Читать книгу Bałtyckie wraki Fuhrera - Henryk Mąka - Страница 5
Od Autora
ОглавлениеJest kilka powodów napisania i wydania tej książki.
Potrzeba PRZYPOMNIENIA zagłady hitlerowskiej floty transportowej na Bałtyku. Wydarzyło się to na przełomie 1944 i 1945 roku w pobliżu polskich brzegów!
Potrzeba PODKREŚLENIA, że pod względem liczby ofiar były to największe tragedie morskie w dziejach świata. Jeśli bowiem powszechnie znana, wielokrotnie opisana w książkach i sfilmowana katastrofa brytyjskiego transatlantyku „Titanic” pochłonęła 1503 ofiary, zatopienie statku „Wilhelm Gustloff” spowodowało ich trzykrotnie więcej, statku „Steuben” trzy i pół razy więcej, a wskutek tragedii statku „Goya” życie straciło aż 6800 ofiar, czyli dokładnie cztery i pół razy więcej!
Potrzeba WYJAŚNIENIA prawdziwych przyczyn i okoliczności tych zdarzeń, co wobec fałszowania ówczesnej rzeczywistości w Niemczech i niemieckich mass mediach (bezkrytycznie powtarzanych nieraz w Polsce) jest szczególnie istotne. Zwłaszcza w odniesieniu do transportowców Kriegsmarine, które przewoziły z zachodnich portów na wschód uzbrojenie i zaopatrzenie dla walczących tam wojsk, w drodze powrotnej natomiast z krajów nadbałtyckich i Prus Wschodnich zabierały chorych i rannych żołnierzy Wehrmachtu i Waffen SS, a z rejonu Gotenhafen (Gdyni) i Thorn–Bromberg (Toruń–Bydgoszcz) wyszkolone w specjalnych ośrodkach załogi U-Bootów oraz oddziały czołgistów i artylerzystów, które miały być wykorzystane w walkach nad Odrą i wokół Berlina. Te statki tylko przy okazji zabierały osoby cywilne: funkcjonariuszy NSDAP, gestapo i wyższych urzędników władz okupacyjnych, a także ich żony i dzieci.
Wcielone do III Rzeszy miasto Gdańsk odwiedził 16 września entuzjastycznie powitany Adolf Hitler. Z balkonu sopockiego „Grand Hotelu” obserwował walki z polskimi obrońcami Helu
Potrzeba przypomnienia i wyjaśnienia NAJSTRASZNIEJSZEJ TRAGEDII MORSKIEJ II wojny, jaką było zatopienie na wodach Zatoki Lubeckiej statków i barek wypełnionych więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Pamiętać przy tym trzeba o zasadniczej różnicy między pasażerami „Wilhelma Gustloffa”, „Steubena”, „Goi” itp. a „pasażerami” statków „Cap Arcona”, „Thielbeck”, „Athen” i prymitywnych barek. Polegała ona na tym, że ci pierwsi – apologeci nazizmu i wierni pretorianie Hitlera – wchodzili na owe statki dobrowolnie i w radosnym nastroju udanej ucieczki od frontowych walk, ci drudzy natomiast – więźniowie obozów koncentracyjnych pod nadzorem esesmanów – zapędzani byli pod pokłady statków kolbami karabinów i pałami kapo. Gdy wreszcie tysiące więźniów z Neuengamme, Stutthofu, Pölitz i innych hitlerowskich kaźni zostało „zaokrętowanych”, ich prześladowcy perfidnie zawiadomili nacierających Anglików, że statkami zgromadzonymi na wodach Zatoki Lubeckiej chcą ewakuować się do Norwegii władze III Rzeszy. W tym czasie bowiem Norwegia nadal znajdowała się w niemieckich rękach i w oparciu o tamtejsze bazy morskie i lądowe umożliwiała rozpoczęcie planowanej hitlerowskiej kontrofensywy, co w sposób oczywisty przedłużyć mogło wojnę i rozlew krwi. Anglicy zadziałali więc szybko i z rozmachem. W rezultacie nalotu zniszczyli i zatopili tę armadę, powodując śmierć 8–9 tysięcy więźniów: Polaków, Rosjan, Francuzów, Ukraińców, Żydów, Czechów, a nawet Amerykanów, Szwajcarów i niemieckich antyfaszystów. Stało się to 3 maja 1945 roku, dosłownie na kilka godzin przed opanowaniem Lubeki, Neustadt i okolic przez brytyjskie wojska.
Wreszcie ważne SPROSTOWANIE błędnych stwierdzeń niemieckich mass mediów, jakoby głównym celem operacji Hannibal było ratowanie kobiet i dzieci. Otóż zgodnie z rozkazami wielkiego admirała Karla Dönitza, popartych tajną dyrektywą kancelarii Führera, kolejność okrętowania ludzi na transportowce Kriegsmarine była następująca: 1) zwarte oddziały wojska wszystkich specjalności zdolne do walki nad Odrą i w obronie Berlina, 2) ranni i chorzy żołnierze wraz z personelem lekarskim i opiekuńczym, 3) zasłużeni funkcjonariusze NSDAP i dygnitarze hitlerowskiej administracji na okupowanych terytoriach, wraz z rodzinami, 4) inżynierowie i technicy oraz rzemieślnicy i majstrowie przemysłu zbrojeniowego, 5) uciekinierzy, głównie kobiety i dzieci.
Przy okazji jeszcze jedno wyjaśnienie. Nie można stawiać znaku równości między KATASTROFĄ i TRAGEDIĄ morską, co w odniesieniu do wydarzeń na Bałtyku czynią niemieckie, a za nimi i polskie mass media. Z pewnością bowiem katastrofą było przypadkowe zderzenie „Titanica” z górą lodową w okresie pokoju, ale nie jest katastrofą, choć na pewno tragedią, celowe storpedowanie bądź zbombardowanie transportowców hitlerowskiej armii w czasie działań wojennych. To przecież nie to samo. I choć ofiar w tym drugim przypadku bywało bez porównania więcej, NIE WOLNO ich ze sobą porównywać, tak samo jak napastnika z ofiarą, czy wojny z pokojem.
Czytając tę książkę i oglądając zawarte w niej oryginalne ilustracje, po prostu trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza teraz, gdy za Odrą i dalej odradzają się pomysły, aby „wypędzonych” z ziem okupowanych i dawnych terytoriów III Rzeszy uznać za… ofiary ludobójstwa, porównywalnego z wojenną gehenną Polaków i holocaustem. Celowo zaciemnia się przy tym pojęcie ofiar agresji, by porównać je z sytuacją tych, którzy wojnę wywołali i przegrali, a dziś z premedytacją mylą skutki z przyczynami.
Temu oczywistemu manipulowaniu prawdą trzeba się sprzeciwiać. Stanowczo i konsekwentnie!
AUTOR