Читать книгу Obcym alfabetem - Grzegorz Rzeczkowski - Страница 7

ROZDZIAŁ III
Greccy koledzy i Seszele w tle

Оглавление

27 czerwca 2014 r., a więc niespełna dwa tygodnie po wybuchu afery, „Fakt”, powołując się na źródła bliskie śledztwa, napisał mocno insynuacyjny artykuł pt. Nowa hipoteza: Trio frustratów stoi za taśmami20. Mówił on „o teorii forsowanej przez ABW”, według której „w sprawie podsłuchów nie ma żadnych przestępców ze Wschodu, mafii węglowej czy rosyjskich służb. Nie ma też kelnerów, którzy wpadli na pomysł nagrywania gości, a potem sprzedawania taśm biznesmenom”21. Za aferą miały rzekomo stać trzy osoby. „Fakt” obok Falenty wskazał Tomasza Misiaka, czyli byłego senatora PO, oraz jego przyjaciela, wspomnianego Roberta Oliwę. Oprócz powołania się na „człowieka, który jest blisko śledztwa”22 i paru słabych poszlak tabloid nie wskazał żadnych dowodów.

Wiadomo, że taką wersję – o udziale Misiaka i Oliwy – brała pod uwagę ABW w pierwszych dniach śledztwa, co potwierdziło moje źródło w służbach. Widocznie przekonała ona również ludzi Tuska, bo miała być omawiana w ścisłym gronie współpracowników ówczesnego premiera. O tym, że rzeczywiście była poważnie brana pod uwagę, świadczą słowa Donalda Tuska wypowiedziane w Sejmie 25 czerwca 2014 r. nie tylko o „obcym alfabecie”, lecz także o „pieremyczce”. Potem jednak ta hipoteza została porzucona z braku dowodów.

Sprawa skończyła się prywatnym aktem oskarżenia, który Oliwa i Misiak złożyli do sądu przeciwko autorom tekstu w „Fakcie” na podstawie słynnego artykułu 212 kodeksu karnego. Sądy zaś – w 2016 i 2017 r. – w obu instancjach uznały, że dziennikarze dopuścili się zniesławienia, i wymierzyły im grzywny.

Skąd w ogóle na wczesnym etapie śledztwa pojawiła się hipoteza, że były polityk i biznesmen oraz znany prawnik mogli mieć cokolwiek wspólnego z podsłuchową działalnością Falenty? Robert Oliwa w 2012 r. stracił stanowiska w radach nadzorczych PLL LOT i KGHM. Teoretycznie jeszcze więcej powodów do niechęci w stosunku do Tuska i jego ludzi miała jego żona Grażyna Piotrowska-Oliwa, którą premier w 2013 r. pozbawił stanowiska prezes PGNiG w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Na tyle, że jeszcze w 2018 r. twierdziła, że działania ze strony byłego premiera wobec niej „nosiły i noszą cechy biznesowego stalkingu”23. Dlaczego zwróciłem na to uwagę? Bo słowa te padły pięć lat po zwolnieniu pani prezes, a na dodatek po wygranym przez nią procesie o wypłatę odprawy po zwolnieniu z PGNiG.

Ale po kolei. Grażyna Piotrowska-Oliwa, przystojna blondynka z dyplomem pianistki i zawrotną karierą w biznesie (była m.in. członkiem zarządu Orlenu), straciła stanowisko szefa PGNiG wiosną 2013 r. Stało się to po tym, gdy w Petersburgu prezes operatora rurociągu jamalskiego, czyli EuroPolGazu (PGNiG miało w nim 48 proc. udziałów), za zgodą rady nadzorczej, w której zasiadała Piotrowska-Oliwa, podpisał list intencyjny z Gazpromem. Na jego mocy miały się rozpocząć przygotowawcze pracy koncepcyjne do budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego24, ale nie biegnącej równolegle do pierwszej rury ze wschodu na zachód, tylko w formie „pieremyczki”, czyli rury poprowadzonej przez terytorium Polski, w kierunku Słowacji, umożliwiającej ominięcie Ukrainy, przez którą Rosja pompuje dużą część surowca eksportowanego na Zachód. Moskwie bardzo na tym zależało. Dzięki temu zyskałaby ważne narzędzie nacisku na Ukrainę, choćby z tego powodu, że Kijów nie byłby w stanie efektywnie blokować przesyłania gazu. Jak ważna ta sprawa była dla Rosji, świadczyły dwa fakty: pierwszy – prezydent Putin osobiście „pobłogosławił” ideę budowy gazociągu, po drugie zaś – podczas podpisania memorandum obecny był sam szef Gazpromu Aleksiej Miller.

Ale nie tylko o to chodziło. „Pieremyczka” była częścią dealu, jaki polska strona reprezentowana wówczas przez szefową PGNiG zawarła jesienią 2012 r. Przewidywał on prawie 30-proc. obniżkę ceny gazu importowanego z Rosji. To był sukces całej spółki, a przede wszystkim Grażyny Piotrowskiej-Oliwy.

Jednak jak nie ma dymu bez ognia, tak w rosyjskiej tradycji sprawowania władzy nie ma umów, które dawałyby korzyści tylko drugiej stronie. Dlatego przedstawiciele Gazpromu początkowo mieli nie wyrażać zgody na jakiekolwiek ustępstwa, jeśli nie dostaną czegoś w zamian. Tak pojawił się pomysł „pieremyczki”. Tracąc na obniżce cen, Rosjanie mieli zyskać na tej rurze.

Ale nie zyskali, bo premier Tusk sprawę zablokował. O podpisaniu dokumentu miał się dowiedzieć z mediów. Minister Budzanowski również zapewniał, że nie był informowany o tym fakcie i że był przeciwny „pieremyczce”. Piotrowska-Oliwa twierdziła z kolei, że szef resortu o wszystkim wiedział.

Premier uznał najpierw, że minister źle nadzorował podległe mu spółki, i zdymisjonował Budzanowskiego, potem wziął na cel Piotrowską-Oliwę. Nie pomogły tłumaczenia PGNiG, że firma w osobach członków rady nadzorczej EuroPolGaz, wśród których była prezes jedynie zalecała, a nie zobowiązywała spółkę do przygotowania inwestycji w postaci „pieremyczki”25. Osoby, które rozmawiały w tamtym czasie z Piotrowską-Oliwą, twierdzą, że w kierownictwie PGNiG pojawiły się oznaki paniki. – Grażyna mówiła, że ma problem z Rosjanami, skarżyła się, że na nią cisną, bo przecież podpisała papiery, a ona nie ma jak tej sprawy dowieźć do końca – twierdzi nasze źródło. Sama była prezes PGNiG zapewnia, że nie pamięta takiej sytuacji.

Pod koniec kwietnia 2013 r., a więc trzy tygodnie po zamieszaniu z memorandum, rada nadzorcza PGNiG odwołała ze stanowisk ją i jej zastępcę w dość spektakularnych okolicznościach, bo bez wypłaty odprawy, co zakończyło się procesem sądowym, który zresztą oboje wygrali.

Sąd, przyznając jej w 2018 r. odprawę w wysokości 811 tys. zł wraz z odsetkami, stwierdził, że premier nie miał podstaw do utraty zaufania do prezes gazowego monopolisty, a interesy państwa nie ucierpiały w wyniku podpisania memorandum z Gazpromem.

Czy mogło to skłonić Władimira Putina, który został na lodzie, do rewanżu na Tusku i jego ludziach? Mogło. Na to też nie ma bezpośrednich dowodów, ale są poszlaki, które łączą się w łańcuch prowadzący na sam Kreml. Putin, który takich „uprzejmości” raczej nie zapomina, miał nie tylko powody, lecz także narzędzia oraz ludzi potrzebnych do tego, by się zemścić.

Polityczna kariera Misiaka załamała się po tym, gdy w 2009 r. wyszło na jaw, że jego firma zajmująca się doradztwem i pośrednictwem personalnym Work Service podpisała z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu umowę (bez przetargu, z wolnej ręki) na doradzanie stoczniowcom zwalnianym z zakładów w Gdyni i Szczecinie. Pikanterii sprawie dodawało to, że Misiak był szefem senackiej komisji gospodarki, która pracowała nad specustawą stoczniową, a on sam zgłaszał do niej poprawki. Gdy sprawa wyszła na jaw, premier Tusk złożył Misiakowi ofertę nie do odrzucenia – albo sam odejdzie z PO, albo zostanie z partii usunięty.

Ten epizod mocno zapadł Misiakowi w pamięć. Misiak miał bardzo przeżyć tę historię. Jeszcze we wrześniu 2013 r., gdy w Sowie & Przyjaciołach spotkał się z posłem Jackiem Protasiewiczem, ówczesnym rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem oraz swoim bliskim współpracownikiem Maciejem Wituckim, Misiak użył wobec Tuska określenia „mój oprawca”26. Choć potem twierdził, że to był żart, te mocne słowa są sprzeczne z tym, co mówił w sądzie na procesie Falenty – że nie ma żalu do kierownictwa PO, a z premierem Tuskiem to nawet uciął sobie koleżeńską rozmowę o tym, że odejście z polityki wyszło mu na dobre.

W procesie tzw. organizatorów podsłuchów Misiaka obciążał Marek Falenta. W wygłoszonym przed sądem oświadczeniu przyznał, że to Misiak przyprowadził go do Sowy, oraz twierdził, że podejrzewał go o stanie za podsłuchami27. Wcześniej, w poufnym zeznaniu złożonym przed prokuratorem, Falenta mówił: „Obawiałem się, że on może mieć coś z tym wspólnego, bo chodziły słuchy, że jest cichym współwłaścicielem tej restauracji. Przebywał tam prawie codziennie, on mi tę restaurację pokazał i mnie tam zaprosił, poza tym doskonale znał cały personel tej restauracji, w tym Łukasza N.”.

Dodajmy jeszcze inne fakty: długoletnia znajomość obu kelnerów, szczególnie Łukasza N. z Misiakiem (menedżer miał np. proponować Misiakowi wyposażenie jego domowej piwniczki). Właściciel Work Service był stałym bywalcem nie tylko restauracji Sowa & Przyjaciele, lecz także Lemongrass, w których organizował cykliczne spotkania i imprezy. – W Lemongrassie były to niedzielne brunche, na które zapraszał polityków i biznesmenów. W sumie było to nie więcej niż dwadzieścia osób. Wynajmował dla nich vip-room z tyłu lokalu. Chciał zbliżać ludzi do siebie, jednak w rzeczywistości realizował swoje ambicje, by wiedzieć o ludziach jak najwięcej – twierdzi osoba, która bywała na tych imprezach.

Z jeszcze większym rozmachem za sprawą Misiaka w Sowie & Przyjaciołach organizowane były huczne imprezy zwoływane raz na kilka tygodni. Na tyle huczne i popularne, że specjalnie dla nich zamykano lokal dla osób postronnych. Uczestnikami byli głównie ludzie ze świata biznesu, także państwowego, ale nie tylko. Bywali na nich zarówno Falenta, jak i np. wiceminister skarbu Rafał Baniak. Jak powiedział mi jeden z uczestników tych imprez lista zaproszonych „mocno pokrywała się z listami VIP i Super VIP prowadzonymi przez Łukasza N.”. Wielu z nich zostało nagranych. W ten sposób – swoimi imprezami i swoją częstą obecnością – Misiak uwiarygodniał oba lokale w oczach najlepszej biznesowo-politycznej klienteli.

Oprócz „kelnerów” Misiak był jednym z najważniejszych świadków oskarżających Falentę. Dlaczego to takie dziwne? Bo w nagraniach na temat Misiaka nie ma niczego kompromitującego. Tymczasem Misiak jako jeden z pierwszych, jeszcze przed publikacją zapisów nagrań, nie tylko wiedział o ich istnieniu, lecz także wspominał – jak twierdził Łukasz N., powołując się na osobisty kontakt z byłym senatorem – że publikacja nastąpi w poniedziałek. Miał się tego dowiedzieć od „osoby związanej z Orlenem”.

Misiak już wtedy bardzo zdecydowanie reagował na wszelkie sugestie łączące go ze sprawą podsłuchową. Wydał oświadczenie, w którym nazwał je „kłamstwem i pomówieniem”, naruszającymi jego dobre imię. „Jeszcze raz podkreślam, że nie miałem i nie mam nic wspólnego z procederem nagrywania i upubliczniania rozmów osób publicznych i prywatnych” – zapewniał28. To samo mówi dziś.

Tomasz Misiak początkowo odmówił, gdy poprosiłem go o spotkanie. Stwierdził, że nie chce rozmawiać o Falencie: „za dużo krzywdy w życiu ten człowiek mi zrobił. Chcę o nim po prostu zapomnieć”. Zgodził się dopiero, gdy napisałem, że chcę rozmawiać o aferze podsłuchowej, a nie tylko o zleceniodawcy nagrań.

Gdy jednak zapytałem go o to, dlaczego zdecydował się tak otwarcie wystąpić przeciwko Falencie, odpowiedział, że nie chciał być łączony ze sprawą podsłuchów jako jeden z rzekomych organizatorów. A – jak twierdzi – robiono to „na siłę”.

Z wypowiedzi znajomych Misiaka wynika, że były senator coś jednak Falencie zawdzięczał. Można powiedzieć, że przynajmniej tyle, ile przez niego stracił, jeśli nie więcej. Byli też w bliskich relacjach, choć dziś Tomasz Misiak stanowczo temu zaprzecza. Z jego słów wynika, że łączyło ich przedsiębiorstwo HAWE, do którego rady nadzorczej Falenta zaprosił Misiaka na początku 2012 r.

Gdy w 2011 r. spółka Misiaka Work Service postanowiła wejść na giełdę, nagle okazało się, że jej sytuacja finansowa mocno się pogorszyła. Zaczęło brakować pieniędzy na pokrycie zobowiązań, co wystraszyło potencjalnych inwestorów. – Wtedy przyszedł Falenta z propozycją otwarcia linii kredytowej w banku Idea do kwoty 25 mln zł. Dzięki tym pieniądzom Work Service stanął na nogi i mógł wejść na giełdę. Tak więc Falenta uratował cały temat – mówi nam osoba z rynku finansowego, która wspomagała firmę podczas jej wchodzenia na warszawski parkiet. Mimo to debiut, do którego doszło w 2012 r., nie przyniósł oczekiwanego sukcesu. Pakiet giełdowy musiał objąć Dom Maklerski IDM, który wprowadzał Work Service na giełdę. Do 2011 r. udziałowcem DM IDM był… Marek Falenta. – To on, można powiedzieć, był tym, który patronował współpracy obu podmiotów – twierdzi nasz informator. Były senator stanowczo temu zaprzecza: – Falenta nie miał żadnego wpływu na to, że IDM wprowadzał Work Service na giełdę. Był w IDM mniejszościowym akcjonariuszem, a spółką zarządzali prezesi Abratański i Leszczyński, nasi bezpośredni partnerzy. IDM w tamtym okresie był liderem rynku z blisko miliardową kapitalizacją i kilkoma miliardami złotych aktywów w zarządzaniu.

Ale sam Falenta miał mówić coś innego. W aktach sprawy podsłuchowej znajdują się zeznania jego byłego wspólnika, Marcina Waszczeniuka, złożone dwukrotnie, dzień po dniu we wrześniu 2014 r. podczas przesłuchania prowadzonego przez funkcjonariuszy CBŚP. Waszczeniuk siedział wówczas w areszcie śledczym w Bydgoszczy, zatrzymany trzy miesiące wcześniej w sprawie nadużyć w Składach Węgla. W protokołach z tych przesłuchań, które znajdują się w aktach sprawy podsłuchowej, można przeczytać m.in. to, co według Waszczeniuka usłyszał on od Falenty. A usłyszał, że ten ostatni dał Misiakowi „dużo pieniędzy na wyprowadzenie jego firmy o nazwie Work Service na prostą”. Falenta wyznał mu również, że Misiak „nie lubi Platformy Obywatelskiej” i że „był wściekły na Tuska” za to, że „został odstawiony od koryta”. „Falenta powiedział mi, że poszło o kasę i że Misiak nigdy im tego nie wybaczy”. Według Waszczeniuka już w marcu 2014 r. Misiak wiedział o istnieniu taśm. Miał uczestniczyć w rozmowie, w której były senator sprzeczał się z Falentą o taśmę z nagraniem Bartłomieja Sienkiewicza.

Misiak w swoich zeznaniach w śledztwie, a potem w procesie umniejszał swoją znajomość nie tylko z Łukaszem N., lecz także, a może przede wszystkim z Markiem Falentą, który – jak przyznaje – zaprosił go do Polskiej Rady Biznesu. W październiku 2016 r. zeznał przed warszawskim sądem, że poznał Falentę, którego nazywał „dobrym kolegą”, przez swojego „kolegę z parlamentu” Norberta Wojnarowskiego w 2012 r., a więc dopiero wtedy, kiedy planował wprowadzenie na giełdę Work Service. Jednak dwa lata wcześniej, zeznając w ABW, powiedział, że poznał go „w 2007 lub 2008 r.”.

Wojnarowski potwierdza, że poznał obu panów ze sobą, ale jakieś sześć lat wcześniej – w Warszawie, w restauracji Teatru Studio Buffo. Wersję Wojnarowskiego potwierdza inny rozmówca, znajomy Misiaka i Falenty. Osoba ta poznała Falentę około 2010 r. i, jak twierdzi, już wtedy obaj panowie znali się od dłuższego czasu. Dlaczego Misiak mówi jednak o 2012 r.? Czyżby przed sądem zawiodła go pamięć, a może z jakichś powodów chciał pokazać, że jego znajomości z Falentą nie da się nazwać zażyłą?

W jeszcze jednym wątku Tomasz Misiak zachowuje się co najmniej zastanawiająco. Chodzi o nagranie Mateusza Morawieckiego. Rozmowy z jego udziałem wypłynęły po raz pierwszy w listopadzie 2015 r., gdy ujawniło je Radio Zet. Wtedy przeszły właściwie bez echa. Dopiero jesienią 2018 r. za sprawą Onetu wywołały burzę. Podczas nagranego spotkania Morawiecki opowiadał o tym, jak przyszedł do niego Misiak, by załatwić pracę dla odchodzącego z Orange prezesa Macieja Wituckiego, który najwyraźniej miał ochotę na posadę w KGHM.

Morawiecki – wówczas, czyli w kwietniu 2013 r. członek Rady Gospodarczej przy premierze – mówił: „To wysłany został, wiesz, do mnie ten… ten Misiak, w ten sposób tak sobie to myślę”. Wysyłającym miałby być Witucki, a rolą Morawieckiego miałaby być pomoc w umówieniu Wituckiego z Janem Krzysztofem Bieleckim, czyli szefem rady. To on miałby pomóc w znalezieniu nowej posady dla Wituckiego.

Co więcej – jak przyznał Morawiecki, zeznając w ABW w grudniu 2014 r. – to właśnie Misiak powiedział mu, że został nagrany. Skąd o tym wiedział? W rozmowie z Onetem Misiak zaprzeczył, że próbował cokolwiek załatwiać z Morawieckim na rzecz Wituckiego, a w sprawie informacji przekazanych przyszłemu premierowi odnośnie do nagrań zasłonił się niepamięcią. W rozmowie ze mną Misiak stwierdził, że to Witucki spotkał się z Morawieckim, ale zręczniej było mu wymienić Misiaka.

Wszystko to powoduje, że cień podejrzeń padł na byłego senatora PO i jego przyjaciół, na co Misiak reagował i do dziś reaguje stanowczym dementi. Także pozwami, i to wygranymi, jak w przypadku czterech dziennikarzy i redaktorów „Faktu” oraz ich tekstu o grupie „frustratów”. Wszyscy zostali skazani z art. 212 kodeksu karnego, czyli za pomówienie. – Nigdy nie zapomniał Tuskowi tego, co zrobił w 2009 r. Wtedy załamała się jego polityczna kariera, na którą tak mocno stawiał – mówi osoba, która zna Misiaka od lat. – I jeszcze jedna ważna rzecz: Misiak to bardzo inteligentny człowiek, potrafiący planować na wiele kroków do przodu.

Nowe fakty uzasadniałyby jednak wznowienie procesu karnego o zniesławienie, który wytoczyli Misiak z Oliwą dziennikarzom gazety „Fakt”. Ale przede wszystkim uzasadniają potrzebę wznowienia głównej sprawy podsłuchowej.

Rozmawiając z byłym senatorem, dziś szefem rady nadzorczej Work Service, można odnieść wrażenie, że umniejsza niewygodne dla siebie relacje, a pewne fakty nawet pomija.

Takie jak to, że Work Service kupił spółkę od założonej przez Falentę firmy Electus. Chodzi o WS Support, która w czasach, gdy należała do Electusa, nazywała się Żak System i działała w branży utrzymania czystości. W lutym 2010 r. Żak przeszedł w ręce Work Service. Misiak o tej transakcji nie wspomina, bo było to w czasach, gdy przecież nie znał się z Falentą. Tyle że do transakcji doszło w momencie, gdy właścicielem Electusa był Dom Maklerski IDM, w którym Falenta wraz ze swoim ojcem Waldemarem miał aż 45 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki29, na dodatek starszy z Falentów zasiadał w radzie nadzorczej Electusa. Przede wszystkim jednak do 1 kwietnia 2010 r. prezesem Electusa był… Marek Falenta30. Czyżby sprzedał swoją spółkę innej firmie, nie znając jej założyciela i ważnego akcjonariusza?31 Żeby było ciekawiej, pod koniec 2010 r. Electus, z Waldemarem Falentą w składzie rady nadzorczej, jako udziałowiec mniejszościowy wrócił do Żaka, który wtedy nazywał się już Medi Staff. I pozostał w nim do 2015 r.

I jeszcze jedno – Misiak nie wspomina, że styczność biznesową z HAWE miał wcześniej niż Falenta. W piśmie do marszałka Senatu z czerwca 2010 r. przyznał się do posiadania akcji tej firmy w 2008 r.32 Z kolei Falenta wszedł do niej trzy lata później. Pojawia się pytanie o to, kto w takim razie kogo wprowadzał do HAWE. Falenta Misiaka czy może Misiak Falentę?

Ale nie to jest najważniejsze. Tomasz Misiak miał też silne, jeśli nie silniejsze od Falenty, związki z Rosją. Nie dość, że do niedawna prowadził tam interesy, to jeszcze spółki, które należały do jego Work Service, były obsługiwane w tej samej kancelarii na Cyprze co spółki Andrieja Skocza, Aliszera Usmanowa i ich polskich znajomych, czyli rodziny Szustkowskich.

Ważnymi postaciami w sztandarowej firmie Misiaka, czyli Work Service, są dwaj amerykańscy biznesmeni z greckimi korzeniami – Panagiotis Sofianos oraz Paul Andrew Christodoulou. Pierwszy do maja 2019 r. był przewodniczącym jej rady nadzorczej, a później członkiem rady, drugi zaś wiceprezesem zarządu. Ich wpływy nie wynikają jedynie ze stanowisk, które zajmują. Obaj przez należącą do nich spółkę ProLogics UK LLP są ważnymi akcjonariuszami Work Service. Pytanie, jak ważnymi. Z informacji zawartych na stronie korporacyjnej firmy można się dowiedzieć, że 10 maja 2018 r. ProLogics UK LLP miał 16 proc. udziałów Work Service. Tak czy inaczej znaczyłoby to, że jest jej ważniejszym udziałowcem niż sam Tomasz Misiak, który ma 14,68 proc. udziałów 33.

Kim są panowie z ProLogics? Okazuje się, co zbadał Tomasz Piątek, że obaj pozostają dobrze zakorzenieni w rosyjskim biznesie. Zacznijmy od tego, że Christodoulou i Sofianos mieszkają w Rosji, gdzie prowadzą firmę ProLogics, specjalizującą się w transporcie i logistyce34. Work Service zresztą też miał swój rosyjski odpowiednik, czyli uruchomioną w 2004 r. Work Service Russia, którą zarządzali właśnie Christodoulou i Sofianos. Najwyraźniej mocno zapuściła tam korzenie, bo wśród jej klientów są nie tylko międzynarodowe koncerny i polskie firmy działające na terenie Rosji, lecz także największy rosyjski bank – Sbierbank. Należący do banku centralnego Rosji i kierowany przez Germana Grefa35, jednego z najważniejszych współpracowników prezydenta Rosji, nazwanego przez magazyn „Forbes” „najbardziej wpływową osobą w Rosji po Putinie”36. Wśród klientów firmy grecko-amerykańsko-rosyjskich partnerów Misiaka jest jeszcze kompania lotnicza Suchoj, którą Kreml chciałby uczynić wizytówką rosyjskiego przemysłu lotniczego. Firma wytwarza m.in. pasażerskie superjety, mające konkurować z amerykańskimi boeingami i europejskimi airbusami, ale jej najbardziej ambitnym projektem jest produkcja myśliwców piątej generacji, które mają być nową dumą Rosji. Chodzi o Su-57, które mają konkurować z amerykańskimi F-22 i F-35.

Jak można przeczytać na stronie internetowej rosyjskiego oddziału Work Service, firma świadczy „usługi merchandisingu i wsparcia sprzedaży w całej sieci sklepów rosyjskiego sprzedawcy detalicznego żywności X5 Retail”37. To firma należąca do innego oligarchy, ósmego na liście najbogatszych Rosjan Michaiła Friedmana. Znaczy to tylko jedno – że firma Work Service Russia, która ma siedzibę w Moskwie, musi mieć dobre relacje z ludźmi Putinowskiego aparatu. Bez tego w dzisiejszej Rosji trudno o takich kontrahentów.

Tomasz Misiak twierdzi jednak, że jest inaczej. Utrzymuje, że prowadząc biznes w Rosji, nigdy nie słyszał, by ktokolwiek z firmy musiał wchodzić w nieformalne relacje z ludźmi tamtejszej władzy, w tym korupcyjne, aby zapewnić spokojne funkcjonowanie Work Service Russia. – Nigdy nie mieliśmy jakichkolwiek problemów politycznych, dla mnie istotne było, by firma miała odpowiedni wynik finansowy. Z moimi partnerami nie rozmawiałem nawet na pół tematu politycznego. Ale muszę panu powiedzieć, że Rosja to dla mnie jedno wielkie rozczarowanie. Spółkę rosyjską sprzedaliśmy ze sporymi stratami, więc nie warto do tego tematu wracać – bagatelizuje Misiak. Podobnie ocenia fakt współpracy Work Service Russia z firmami rosyjskich oligarchów.

Twierdzi również, że zawiódł się na swoich partnerach, którym w końcu sprzedał rosyjską gałąź swej firmy. O co poszło? Misiak – podobnie jak wcześniej w przypadku Falenty – za kłopoty obwinia Sofianosa i Christodoulou, którzy zarządzali Work Service Russia. Konkretnie za to, że na Work Service Russia firma matka straciła ponad 70 mln zł. To jeszcze można zrozumieć, ale informowanie dziennikarza o tym, że w spółce giełdowej nastąpią zmiany na kluczowych stanowiskach w radzie nadzorczej na długo przed ich ogłoszeniem, wygląda na rozpaczliwą próbę odcięcia się od toksycznych relacji.

Sofianos i Christodoulou na początku XXI w. pracowali dla założonego w 1995 r. przez rządy amerykański i rosyjski The US Russia Investment Fund38 (TUSRIF), którego zadaniem było inwestowanie w rosyjską gospodarkę, m.in. w media, telekomunikację oraz technologie informacyjne. Sofianos był tam nawet wiceprezesem i dyrektorem do spraw inwestycji bezpośrednich (w latach 2001–2004), z kolei Christodoulou od 2003 r. specjalizował się w TUSRIF w audycie firm z sektora logistyki i transportu, w które fundusz również inwestował. Najwidoczniej mu się to spodobało, bo już rok później, czyli w 2004 r. zakupił jedną z takich firm należących do zarządzającej funduszem firmy Delta Capital39. W ten sposób, zresztą razem z Sofianosem, założył ProLogics.

W tym samym mniej więcej czasie klimat dla zagranicznych inwestorów, niezależnych od umacniającego swą władzę na Kremlu Putina, zaczął się psuć. Rok wcześniej podległe mu służby dokonały pamiętnego najazdu na paliwową kompanię Jukos i aresztowały jej szefa Michaiła Chodorkowskiego40. Tak się składa, że właśnie od 2004 r. fundusz zaczął wyprzedawać swoje aktywa, które trafiły albo w ręce oligarchów, albo w najlepszym razie przechodziły na własność przychylnych Kremlowi zachodnich firm, takich jak niemiecki Deutsche Bank.

Fundusz działa do dziś, ale od 2008 r. pod zmienioną nazwą – US Russia Foundation – i już nie w Rosji, ale w Stanach Zjednoczonych. Przeprowadzka do Waszyngtonu okazała się konieczna, gdy w 2015 r. władze uznały tę instytucję za „zagrożenie dla ustroju konstytucyjnego Rosji i bezpieczeństwa państwowego”. Mimo to Sofianos nie sprawia wrażenia niezadowolonego. Wręcz przeciwnie. Na stronie związanej z aparatem państwowym Rosyjskiej Agencji Inwestycji podzielił się swoimi wrażeniami z robienia interesów w tym kraju: „Sytuacja w Rosji w pełni gwarantuje stabilność biznesu. Kraj przeszedł ogromne zmiany, a gospodarka szybko się rozwija. Osobliwością rosyjskiego środowiska biznesowego jest to, że wiele uwagi poświęca się osobistym relacjom w dobrym tego słowa znaczeniu. Rosjanie chcą robić interesy tylko z ludźmi, którym ufają”41. Znamienne słowa, także w kontekście polskich bohaterów tej książki, którzy robili interesy w Rosji.

TUSRIF i zarządzający nim Delta Private Equity Partners okazały się niezłą trampoliną dla własnych biznesów związanych z nim ludzi, wręcz małą wylęgarnią przychylnych Kremlowi postaci, takich jak amerykański sekretarz handlu Wilbur Ross42, który zasiadał we władzach funduszu. Dla naszej historii ważniejszy jest jednak Kiriłł Dmitriew43, który w czasie, gdy Sofianos był wiceprezesem TUSRIF, zajmował stanowisko dyrektora do spraw inwestycji, być może nawet je po nim odziedziczył. W tym samym też czasie Christodoulou odpowiadał w TUSRIF za audyt firm transportowych. Z wiarygodnego źródła wiem, że cała trójka, czyli Dmitriew, Safianos, Christodoulou, dobrze się zna. Prawdopodobnie współpracowali ze sobą jeszcze długo po zakończeniu pracy w funduszu.

Dmitriew był też zaangażowany w sprzedaż utworzonych dzięki wsparciu funduszu niezależnych telewizji i banków m.in. tak ważnym oligarchom jak Oleg Dieripaska44 czy Władimir Potanin45,46. Fundusz miał też udziały w firmie produkującej wodę mineralną Saint Springs47, którą przejął kolejny oligarcha – wspomniany Michaił Fridman, zresztą kolejny związany z mafią sołncewską (do niej jeszcze wrócę), co wprost napisał renomowany ośrodek Stratfor w jednej ze swoich dawniejszych analiz ujawnionych przez WikiLeaks48. To ten sam Fridman, którego firmę obsługuje Work Service Russia.

Po odejściu z TUSRIF Dmitriew, wykształcony na Harvardzie i Stanfordzie bankowiec, objął kierownictwo założonego pod patronatem m.in. Władimira Putina Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich (RDIF), którego zadaniem jest szukanie partnerów, głównie związanych z zagranicznymi rządami, zwłaszcza azjatyckimi i bliskowschodnimi, ale też francuskim, chętnych do współinwestowania z nim – przede wszystkim w Rosji, ale i za granicą. To ważna instytucja i ważna postać, która zdaje raporty ze swojej działalności bezpośrednio Putinowi i jest z nim w stałym kontakcie. Dmitriew zasiadał w radach nadzorczych wielu ważnych rosyjskich przedsiębiorstw, takich jak Rostelecom, Gazprombank czy RZD, czyli rosyjskie koleje.

Dla naszej historii ważna jest jeszcze jedna rzecz: Dmitriew brał udział w słynnym spotkaniu przedstawicieli Kremla, Donalda Trumpa oraz władcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich na początku stycznia 2017 r. na Seszelach. Sprawa wyszła na jaw, gdy spotkanie, które odbyło się kilka dni przed zaprzysiężeniem Trumpa, wziął pod lupę specprokurator Robert Mueller49. Podejrzewał on, że podczas spotkania zapadły uzgodnienia dotyczące polityki przyszłego prezydenta także względem Rosji. W raporcie końcowym z dochodzenia Mueller przedstawił Dmitriewa jako tego, który odegrał jedną z kluczowych ról w pośredniczeniu między samym Putinem a ekipą Trumpa. Miał m.in. pracować nad projektem pojednania między oboma krajami, które oznaczałoby nowe otwarcie w relacjach nie tylko między USA a Rosją, co oczywiście miałoby swoje negatywne konsekwencje dla zachodnich sojuszników Waszyngtonu50.

Na Seszele Dmitriew poleciał odrzutowcem bliskiego Kremlowi oligarchy Andrieja Skocza51. Nie jest jasne, czy sam Skocz był na pokładzie, ale samolot raczej trudno przegapić – to wyposażony w ekskluzywną salonkę i pomalowany w rosyjskie barwy narodowe airbus A319. Ale dlaczego właśnie samolotem Skocza? Może dlatego, że według Paradise Papers, ujawnionych przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, oligarcha ma tam zarejestrowane swoje firmy.

Kolejne tropy od Misiaka, Sofianosa i Christodoulou do Polski prowadzą przez Cypr.

20

Nowa hipoteza: Trio frustratów stoi za taśmami, Fakt.pl, 27 czerwca 2014 r., https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kto-podsluchiwal-w-aferze-tasmowej-kto-stoi-za-podsluchami/mhpg2hk#slajd-8.

21

Tamże.

22

Tamże.

23

Była prezes Grażyna Piotrowska-Oliwa wygrała z PGNiG spór o odprawę, Gazetaprawna.pl, 4 września 2018 r., https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1244165,byla-prezes-grazyna-piotrowska-oliwa-wygrala-z-pgnig-spor-o-odprawe.html.

24

Rosja oficjalnie przedstawiła Polsce propozycję Jamał-Europa II, „Forbes”, 5 kwietnia 2013 r., https://www.forbes.pl/wiadomosci/rosja-oficjalnie-przedstawila-polsce-propozycje-jamal-europa-ii/h3hp1kf.

25

Andrzej Kublik, Kto wiedział, ale nie powiedział o memorandum z Gazpromem,Wyborcza.pl, 9 kwietnia 2013 r., http://wyborcza.pl/1,76842,13701644,Kto_wiedzial__ale_nie_powiedzial_o_memorandum_z_Gazpromem.html.

26

„Taśmy Grasia”: nie opłaca się już produkcja narkotyków, tylko…, Fakt.pl, 19 listopada 2018 r., https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/tasmy-grasia-nie-oplaca-sie-juz-produkcja-narkotykow-tylko/07lxk7y.

27

Falenta nie przyznaje się do podsłuchów. Stałem się „kozłem ofiarnym”, Tvn24.pl, 21 lipca 2016 r., https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/afera-podsluchowa-falenta-i-rybka-nie-przyznaja-sie-do-zarzutow,662579.html.

28

Wojciech Czuchnowski, Marcin Kącki, Agnieszka Kublik, Kelner anonsuje aferę podsłuchową. SMS dostał wiceminister skarbu, 27 czerwca 2014 r., http://wyborcza.pl/1,75398,16225716,Kelner_anonsuje_afere_podsluchowa__SMS_dostal_wiceminister.html.

31

Por. Michał Krzymowski, Misiak wróci do PO?, „Wprost”, 5 lipca 2010 r., https://www.wprost.pl/200940/Misiak-wroci-do-PO.

33

Strona korporacyjna Work Service, http://www.workservice.com/pl/Relacje-inwestorskie/Spolka/Akcjonariat (stan na maj 2019 r.).

36

Irina Mokrousowa, Герман Греф – самый влиятельный человек в России после Владимира Путина, „Forbes”, 30 sierpnia 2018 r., https://www.forbes.ru/biznes/powerful-2018366259-german-gref-samyy-vliyatelnyy-chelovek-v-rossii-posle-vladimira-putina.

38

The U.S. Russia Investment Fund, Wikipedia, https://en.wikipedia.org/wiki/The_U.S._Russia_Investment_Fund.

40

Seth Mydans, Erin E. Arvedlund, Police in Russia seize oil tycoon, „New York Times”, 26 października 2003 r., https://www.nytimes.com/2003/10/26/world/police-in-russia-seize-oil-tycoon.html.

42

Alex Ward, A Trump Cabinet official has direct business ties to Putin’s inner circle, vox.com, 6 listopada 2017 r., https://www.vox.com/world/2017/11/6/16612242/ross-russia-putin-business-navigator-sibur.

43

Kirill Dmitriev, Wikipedia, https://en.wikipedia.org/wiki/Kirill_Dmitriev.

44

Кабельные сети стали базовым элементом будущего телекоммуникационного холдинга, Kommiersant, 3 października 2005 r., https://www.kommersant.ru/doc/614136.

45

Koncern Prof-Media kupił rosyjską TV3, „Media & Marketing Polska”, 8 grudnia 2006 r., http://mmp24.pl/artykuly/30840,koncern-prof-media-kupil-rosyjska-tv3.

47

Tamże.

49

Mark Mazzetti, David D. Kirkpatrick, Adam Goldman, Adviser to Emirates With Ties to Trump Aides Is Cooperating With Special Counsel, „New York Times”, 6 marca 2018 r., https://www.nytimes.com/2018/03/06/us/politics/george-nader-special-counsel-mueller-cooperating-seychelles.html.

50

Special Counsel Robert S. Mueller III, Report On The Investigation Into Russian Interference In The 2016 Presidential Election, Volume I of II, Washington D.C., March 2019, s. 147–159.

51

Michelle Mark, A plane linked to the Russian government flew into the Seychelles the day before a secret meeting that Mueller is investigating, „Business Insider”, 17 maja 2018 r., https://www.businessinsider.com/seychelles-meeting-2017-mueller-russia-investigation-2018-5?IR=T.

Obcym alfabetem

Подняться наверх