Читать книгу Opętani - Hanns Heinz Ewers - Страница 6
ŚMIERĆ BARONA JEZUSA MARYI FRIEDLA.
ОглавлениеNie, nie, nie jest prawdą, że baron Jezus Marya Friedel popełnił samobójstwo. Raczej on panią Jezus Maryę zastrzelił. Albo też odwrotnie, że ona jego zabiła; tego nie wiem. Wiem tylko, że niema mowy o samobójstwie.
— Życie jego znam dość dobrze, spotykałem go niejednokrotnie we wszystkich krajach; prócz tego słyszałem wiele o nim od znajomych. O szczegółach wprawdzie jego śmierci nie wiem nic więcej, aniżeli inni. To tylko, co było w gazetach i co mi powiedział jego rządca — właśnie szczegół, że w czasie kąpieli podniósł na siebie rękę.
Oto moje daty.
W jesieni w 1888 r. baron Friedel brał udział w wyścigach z przeszkodami, jako młodziutki rotmistrz żółtych dragonów. Było to w Gracu. Przypominam sobie, jak dumnym był stryj jego, pułkownik dragonów, gdy Friedel pierwszy osiągnął metę. — Patrzcie tylko na tego przepysznego chłopaka! — A byłby się był stał starą babą, gdyby nie ja! — Następnie opowiedział nam jak go tam wyszukał, rok temu przeszło, u swej siostry, starej panny, na Morawach.
Tam, na zamku Aibling, wychowywały chłopca sierotę jedna stara i dwie nieco młodsze ciotki. — Trzy zwaryowane babska! — zaśmiał się pułkownik — A ich rządca, wiecie, ten był czwartym! Taki poeta, co to opiewa duszę kobiecą i w każdej szlampie nawet świętą widzi. Nie chcę być niesprawiedliwym; rzeczywiście, całą on swoją mądrość wpakował w chłopca: wiedział on więcej mając lat piętnaście, aniżeli nasz cały pułk, nie opuszczając panów doktorów. Ach, gdybyż to jednak były jego jedyne wiadomości. Ale te inne, — dreszcz przechodzi człowieka. Haftować nauczył go ten fraucymer i robić koronki i szydełkiem manipulować i na drutach i wszystko inne, co jest jeszcze zachwycającego w tym rodzaju. Był to wzorowy gagacik z marcepanu. Słabo się robiło każdemu, kto nań spojrzał, tak jakby się napił przesłodzonej orszady!
Ależ to było pięciogłose wycie, gdym go stamtąd wydostawał! O włos a byłbym go tam pozostawił, tak nędznie się prezentował; jedynie pamięć na mego brata spowodowała, że okazałem się twardym w postanowieniu. Ale nie spodziewałem się wcale, a wcale, że z tego mazgaja zrobię kiedykolwiek mężczyznę! A dziś! — do dyabła! Czy znajdziecie gdzie bardziej dziarskiego rotmistrza pośród żółtych dragonów? —
Uszczypliwie opowiadał następnie pułkownik o postępkach swego bratanka. Jak to on nawet jego samego przetrzymać, aż do zupełnego upicia się, potrafił, jak to on niedawno pewnego szermierza z „Teutonii” porządnie pokiereszował. A był tenże fechmistrzem, jak żaden inny w Gracu, takim, któremu szabla chodzi w łapie, gdyby szpicruta. No, a na koniu, — to właśnie widzieliście. A co do kobiet, święta Barbaro, takimi sukcesami nie pochwali się żaden kawalerzysta po obu stronach Litawy.
Trzy córeczki miała jego gospodyni, — gdy we Wiedniu był w szkole wojskowej, — i oto wszystkie trzy spodziewają się macierzyństwa. Alimenta chętnie zapłaci; wspaniałym chłopakiem jest bratanek jego, Jezus Marya!
— Potem spotkałem go w pięć lat później i to nie gdzie indziej, jak w Kołomyi. Był on tam z panią ***. Nie wymieniam...........................