Читать книгу Podróże po ludzkim ciele - Gavin Francis - Страница 8

Prolog

Оглавление

„(…) jak człowiek złożony jest z ziemi, wody, powietrza i ognia, tak samo ciało ziemi. (…) Jeśli człowiek ma w sobie jezioro krwi, (…) ciało ziemi ma swój ocean morski, który również wzbiera i opada co sześć godzin dla oddechu świata”.

Leonardo da Vinci, Pisma wybrane[1]

W dzieciństwie wcale nie chciałem zostać lekarzem, raczej geografem. Odkrywałem świat obecny na mapach i w atlasach, które odsłaniały przede mną tajemnice ukryte w krajobrazie, a poza tym miały również wartość praktyczną. Nie chciałem pracować w laboratorium ani bibliotece, wolałem raczej wykorzystać mapy, aby badać życie i możliwości, jakie za sobą niesie. Wyobrażałem sobie, że jeśli zrozumiem, jak funkcjonuje nasza planeta, to pojmę również, jakie miejsce zajmuje na niej ludzkość, a jednocześnie zdobędę zawód, który pozwoli mi zarabiać na życie.

W miarę upływu lat moje zainteresowania uległy zmianie: zająłem się nie światem wokół nas, ale tym w naszym wnętrzu, i zamieniłem atlas geograficzny na anatomiczny. Z początku wydawało mi się, że nie różnią się one aż tak bardzo: rozgałęzione rysunki błękitnych żył, czerwonych tętnic i żółtych nerwów przypominały mi odpowiednio rzeki oraz ważniejsze i mniej ważne drogi z map w moim pierwszym atlasie. Z czasem dostrzegłem inne podobieństwa: obie książki redukowały wspaniałą złożoność natury do prostych schematów, które łatwo było zrozumieć, a potem również zacząć z nich korzystać.

Pierwsi myśliciele interesujący się anatomią uważali analogie między ludzkim ciałem a planetą, na której żyjemy, za naturalne. Traktowali ciało jako mikrokosmos – miniaturowe odwzorowanie całego wszechświata. Struktura organizmu odzwierciedlała strukturę Ziemi: cztery „humory” ciała odpowiadały czterem żywiołom. Można w tym dostrzec pewien sens: podstawą dla naszego ciała jest szkielet, zbudowany z soli wapnia, chemicznie podobnych do wapienia i piaskowca. Rzeki krwi wpływają szerokimi ujściami do serca, a kształt ciała przypomina czasem pofałdowaną powierzchnię lądów.

Nigdy nie przestałem kochać geografii. Kiedy tylko pozwalały mi na to rygory studiów medycznych, a potem praktyki, jeździłem po świecie. Czasem podczas tych wojaży miałem pole do popisu jako lekarz, ale najczęściej podróżowałem po to, żeby oglądać nowe pejzaże, poznawać ludzi i odwiedzić jak najwięcej miejsc na Ziemi. Opisując podróże w innych książkach, starałem się dzielić z czytelnikami refleksjami, jakie nasuwały mi kolejne przystanki, jednak wyuczony zawód zawsze kierował moją uwagę z powrotem ku ludzkiemu organizmowi. Musiałem bowiem jakoś się utrzymać, ale ciało zawsze interesowało mnie także jako miejsce, w którym zaczynamy nasze życie – i w którym je kończymy. Gdy uczymy się o naszym organizmie, w centrum zainteresowania znajdujemy się de facto my sami, toteż nauka ta jest jedyna w swoim rodzaju: z jednej strony bezpośrednia, ale z drugiej – pozwalająca spojrzeć na własne ciało z dystansu.

Po ukończeniu uczelni lekarskiej chciałem odbyć staż z medycyny ratunkowej, ale brutalny charakter urazów, z jakimi stykałem się podczas nocnych zmian, oraz przelotny charakter kontaktów z pacjentami zaczęły podkopywać moje poczucie satysfakcji z pracy. Praktykowałem więc jako pediatra, położnik i – przez dłuższy czas – geriatra. Odbyłem staż z chirurgii ortopedycznej i neurochirurgii. Odwiedziłem Arktykę i Antarktykę w charakterze lekarza ekspedycji, pracowałem także w ubogich lokalnych klinikach Afryki i Indii. Wszystko to wpłynęło na sposób, w jaki postrzegam ciało: sytuacje wymagające szybkiej pomocy zwykle bywają ekstremalne i uświadamiają nam kruchość kondycji ludzkiej, natomiast najcenniejsze doświadczenia zebrałem podczas codziennych spotkań z pacjentami, pracując przez wiele lat jako lekarz rodzinny w małej przychodni w środku dużego miasta.

Kultura stale zmienia nasze pojmowanie ciała i sposobu, w jaki funkcjonuje człowiek, a zmiany te dotyczą również lekarzy. Wizyty pacjentów często uświadamiają mi, jak wiele wspaniałych historii i znakomitych dzieł sztuki, które zrodziła ludzkość, ma związek z nowoczesną praktyką medyczną. W następnych rozdziałach postaram się wykazać te związki i przyjrzeć im się bliżej.

Kilka przykładów: kiedy badam kogoś z paraliżem twarzy, jestem świadom nie tylko frustracji tej osoby z powodu niemożności wyrażania swoich emocji, lecz także trudności, z jakimi od zawsze zmagali się artyści próbujący oddać dokładnie fizjonomię modela. Gdy rozważam perspektywy powrotu do zdrowia pacjentki z rakiem piersi, zdaję sobie sprawę z tego, że „powrót do zdrowia” w wypadku każdego z nas oznacza coś innego. Liczące trzy tysiące lat teksty, takie jak Iliada, zawierają cenne opisy urazów barku, pozwalające porównać ich charakter z tym, co mówi nowoczesna medycyna. Baśnie, opowiadane dzieciom w przedszkolu, wyjaśniają wymownie pojęcia choroby, śpiączki czy metamorfozy. Kultury potrafią się skrajnie różnić, jeśli chodzi o traktowanie ludzkiego ciała – zwłaszcza w kwestii sposobów, w jakie pozbywamy się po porodzie łożyska i pępowiny. Mity o walce i odkupieniu odzwierciedlają historie rekonwalescencji wielu pacjentów oddziałów ortopedycznych na całym świecie.

Słowo „esej” pochodzi od francuskiego czasownika essayer – „próbować, sprawdzać”. Każdy z rozdziałów tej książki jest esejem próbującym zgłębić wiedzę o jednym narządzie lub regionie organizmu, najczęściej tylko z określonego punktu widzenia. Forma ta wyklucza niestety wyczerpujące omówienie całego ludzkiego ciała, które doprawdy składa się z wielu części, a każdej z nich może dotknąć wiele schorzeń. Ułożyłem rozdziały od głowy do stóp, podobnie jak w wielu podręcznikach anatomii, chociaż można je czytać w dowolnej kolejności. Przyjęty przeze mnie porządek jest prawdopodobnie jednak najbardziej właściwy: rozpoczynając tę książkę od pierwszego rozdziału, ruszycie wraz ze mną w podróż wzdłuż ciała człowieka.

Medycyna to moja praca, ale rola lekarza pozwala mi poznawać także kondycję ludzką. Codzienne wizyty pacjentów odsłaniają przede mną słabe i silne strony naszej natury, a triumfalne powroty do zdrowia przeplatają się z rozczarowaniami. Praktyka lekarska jest jak wędrówka przez krajobraz życiorysów i ciał innych ludzi. Najczęściej poruszam się w dobrze znanych okolicach, lecz czasem szlak wiedzie na manowce, toteż zdarza się i tak, że któregoś dnia dostrzegam nową panoramę. Medycyna jest nie tylko podróżą przez anatomię i historie poszczególnych pacjentów: to również odkrywanie coraz to nowych możliwości, jakie stwarza samo życie; to przygoda w samej istocie człowieka i człowieczeństwa.

Typowy ranek w mojej przychodni. Kawa powoli stygnie w kubku, podczas gdy przeglądam na komputerze listę trzydziestu czy czterdziestu pacjentów, których dzisiaj przyjmę. Znam wiele spośród tych nazwisk, ale pierwszego na liście nie kojarzę. Jedno kliknięcie myszki i na ekranie pojawia się karta. Oho! W lewym górnym rogu widnieje data urodzenia – w zeszłym tygodniu. Mój pierwszy pacjent ma zaledwie kilka dni. Nasze pierwsze spotkanie pozostawi ślad w medycznych rejestrach, które – jeśli wszystko dobrze pójdzie – będą dokumentować jego zdrowie przez osiemdziesiąt lub dziewięćdziesiąt lat. Puste miejsce na karcie wydaje się oczekiwać na zapisy kolejnych chorób czekających go w życiu. Mam jednak nadzieję, że karta pozostanie pusta tak długo, jak to tylko możliwe.

Otwieram drzwi do poczekalni i wywołuję nazwisko dziecka. Tuląca chłopca do piersi matka na dźwięk mojego głosu szybko wstaje. Uśmiecha się, a potem podąża za mną do gabinetu.

Zapraszam ją gestem na krzesło i zagajam:

– Dzień dobry, nazywam się Gavin Francis i jestem państwa lekarzem. W czym mogę pomóc?

Kobieta spogląda na niemowlaka wzrokiem pełnym dumy i niepokoju, a ja widzę, jak zastanawia się, od czego zacząć.

1 Leonardo da Vinci, Pisma wybrane, przeł. Leopold Staff, Warszawa 2002.

Podróże po ludzkim ciele

Подняться наверх