Читать книгу Skrywana historia rewolucji rosyjskiej - Grażyna Morawska - Страница 7
Rozdział pierwszy
Wojna
ОглавлениеI słyszę, jak bitwa łomoce,
Jak rwą się okrzyki Tatarów,
I widzę nad Rusią skroś nocy
Blask cichych, rozległych pożarów.
Aleksander Błok, Na Kulikowym Polu‹1›
W lutym owego 1914 r. Piotr Durnowo, minister spraw wewnętrznych w gabinecie hrabiego Siergieja Wittego w latach 1905–1906, a po dymisji – członek Rady Państwa, trafnie ocenił, że jeżeli Rosja przystąpi do wojny, okaże się źle przygotowana do konfliktu, a klęski na froncie nadszarpną autorytet caratu – to w konsekwencji doprowadzi do rewolucji. W memorandum, które przedłożył Mikołajowi II, minister wyrażał przekonanie, że Rosja nie powinna brać udziału w rozpoczynającym się starciu pomiędzy Niemcami a Wielką Brytanią:
Centralnym czynnikiem okresu, jaki przeżywamy, jest rywalizacja Anglii i Niemiec. Rywalizacja ta musi nieuchronnie doprowadzić do starcia między nimi – do zbrojnego starcia – pisał Durnowo – którego wynik wedle wszelkiego prawdopodobieństwa będzie śmiertelny dla strony pokonanej. Nazbyt już sprzeczne są interesy tych dwóch państw i wcześniej czy później współistnienie ich jako wielkich mocarstw okaże się niemożliwe [...]. Niemcy nie cofną się przed wojną i oczywiście postarają się ją wypowiedzieć, wybrawszy najkorzystniejszy dla siebie moment. Główny ciężar wojny bez wątpienia spadnie na nas [...]. Państwo, które przegra wojnę, pochłonie społeczna rewolucja [...]. Niebezpieczeństwo wstrząsów społecznych będzie szczególnie wielkie, a to ze względu na instynktowny socjalizm mas [...]. Co więcej, masy nic sobie nie robią z praw politycznych i wolności obywatelskich, których domagały się warstwy wykształcone, pragną natomiast pełnowymiarowej rewolucji społecznej, nakierowanej przede wszystkim na obalenie własności prywatnej i nierówności ekonomicznych [...]. Lecz nawet założywszy zwycięstwo nad Niemcami, Rosja nie wygra ekonomicznie, lecz przegra. Zostanie kolosalnie zadłużona u sprzymierzeńców i krajów neutralnych, a zrujnowane Niemcy nie będą w stanie spłacać odszkodowań [...]. W razie zwycięstwa Rosję może ogarnąć rewolucja na skutek przeniesienia się pożaru z Niemiec, gdzie w wypadku klęski rewolucja jest nieuchronna. Szczególnie sprzyjający grunt dla wstrząsów społecznych stanowi oczywiście Rosja, gdzie masy ludowe bez wątpienia wyznają podświadomie zasady socjalizmu [...]. Ludowi rosyjskiemu, chłopu, robotnikowi, jednakowo obojętne są prawa polityczne, niepotrzebne mu i niezrozumiałe. Chłop marzy o bezpłatnym nadaniu mu cudzej ziemi, robotnik – o przekazaniu mu całego kapitału i zysków fabrykanta; dalej jego pożądanie nie sięga. Wystarczy tylko rzucić owe hasła wśród szerokich rzesz ludności, wystarczy, by władze zezwoliły na propagandę w tym kierunku, a Rosja nieuchronnie wtrącona zostanie w anarchię[1].
W swej iście proroczej wizji Durnowo kreślił przewidywany przebieg rewolucji:
Jeżeli nawet Rosja wyjdzie z wojny zwycięsko, nie uniknie ona jednak ruchu socjalistycznego. Różnica będzie tylko taka, że w razie zwycięskiego zakończenia wojny ruch ów zostanie zdławiony, przynajmniej póki nie dopłynie do nas fala niemieckiej rewolucji socjalnej. Lecz w razie przegranej, z której możliwością w walce z takim przeciwnikiem jak Niemcy należy się liczyć, rewolucja socjalna w najbardziej skrajnej postaci jest u nas nieuchronna[2]. Problemy rozpoczną się od obarczenia rządu winą za nieszczęścia i klęski. W instytucjach legislacyjnych zostanie podjęta zawzięta kampania przeciw rządowi, po której nastąpią rewolucyjne agitacje w całym kraju, głoszące hasła socjalistyczne, zdolne do rozbudzenia i zmobilizowania mas; zacznie się od podziału ziemi, a potem przejdzie do podziału wszelkich kosztowności i mienia. Pokonane wojsko, straciwszy najwierniejszych ludzi, da się ponieść fali prymitywnej chłopskiej żądzy ziemi i okaże się zbyt zdemoralizowane, by służyć za bastion ładu i porządku. Instytucje ustawodawcze oraz intelektualne partie opozycji, nie mając prawdziwego autorytetu wśród ludu, nie będą w stanie powstrzymać masowej fali wzbudzonej przez nich samych i Rosja zostanie zrzucona w otchłań straszliwej anarchii, której wyniku nie sposób przewidzieć[3].
Dokument ów, opisując apokaliptyczne przeświadczenie o końcu Rosji, odnaleziono i opublikowano już po śmierci Durnowo w 1916 r. i po rewolucji w 1917 r. Gdyby nie jego niepodważalna autentyczność, można by – jak to określił Pipes – podejrzewać, że jest falsyfikatem[4].
Durnowo – cynik i sceptyk – znalazł się w mniejszości. Pierwszy za wojną opowiedział się sztab generalny. A skoro generalicja sądzi, że do konfliktu zbrojnego należy przystąpić, zwłaszcza z tak potężnymi sojusznikami jak z Francją i Wielką Brytanią, to nikt nie pokona takiej siły. „Cieśniny muszą być nasze – powiedział carowi Michaił Rodzianko, przewodniczący IV Dumy Państwowej – wojna zostanie powitana z radością i podniesie prestiż rządu”.
20 lipca (2 sierpnia) 1914 r. cara Mikołaja II, carycę Aleksandrę i ich dzieci, oznajmiających w Sankt Petersburgu przystąpienie Rosji do wojny, powitała ogłuszająca owacja zebranych przed Pałacem Zimowym, klęczących na kolanach tłumów, trzymających nad głowami ikony, podobizny cara i chorągiewki. Boże, caria chrani – ten imperialny hymn rozbrzmiewał wśród 250 tysięcy zebranych Rosjan, należących do wszystkich klas społecznych. Mikołaj II, używający retoryki Aleksandra I z 1812 r., wzywał swoich poddanych, by bronili ojczyzny. Dramatyczny apel zakończył przysięgą swojego poprzednika: „Nie podpiszę pokoju dopóty, dopóki na rosyjskiej ziemi stać będzie choćby jeden żołnierz wroga [...]. Panie, ratuj swój naród”[5].
Po tym żarliwym wezwaniu wszyscy uczynili znak krzyża[6]. Skandowano: Batiuszka, batiuszka, prowadź do zwycięstwa. Odśpiewano Te Deum. „Nie zważając na protokół, ludzie otoczyli carską parę, całowali dłonie Mikołaja i suknię Aleksandry, która nie mogła powstrzymać się od łez”. Jeden z generałów zanotował w swoich wspomnieniach:
Demonstracja przed Pałacem Zimowym odzwierciedlała uczucia rosyjskiego narodu. Nikt nie może powiedzieć, że ktoś spędził tam tych ludzi lub że to policja sterowała wszystkim. Wyraźnie dawało się odczuć, że wszyscy zgromadzeni stopili się w jedno i w powszechnym odruchu pragnęli rzucić się na wroga, który zagraża ich krajowi[7].
We wszystkich witrynach sklepów wystawiono wizerunki cara, „a cześć dla niego [cara] była tak głęboka, że mężczyźni, przechodząc, uchylali kapelusze, kobiety zaś – w tym i eleganckie, wykwintnie ubrane damy – czyniły znak krzyża”[8]. W cerkwiach, w synagogach, meczetach, zborach ewangelickich, a także w kościołach katolickich wznoszono modły „o zdrowie dla Najjaśniejszego Pana”[9] i o szybkie pokonanie wroga. Boże, caria chrani – śpiewano już nie tylko podczas nabożeństw, ale i na ulicach, w teatrach i nawet w prywatnych domach. Fala patriotycznego uniesienia przetoczyła się przez całą Rosję. Manifestacje świadczyły o więzi z ojczyzną, choć niektóre z nich były zapewne starannie wyreżyserowane. Aleksander Kierenski, członek socjalistycznej Partii Pracy (tzw. trudowików), poseł Dumy Państwowej, oddalony w swoich przekonaniach od monarchii, tak opisał ówczesne nastroje:
Potem nastąpiło wypowiedzenie wojny i wydarzył się cud. Ani śladu barykad, ulicznych demonstracji, strajków i w ogóle tego całego ruchu rewolucyjnego – ani w całym Petersburgu, ani w całym rozległym państwie. W ciągu jednej godziny przeobrażeniu uległa postawa całego narodu. Z punktualnością i dyscypliną zaskakującymi wszystkich odbyła się mobilizacja. Patriotyzm ów nie miał nic wspólnego z ideą wzniesienia krzyża w Konstantynopolu ani ze zniszczeniem niemieckiego militaryzmu czy ze sprawami ideologicznymi. Cała ta wojna – odpowiednio do pozycji Rosji pośród walczących o hegemonię mocarstw – pojmowana była przez naród jako narzucone z zewnątrz zło, od którego jak najszybciej należało się uwolnić. Jej cel dla przeważającej większości Rosjan sprowadzał się tylko do jednego jedynego zadania: do obrony[10].
Bunty rzeczywiście ustały. Robotnicy w Zakładach Putiłowskich pracowali bez przerwy, przez 24 godziny. Zamówienia dla armii wykonano przed wyznaczonym terminem –„w ciągu 11 dni, a nie 23”. Car, stosownie do powagi wydarzeń, wprowadził całkowitą prohibicję – aż do zwycięskiego końca wojny.
Sfery literackie ówczesnej Rosji w większości popierały wypowiedzenie wojny Niemcom, wierząc, że „wojna przyczyni się do odrodzenia duchowego narodu”[11]. George Buchanan, ambasador rządu Jego Królewskiej Mości przy dworze cesarskim w Petersburgu, z zachwytem notował w swych pamiętnikach o „cudownych pierwszych dniach sierpnia”, kiedy to „Rosja wydawała się całkiem odmieniona”. „Wszyscy już jednak postradali rozum”[12]. „Dlaczego w ogóle wojna, każda jest złem, a tylko ta jedna – dobrem?”[13] – ubolewała Zinaida Gippius, poetka, filozofka, organizatorka wraz z mężem Dymitrem Mierieżkowskim, poetą, spotkań religijno-filozoficznych w ich salonie literackim w Sankt Petersburgu[14]. W ferworze żarliwości prasa rosyjska podkreślała wydobytą z zakamarków duszy rosyjskiej jedność narodu. „Nie ma teraz prawicy ani lewicy, rządu ani społeczeństwa. Jest tylko zjednoczony naród rosyjski” – oznajmiała moskiewska gazeta postępowców „Utro Rossiji”[15].
W nienawiści do wroga demonstranci dewastowali niemieckie sklepy i biura. Ambasadę niemiecką na placu Maryjskim zdemolował w furiackim gniewie rozszalały tłum. Wybito szyby, wyrzucano meble, obrazy, kolekcję rzeźb ambasadora – wszystko do płonącego na chodniku ogniska. Z dachu budynku ambasady strącono – ku radości przyglądającej się gawiedzi – dwa potężne konie odlane z brązu. Zamknięto gazety niemieckie. Ze spisu towarzystw naukowych zaczęto wykreślać nazwiska niemieckich i austriackich uczonych. Wielu Rosjan zmieniło swoje nazwiska o proweniencji niemieckiej, w tym dostojnicy państwowi, jak oberprokurator synodu Władimir Sabler, który teraz nazywał się Diesiatowski[16]. Na fali antyniemieckich nastrojów dekretem cara zmieniono nazwę stolicy z brzmiącego z niemiecka Sankt Petersburga (choć właściwie nazwa „Petersburg” była pochodzenia niderlandzkiego) na słowiański Piotrogród. Duma Państwowa rozwiązała się na sesji 26 lipca (8 sierpnia), ażeby – jak głosiła jej rezolucja – „nie obciążać rządu niepotrzebną polityką”. „Tylko stalibyśmy na przeszkodzie, dlatego lepiej rozwiązać się całkowicie aż do zakończenia działań” – motywował decyzję Dumy Państwowej Rodzianko. Ale przed rozwiązaniem, na tej specjalnej sesji, wszyscy bez wyjątku – radykałowie i socjaliści – opowiedzieli się po stronie cara i rządu, obwieszczając swoje poświęcenie dla ojczyzny – w imię zwycięstwa. I co już było zaskoczeniem – również mniejszości narodowe złożyły deklarację lojalności. Przedstawiciel ludności niemieckiej zapewniał: „Wszyscy Niemcy oddadzą życie za Wielką Rosję”[17].
Wtórowali mu deputowani z Królestwa Polskiego. Wiktor Jaroński z guberni kieleckiej jako przedstawiciel Koła Polskiego deklarował, że Polacy w imię jedności Słowiańszczyzny przyłączą się do walki „[...] pod przewodem Rosji, aby spowodować połączenie rozdartego na trzy części narodu polskiego”[18]. Sprzymierzył się z nimi Aleksander Meysztowicz, deputowany w Radzie Państwa. Najdalej w swej euforii poszedł działacz endecji Czesław Karpiński, który na bankiecie wydanym przez cara w Petersburgu 7 (20) sierpnia, przemawiając w imieniu Polaków, „wzywał do zaniechania waśni polsko-rosyjskiej” i wyrażał przekonanie, że „z wysokości tronu i w Dumie wykonany zostanie szeroki, godny narodu rosyjskiego gest, który natchnie Polaków nadzieją”.
Polscy ziemianie guberni mińskiej, inspirowani przez niemiecką szlachtę guberni inflanckiej, też dali się ponieść porywowi zachwytu. 8 (21) sierpnia wystosowali apel hołdowniczy do Mikołaja II – „wodza wojsk rosyjskich i protektora Słowiańszczyzn”. „Dziwny ten entuzjazm dla Rosji. Moim zdaniem przesadny” – zanotowała Maria, księżna Lubomirska, w swoim dzienniku pod datą 7 sierpnia[19].
Lejba Bronsztein – przebywający na emigracji w Szwajcarii – znany w historii jako Lew Trocki, też przyłączył się do ogólnonarodowego rosyjskiego entuzjazmu. W paryskiej gazecie „Nasze Słowo” pisał, że nie można życzyć carskiej Rosji klęski, gdyż będzie ona oznaczać zwycięstwo reakcyjnych Niemiec[20]. Natomiast księżna Maria Mecklenburg-Schwerin, żona Wielkiego Księcia Włodzimierza Aleksandrowicza, syna Aleksandra II (z rosyjska Wielka Księżna Maria Pawłowna) w rozmowie z Paleologué uznała, że wojna toczyć się będzie o najwyższą stawkę:
To jest konflikt polityczny, podobny do dotychczasowych. To walka między słowianizmem a germanizmem. Jedno z dwojga będzie musiało upaść [...]. Mogę pana zapewnić, że nikt nie ma złudzeń co do poważnego charakteru boju, do którego przystąpiliśmy. Od cara począwszy, na najskromniejszym mużyku skończywszy, wszyscy są gotowi mężnie wypełnić swój obowiązek. Nie ulękniemy się żadnej ofiary. Jeżeli nawet – Boże broń – początek zmagań ułoży się dla nas niefortunnie, później ujrzy pan powtórkę z cudów 1812 roku.
Jest, rzecz jasna, prawdopodobne, że na samym początku będziemy musieli stawiać czoło kolosalnym trudnościom. Trzeba nam spodziewać się wszystkiego, choćby i katastrofy. Jedne, o co proszę Rosję, toby okazała wytrzymałość. I wytrzyma. Proszę w to nie wątpić[21].
Nieliczni z klas wyższych od dnia przystąpienia Rosji do wojny prog-nozowali jej dramatyczny koniec. Witte, przebywający w owych gorących dniach lipca 1914 r. za granicą, przybył do Sankt Petersburga z nadzieją powstrzymania Rosji przed przystąpieniem do wojny. W rozmowie z Paleologué wyrażał przeświadczenie, że wdanie się Rosji w awanturę europejską to czyste szaleństwo:
Ta wojna to obłęd ! Niby dlaczego Rosja ma walczyć? Dla naszego prestiżu na Bałkanach, z pobożnego obowiązku dopomożenia pobratymcom? To romantyczna, staromodna chimera [...]. Ale pomówmy teraz o korzyściach i pożytkach, jakie nam ona może przynieść. Czego możemy się spodziewać? Poszerzenia terytorium? Wielkie nieba! A czyż imperium Jego wysokości nie jest wystarczająco duże? Czy na Syberii, Kaukazie, w Turkiestanie i w Rosji nie mamy dość niezbadanych jeszcze obszarów? A jakież to zdobycze majaczą nam przed oczami? Prusy Wschodnie? Czy nasz władca nie ma już wystarczająco dużo Niemców wśród swoich poddanych? Galicja? Przecież jest pełna Żydów! Konstantynopol, wzniesienie krzyża na Hagia Sophia, Bosfor, Dardanele? To zbyt niedorzeczne, by warte było choćby chwili poważnego namysłu [...]. Co się zaś tyczy tego, co nas czeka w przypadku klęski, o tym wolę milczeć... A zatem mój praktyczny wniosek jest taki, że musimy tak szybko jak to tylko możliwe zakończyć tę głupią awanturę[22].
Po rozpoczęciu „działań wojennych po obu stronach konfliktu panowało przekonanie: do Bożego Narodzenia będzie po wszystkim”[23]. Wyjeżdżający na front niektórzy z wyższych oficerów rosyjskich planowali zabranie ze sobą „galowych mundurów na paradę zwycięstwa na Unter den Linden”[24]. Paleologué założył się z Buchananem o 5 funtów szterlingów, że wojna zostanie zakończona przed Bożym Narodzeniem. Pewien stary socjaldemokrata niemiecki wykładał Trockiemu, przebywającemu w początkach wojny w Zurychu:
W ciągu najbliższych dwóch miesięcy załatwimy się z Francją, później zwrócimy się na Wschód i załatwimy się z wojskiem cara i za trzy, najdalej za cztery miesiące damy Europie trwały pokój[25].
Odmienny punkt widzenia reprezentował Mikołaj II. 22 lipca (4 sierpnia) w rozmowie z ambasadorem Francji przewidywał ciężką, bardzo długą i niebezpieczną wojnę[26]. Podobnego zdania był lord Horatio Kitchener, minister wojny w rządzie Jego Królewskiej Mości. Przemawiając w grudniu 1914 r. do członków gabinetu, powiedział: „Panowie, to się nie zakończy do połowy 1915 r. – to będzie trwało latami”. Aleksiej Pieszkow, alias Maksym Gorki, który w tych dniach powrócił z Capri – wieścił: „Jedna rzecz jest jasna – wkraczamy w pierwszy akt ogólnoświatowej tragedii”[27].
* * *
Po wejściu wojsk niemieckich na terytorium neutralnej Belgii w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. Francja przeżywała powtórkę wojny z lat 1870–1871. Armia niemiecka po opanowaniu Belgii i Luksemburga parła na środkową Francję, zagrażając Paryżowi. Generał Hans von Beseler, zdobywca twierdzy w Antwerpii, przyjmował zakłady, którego dnia września wejdzie do Paryża[28]. Nikołaj Ignatjew, attaché wojskowy Rosji we Francji, depeszował do Piotrogrodu: „Atak na Paryż to już kwestia dni”[29]. 3 września prezydent i Rada Ministrów Republiki Francji opuścili Paryż i wyjechali do Bordeaux.
Francja nie była przygotowana na „przyjęcie na siebie odparcia naporu prawie całej armii niemieckiej”. Paleologué na audiencji u cara w pierwszych dniach sierpnia domagał się natychmiastowej ofensywy wojsk rosyjskich na armie niemieckie:
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
1 Poezje, przekł. S. Pollak, Warszawa 1957, s. 133 [za:] Bierdiajew M., Źródła i sens komunizmu rosyjskiego, Wyd. Antyk, Kęty 2005, s. 62.