Читать книгу Ostatnie lato Wandalów - Jakub Urbańczyk - Страница 4
Tytułem wstępu
ОглавлениеRok 556 naszej ery między Wisłą a Odrą. Przez Europę przetoczyła się już wielka fala wędrówek ludów, grzebiąc pod gruzami zachodnie Cesarstwo Rzymskie i nanosząc na mapy nowe królestwa. Ale nie tutaj. Tu, na opustoszałych peryferiach znanego świata, nieliczni z dawnych mieszkańców starają się przetrwać po swojemu. Czasem wbrew starym, mściwym bogom i pradawnej tradycji. Przetrwać, zdobyć władzę, złoto, kobiety (lub mężczyzn) i miejsce w legendzie. A tymczasem za rogiem historii czekają już na swoją kolej Słowianie.
Nie dorobiliśmy się wielu legend o czasach przedhistorycznych, a te, które są, nie obrosły, gdy była po temu pora, mitem na miarę legend o królu Arturze. Nie ma polskiego odpowiednika skandynawskich sag. Gall Anonim zostawił nam w spadku księcia Popiela i Piasta Oracza, Wincenty Kadłubek króla Kraka, królewnę Wandę i potwora nazwanego później Smokiem Wawelskim. Nieznany autor dorzucił jeszcze do tego w XIII wieku Lecha, Czecha i Rusa. Niewiele, a i to jest zapewne głównie wytworem wyobraźni kronikarzy zapełniających białe plamy polskiej prehistorii. Świat sprzed ich czasów przepadł, starty na proch przez pierwszych Piastów i chrześcijaństwo. Pozostały bajki dla dzieci. Jednak jego odległe echo pobrzmiewające w legendach nie pokazuje baśniowej rzeczywistości. Czary, potwory, wojny i zbrodnie — trup ściele się gęściej niż w niejednym thrillerze.
Lecz skąd tytułowi Wandalowie? Nie zostawili wielu śladów na kartach historii, nigdy też nie mieli dobrej prasy — wiadomo, jakie hasło przypadło im w słownikach. Wandalów ze „sprawą polską” pierwszy połączył w swojej kronice wspomniany już Wincenty Kadłubek. Ich nazwa pochodzić miała od królewny Wandy (tej, co nie chciała Niemca). Pomysł podchwycili później kolejni kronikarze i tak — o czym mało kto wie — na parę stuleci zyskaliśmy „przodków Wandalów”, zanim w następnych wiekach nie wyparli ich z narodowej świadomości, o wiele bardziej w gruncie rzeczy egzotyczni, „przodkowie Sarmaci”. A dzisiejsza nauka znów coraz śmielej (choć nie bez kontrowersji) mówi o tym, że wśród naszych antenatów byli też prawdopodobnie Wandalowie, którzy (być może wspólnie z innymi ludami) pozostawili na ziemiach polskich odkrywane przez archeologów ślady kwitnącej przez ponad pół tysiąca lat kultury przeworskiej. W okresie wielkich wędrówek porzucili jednak — jak wielu innych — swoje siedziby i podążyli na zachód. Los zagnał ich przez tereny dzisiejszych Niemiec, Francji i Hiszpanii aż do odległej Afryki Północnej. Tam zdobyli i przez ponad sto lat utrzymali bogate królestwo ze stolicą w starożytnej Kartaginie.
Czy jednak wszyscy? Trudno się przecież spodziewać, że każdy — mniej lub bardziej ochoczo — rzucił wszystko i ruszył szukać niepewnego szczęścia tysiące kilometrów dalej. Ślady archeologiczne świadczą o tym, że żywioł słowiański, wkraczając na nasze tereny, trafił na ziemie nie do końca wyludnione. Istnieją mocne poszlaki późniejszej koegzystencji resztek ludności przeworskiej z migrującymi ze wschodu i z południa nowymi, słowiańskimi przybyszami. Prasłowianie siedzący nad Wisłą, jak chcieliby niektórzy, „co najmniej od ostatniego zlodowacenia”, ustąpili trochę miejsca Gotom, Gepidom, Wandalom, Burgundom i innym tajemniczym ludom. Czy pamięć o tym mogła przetrwać przez „niepiśmienne” stulecia aż do narodzin Polski? Być może. Ale nawet jeśli dux Wandalorum, Misico nomine (książę Wandalów imieniem Mieszko), a także Bolesław Chrobry, władca Regnum Slavorum, Gothorum seu Polonorum (Królestwa Słowian, Gotów i Polaków) to tylko antyczne zapożyczenia wczesnośredniowiecznych kronikarzy, Wandalowie — jak już wspomniano — na kilka wieków zawładnęli wyobraźnią twórców naszej narodowej mitologii. Zostawmy więc na boku nieustająco gorące spory o nasze okryte mrokiem pradzieje i dajmy wiarę, przynajmniej na chwilę, Mistrzowi Wincentemu.
W na wpół opuszczonym kraju między Wisłą a Odrą potomkowie dawnych mieszkańców próbują przetrwać pod przewodem starego kraka. Jego synowie ostrzą sobie zęby na tron, jego córka, Wanda, wariuje z samotności i coś zalęgło się pod królewskim wzgórzem. Możni spiskują, obcy i swoi grożą wojną, a okrutni bogowie łakną zemsty. Potwory jak ludzie i ludzie jak potwory. Stary świat chyli się ku upadkowi…
Tak wielka zaś miłość ku zmarłemu xięciu ogarnęła serca senatu, znaczniejszych i ludu, że jego córeczkę jedynaczkę na tronie ojca osadzili; jak wdziękiem wszystkich tak ujęła […] i najrozumniejsi nad jej pomysłami się zdumiewali, i najzajadlejsi nieprzyjaciele na jej widok łagodnieli.
[…] Niech Wanda nad morzem, nad lądem, nad niebem panuje; niech nieśmiertelnym bogom Wanda ofiary niesie za swoich…
Wincenty Kadłubek, „Kronika Polska”
w przekładzie A. Józefczyka i M. Studzińskiego
Miała serce pełne miłości i wiary
Miała głowę pełną tyranii i grozy
Nick Cave, „Do You Love Me?”
przekład własny
Po czym poznać prawdziwie wielkie ludy? Greków podbito przed wiekami, a wciąż nadają ton cywilizowanemu światu. Zdobyliśmy Rzym, a Rzymianie nadal trzęsą połową ziemi. Po Gallach została legenda. A nas zasypie piasek, zarośnie puszcza. Znowu, tym razem chyba na dobre.
Teraz, kiedy nie żyje już większość uczestników tych wydarzeń, składam sobie tę opowieść z kawałków wspomnień, strzępów rozmów i własnych wyobrażeń. Nie ma nikogo, kto mógłby ją spisać, nie ma nikogo w tym dzikim kraju, kto mógłby ją przeczytać. Ale opowiem ją swoim dzieciom, one przekażą ją moim wnukom, a te jeszcze dalej; Bóg raczy wiedzieć, w jakim języku. A gdzie indziej ktoś opowie ją pewnie w inny sposób, po swojemu. Skargę tych, którzy przeżyli, na tych, co odeszli.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki