi znacznie lepsze wrażenie niż ja.
Uśmiecha się i całuje, mocniej tym razem, oplatając sobie warkocz wokół nadgarstka. Kiedy odrywamy się od siebie, aby zaczerpnąć tchu, szaleńczo wali mi serce.
– Głodna? – pyta.
– Nie.
– A ja tak.
– A co byś zjadł?
– No, najlepiej jakieś jedzenie.
– Coś ci naszykuję – chichoczę.
– Uwielbiam, jak się śmiejesz. – Całuje mnie w głowę, po czym wstaję z jego kolan.
– No więc na co ma pan ochotę, proszę pana? – pytam słodko.
Mruży oczy.
– Ależ pani jest milusia, pani Grey.
– Jak zawsze, panie Grey… proszę pana.
Uśmiecha się niczym sfinks.
– I tak mogę cię przełożyć przez kolano – mruczy uwodzicielsko.
– Wiem. – Uśmiecham się szeroko. Opieram dłonie o poręcze jego fotela, nachylam się i całuję. – To jedna z rzeczy, które w tobie kocham. Ale powstrzymaj świerzbiącą rękę, jesteś głodny.
Uśmiecha się nieśmiało, a mnie ściska się serce.
– Och, pani Grey, i co ja mam z panią zrobić?
– Odpowiedzieć na moje pytanie. Co byś zjadł?
– Coś lekkiego. Zaskocz mnie – powtarza moje słowa z pokoju zabaw.
– Zobaczę, co da się zrobić.
Kołysząc biodrami, opuszczam gabinet i udaję się do kuchni. Serce mi zamiera, kiedy zastaję tam panią Jones.
– O, dobry wieczór, pani Jones.
– Pani Grey. Ma pani ochotę coś zjeść?
– Eee…
Miesza coś w stojącym na kuchence garnku. Pachnie pysznie.
– Chciałabym zrobić kanapki sub dla mnie i dla pana Greya.
Nieruchomieje na ułamek sekundy.
– Naturalnie – mówi. – Pan Grey lubi bagietki. W zamrażalniku jest kilka pociętych na odpowiednią długość. Chętnie to zrobię za panią, pani Grey.
– Wiem. Ale mam ochotę sama się tym zająć.
– Rozumiem. Zrobię pani trochę miejsca.
– Co pani gotuje?
– Sos boloński. Do zjedzenia na później. Zamrożę go. – Uśmiecha się do mnie ciepło.
– Eee… więc co Christian lubi do kanapki, eee, sub? – Marszczę brwi zaskoczona tym, co właśnie powiedziałam. Pani Jones rozumie aluzję?
– Pani Grey, może pani tam włożyć cokolwiek, o ile tylko będzie to bagietka.
Uśmiechamy się do siebie.
– Okej, dziękuję.
W zamrażalniku znajduję pokrojone i zapakowane w foliowe woreczki bagietki. Kładę dwie na talerzu, wsuwam do mikrofalówki i włączam rozmrażanie.
Pani Jones gdzieś zniknęła. Marszczę brwi i otwieram lodówkę, by wyjąć coś do kanapek. Pewnie to ja będę musiała ustalić reguły naszych kontaktów i wspólnej pracy. Podoba mi się pomysł gotowania dla Christiana podczas weekendów. Pani Jones może się tym zająć w tygodniu – ostatnie, na co mam ochotę po powrocie z pracy, to pichcenie. Hmm… to przypomina zwyczaje Christiana i jego uległych. Kręcę głową. Nie wolno mi zbytnio się nad tym zastanawiać. W lodówce znajduję szynkę, a w pojemniku na owoce i warzywa duże, dojrzałe awokado.
Kiedy dodaję do rozgniecionego awokado odrobinę soli i soku z cytryny, z gabinetu wyłania się Christian z planami nowego domu. Kładzie je na barze śniadaniowym, podchodzi do mnie i obejmuje, całując w szyję.
– Kobieta przy garach – mruczy.
– Nie powinnam być jeszcze w ciąży? – Uśmiecham się kpiąco.
Nieruchomieje i cały się spina.
– Jeszcze nie teraz – oświadcza.
– Nie! Jeszcze nie!
Odpręża się.
– W tym akurat się zgadzamy, pani Grey.
– Ale tak w ogóle to chcesz mieć dzieci, prawda?
– Jasne, tak. Kiedyś. Ale na razie nie jestem gotowy, aby się tobą dzielić. – Jeszcze raz całuje mnie w szyję.
Och… dzielić?
– Co robisz? Ładnie wygląda. – Całuje mnie za uchem i wiem, że robi to po to, aby odwrócić moją uwagę. Wzdłuż kręgosłupa przebiega mi przyjemny dreszczyk.
– Kanapki sub. – Uśmiecham się drwiąco, odzyskując poczucie humoru.
Kąsa mnie w ucho.
– Moje ulubione.
Daję mu kuksańca w bok.
– Pani Grey, rani mnie pani. – Chwyta się za bok, jakby czuł straszny ból.
– Mięczak – burczę z dezaprobatą.
– Mięczak? – powtarza z niedowierzaniem. Klepie mnie w tyłek, a ja wydaję pisk. – Szybciej z tym jedzeniem, kobieto. A później już ja ci pokażę, jakim jestem mięczakiem. – Żartobliwie daje mi jeszcze jednego klapsa i podchodzi do lodówki. – Napijesz się wina? – pyta.