Читать книгу 13 pięter - Filip Springer - Страница 4

Оглавление

1

„Mu­si­my ko­niecz­nie umrzeć ra­zem” – mó­wi Zo­fia. Jest zim­na noc z 28 na 29 li­sto­pa­da 1931 ro­ku, po­dej­mu­ją ko­lej­ną pró­bę. Po­przed­nio za­tka­ły ko­min, że­by się za­cza­dzić. Ale po ich dziu­ra­wej cha­łup­ce prze­ciąg ga­nia jak po swo­im, więc obu­dzi­ły się ra­no ca­łe i zdro­we, ty­le że z bó­lem gło­wy. Zo­fia wie­sza się pierw­sza. Po niej mat­ka, twa­rzą do ścia­ny. Młod­sza sio­stra Zo­fii, Ja­dwi­ga, wy­bie­ga w noc. Tłu­cze w drzwi są­sia­da, ra­zem idą do jej do­mu. Są­siad od­ci­na ko­bie­ty i kła­dzie je na łóż­ku. Ja­dwi­ga ro­zu­mie, że nie ma już wy­bo­ru. Wy­pi­ja esen­cję octo­wą i wkrót­ce do­łą­cza do mat­ki i sio­stry.

W ga­ze­tach na­pi­szą, że ja­kiś czas wcze­śniej Zo­fia Fe­tliń­ska stra­ci­ła pra­cę, a tyl­ko ona przy­no­si­ła pie­nią­dze do do­mu. Miesz­ka­ły przy Po­wąz­kow­skiej 30, na bied­nym osie­dlu nie­opo­dal cmen­ta­rza. Ka­wa­łek da­lej, przy to­rach, za­czy­na się ko­lo­nia nor wy­ry­tych w na­sy­pach ko­le­jo­wych i sza­ła­sów skle­co­nych z by­le cze­go. Za ni­mi sza­rze­ją ba­ra­ki dla bez­dom­nych. Fe­tliń­skie wie­dzia­ły, że bez pie­nię­dzy prę­dzej czy póź­niej tam skoń­czą. Dla­te­go po­sta­no­wi­ły ode­brać so­bie ży­cie. To sa­mo zro­bił wcze­śniej uko­cha­ny brat Zo­fii i Ja­dwi­gi. Rok i po czwor­gu Fe­tliń­skich nie ma śla­du1.

W „Ro­bot­ni­ku” czę­sto po­ja­wia­ją się in­for­ma­cje o ta­kich zda­rze­niach. Przy­pad­ko­we nu­me­ry z ro­ku 1931:

Wiel­ka­noc – pięt­na­ście sa­mo­bójstw.

18 sierp­nia – trzy sa­mo­bój­stwa, wszyst­kie zwią­za­ne z eks­mi­sja­mi.

26 sierp­nia – trzy sa­mo­bój­stwa.

28 sierp­nia – czte­ry sa­mo­bój­stwa.

6 wrze­śnia. Uli­ca Pa­wia 64a. Ku­piec Noe Waj­man za­le­ga ze spła­tą ko­mor­ne­go za dzie­sięć mie­się­cy. Wła­ści­ciel gro­zi mu eks­mi­sją. W środ­ku no­cy żo­na Waj­ma­na wy­cho­dzi na klat­kę scho­do­wą, sta­je na pa­ra­pe­cie. Do­strze­ga­ją to Noe i ich sie­dem­na­sto­let­nia cór­ka Lin­da. Ra­zem do­pa­da­ją okna i ła­pią ko­bie­tę za no­gi, ale ta wy­ry­wa im się po kil­ku se­kun­dach sza­mo­ta­ni­ny i ska­cze. Gi­nie na miej­scu.

8 wrze­śnia – czte­ry sa­mo­bój­stwa.

9 wrze­śnia – sie­dem sa­mo­bójstw, w tym dwa sko­ki z mo­stu.

13 wrze­śnia – trzy sa­mo­bój­stwa.

2 paź­dzier­ni­ka – trzy sa­mo­bój­stwa.

7 paź­dzier­ni­ka. Uli­ca Ogro­do­wa 46. Sta­ni­sław Kop­czyń­ski, han­dlarz ulicz­ny i oj­ciec dwoj­ga dzie­ci, za­le­ga z czyn­szem za sie­dem mie­się­cy. Do­wia­du­je się, że za ty­dzień zo­sta­nie wraz z ro­dzi­ną eks­mi­to­wa­ny na bruk. Chce się rzu­cić z okna na trze­cim pię­trze ka­mie­ni­cy, w któ­rej miesz­ka, ale w ostat­niej chwi­li po­wstrzy­mu­je go żo­na. By uzbie­rać na opła­ty, sprze­da­ją wszyst­ko, co ma­ją. Pie­nię­dzy nie wy­star­cza. Sta­ni­sław wpa­da w szał i de­mo­lu­je pra­wie pu­ste miesz­ka­nie. Kil­ka dni póź­niej znaj­dą go tam mar­twe­go. Le­ka­rze stwier­dzą zgon z wy­czer­pa­nia.

15 paź­dzier­ni­ka – czte­ry sa­mo­bój­stwa.

17 paź­dzier­ni­ka – czte­ry sa­mo­bój­stwa.

29 paź­dzier­ni­ka. Uli­ca Mar­szał­kow­ska 137. Ma­ria Złot­nic­ka, od kil­ku dni bez­dom­na, wcho­dzi z dwoj­giem dzie­ci na ostat­nie, pią­te pię­tro ka­mie­ni­cy. Otwie­ra okno na klat­ce scho­do­wej. Wy­rzu­ca przez nie naj­pierw sy­na, póź­niej cór­kę, na koń­cu ska­cze sa­ma.

Na­wet naj­bar­dziej wstrzą­sa­ją­ce przy­pad­ki są re­la­cjo­no­wa­ne w krót­kich, la­ko­nicz­nych not­kach, któ­re wy­peł­nia­ją pu­ste prze­strze­nie mię­dzy więk­szy­mi ar­ty­ku­ła­mi. Gdy­by re­dak­cja chcia­ła z de­ta­la­mi opi­sać każ­de sa­mo­bój­stwo w sa­mej tyl­ko War­sza­wie, na in­ne in­for­ma­cje zwy­czaj­nie nie star­czy­ło­by miej­sca. Trud­no tak po­wszech­ne­mu zja­wi­sku po­świę­cać wię­cej uwa­gi. Ta­kie cza­sy.

13 pięter

Подняться наверх