Читать книгу Kwiaciareczka i inne opowiadania - Eugene Demolder - Страница 5

Mała służąca

Оглавление

W ósmym roku życia Andzia wyganiała już cztery krowy i dwanaście gęsi na ojcowe pole, pilnowała trzech młodszych siostrzyczek, uwieszonych u czarnej spódniczki, i tuliła w ramionach tłustego malca, owiniętego w podarte pieluchy.

Wiatr owiewał jej czoło, igrał z warkoczami.

Andzia śpiewa miłym głosem ludową piosenkę, bystrem spojrzeniem śledzi stadko żółtodziobych ptaków. Na czele kroczy ojciec, poważny gąsior z długą szyją, i co chwila gęga zgryźliwie na żonę, która jest bardzo otyła i ciągle pozostaje w tyle. Krowy stąpają zwolna, z pochyloną głową.

Andzia baczy na wszystko i ma jeszcze dosyć czasu na zabawę z dziećmi, co tak, jak ona, przychodzą paść bydło. Małe dziewczynki i chłopcy z zachwytem przysłuchują się piosenkom Andzi, tęsknym, żałosnym, to znowu wesołym i skocznym.

Czasem Andzia opowiada długie, zajmujące bajki i nigdy nie dodaje słów zbytecznych, a skoro nie umie odpowiedzieć na jakieś trudniejsze pytania — cichnie i odrazu przyznaje się, że nie wie.

Mała pastuszka czuje się bardzo szczęśliwą: w sercu ma spokój, prostotę, sumienie zawsze czyste, zadowolona jest ze wszystkiego, nikomu nie zazdrości. Nieraz, gdy wzrok jej pobiegnie w górę, ku dalekim chmurom i szarym wieżycom kościołka, otoczonym wieńcem zielonych topoli, — twarz jej rozjaśnia się ogromnym blaskiem, i wzdycha czegoś bezwiednie, głęboko.

— Gdybym tu zawsze żyć mogła — szepcze do siebie cichutko.

Ale dobre czasy mijają zwykle prędko. Złe nadchodzą nieproszone, nie trzeba ich szukać daleko.

Andzia rośnie na radość, czy na cierpienie — dowie się u końca życia. Mówią tylko co roku, że rok jej przybywa. Trudno o tem zapomnieć! Urodziła się w dzień św. Mikołaja, kiedy w Bretanji obchodzą dożynki. Wieśniacy przynoszą z pola do domu ze śpiewem ostatnie zżęte kłosy, zebrane w snop złocisty i ubarwione więzią świeżych kwiatów. Więc trudno. Pewna data!

— Takie urodziny oznaczają, że tęgo i zdrowo wyrośniesz, że ci wszędzie będzie dobrze i potrafisz się obronić dzielnie od złych ludzi — objaśniła kiedyś matka.

— Dałby Bóg, mamo — mówi zamyślona Andzia. — Wiem tylko, że nigdzie nie będzie mi tak, jak tutaj, w naszej wiosce.

Podobne rozmowy nieokreślonym smutkiem napełniają duszę dziewczynki, i długo nie może sobie potem znaleźć miejsca. Raz nawet, kiedy wybijała masło w drewnianej maślnicy, łzy, jak groch, jęły sypać się po twarzy.

— Osolisz masło, niecnoto — krzyknął żartobliwie sąsiad.

Skończyła wreszcie lat dwanaście. Wtedy ją osłonięto przejrzystym welonem i całą drżącą ze wzruszenia poprowadzono przez kwieciste łąki, po szarej ścieżce, ocienionej ciemnemi drzewami, do starego kościołka. W kościele powitały ją dymy kadzideł, i Andzia śpiewała jakiś hymn pobożny. Po komunji wracały cicho, długim wieńcem, w przydrożnych..................

Kwiaciareczka i inne opowiadania

Подняться наверх