Читать книгу Monster High. Przyjaciółki na zabój - Gitty Daneshvari - Страница 10

Оглавление

Przybrawszy możliwie nieszczęśliwy wyraz twarzy, pan D’nat, szkielet w średnim wieku, wszedł do pomieszczenia, powłócząc nogami. Jego postać stanowiła ucieleśnienie melancholii. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz się uśmiechał, nie wspominając nawet o wybuchnięciu śmiechem. Stał ze zgarbionymi ramionami i próbował zwrócić na siebie uwagę mijających go uczniów. Zamiast po prostu zawołać – czy w ostateczności zagwizdać na nich – potrafił tylko głęboko wzdychać. Zaczął od niewinnych westchnień, które jednak po chwili stały się całkiem głośne i wyraźnie poirytowane, wręcz groźne. Gdy głos nauczyciela przeszedł w ponure zawodzenie, dookoła niego zebrała się całkiem spora grupka.

– Witajcie, drodzy uczniowie. Mam nadzieję, że widok mojej kościstej twarzy i bezbarwne brzmienie mojego głosu nie wywołują w was depresji – zaczął pan D’nat bez śladu emocji. – Jeśli jednak tak się dzieje, absolutnie mnie to nie dziwi.

Ponury mężczyzna wbił wzrok w podłogę i ponownie westchnął ciężko. Uczniowie rozglądali się, wyraźnie zdezorientowani.

– Wygląda na to, że powinienem wam teraz powiedzieć, do jakich pokojów zostaliście przydzieleni – wystękał z mozołem, jak gdyby sama czynność mówienia wysysała z niego ostatnie krople energii.

Rochelle nie mogła oderwać wzroku od tej posępnej, kościstej postaci. Każdy grymas i jęk trafiały ją prosto w serce. Jako gargulec miała we krwi niesienie pomocy potrzebującym i promowanie aktywnej postawy wobec życia. Przygnębieni, osowiali i ponurzy ludzie, których spotykała na swojej drodze, mogli być pewni, że zawsze usłyszą od niej kilka słów wsparcia.

– Jak pewnie zdążyliście zauważyć, dormitorium jest podzielone na część dziewczęcą i chłopięcą. Chłopcom nie wolno odwiedzać dziewcząt w ich pokojach i na odwrót – mówił pan D’nat, wskazując na rozwidlenie głównego korytarza. – A teraz po kolei… W Komnacie Upiornego Błazeństwa zamieszkają Rose i Blanche Van Sangre z Rumunii.

Na przód grupy przecisnęły się dwie wysokie, mocno zbudowane bliźniaczki o kruczoczarnych włosach i skórze w odcieniu popiołu, ubrane w identyczne, długie do ziemi suknie w kropki i czarne aksamitne peleryny.

– Czeszcz wszystkim, nazywam szę Rose Van Sangre, a to moja siostra Blanche. Jesteszmy wampirami o cygańskiej naturze, dlatego nigdy nie szpimy w jednym miejscu dłuszej nisz trzy dni – oznajmiła Rose chłodno z wyraźnie cudzoziemskim akcentem.

– Nie interesuje mnie, gdzie będziecie spać i czy w ogóle. Mnie jeszcze nie było dane przespać w spokoju choćby jednej nocy – odparł pan D’nat i westchnął dramatycznie.

– Vraies jurnelles! Identyczne bliźniaczki! Gemelli identici! – rozległ się młody męski głos i do przodu zaczęła się przepychać dość nietypowa postać.

Chłopak znany jako Trzygłowy Freddie miał przykry zwyczaj wyrzucania z siebie różnych uwag w całkowicie niekontrolowany sposób. Każda z jego trzech głów mówiła jednocześnie to samo, tyle że w innym języku. Najczęstszą kombinacją był truposki, duchielski i upioryski, ale zdarzało im się posługiwać zombijskim, goblińskim i wyjczym.

– Nie jesteszmy identyczne i bardzo nie lubimy, kiedy myli szę nas ze sobą. Jak nawet kompletny półgłówek z pewnoszcią zauważy, włosy Rose są wyraźnie mniej lszniące od moich – parsknęła Blanche ze złością, po czym chwyciła podany jej złoty klucz do pokoju i jak burza wypadła z sali wspólnej razem z siostrą.


– Komnatę Wampirów i Eliksirów zajmą nasi dyniogłowi: Marvin, James i Sam.

Trzy niewielkie istotki o kończynach cienkich jak makaron i głowach z dyń, wydrążonych i rozświetlonych jak na Halloween, w podskokach podbiegły do pana D’nata i przejęły od niego swój złoty klucz.

– „Była sobie kiedyś pewna wodna kobieta, co na śniadanie jadła całego kotleta!” – zaśpiewały zgodnie, choć zupełnie bez sensu, przy basowym akompaniamencie rechotu swoich oswojonych ropuch. Wrodzone poczucie rytmu tych płazów było ogólnie znanym faktem.

Dyniogłowi, potomkowie Bezgłowego Jeźdźca, a tym samym dalecy krewni dyrektor Krewnickiej, często wchodzili w rolę klasycznego greckiego chóru – śpiewem komentowali właściwie wszystko, co zauważyli.

– W Komnacie Kłów i Orangutanów zamieszka Trzygłowy Freddie, i to sam, jako że, jak wszyscy widzieliśmy, jego gadatliwe głowy potrafią mówić i mówić, i mówić… nawet przez sen – oznajmił pan D’nat. Freddie spuścił sześcioro oczu w zawstydzeniu.

– Z kolei Komnatę Uroku i Mroku zajmą Cy Clops i Henry Hunchback.

Nieśmiały, choć przystojny cyklop zrobił krok w stronę garbusa Henry’ego, rudego chłopaka o nienaturalnie wygiętym kręgosłupie. Razem podeszli do nauczyciela po odbiór klucza.

– Dzień dobry, panie De, nazywam się Henry i chciałem tylko powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że jestem tutaj, w straszyceum Monster High, w szczególności dlatego, że jest tutaj trener Igor. Ten człowiek to żywa legenda! – mówił rozemocjonowany chłopak. Pan D’nat westchnął tylko i odwrócił wzrok.

– Wszyscy uwielbiają trenera Igora – drużyna kościokówki, kibicujący im zespół potworniarek i zawodnicy rolkolady. Ciekawe, dlaczego nikt nie obdarza takim uczuciem zwykłego szkolnego pedagoga – rzucił z ubolewaniem.

– Coś z tym zrobimy – szepnęła Rochelle do Rouxa, jednocześnie podnosząc małego gryfa tak, by mógł się dobrze przyjrzeć ponurej postaci pana D’nata.

– Komnata Odpadu i Czadu została przypisana Strachowi, który zgodnie ze swoją prośbą zamieszka sam. Jest to konieczne, gdyż, jak nam powiedział, jego prywatny ołtarzyk ku czci Frankie Stein zajmuje dość sporą przestrzeń.

Strach, laleczka voodoo wielkości człowieka, miał niebieskie włosy, oczy z guzików i szmaciane ciało naszpikowane igłami. Chłopak bez pamięci zadurzył się w Frankie Stein. Nic dziwnego – w końcu to ona powołała go do życia w laboratorium swojego ojca.

– Dziękuję, proszę pana – powiedział uprzejmie Strach i ruszył w dół korytarza prowadzącego do chłopięcej części dormitorium.

– I na sam koniec Komnata Kości i Wiadomości, w której zamieszkają Venus McFlytrap, Robecca Steam i Rochelle Goyle.

Gargulica zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu współlokatorek. Jej wzrok zatrzymał się na intrygującej dziewczynie o zielonej skórze i częściowo ogolonej głowie. Nieznajoma przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się szeroko, a liście bluszczu, które oplatały jej nadgarstki, zadrżały radośnie.

O tak, Monster High było zdecydowanie inne od Upioryża!

Monster High. Przyjaciółki na zabój

Подняться наверх