Читать книгу Wykradzione dziecko - Jack Cort - Страница 4
ROZDZIAŁ I.
ОглавлениеNa trapie zbrodni.
W ważnej sprawie służbowej bawił Nick Carter, sławny detektyw nowojorski―w małej mieścinie Nowym Hamburgu, znanem miejscu kąpielowem nad górnym Hudsonem, oddalonem nie więcej nad jakie 80 mil od Nowego Jorku. Zamierzał powrócić do ojczystego miasta ostatnim nocnym pociągiem, zmuszony był jednak zatrzymać się nieco dłużej na miejscu―i tak zapóźnił ostatni pociąg nowojorski.
Detektyw nie chciał zanocować w miasteczku, z tej przyczyny, że nazajutrz rano musiał był jako świadek stawić się w sądzie. Zdecydował się zatem, połączywszy się telefonicznie z centralną stacyą w Nowym Jorku poprosić zarząd kolei, czyby pociąg expres mijający małą tę stacyjkę w drodze do stolicy, nie mógł specyalnie dla niego pół minuty w Nowym Hamburgu się zatrzymać. Centrala chętnie zgodziła się na to, czem uspokojony spędził w domu swoich znajomych kilka godzin zostających mu do nadejścia expresu.
Pan domu chciał go odwieźć na kolej, ale Carter wolał piecnotą przejść się przy księżycowej nocy na stacyę, i dla tego nawet wcześniej wyszedł z domu, by nie zapóżnić czasem pociągu.
Carter był wybornym piechurem, tak, że jeszcze na pół godziny przed nadejściem pociągu doszedł do stacyi w miasteczku.
Na około była cisza, i zdawało się, że oprócz Cartera nikt więcej nie czuwa.
Nagle spokój nocny zamącony został głuchą detonacyą, podobną do stłumionego huku dynamitu. Wkrótce usłyszał Nick prędkie kroki ludzkie, potem zobaczył w niepewnem świetle gazowych latarń sylwetki uciekających ludzi, którzy w pomieszaniu widocznem rozpierzchnęli się na wszystkie strony.
A wkrótce rozległy się okrzyki:
— Złodzieje!—włamywacze!—mordercy!
Nick pobiegł w kierunku wołających o pomoc, a w tej chwili wpadł na niego jakiś człowiek i wyminąwszy napotkanego pomknął chyżym biegiem w przeciwległą ulicę. Za nim pędził w pościgu inny wołając jak szalony:
— Bank jest rozbity!.. tam ucieka jeden z łotrów. Trzymajcie go.
Carter przyłączył się do pościgu, i chociaż uciekający zmykał jak szczuty jeleń, detektyw dognał go wreszcie. W tym samym momencie obrócił się goniony i prosto w twarz wypalił detektywowi z rewolweru. Proch osmalił włosy Cartera, lecz kula przeleciała obok skroni nie czyniąc mu na szczęście żadnej krzywdy. Ale to nie zastraszyło dzielnego człowieka. Przyskoczywszy do niego schwycił go za rękę i wykręcił ją, tak, że rewolwer wypadł na ziemię, a równocześnie pięścią wymierzył mu cios w głowę. Zbrodniarz upadł jak nieżywy na ziemię.
Carter pochylił się nad uciekinierem i skonstatował, że jest on tylko ogłuszony, a nie zabity lub zraniony. Ale inna rzecz zainteresowała go bardziej. Po ordynarnych surowych rysach twarzy poznał byłego więźnia, którego fizyonomja uwiecznioną była w nowojorskim albumie przestępców pod liczbą porządkową 2046. Szczęśliwym posiadaczem tej twarzy był niebezpieczny włamywacz nazwiskiem Pete Oakey, którego swego czasu przyłapał detektyw na gorącym uczynku włamania i zapewnił mu potem na przeciąg kilku lat wikt i mieszkanie za darmo — w kryminale:
Teraz schylony nad zbrodniarzem, trzymając w ręku jego własny rewolwer mówił do leżącego na ziemi, który tymczasem przyszedł już był do siebie:
Well! Pete Oakey, złapałem cię znowu przy robótce! co?
— Nick Carter!―szepnął zbrodniarz przerażony.
— Za twojem pozwoleniem―tak jest!—odrzekł z uśmiechem detektyw.―Patrzcie ludzie! to już zmieniłeś swój fach? Rozbijanie banków korzystniejsze, co?
— Nie, nie! w tem udziału nie miałem — jąkał powalony drab żałośnie.―Jestem zupełnie niewinny panie Carter, Upewniam pana, źe nie kłamię.
— Dla czegóż to uciekałeś mój niewinny baranku — drwił detektyw—nie potrzebujesz mi przysięgać na swoją niewinność, bo ta cała sprawa nic mnie nie obchodzi. Przechodziłem tylko przypadkowo tędy. Dla tego rezerwuj twój proch dla tutejszej policyi!
Z poł tuzina obywateli znalazło się wkrótce na miejscu, wśród nich nie było jednak człowieka, który tak dzielnie ścigał zbiega. Dwóch policyantów przystąpiło do Cartera.
— W jaki sposób złapałeś pan zbrodniarza — zapytał go sapiąc ciężko gruby stróż porządku publicznego.
— Well!—odpowiedział detektyw z uśmiechem― złapałem―i oto jest.
— Strzelałeś pan do niego? Słyszałem przynajmniej odgłos strzału.
— Nie, to on strzelał do mnie, ale chybił—odrzekł Nick pomagając policyantom w nałożeniu kajdanek zbrodniarzowi.
— Ależ to jest krzycząca niesprawiedliwość! — jęczał więzień―tak jest, strzelałem do p, Cartera, nie jednak w tym celu by go zabić, tylko jedynie by wstrzymać jego pościg.
Ale nikt go nie słuchał, tylko w niemym podziwie spoglądali wszyscy na detektywa.
— Pan jesteś sławnym Mr. Carterem z Nowego Jorku? — wyjąkał jeden z policjantów, przybierając służbistą postawę.
— Czy slawny, czy nie sławny — jestew detektyw Carter, a ten ptaszek — mam zaszczyt państwu przedstawić: Pete Oakey, wielokrotuie karany włamywacz, o którym najlepszych informacyi dostarczyć może Centralna dyrekcja policji w Nowym Jorku.
— Dzięki pani Carter! Całe miasto jest ci obowiązane — odrzekł policjant.
— All right! Bardzo mi przyjemnie, że mogłem państwu tę drobną przysługę wyświadczyć... Ale darujcie muszę spieszyć dalej, bo pociąg mój może nadejść lada minuta.
— Na stacji nie zatrzymuje się już dzić żadenn pociąg, dopiero jutro z rana.
— Owszem, owszem, postarałem się o to! — rzekł Nick spiesznie.
— A. to co innego. Dobranoc panie Carter.
— Dobranoc.
— Panie Carter, panie Carter! wołał za oddalającym się szybko. zbrodniarz. — Zostań pan, jestem niewinny, mogę panu udowodnić.
— Nie mam czasu mój drogi Pete! — zawołał detektzw już ze znacznego oddalenia — opowiedz to wszystko policjantowi.
I z temi słowy pobiegł sćżnistżmi krokami na dworzec. Droga jego prowadziła obok gmachu banku. I tu usłyszał, że budynek ani to co w nim się mieściło — nie uległ żadnej poważniejszej szkodzie Nabój dynamitowy wybuchnął przedwcześnie, i strzaskał tylko bramę. Z banku nic wcale nie zrabowano.
Carter wszedł do sypialnego wagon a expresu, który wreszcie nadszedł, rozparł się wygodnie i zapalił wonne Regalia.
— Weil—rzekł do siobie—w tym wypaku prawdopodobie najlepszy krętacz adwokacki―nie obroni chyba tego poczciwca Pete Oakeya.
__________