Читать книгу Paragraf 148 - Jacek Ostrowski - Страница 4

Оглавление

Wojna w Europie dobiegła końca. Padł Berlin, kilka dni później przyszła kolej na Breslau. Wschodnią część kontynentu europejskiego zalała „czerwona zaraza”. Dla Polaków znaczyło to jedno: wymarzona wolność znów się oddalała, nadchodziła era nowej okupacji, tym razem sowieckiej.

Na dworze było dżdżysto, lodowaty wschodni wiatr potęgował odczucie zimna. Z kalendarza spadła kartka z datą 16 maja 1945 roku.

Więzienie na wrocławskich Kleczkach ponownie tętniło życiem, tym razem przetrzymywano tu głównie więźniów politycznych, wrogów nowej władzy.

Było tuż po północy, więzienna brama otworzyła się na oścież, żeby wypuścić wojskowego jeepa. Samochód skierował się między wypalone domy. Gdzieś w oddali słychać było pojedyncze wystrzały, wybuchy. Deszcz się wzmógł, pojazd grzązł w błocie, z trudem trzymał się drogi, w końcu znieruchomiał. Wysiadło z niego trzech mężczyzn w mundurach. Jeden z nich sięgnął do kabury po pistolet, po czym oddał kilka strzałów w stronę gromadki szczurów objadających ludzkie szczątki odziane w uniform wermachtu. Zwierzęta rozpierzchły się z głośnym piskiem.

Żołnierze zdjęli z paki podłużny pakunek, przeszli kilka metrów, po czym cisnęli go do wielkiego leju po bombie. Było jeszcze nieduże zawiniątko. Jeden z nich zaniósł je ciut dalej, pod ścianę zrujnowanej kamienicy, i położył we wnęce po oknie. Mężczyźni na powrót zajęli miejsca w pojeździe i odjechali. Znów się pojawiły szczury, tym razem było ich więcej.

Paragraf 148

Подняться наверх