Читать книгу Schizmy i herezje - Henryk Zamojski - Страница 5

Od autora

Оглавление

Zdecydowałem się napisać tę książkę po to, by pokazać, w jak trudnych warunkach rodziło się chrześcijaństwo i jak wielkiego wymagało to wysiłku ze strony ludzi, którzy poświęcili wszystko dla tej religii. Daleki jestem od krytyki Kościoła katolickiego bądź innych Kościołów chrześcijańskich; nie zamierzam również ograniczyć się do przypominania różnych powszechnie znanych faktów.

W opinii przeciętnych ludzi, w tym także wiernych Kościoła katolickiego, ukształtował się stereotyp postrzegania go tak, jakby od samego początku wszystko przebiegało w nim idealnie, w doskonałej harmonii i pokoju, a Kościół rzymski był zawsze tak wielkim autorytetem, jakim jawi się obecnie.

Wśród części społeczeństwa funkcjonuje także inny stereotyp, upowszechniany przez niektóre środowiska świeckie oraz inne Kościoły chrześcijańskie: przekonanie, że wszelkie zło na świecie pochodzi od Kościoła katolickiego. Tymczasem dobrze byłoby, gdybyśmy − jako społeczność ludzi wierzących i niewierzących – mieli świadomość, że obydwa te stereotypy są błędne i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Nie ulega wątpliwości, że droga rozwoju całego chrześcijaństwa, a w szczególności Kościoła rzymskiego, była wyboista i często wiodła przez labirynt bardzo skomplikowanych ścieżek i korytarzy.

To, że chrześcijaństwo przetrwało najtrudniejsze okresy i stało się potęgą moralną współczesnego świata, jest niewątpliwie zasługą jego najwybitniejszych jednostek. To przetrwanie pozwoliło na wyodrębnienie się i funkcjonowanie, do dzisiaj, wiele opcji chrześcijańskich; niektóre z nich nawet nie są tego świadome. Wszak w historii Kościoła katolickiego nie brakowało okresów tak trudnych, iż wydawało się, że nie uda mu się rozwiązać swoich problemów i ulegnie jeśli nie religii pogańskiej, to innej opcji chrześcijańskiej, która także nie musiała przetrwać do naszych czasów. Zawsze jednak znajdowały się wybitne jednostki, które potrafiły wyprowadzić Kościół z najtrudniejszych sytuacji.

Oczywiście, trudno nam dzisiaj, z perspektywy setek lat, oceniać te zmagania i wyrokować, kto, kiedy i jakie popełnił błędy. Zdecydowanie inaczej wyglądało to wtedy, gdy błędy te były popełniane. Nawet najwyżsi dostojnicy Kościołów chrześcijańskich, w tym i rzymskiego, wywodzili się spośród ówczesnego społeczeństwa, a ich poziom intelektualny odpowiadał poziomowi ówczesnych elit. Zacofanie oraz niski poziom wiedzy i kultury, cechujące wczesne średniowiecze, spowodowane były ogólnym upadkiem cywilizacyjnym ówczesnej Europy. To przecież plemiona barbarzyńskie z zachodniej, centralnej czy północnej Europy budowały nowy porządek cywilizacyjny na gruzach antycznego świata. To z tych barbarzyńskich plemion wywodziły się owe elity rządzące.

Niezależnie od tego, czy nam się to dzisiaj podoba, czy nie, w tamtym okresie byliśmy barbarzyńcami, a procesy cywilizacyjno-kulturowe w naszej części Europy przebiegały bardzo wolno. Były nawet okresy, że cała nasza europejska cywilizacja czuła się zagrożona ze strony ludów wschodnich, prezentujących zdecydowanie odrębną kulturę i religię. Ta złożona sytuacja na pewno nie pomagała w rozwiązywaniu sporów w duchu wzajemnego szacunku, zrozumienia i wybaczenia, pomimo że zasady te stanowiły przecież podstawę wiary chrześcijańskiej.

Wróćmy jednak do początków chrześcijaństwa. Według naszej aktualnej wiedzy, różnego rodzaju odstępstwa w postaci herezji bądź schizm zaczęły się pojawiać bardzo wcześnie, bo zaraz po śmierci Chrystusa. Skutki tych odstępstw miały charakter nie tylko filozoficzno-teologiczny, ale często także społeczny, a nawet polityczny. Przyjrzawszy się bliżej źródłom ich powstawania, możemy stwierdzić, że występowały tu zarówno przyczyny obiektywne, jak i subiektywne, wynikające głównie z postępowania konkretnych osób bądź interpretacji ważnych zdarzeń w procesie rozwoju chrześcijaństwa. Jeśli zatem w pierwszym okresie dominowały przyczyny o charakterze teologiczno-filozoficznym, to później na czoło wysunęły się te społeczno-polityczne, i to we wszystkich nurtach funkcjonujących w ramach chrześcijaństwa.

Momentem przełomowym w tym niezmiernie złożonym procesie rozwoju chrześcijaństwa było jego usankcjonowanie, dokonane przez cesarza Konstantyna, który nową religię uczynił nie tylko legalną, ale i równą innym religiom, występującym w cesarstwie. Rzecz jednak w tym, że o ile ta wolność wyznania i równouprawnienie były wystarczającym osiągnięciem dla przeciętnych chrześcijan, to wśród elit rządzących znaleźli się ludzie, którzy uznali, że to zdecydowanie za mało i za cel postawili sobie uczynienie z chrześcijaństwa religii nie tylko w państwie tolerowanej, ale wręcz w nim dominującej.

W drugiej połowie IV wieku walczyło o tę uprzywilejowaną pozycję – i to skutecznie − co najmniej dwóch wielkich ojców Kościoła w osobach św. Ambrożego oraz biskupa Rzymu Damazego I. Walcząc z niezwykłą determinacją o osiągnięcie zamierzonego celu, prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy, że to wielkie zwycięstwo oznaczać będzie równocześnie pełne uzależnienie od władzy cesarskiej, a tym samym uwikłanie się w wielką politykę, której kierunki przecież nie zawsze musiały być tożsame z interesami Kościoła. To, co dla Kościoła, teoretycznie przynajmniej, wydawało się zbawienne, miało w niedalekiej przyszłości przynieść odwrotny skutek, popychając Kościół rzymski na drogę nietolerancji i przemocy wobec innych religii, stosowanej nierzadko za wiedzą i przy wsparciu władzy państwowej, co jeszcze niedawno było dla przeciętnego chrześcijanina niewyobrażalne. Za typowy przykład nietolerancji można uznać wydany w 420 roku przez papieża Bonifacego I dekret zabraniający niewolnikom wstępowania do stanu kapłańskiego. Ten swoisty gest pod adresem cesarza i wielkich właścicieli ziemskich był przecież oczywistym zaprzeczeniem elementarnych idei chrześcijaństwa. O tym, jak bardzo musiał być Kościół zafascynowany perspektywą współdziałania z władzą świecką, świadczy daleko posunięty stopień jego uległości wobec tej władzy i to w bardzo różnych sprawach.

To właśnie w ten sposób rozpoczął się konflikt pomiędzy władzą świecką i Kościołem; konflikt, który praktycznie przetrwał do czasów współczesnych. Jacques Zeiller, jeden z historyków chrześcijańskich, stwierdził, iż Kościół, który uwolnił się spod jarzma władzy świeckiej, doznał „(…) bardziej może groźnego niebezpieczeństwa niż dotychczasowa wrogość, a mianowicie uciążliwej protekcji państwa”. Jeszcze bardziej niekorzystne w skutkach dla Kościoła rzymskiego okazało się utworzenie Państwa Kościelnego, choć akt ten pozornie mógł się wydać zjawiskiem pozytywnym.

Decyzja ta już w swoim założeniu była sprzeczna z ideami prezentowanymi przez Chrystusa. Jak wiadomo, osoby rządzące, kierujące państwem, także najwyżsi dostojnicy Kościoła, musiały godzić racje stanu państwa z interesami Kościoła, co zmuszało je niejednokrotnie do stawiania na drugim miejscu nie tylko interesu Kościoła, ale także wiernych. Dlatego wielu papieży stało się zakładnikami realizowanej przez siebie polityki, nie mogąc pogodzić tych dwóch interesów – państwa i Kościoła. To przecież w interesie Państwa Kościelnego, dla pozyskania króla Franków Pepina Małego, dopuszczono się w urzędzie watykańskim fałszerstwa: tworząc tzw. donację Konstantyna, co miało przynieść papiestwu także pełnię władzy świeckiej.

W takiej sytuacji papież Grzegorz VII mógł się stać bezwzględnym dyktatorem, dążący do podporządkowania sobie całej ówczesnej Europy – zgodnie z przekonaniem, że książęta i królowie winni całować stopy papieża, a papież ma wszelkie prawa, łącznie z prawem do powoływania i odwoływania cesarzy.

O narastającym zjawisku nietolerancji, a nawet przemocy, którego apogeum przypada na koniec średniowiecza, świadczy to, że w roku 385 skazano na śmierć za przekonania religijne Pryscyliana, twórcę herezji występującej potem pod nazwą pryscylianizmu, co odbiło się szerokim echem w całym ówczesnym świecie chrześcijańskim i wywoływało sprzeciw ze strony wielu czcigodnych ojców Kościoła. Jakież zatem musiały dokonać się przewartościowania w poglądach moralno-etycznych całego społeczeństwa europejskiego, skoro w XVI i XVII wieku znowu zaczęto akceptować analogiczne czyny! Pamiętamy przecież, że gdy wówczas skazywano na śmierć ludzi wyłącznie dlatego, że mieli inne przekonania bądź choćby próbowali do swoich przekonań zachęcać innych, z reguły nie spotkało się to z większym sprzeciwem ze strony społeczności europejskiej. Należy wszelako zaznaczyć, że te zbrodnie, popełniane w imię braku tolerancji dla innych przekonań religijnych, nie obciążają jedynie dostojników Kościoła rzymskiego, że mają je na sumieniu także Kościoły protestanckie, głównie kalwiński, oraz wiele głów koronowanych i ich urzędników. Z tego też względu oceniając historię chrześcijaństwa, warto popatrzeć na badane zjawisko przez pryzmat okoliczności i warunków, w jakich ono powstało.

Żaden Kościół nigdy nie funkcjonował w próżni; przeciwnie, każdy z nich poddawany był i jest tym samym procesom, co całe społeczeństwa. Tylko takie podejście pozwala zrozumieć różne wydarzenia, mające miejsce w całym chrześcijaństwie na przestrzeni wieków. Dziś wiemy, że wiele z popełnianych wówczas błędów, a nierzadko wręcz czynów haniebnych, wynikających z niewiedzy, nietolerancji czy pychy, stało się przyczyną powstawania odstępstw, z których wiele przerodziło się w trwałe herezje bądź schizmy. Musiało upłynąć wiele lat, aby dostojnicy kierujący różnymi Kościołami chrześcijańskimi zrozumieli, iż wyjaśnienia popełnionych błędów należy poszukiwać jedynie na drodze porozumienia oraz wybaczenia. Dlatego szczególna chwała i szacunek należą się tym, którzy do skarbnicy naszej cywilizacji wnieśli i ugruntowali owe uniwersalne wartości, z których możemy być dzisiaj dumni. Przykładem może tu być wielki papież dwutysiąclecia Jan Paweł II, jeden z największych orędowników ekumenizmu.

Oczywiście, tego bardzo skomplikowanego problemu nie rozwiążą jednak sami, choćby i najwybitniejsi ojcowie Kościołów. Konieczne jest pełne porozumienie wszystkich ludzi wierzących, ale także niewierzących. Aby tak się stało, trzeba upowszechniać wiedzę na temat minionych wydarzeń. Dobrym wzorem jest tu ruch „Teize”. Nasuwa się bowiem pytanie: czy jesteśmy w stanie uznać swoje błędy i wzajemnie sobie wybaczyć? Jeśli tak, to należałoby zupełnie inaczej spojrzeć na dotychczasową ocenę herezji i schizm, jakie miały miejsce w historii chrześcijaństwa. Nieporozumieniem jest twierdzenie, że czyniły one wyłącznie zło i wpływały negatywnie na rozwój chrześcijaństwa. Wręcz przeciwnie, w konsekwencji przyniosły one więcej dobrego niż złego, bowiem to one w znaczący sposób przyczyniały się do umacniania chrześcijaństwa. Oczywiście, zdarzały się wśród nich nurty o charakterze czysto heretyckim, niewnoszące nic nowego i wszelką dyskusję czyniące jałową. Jednak zdecydowana większość z nich pobudzała nie tylko do wymiany poglądów, ale też zmuszała do zweryfikowania, ponownego zinterpretowana i sformułowania właściwej wykładni teologiczno-filozoficznej pojęć niejasnych. Przykładem może tu być arianizm, prezentujący poglądy, które zmusiły ojców Kościoła do ostatecznego sformułowania credo w kwestii pojmowania Trójcy Świętej.

Jest zatem sprawą bezdyskusyjną, że schizmy i herezje stanowiły bodziec do przyjęcia właściwej organizacji i umocnienia Kościoła, nie tylko wyznania rzymskiego, ale także innych wyznań chrześcijańskich. Odstępstwa te, podważając i kwestionując istniejący porządek rzeczy, zmuszały decydentów do systematycznego porządkowania wewnętrznych problemów Kościoła, przyczyniając się do jego właściwego funkcjonowania.

Jak już mówiliśmy, owe odstępstwa prowokowały niejednokrotnie reperkusje społeczne i polityczne. W wielu przypadkach władza państwowa próbowała ingerować w proces rozwiązywania sporów teologicznych, a nawet wykorzystywać je do własnych celów. Przykładem mogą tu być zwłaszcza takie odstępstwa, jak husytyzm czy protestantyzm we wszystkich swoich odmianach.

Powszechnie przyjęło się, że pod pojęciem „herezji” rozumie się odstępstwo od doktryny prezentowanej przez Kościół katolicki. Tymczasem inne Kościoły chrześcijańskie wcale nie uważają się za odstępców; przeciwnie, za odstępców uważają katolików! To pokazuje, jak złożona i delikatna zarazem jest to kwestia. Nie da się jej podnosić bez uwzględnienia wszystkich racji, a i to czynić należy na drodze wzajemnego szacunku, tolerancji i zrozumienia.

Schizmy i herezje

Подняться наверх