Читать книгу Przyjaciółki i niezła heca - Gitty Daneshvari - Страница 10

Оглавление

Charakterystyczna woń duszonej kapusty i zapach niemytego ciała oznajmiły wszem i wobec nadejście trolli. Cenione ze względu na swój talent w patrolowaniu, krępe istoty o bulwiastych twarzach nie słynęły niestety z dbałości o higienę. Ich odór był tak odrzucający – szczególnie ich długie tłuste kosmyki – że lokalne zakłady fryzjerskie umieściły w witrynach informację TROLLI NIE OBSŁUGUJEMY. Choć starszym potworom zakaz ten przypominał ciemne dni, w których byli dyskryminowani przez normalsów, nikt nie miał go fryzjerom za złe. Szczególnie że trolle rzadko myły włosy częściej niż raz do roku – co najwyżej wtedy, gdy wybierały się na randkę z istotą innego gatunku.

– Czemu wy nie być w szkole? – niegramatycznie burknął do Robekki, Rochelle i Venus przysadzisty troll o niebezpiecznie brudnych paznokciach i twarzy pokrytej imponującym zestawem pieprzyków.

– O tak, ten zapach naprawdę trudno wyrzucić z pamięci – syknęła z przekąsem Venus.

– Proszę wybaczyć, ale nie było dzwonka, co oznacza, że z formalnego punktu widzenia nie musimy jeszcze przebywać w klasie – odpowiedziała grzecznie Rochelle.

Tuż obok przystanął drugi, równie brudny troll. Z każdym rzężącym oddechem wypluwał niewielki strumień śliny. Na ten widok przyjaciółki zrobiły duży krok do tyłu. W duchu każda z nich postanowiła zaopatrzyć się w zatyczki do nosa i okulary ochronne.

– Witajcie, drogie potworzyce! – rozległo się wołanie kruczowłosej pani Krewnickiej, która niespodziewanie wyrosła za plecami dziewczyn. – Jak miło nie tylko widzieć was z powrotem, ale i pamiętać wasze imiona!

– Czyżby udało się pani wyleczyć Zespół Pomieszanych Myśli? – spytała Robecca.

– Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie, niedorosła istoto – wtrąciła panna Sue Nami, zastępczyni do spraw kataklizmów, i podeszła do grupy. – Pani dyrektor odzyskała wprawdzie większość wspomnień, jednak wciąż dokucza jej wysoki poziom rozproszenia. Nic w tym zresztą dziwnego. Powtórne uderzenie błyskawicy to nie przelewki.

– A mówi się przecież, że piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce – zauważyła pani Krewnicka, po czym uśmiechnęła się szeroko.

– Z całym szacunkiem, pani dyrektor, nie ma pani racji – odparła Rochelle. – Piorun jak najbardziej może trafić w ten sam obiekt więcej niż raz, co widać zresztą na pani przykładzie. Statystycznie rzecz biorąc jest to niezmiernie rzadkie, jednak możliwe.

Robecca i Venus wymieniły rozbawione spojrzenia za plecami przyjaciółki: jako rasowy gargulec dziewczyna nie potrafiła powstrzymać się od poprawiania innych. Niespodziewanie poczuły na twarzach mokre uderzenie. Panna Sue Nami musiała raz na jakiś czas strząsnąć z siebie nadmiar płynu, by uniknąć zatopienia. Przypominała przy tym psa, który dopiero co wyskoczył z wody na brzeg jeziora – wprawiała w gwałtowny ruch każdy centymetr swego potężnego ciała przynajmniej trzy razy na godzinę, ku rozgoryczeniu tych, którym przyszło znaleźć się w jej otoczeniu.

– Dziewczęta, co wy tu jeszcze robicie? Nie wypada spóźniać się na lekcje w pierwszym dniu nauki – poradziła dyrektorka, ocierając krople wody ze swej mocno umalowanej twarzy.

– Nie możemy jeszcze wejść do środka, bo czekamy na Jinafire i Skelitę, przyjaciółki Rochelle – wyjaśniła Robecca. U jej nóg rozparła się pingwinica Penny, która wyzwała plującego śliną trolla na pojedynek spojrzeń. Na wyniki nie trzeba było długo czekać; zawstydzony troll szybko odwrócił głowę.

– Niedorosłe istoty, macie nieaktualne informacje. Jinafire Long, smoczyca z Fanghaju wraz z Skelitą Calaveras, calacą6 z Heksyku, pojawiły się w dormitorium już zeszłego wieczoru. Przydzielono je do Komnaty Strachów i Lachów.

Na te wieści Venus zaswędziało w nosie od zbierającego się w nozdrzach pyłku perswazji. Równie poirytowana Robecca puściła z uszu obłoki białej pary. Wyczuwając złość przyjaciółek, gargulica odwróciła wzrok, nie mogąc znieść ich oskarżycielskich spojrzeń.

– Je ne comprends pas7! Przecież miałyśmy konkretny plan! Umówiłyśmy się przed bramą, żebym mogła je spokojnie oprowadzić! – broniła się, nerwowo stukając wypielęgnowanymi paznokciami w pręty kutej bramy.

– Rochelle, nie chcę dokładać do ognia, ale co one dokładnie powiedziały? – zapytała Robecca. Para z jej wnętrza wydobywała się już nieco spokojniejszym strumieniem.

– Kiedy powiedziałyśmy sobie au revoir8 na lotnisku w Upioryżu, bardzo się cieszyły z tego, że w Monster High będą miały kogoś, kto wszystko im pokaże.

– I co dalej?… – przerwała jej szorstko Venus.

– Kierując się prawami logiki, założyłam, że oprowadzanie powinno mieć miejsce tuż po przyjeździe na miejsce, dlatego też czekamy na nie przed bramą – wyjaśniła grzecznie Rochelle.

– Nie chcę być niegrzeczna, ale… – zaczęła Robecca.

– Pozwól, że ja jej to powiem. Nie mam problemu z byciem niegrzeczną. W tym wypadku sprawi mi to dziką przyjemność – wycedziła Venus i zwróciła się do gargulicy. – Tego, o czym przed chwilą nam powiedziałaś, w żadnym wypadku nie można uznać za konkretny plan! Jestem pewna, że Jinafire i Skelita zgodziłyby się ze mną, że to nie jest plan. Robecca i ja też nie uważamy tego za plan. Wiesz dlaczego? Bo to nie jest plan! – huknęła zielonoskóra i tupnęła nogą.

– Ejże, niedorosłe istoty! – upomniała je panna Sue Nami. – Pragnę wam przypomnieć, w razie gdybyście nie umiały odczytać znaku po waszej lewej stronie, że głośne sprzeczki są na terenie szkoły zabronione.

– Oto dlaczego zatrudniłam tę kobietę. Ma prawdziwego bzika na punkcie zasad! – zawołała z zachwytem dyrektor Krewnicka i gestem zachęciła młode potworzyce, by ruszyły za nią w kierunku szkoły.


Na widok fioletowej szachownicy płytek na podłodze i różowych szafek w kształcie trumien pod ścianami szkolnego korytarza Robecca, Rochelle i Venus poczuły się, jakby wróciły do domu po długiej podróży. Inaczej niż w pierwszym semestrze nauki, teraz otoczenie było już im znane i przyjazne – nawet takie jego elementy, jak znaki surowo zabraniające wycia, zrzucania sierści, gubienia odnóży i budzenia nietoperzy drzemiących pod sufitem.

– Jak dobrze być z powrotem w szkole – westchnęła z uśmiechem Venus, rozglądając się po korytarzu, którym płynął strumień wszelkiej maści potworów.

– Zgadzam się. Oby tym razem ominęły nas dziwne przygody – dodała Rochelle i wzięła na ręce Roux. Gryf był zbyt drobny, by samodzielnie przedzierać się przez gęsty tłum stworzeń.

Wtem w gwarze wesołych rozmów rozległ się płaski, pozbawiony życia głos, który automatycznie zwrócił uwagę tria. Jego właścicielem był oczywiście wiecznie apatyczny pan D’Nat.

– Nie musicie na mnie patrzeć, kiedy do was mówię. Wiem, że widok mojej kościstej twarzy przyprawia o depresję co wrażliwsze potwory, wliczając w to mnie samego. Z tego powodu oddałem wszystkie swoje lusterka Cleo de Nile. W przeciwieństwie do mnie ona znajduje autentyczną przyjemność w oglądaniu własnego oblicza – jęknął markotnie szkolny pedagog, zaczepiając młodego dyniogłowego, który mijał go w korytarzu.

– Rochelle, czy zamierzasz wznowić prace nad metamorfozą pana D’Nata? – spytała Venus, odprowadzając wzrokiem ponurego pedagoga, który oddalał się od nich, ciężko szurając brązowymi butami.

– Niestety dowiedziałam się, że bycie niezadowolonym jest cechą wrodzoną szkieletów. O ile z przyjemnością pomogłabym mu stać się lepszą wersją jego samego, absolutnie nie zamierzam próbować zmieniać jego natury – odparła filozoficznie Rochelle, gładząc Roux po głowie.

– Już sam fakt, że chciałaś mu pomóc, dużo znaczy – stwierdziła ciepło Venus. – Poza tym nie zapominajmy o tym, że z całego tego zamieszania pan D’Nat wyszedł jako posiadacz naprawdę zabójczego garnituru – dodała.

– C’est vrai9, Frankie i Clawdeen naprawdę dały czadu, szyjąc dla niego ubranie – przyznała Rochelle.

Venus skinęła głową.

– Żałuję tylko, że pierwszy raz miał go na sobie na tej nieszczęsnej randce z potworzycą, która namieszała wszystkim w głowach.

– Przyznam, że dzielę wiele z twoich podejrzeń odnośnie panny Flapper, musisz jednak pamiętać, że nie mamy nawet cienia dowodu przeciwko niej – ostrożnie upomniała koleżankę Rochelle. – Musimy czekać i pilnie przyglądać się otoczeniu…

– Czekamy i obserwujemy? – powtórzyła niepewnie Robecca. – To nasz cały plan?

Rochelle i Venus wzruszyły ramionami.

– Na to wygląda – odparła głucho zielonoskóra.

6 Calaca to postać szkieletu używana do dekoracji podczas meksykańskiego Dnia Zmarłych (przyp. tłum.)

7 Nie rozumiem (fr.)

8 Do zobaczenia (fr.)

9 To prawda (fr.)

Przyjaciółki i niezła heca

Подняться наверх