Читать книгу Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy - Jacek Piekara - Страница 6

Оглавление

Przedmowa

Akcja powieści „Przeklęte krainy” rozpoczyna się w chwili, kiedy inkwizytor Mordimer Madderdin zostaje porzucony na Rusi przez swych towarzyszy. Perypetie te opisałem w trzecim tomie powieści „Płomień i krzyż”. Znajomość „Płomienia i krzyża” nie jest konieczna, by zrozumieć fabułę, która zostanie poniżej przedstawiona, tam bowiem, gdzie trzeba, wprowadzam krótkie retrospekcje, by przypomnieć czytelnikom, co działo się wcześniej i jaka była geneza zdarzeń, o których czytają w tej chwili. Oczywiście jeśli przeczytacie tom trzeci „Płomienia i krzyża”, to będziecie wiedzieć nieco więcej o ruskich tradycjach, o ruskiej historii i o występującej w „Przeklętych krainach” peczorskiej księżnej Ludmile, która jest ważną bohaterką poniższej powieści. Ale powtarzam, nie jest to bynajmniej konieczne, by zrozumieć zdarzenia „Przeklętych krain”. Ba, powiem Wam więcej: znajomość żadnej z książek z cyklu inkwizytorskiego nie jest tak naprawdę wymagana, by właśnie tu i teraz rozpocząć przygodę ze światem alternatywnego renesansu. Jeśli nie znacie jeszcze inkwizytora Mordimera Madderdina, prawowiernego chrześcijanina, Sługi Bożego i Młota na kacerzy oraz czarownice, to możecie go poznać właśnie dzisiaj i właśnie tutaj. Co prawda spotkacie go w nietypowym otoczeniu i niezwykłych okolicznościach, ale nic nie szkodzi...

Pomysł napisania o przygodach Mordimera Madderdina w części świata innej niż Cesarstwo kiełkował od dawna. Początkowo zastanawiałem się nad bliskim naszemu sercu Królestwem Polskim, ale w efekcie zdecydowałem się na Ruś. Nawiasem mówiąc, nie oznacza to jednak, że odrzucam pomysł przeniesienia akcji do Polski w którejś z kolejnych opowieści lub w którymś z opowiadań i skonfrontowania waszego pokornego i uniżonego sługi z polską szlachtą i polską wolnością. A dlaczego teraz odwiedzamy Ruś? Ano dlatego, że zobaczymy inkwizytora w innej roli niż zazwyczaj. Nie jest tu figurą, lecz pionkiem. Nie jest „psem Bożym”, jak lubi się określać, ale „psem stróżującym” barbarzyńskiej władczyni. Nie jest chroniony potęgą instytucji, ale wręcz przeciwnie, otoczony nienawiścią. Nie ściga heretyków i odstępców jako przedstawiciel prawowiernej większości, lecz sam znajduje się w prześladowanej mniejszości. Jak mówi: jest dziką zwierzyną otoczoną przez wściekłe wilki. Poza tym akcja rozgrywa się naprawdę, naprawdę daleko. W „Przeklętych krainach” towarzyszymy Mordimerowi Madderdinowi w podróży na sam kraniec Europy, pod góry Uralu nazywane Kamieniami. Znajdujemy się w krainie ciągnących się na wieleset kilometrów puszcz i trzęsawisk, gdzie ludzka cywilizacja jest zaledwie niedawnym i niezbyt jeszcze dobrze umocowanym gościem. To miejsce, w którym istnieje pradawna magia, jakiej trudno szukać w cywilizowanym Cesarstwie. A poza tym to miejsce intryg, wojen, zwad i zamachów, miejsce okrucieństwa przeplatanego podłością i doprawionego nienawiścią. Tam właśnie najsilniej wybrzmiałyby słowa Szekspira: „Biada nędznym istotom, gdy wejdą między ostrza potężnych szermierzy”.

Pisany przeze mnie cykl inkwizytorski pełni dwie role. Po pierwsze, każda książka ma być osobną historią i przygodą, ma oczywiście pozwolić czytelnikom, by ciekawie spędzili czas, dostarczyć trochę wiedzy (pomimo usytuowania w rzeczywistości alternatywnego renesansu wiele historycznych wtrętów jest prawdziwych z punktu widzenia naszego świata), pobudzić do myślenia, zaskoczyć; jeśli trzeba, również zdenerwować, rozweselić, zasmucić lub nawet rozgniewać. Krótko mówiąc, ma pełnić dokładnie taką rolę, jaką powinno pełnić każde dzieło fabularne (nieważne, czy mówimy o filmie, czy o książce): dostarczyć odbiorcom szeroko pojmowanej rozrywki. Jeśli ktoś dodatkowo uzna, że jest to rozrywka inteligentna, pobudzająca do myślenia czy dostarczająca emocji, to będę tym bardziej zadowolony. Ale cykl inkwizytorski pełni również drugą rolę. Przypomina stopniowo wypełniającą się mozaikę, w której poszczególne książki są szkiełkami, mniejszymi lub większymi. Kiedy zbierzecie już wszystkie szkiełka razem, wtedy zobaczycie prawdziwy obraz wykreowanego przeze mnie świata. Oczywiście nie każdy czytelnik chce układać taką mozaikę, nie każdemu jest to potrzebne do szczęścia. Jeśli interesują Was tylko osobne przygody i perypetie i nie chcecie składać wszystkiego w całość, to nie mam nic przeciwko temu. Bawcie się dobrze! Jako miłośnik serialu „Z Archiwum X” najbardziej lubiłem te odcinki, w których bohaterowie zajmowali się konkretną sprawą (tak zwane monster of the week), a wątek teorii spiskowej był nieobecny lub na drugim planie. Znałem jednak osoby, które oglądały ów serial, głównie by podążać śladem teorii spiskowej. Można więc i tak, i tak...

Zwolenników monster of the week zapraszam do lektury i mam nadzieję, że odłożycie książkę usatysfakcjonowani. Zwolenników teorii spiskowej zapewniam, że tekst, który za chwilę przeczytacie, jest jedną z części składających się na pełny obraz tworzonego przeze mnie świata. Wszystkie nitki splatane w różnych tomach cyklu doprowadzą nas do labiryntu, którym będzie powieść „Czarna Śmierć”. A kto wie, przy pewnej dozie szczęścia może nas nawet z tego labiryntu w ten czy inny sposób wyprowadzą! :-) Ale nawet gdyby trzymana przez Was książka nie była (chociaż jest!) częścią inkwizytorskiej mozaiki, to przypomnę, że od wydania ostatnich przygód Mordimera Madderdina, waszego pokornego i uniżonego sługi, absolwenta przesławnej Akademii Inkwizytorium, minęły już cztery lata („Kościany Galeon” ukazał się w 2015 roku). Chyba więc najwyższy czas, aby ten bohater, z charakterystyczną dla niego skromnością i pokorą, przypomniał Wam o sobie. Bo nie mówcie, że nie tęskniliście, mili moi... Gdyby Mordimer mógł mówić za mnie, powiedziałby, że świetnie wyczuwał zapach Waszej tęsknoty dzięki swemu nadzwyczaj czułemu powonieniu. À propos, pamiętacie, że jest to bohater obdarzony zmysłem znakomitego węchu? Jeśli zapomnieliście, to nic nie szkodzi. Przypomnę Wam o tym na pewno nie raz w trakcie lektury. A teraz już uchylam przed Wami drzwi na Ruś. Ze szpary śmierdzi krwią i brudem, a od progu powitają was okrucieństwo oraz zdrada. Ale spójrzcie, gdzieś tam żarzy się małe światełko. To miłość i wierność. Zobaczymy, czy zostaną zadeptane, a jeśli tak, to kto to uczyni i z jakich powodów... A na razie wchodźcie i rozgośćcie się, przyjrzyjcie się bohaterom bardzo uważnie, bo niedługo wszyscy oni zginą. No dobrze: żartowałem. A może wcale nie? Zresztą sprawdźcie sami...

Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy

Подняться наверх