Читать книгу Kto się boi Jana Pawła II? - Gian Franco Svidercoschi - Страница 5
Wprowadzenie
ОглавлениеChcę być z wami szczery. Kiedy Giacomo Galeazzi i Gian Franco Svidercoschi poprosili mnie o napisanie komentarza lub refleksji na temat tej książki, na początku pomyślałem, że odmówię. Wiecie na pewno o moim zdecydowanym zaangażowaniu w polemiki na temat ogromnej plagi pedofilii. Wiecie również o oskarżeniach pod moim adresem (które cały czas zdecydowanie z pełną świadomością odrzucam), jakobym „tuszował” działania niektórych pedofilskich kapłanów, a przede wszystkim ukrywał przed Ojcem Świętym skandaliczne fakty z życia niektórych ludzi, z którymi Papież się spotykał.
Cóż, z początku pomyślałem, że odpowiem „nie” na prośbę autorów tej książki, obawiając się, że każde napisane przeze mnie słowo zostanie w ten czy inny sposób wykorzystane, a w każdym razie ze szkodą dla postaci i pamięci św. Jana Pawła II. A zatem ze szkodą dla samego celu tej książki, jakim jest bez wątpienia odzyskanie i wznowienie olbrzymiego dziedzictwa pozostawionego przez papieża Wojtyłę, nie tylko wierzącym, ale także wielu „poszukiwaczom sensu”, a nawet agnostykom.
Chciałem powiedzieć „nie”, ale potem się zgodziłem. Musiałem się zgodzić. Musiałem! Mając ogromny przywilej przebywania blisko Karola Wojtyły przez prawie czterdzieści lat, z czego dwanaście w Krakowie i dwadzieścia siedem w Watykanie, musiałem bezwzględnie zaświadczyć o wielkości Jana Pawła II, o jego duchowości i człowieczeństwie, jego apostolskiej odwadze i świętości. Musiałem bezwzględnie dać świadectwo, że dzieło tego papieża było przełomowe, zarówno jeśli chodzi o odnowę Kościoła (poprzez oczyszczające działanie Jubileuszu Roku 2000, realizację dokumentów Soboru Watykańskiego II i rozpoczęcie nowej ewangelizacji na poziomie światowym), jak i w odniesieniu do historii, także politycznej, XX wieku (jego wkład w upadek muru berlińskiego, upadek marksizmu, a także w przywrócenie demokracji w krajach Ameryki Łacińskiej i rozszerzanie przestrzeni wolności na kontynencie afrykańskim i azjatyckim).
Choć nie pamiętam wszystkich szczegółów, to chciałem o tym wszystkim przypomnieć, ponieważ potraktowałem poważnie to pytanie, które jest tytułem tej książki. W Polsce być może zabrzmi ono trochę niestosownie. Tutaj Jan Paweł II jest i zawsze będzie „bohaterem”, jednym z głównych fundamentów naszej historii. Ale poza Polską, w świecie i w Watykanie, czy będzie tak samo? A może nie jest również prawdą – jak mówią nam panowie Galeazzi i Svidercoschi – że są też tacy, którzy „boją się” Jana Pawła II? I tacy, którzy często celowo o nim zapominali? Czyż nie jest prawdą, że jego „projekt” Kościoła nie został do dzisiaj przełożony na autentyczne doświadczenie kościelne?
Nikt nie może zaprzeczyć, że Kościół pozostawiony przez Jana Pawła II uległ głębokim przemianom od czasu rozpoczęcia przez niego pontyfikatu 16 października 1978 roku. Nie można zanegować ogromnej transformacji dokonanej przez papieża Wojtyłę wewnątrz Kościoła (który stał się mniej hierarchiczny, mniej instytucjonalny, mniej klerykalny i niezmiennie podążający drogą wytyczoną przez Sobór Watykański II) i na zewnątrz Kościoła (przede wszystkim dzięki licznym podróżom, w trakcie których Ojciec Święty głosił Ewangelię całemu światu w sposób całkowicie nowoczesny, bez lęku i kompleksów).
Istniały również i negatywne aspekty. Pojawił się opór wobec „nowego”, zarówno w Kurii Rzymskiej, jak i w pewnych episkopatach. Zresztą jest oczywiste, że papież w trakcie sprawowania swojej posługi musi liczyć się z pewnymi uwarunkowaniami i nie zawsze może decydować o wszystkim, a przynajmniej w sposób, w jaki by sobie tego życzył. Dlatego też jeśli nie uzyska wsparcia i pomocy ze strony Kolegium Biskupów, może napotkać liczne trudności przy uzdrawianiu pewnych poważnych czy wstydliwych sytuacji.
Myślę, że coś w tym stylu zaistniało przy okazji problemu z pedofilią. Kiedy wybuchł skandal, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, istniała idealna zgoda co do tego, jak sobie z nim poradzić, między Ojcem Świętym a kardynałem Josephem Ratzingerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary. W kwietniu 2001 roku osiągnięto również pełną zgodę co do tego, że nadużycia seksualne wobec nieletnich ze strony osób duchownych powinny znaleźć się na liście przestępstw kanonicznych zarezerwowanych wyłącznie dla Świętego Oficjum.
Jan Paweł II był prawdziwym przywódcą. „Naturalny przywódca – jak słusznie zauważył kardynał Camillo Ruini – pomimo bycia przywódcą (co jest rzadkością) poszukuje innych przywódców, którzy będą pracować dla niego”. I taki właśnie był papież Karol Wojtyła. Tak się zachowywał. Tak kierował Kościołem. Ale najwyraźniej nie wszyscy spośród tych, którzy zajmowali odpowiedzialne stanowiska w Kurii, w episkopacie czy w diecezji, postępowali zgodnie z tą zasadą. Podstawa kolegialności wśród biskupów nie zawsze się sprawdza, co powoduje opóźnienie działań zmierzających do wyplenienia tego przerażającego zła.
A teraz kilka słów na temat historii Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionistów Chrystusa. Pomijam jego umiejętność mataczenia, szantażowania i blokowania każdego śledztwa w jego sprawie; oprócz tego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko powtórzyć to, co już napisałem sześć lat temu: „Ojciec Święty, kiedy go poznał, nic nie wiedział! Absolutnie nic! Dla niego był on nadal założycielem wielkiego zgromadzenia, i to wszystko! Nikt mu nic nie powiedział! Nawet o plotkach, które krążyły!”. Co najwyżej należy zadać sobie pytanie, dlaczego ci, którzy słyszeli te plotki, nie powiadomili Ojca Świętego, albo przynajmniej któregoś z jego współpracowników.
Ale nie chciałbym ograniczać mojego świadectwa wyłącznie do tego aspektu. Chciałbym natomiast jeszcze raz przypomnieć wielkość tego papieża, który pokazał nam ludzkie oblicze Boga i pomógł nam na nowo odkryć znaczenie naszego człowieczeństwa. Chciałbym też – wspólnie z autorami tej książki – zwrócić na nowo uwagę czytelnika na dziedzictwo, które zostawił nam św. Jan Paweł II, dziedzictwo, które jeżeli zostanie odpowiednio pogłębione pod wieloma względami, może być bardzo pomocne w urzeczywistnieniu reformy Kościoła w duchu soborowym.
Kardynał Stanisław Dziwisz