Читать книгу Czekoladowy tort z Hitlerem - Emma Craigie - Страница 8
1936
ОглавлениеSiedzę z papą na ławce nad brzegiem morza. Mam może trzy lata. Słońce razi mnie w oczy. Mężczyzna w białym kapeluszu robi zdjęcia. Papa się śmieje. Wiatr wydyma jego białą koszulę, ale jest ciepło – świeci słońce, a ja przytulam się do papy, który ramieniem mocno przyciąga mnie do siebie. Czuję się wspaniale i po raz pierwszy w życiu uświadamiam sobie, że papa jest kimś wyjątkowym. To nie byle kto. Jest przy mnie, a ja jestem z nim bezpieczna.
Ta chwila szybko mija. Wujaszek Führer patrzy na nas i mówi:
– Moja kolej!
Papa podnosi się więc, a obok mnie na ławce siada wujaszek Führer. On też chce mieć ze mną zdjęcie. Prawie go nie znam. Siada tak blisko, że muszę odsunąć nogę i założyć ją na drugą, żeby mnie nie dotknął. Wiem, że chce, jak papa, objąć mnie ramieniem. Czuję nad sobą jego oddech i próbuję nie zwracać na niego uwagi.
Adolf Hitler i Helga Goebbels spacerują na molo w nadbałtyckim kurorcie Heiligendamm
– Helgo Goebbels, jesteś moją najulubieńszą dziewczynką na świecie. Gdybyś tylko miała dwadzieścia lat więcej! – mówi.
Mężczyzna w białym kapeluszu się śmieje. Papa też się śmieje. Nie będę się tym przejmować. Wujaszek Führer przysuwa się bliżej, jego ubranie pachnie tak samo jak meble w służbówce. Mogę udawać, że go tu nie ma. Odwracam się i patrzę w obiektyw.
Wydaje mi się, że to moje najwcześniejsze wspomnienie.
* * *
Siedzę w wysokim krzesełku, a mamusia na krześle przede mną. Pochyla się w moją stronę, zamyka moje obie dłonie w jednej swojej. W drugiej ręce trzyma łyżeczkę, która sunie właśnie w powietrzu w moim kierunku.
– Ciuch, ciuch – powtarza wesoło – jedzie pociąg. Pociąg jedzie.
Na łyżce chwieje się szara galaretowata klucha. Śmierdzi jak stare ścierki, które nasza kucharka wygotowuje na kuchence. Znam już tę sztuczkę z pociągiem i kiedy metalowa łyżka dociera do buzi, z całej siły zaciskam usta. Mamusia przyciska łyżkę mocniej, kręcę więc głową, próbując odsunąć ją od siebie.
– No już, Helgo, pociąg jedzie. Pociąg chce wjechać na dworzec.
Ściska moje dłonie. Zimny metal napiera na wargi. Nie otworzę buzi. Nie otworzę buzi. Łyżka naciska mocniej, czuję w ustach wilgotny, mdły smak kluchy. Mamusia wpycha mi łyżkę do ust. Szorstka gruda wpada mi do gardła. Krztuszę się i wypluwam ją.
* * *
Mam na sobie białą sukienkę z krótkimi rękawkami. Moja siostra Hilde wygląda ładniej. Jej sukienka jest przepasana ciemnoróżową szarfą, a spódnicę ozdabiają małe pączki róż. Moja sukienka jest prosta. Na ramionach mam gęsią skórkę, a nowe błyszczące lakierki uwierają mnie w stopy.
Znajdujemy się w ogromnej, niebotycznie wysokiej sali. Mogłaby pomieścić chyba z milion ludzi – cały wiwatujący tłum stojący na zewnątrz, na placu – gdyby jedni wspięli się drugim na ramiona albo gdyby ułożyć ich warstwami jak sardynki – ale jest niemal pusto, nie licząc kilku eleganckich gości. Mężczyźni w mundurach, damy w kapeluszach i pantoflach na obcasach. Nie widzę żadnych innych dzieci.
Hitler ze swoją ulubienicą Helgą Goebbels, córką ministra propagandy Rzeszy
Dołączamy do kolejki czekających, by uścisnąć dłoń wujaszka Führera. To jego urodziny. Nie chcę podawać mu ręki. Zdarzało mi się to wcześniej, znam więc to uczucie – jego dłoń przypomina w dotyku martwego ślimaka. Hilde stoi przede mną, młodsi mają pierwszeństwo. Helmut, szczęśliwiec, został w domu, jest jeszcze całkiem malutki. Hilde jednak się nie uskarża. Podaje wujaszkowi rękę, dygając zamaszyście i chwiejąc się przy tym, po czym rusza w kierunku stołu zastawionego smakołykami. Teraz moja kolej. Staram się na niego nie patrzeć. Papa stoi za mną, cierpliwie splatając dłonie, ze sztucznym uśmiechem, który ma oznaczać: „Czyż nie jest urocza?”. Odwracam się i patrzę na salę. Widzę długi stół zastawiony ciastami, wielkie okna, złote żyrandole. Na zewnątrz gra orkiestra. Składam ręce przed sobą, żeby wujaszek nie mógł chwycić mojej dłoni. Schyla się do mnie. Jego oddech pachnie kapustą. Przypiera mnie do ściany. Wszyscy czekają. Szybko robię to, co do mnie należy: dygam lekko, nawet na niego nie patrząc, i ruszam za Hilde, która dopadła już ciastek. Zastanawiam się właśnie, czy poczęstować się tortem w czekoladowej polewie, czy piernikowym serduszkiem, gdy podchodzi do nas papa. Już się nie śmieje; jego usta rozciągają się w zimnym uśmiechu. Pochyla się nade mną i szepcze mi prosto do ucha:
– Niegrzeczne dziewczynki nie dostają ciastek.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.