Читать книгу Resortowe dziecko Rock'n'Rolla - Grzegorz Brzozowicz - Страница 8

Оглавление

Rozdział I

Tato

Mój Tato był Pierwszym Sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej! No, może nie do końca, ale jeśli posłużyć się poetyką dowcipów o wiadomościach podawanych przez radzieckie Radio Erewań, to wszystko będzie się zgadzało.

Słuchacze Radia Erewań pytają: „Czy to prawda, że na placu Czerwonym rozdają samochody?”. Radio Erewań odpowiada: „Tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego, i nie rozdają, tylko kradną”.

Paradoks polegał na tym, że z Armeńskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej nigdy nie nadawało Radio Erewań. A jakie to ma znaczenie? Dla tej opowieści najmniejszego. Zatem zacznijmy od początku…

Mój Tato był pierwszym sekretarzem, ale nie Komitetu Centralnego, tylko Komitetu Warszawskiego, a dokładniej – warszawskiego Komitetu Dzielnicowego Praga-Południe. Nie był też pierwszym, tylko jednym z zastępców Pierwszego. Tyle że nosił tytuł Zastępcy Pierwszego Sekretarza do spraw Ekonomicznych Komitetu Dzielnicowego Warszawa Praga-Południe Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Czyż nawet dziś ta 14-wyrazowa nazwa stanowiska mojego Taty nie brzmi mocarnie?! I właśnie dlatego mam prawo używać tytułu Resortowe Dziecko Rock’n’Rolla. Nie ma w tym najmniejszego nadużycia, gdyż podczas kłótni Tato zawsze podkreślał, że wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam tylko i wyłącznie jemu.

Tato święcie wierzył w przewodnią siłę narodu, jednak jedno słowo w tytule jego stanowiska wyraźnie go uwierało. Był bowiem inżynierem i szczerze nienawidził ekonomistów. Podejrzewam, że zgodnie z zasadą mówiącą, że lojalny towarzysz sprawdzi się na każdym posterunku, mógłby za jakiś czas zostać sekretarzem do spraw ważnych. Przykładowo Adam Rapacki służył narodowi najpierw jako minister żeglugi, potem szkolnictwa wyższego, a na koniec spraw zagranicznych. Zapewne nie był jedynym mistrzem resortowych rotacji. Tato niestety szczyt kariery partyjnej osiągnął jako dzielnicowy ekonomista.

Według dzisiejszych kategorii był słoikiem, a wedle socjalistycznych norm – wzorcowym przykładem awansu społecznego. Dzięki ambicji i pięciu punktom za pochodzenie robotnicze dostał się na Politechnikę Łódzką, gdzie zdobył tytuł inżyniera elektryka. I jako absolwent studiów technicznych nienawidził ekonomistów. Prawda była taka, że Tato uwielbiał nienawidzić. Wszystkiego i wszystkich.

Mieszkając w stolicy, pogardzał Politechniką Warszawską, ponad którą stawiał swoją łódzką. Szczerze i głośno opluwał Legię Warszawa, bo ten klub wojskowy stosował szczególną politykę transferową. Gdy jego działacze upatrzyli sobie utalentowanego sportowca, to nie pytali, ile kosztuje, tylko… powoływali go do Ludowego Wojska. Mogę zrozumieć postawę Taty, ale dlaczego, pochodząc z okolic Gór Świętokrzyskich, kibicował śląskiemu Ruchowi Chorzów? Nawet nie wiem, czy on kiedykolwiek był w Chorzowie!

Tato urodził się w Końskich, miasteczku, które prawa miejskie otrzymało już w 1748 roku. Niestety za czasów Polski Ludowej przeistoczyło się w prowincjonalną dziurę, choć dla mnie urokliwą. Tato tłumaczył ten upadek zmianami administracyjnymi, w wyniku których Końskie przeszło spod kurateli ukochanej Łodzi w objęcia Kielc. W tym wypadku nienawiść Taty do świętokrzyskiej stolicy wynikała z faktu, że było to rodzinne miasto jego żony Zofii, czyli mojej mamy. Chodziło o to, że wybranka była z miasta wojewódzkiego, a on tylko i aż z Końskich.


11 września 1939 roku Końskie odwiedził Adolf Hitler. W ślad za Führerem przybyła słynna artystka filmowa Leni Riefenstahl. Następnego dnia była świadkiem masakry 22 Żydów. Fakt ten będzie ją prześladował do końca życia podczas licznych procesów o sprzyjanie faszystom. Żydzi stanowili połowę przedwojennych mieszkańców Końskich. Trzy lata później naziści (zwani dawniej Niemcami) wywieźli prawie wszystkich do obozu zagłady w Treblince. Po wyzwoleniu tablice nagrobne z żydowskiego cmentarza posłużyły konecczanom jako materiały budowlane.

W trakcie okupacji okolice Końskich były ośrodkiem ożywionej działalności ruchu partyzanckiego. Rządził tam oddział legendarnego majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Jego losy na taśmie filmowej uwiecznił Bohdan Poręba, partyjny reżyser słynący z antysemickich wybryków. Był to jedyny film, jaki mu wyszedł. Jedną z głównych ról zagrała w nim Małgorzata Potocka, która 10 lat później stanie się muzą Grzegorza Ciechowskiego. Urokowi reżysera uległ również Czesław Niemen, który skomponował muzykę do jego filmu Polonia Restituta. Gdy spytałem legendarnego wokalistę, czemu to zrobił, odparł z naturalną sobie szczerością:

– A czy ja wiedziałem, kim był Poręba? Film był o Józefie Piłsudskim.

Do tej wyliczanki muszę dodać aktora Wojciecha Brzozowicza, brata stryjecznego Taty, który z Porębą wystąpił na wiecu początkującym działalność niesławnego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. W 1967 wuj był współzałożycielem głośnego Kabaretu pod Egidą i nic nie wskazywało, że w przyszłości zwiąże się z komunistyczną prawicą. W 1984 roku zagrał jedną z głównych ról w filmie Smażalnia story. Kazik Staszewski, kinoman, wyszedł z jego projekcji, twierdząc, że gorszego filmu w życiu nie widział.

Tato kolekcjonował książki o świętokrzyskiej partyzantce, według niego najbardziej bohaterskiej z wszystkich. O dziwo, rozmowy na temat towarzysza Mieczysława Moczara, o którym uczono mnie jako o wybitnym dowódcy świętokrzyskiego, komunistycznego podziemia, kwitował następująco:

– Co to za bohater. Wojnę przesiedział w stodole przebrany za babę!

I jak tu zrozumieć Tatę, bo akurat przed marcową ofensywą Moczara w 1968 roku wkroczył na drogę kariery partyjnej?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Resortowe dziecko Rock'n'Rolla

Подняться наверх