Читать книгу Alex Cross musi zginąć - James Patterson - Страница 9

1

Оглавление

Nie co dzień zdarza mi się, by drzwi, do których pukam, otworzyła naga dziewczyna.

Dla jasności: pilnuję prawa od dwudziestu lat i takie sytuacje, owszem, bywały. Ale niezbyt często.

– Kelnerzy? – zapytała. Spojrzenie miała jasne, lecz puste. To musiało być ecstasy, zresztą zapach ziela płynął z wnętrza pokoju. Była i muzyka, owo bezlitośnie dudniące techno, które, gdybym musiał tego dłużej słuchać, jak nic pchnęłoby mnie do podcięcia sobie żył.

– Nie, to nie kelnerzy – odparłem, pokazując jej odznakę. – Policja metropolitalna, a ty włóż coś na siebie, i to raz-dwa.

Ani trochę jej to nie speszyło.

– Bo mieli przyjść – rzuciła, nie zwracając się do nikogo w szczególności. Jej słowa zasmuciły mnie i zniesmaczyły zarazem. Dziewczyna wyglądała na taką, co nie skończyła jeszcze liceum, a my przyszliśmy aresztować mężczyznę, który mógł być jej ojcem.

– Przeszukaj jej ubrania, zanim je włoży – zwróciłem się do jednej z policjantek. Oprócz mnie było pięcioro mundurowych, ktoś z wydziału młodzieżowo-rodzinnego, trzech detektywów z wydziału do spraw prostytucji oraz trzech z drugiego okręgu, w tym mój przyjaciel John Sampson.

Drugi okręg, Georgetown, nieczęsto odwiedzają ludzie z obyczajówki. Kamienica z białej cegły przy N Street, do której wkroczyliśmy, jedna z wielu podobnych w kwartale, była pewnie warta pięć milionów z górką. Wynajmowała ją podstawiona osoba i płaciła czynsz za pół roku z góry, jednak dokumenty prowadziły do właściciela, którym był doktor Elijah Creem, jeden z najbardziej wziętych chirurgów plastycznych w Waszyngtonie. Odkryliśmy, że za rzekome imprezy biznesowe płacił z lewych funduszy, a jego wspólnik w przekręcie, Josh Bergman, trudnił się dostawą landrynek.

Bergman był właścicielem Cap City Dolls, legalnie działającej agencji modelek z biurem przy M Street. Głośne plotki mówiły o tym, że firma ma podziemną filię parającą się handlem żywym towarem. Detektywi z obyczajówki byli niemal pewni, że Bergman jedną ręką kieruje legalnym biznesem, drugą zaś podsyła klientom egzotyczne tancerki, dziewczyny do towarzystwa na jedną noc, masażystki oraz obdarzone „talentem” aktorki filmów porno. Na pierwszy rzut oka wyglądało, że takie właśnie „talenty” zapełniały lokal, osiemnastoletnie i młodsze. Z naciskiem na młodsze.

Nie mogłem się doczekać, kiedy dorwiemy w swoje łapy tych dwóch gnojów.

Patrol obserwacyjny ustalił, że tego wieczoru około dziewiętnastej Creem i Bergman przebywali w Minibarze w centrum, a od wpół do dziesiątej w tym domu uciech. Teraz pozostawało nam ich jedynie wykurzyć.

W głębi, za oddzielonym przedsionkiem, impreza trwała w najlepsze. Hol i salon były zapełnione. Wśród zabytkowych mebli, na podłogach pokrytych parkietem podskakiwali w rytm muzyki młodzi, do połowy roznegliżowani ludzie, popijając drinki z plastikowych kubków.

– Zbierz wszystkich we frontowym pomieszczeniu! – krzyknął Sampson do jednego z mundurowych. – Mamy pełny nakaz, więc zacznijcie szperać. Szukamy prochów, gotówki, ksiąg rachunkowych, notesów z adresami, telefonów komórkowych, wszystkiego. I wyłączcie tę cholerną muzykę!

Połowa naszej ekipy została, by zabezpieczać frontową część domu, reszta zaś ruszyła w głąb; tam także trwała zabawa.

W połączonej z salonem kuchni, obok wyspy z marmurowym blatem, na potęgę grano w rozbieranego pokera. Sześciu dobrze umięśnionych mężczyzn i dwa razy tyle dziewcząt w bieliźnie stało z kartami w dłoniach, racząc się drinkami i podając sobie skręty.

Na nasz widok się zakotłowało. Kilka dziewczyn krzyknęło i chciało się wymknąć, ale zdążyliśmy odciąć im drogę.

Ktoś wreszcie wyłączył muzykę.

– Gdzie są Elijah Creem i Joshua Bergman? – zapytał Sampson. – Pierwszy, kto odpowie mi poprawnie na to pytanie, będzie mógł spokojnie stąd wyjść.

Chuda dziewczyna w czarnym koronkowym staniku i obciętych dżinsach wskazała w stronę schodów. Po wielkości jej biustu w stosunku do reszty ciała oceniłem, że już co najmniej raz zaznała noża doktora Creema.

– Tam – rzuciła.

– Zdzira – mruknął ktoś pod nosem.

Sampson skinął na mnie zakrzywionym palcem i ruszyliśmy na górę.

– Mogę już iść?! – zawołała dziewczyna.

– Sprawdzimy twoje słowa – odrzekł Sampson.

Kiedy dotarliśmy do holu na piętrze, nikogo tam nie było. Jedyne oświetlenie zapewniała elektryczna lampka żeglarska stojąca na połyskliwym zabytkowym stoliku przy schodach. Na ścianach wisiały portrety jeźdźców konnych, a podłogę przykrywał długi orientalny chodnik sięgający aż do zamkniętych podwójnych drzwi po przeciwnej stronie domu. Nawet z tego miejsca słyszałem dudniącą tam muzykę. Był to stary kawałek Talking Heads, Burning Down the House.

Uważaj, bo możesz znaleźć, czego szukasz.

Odlotowe kociaki, dziwne, lecz nie obce.

Usłyszałem również dwa męskie głosy.

„O właśnie, skarbie. Ciut bliżej. A teraz ściągnij jej majtki”.

„Tak, to się nazywa odkrywać skarb”.

Sampson spojrzał na mnie, jakby zachciało mu się rzygać. Albo kogoś ukatrupić.

– No to do roboty – powiedział i ruszyliśmy korytarzem.

Alex Cross musi zginąć

Подняться наверх