Читать книгу Wyśnij mnie - Jamie Ford - Страница 54
Od autora
ОглавлениеMoja kariera jako autora zaczęła się od napisania przeze mnie mów pogrzebowych na cześć moich rodziców. Od lat aspirowałem już wtedy do bycia pisarzem, tworzyłem niezdarną beletrystykę, czyli fikcję. Zbyt często nie miałem o czym pisać. Żadnych ważnych tematów. Dopiero po odpowiedniej liczbie porażek odnalazłem tło, na którym zacząłem malować kolejne opowiadane przeze mnie historie, jak tę o Willow Frost.
Willow to nie tyle wytwór mojej wyobraźni, co zlepek różnych postaci. Piękna istota, ożywiona przez cierpienie i poświęcenie różnych osób: mojej matki, która miała burzliwe życie naznaczone zarówno radością, jak i poczuciem opuszczenia; mojej chińskiej babci, samicy alfa z czasów, kiedy większość kobiet wolała nie płacić ceny za ten rodzaj niezależności. Poczyniłem wreszcie ukłon w stronę słynnej aktorki Anny May Wong, która odniosła sukces w Hollywood, ale nigdy nie była w stanie znaleźć romantycznej miłości.
Historia Williama nie jest za to wyjątkowa. Jej tworzenie zacząłem od analizy relacji międzyludzkich w latach Wielkiego Kryzysu. Tysiące dzieci umieszczano wówczas w placówkach podobnych do sierocińca pod wezwaniem Najświętszego Serca w Seattle. Te rzekome sieroty – między innymi znany pisarz Wallace Stegner – były porzucane przez rodziców, którzy nie mieli środków do życia i obiecywali dzieciom swój powrót. Czasami wracali. Lecz niektóre obietnice są trudniejsze do dotrzymania niż inne.
Pośród tego ponurego krajobrazu z dykty i papy świeciło w ciemności – dosłownie – światełko: nowo powstały przemysł filmowy, który wtedy nie skupił się jeszcze w Hollywood.
W tamtych latach, kiedy stanowiąca ucieczkę od rzeczywistości rozrywka ewoluowała niemal z miesiąca na miesiąc, gdy pianole zaczęły sprzedawać się lepiej niż pianina, a później jedne i drugie zostały wyparte z rynku przez radia, filmy dźwiękowe zastąpiły nieme, które stały się czymś na podobieństwo niechcianych przez nikogo sierot. Jak grzyby po deszczu powstawały wytwórnie filmowe, wszędzie – w Minnesocie, Idaho, a nawet w Tacomie w stanie Waszyngton, gdzie dawno temu zapomniany H.C. Weaver zbudował trzecie pod względem wielkości studio w Stanach Zjednoczonych i wyprodukował trzy filmy, których kopie zaginęły.
Opowieść o Williamie i Willow to także refleksja na temat początków amerykańskich chińskich dzielnic. Matek zaliczających się do mniejszości rasowych nie przyjmowano wtedy do szpitali „dla białych”. Nieżyjąca już Ruby Chow, jedna ze znanych aktywistek politycznych i restauratorek z Seattle – która kiedyś zatrudniła chudego studenta Bruce’a Lee – urodziła się przy pomocy akuszerki w dokach Seattle, w miejscu gdzie wyładowywano ryby.
Oto rzeczy, których już nie pamiętamy. Są jednak i takie, o których wolelibyśmy zapomnieć: na przykład o klubie Wah Mee, w którym w 1983 roku zastrzelono trzynaście osób i raniono czternastą. Masakra ta była nie tylko ciosem dla rodzin ofiar, lecz i dla gospodarki chińskiej dzielnicy Seattle. Ów słynny klub był jednak swego czasu ośrodkiem lokalnej kultury, w którym pewnej deszczowej nocy młody przystojny krupier poznał szatniarkę o idealnym uśmiechu. Potem złożyli sobie nawzajem przysięgę małżeńską, a jeszcze później obchodzili sześćdziesięciolecie swojego ślubu. Dobrze o tym wiem, bo jestem ich wnukiem.
Wszystkie te historie nie zmieniają jednak faktu, iż niniejsza powieść to fikcja literacka. To przypadkiem, to znów świadomie zabawiałem się w Boga, pisząc o konkretnych datach, miejscach i osobach. Z drugiej strony treść mojej książki jest zanurzona w historii całych pokoleń ludzi, w ich nadziejach i zgryzotach. Postaci Williama, Willow i Charlotte zostały przeze mnie skonstruowane, mam jednak nadzieję, że czytelnicy uznają moje intencje za szczere.