Читать книгу O miłości - Jan Kochanowski - Страница 38
Księga pierwsza
Rozdział XXXV. O zazdrości
ОглавлениеKiedy ktoś kocha, wówczas za każdym nowym przedmiotem, który uderzy jego oczy lub pamięć – czy to wciśnięty na trybunie przysłuchuje się z uwagą dyskusji w parlamencie, czy też pędzi galopem zluzować wartę pod ogniem nieprzyjaciela – wciąż przydaje nową doskonałość pojęciu swemu o ukochanej lub odkrywa nowy środek (w pierwszej chwili wydaje się on niezawodny) pomnożenia jej miłości.
Każdy krok wyobraźni opłacony jest chwilą rozkoszy. Nie dziw, że takie życie staje się nałogiem.
W chwili gdy rodzi się zazdrość, zostaje ten sam nawyk duszy, ale wywiera wręcz przeciwny skutek. Każda doskonałość dorzucona do wieńca tej, którą kochasz, a która może kocha innego, miast ci dać niebiańską rozkosz, topi ci sztylet w sercu. Jakiś głos krzyczy ci: „Tą czarowną rozkoszą sycić się będzie twój rywal123”.
I wszystko, co zauważysz, zamiast, jak wprzódy, ukazywać ci nowy sposób wzbudzenia miłości, ukazuje ci jakąś nową przewagę rywala.
Spotykasz ładną kobietę galopującą w parku124, rywal zaś sławny jest ze swych wspaniałych koni, którymi robi dziesięć mil w pięćdziesiąt minut.
W tym stanie łatwo się rodzi szaleństwo; nie pamiętasz już, że w miłości posiadać jest niczym, używać jest wszystkim; przesadzasz sobie szczęście rywala, przesadzasz sobie jego pychę z tego szczęścia i dochodzisz do szczytu cierpienia, to znaczy do ostatecznego nieszczęścia, zatrutego jeszcze resztą nadziei.
Jedynym lekarstwem jest może przyjrzeć się z bliska szczęściu rywala. Często ujrzysz, jak drzemie spokojnie w salonie w pobliżu kobiety, której kapelusz – lub bodaj podobny do niego – ujrzany na ulicy sprawia, iż serce przestaje ci bić.
Chcesz obudzić rywala, okaż mu tylko swą zazdrość. Zyskasz może to, że uświadomisz mu wartość kobiety, która go przekłada nad ciebie, i tobie będzie zawdzięczał miłość, jaką zapała do niej.
W stosunku do rywala nie ma wyboru: trzeba albo żartować z nim najswobodniej, albo nastraszyć go.
Ponieważ zazdrość jest największą z męczarni, narazić życie wyda ci się miłą rozrywką. Wówczas marzenia nasze nie wszystkie są zatrute i zabarwione czarno (wskutek wyłożonego powyżej mechanizmu); można sobie roić, że się zabija rywala.
W myśl zasady, że nie należy nigdy dostarczać posiłków wrogowi, trzeba kryć swą miłość przed rywalem i pod pozorem próżnostki najbardziej odległej od miłości powiedzieć mu w sekrecie możliwie najgrzeczniej, najspokojniej i z największą prostotą: „Drogi panie, nie wiem, czemu publiczność upiera się obdarzać mnie względami panny X; twierdzą nawet łaskawie, że jestem w niej zakochany; jeśli pan ma na nią ochotę, ustąpiłbym jej panu z całego serca, gdybym na nieszczęście nie wystawiał się na głupią rolę. Za pół roku bierz ją sobie, ile ci się podoba; ale dziś honor, który, diabli wiedzą czemu, świat wiąże z tego rodzaju rzeczami, każe mi oświadczyć panu z żalem, że gdybyś przypadkiem nie zaczekał na swą kolej, jeden z nas musi zginąć”.
Rywal twój jest najprawdopodobniej człowiekiem niezbyt namiętnym, może człowiekiem bardzo roztropnym, który przekonany o twej stanowczości czym prędzej ustąpi ci owej kobiety, byle tylko mógł znaleźć jakiś przyzwoity pozór. Dlatego trzeba to oświadczenie wziąć na wesoło i pokryć całe zajście głęboką tajemnicą.
Jeżeli cierpienia zazdrości są tak dotkliwe, to dlatego że nie pomaga ich znosić próżność; przy metodzie zaś, o której mówię, próżność twoja ma jakąś strawę. Możesz mieć szacunek dla siebie jako dla tęgiego zucha, jeżeli musisz gardzić sobą jako kochankiem.
Jeżeli ktoś woli nie brać rzeczy tragicznie, trzeba wyjechać o czterdzieści mil i wziąć sobie jakąś baletniczkę, której wdzięki jakoby zatrzymały cię w przyjeździe. O ile twój rywal posiada duszę pospolitą, uwierzy, że jesteś wyleczony.
Często najlepszym sposobem jest czekać, ani mrugnąwszy okiem, aż się twój rywal zużyje wobec twej ukochanej przez własną nicość. Wyjąwszy bowiem wielkie namiętności rozwijające się pomału i za młodu, kobieta wyższa nie potrafi długo kochać człowieka pospolitego125. W wypadku zazdrości po posiadaniu trzeba również pozornej obojętności, a rzeczywistej zdrady; często kobieta obrażona przez kochanka, którego kocha jeszcze, zapala się do człowieka, o którego ów jest zazdrosny, i gra staje się rzeczywistością126.
Zapuściłem się nieco w szczegóły, ponieważ w owych chwilach zazdrości najczęściej tracimy głowę; rady dawno spisane mają dobry wpływ, że zaś najważniejszą rzeczą jest udawać spokój, dobrze jest zaczerpnąć ton w trakcie filozoficznym.
Ponieważ kobieta ma władzę nad tobą jedynie przez to, iż wzbrania ci lub pozwala się spodziewać rzeczy czerpiących całą wartość w uczuciu, tedy jeśli ją zdołasz przekonać o swej obojętności, naraz wrogowie twoi zostają bez broni.
Jeżeli nie umiesz działać i możesz zabawiać się szukaniem ulgi, znajdziesz niejaką przyjemność w czytaniu Otella; pozwoli ci wątpić o najbardziej obciążających pozorach. Oczy twoje z rozkoszą zatrzymają się na tych słowach:
Otello, akt III [sc. 3].
Przekonałem się, że widok pięknego morza przynosi pociechę.
The morning which had arisen calm and bright, gave a pleasant effect to the waste mountain view which was seen from the castle on looking to the landward; and the glorious Ocean crisped with a thousand rippling waves of silver, extended on the other side in awful yet complacent majesty to the verge of the horizon. With such scenes of calm sublimity, the human heart sympathizes even in his most disturbed moods, and deeds of honour and virtue are inspired by their majestic influence 128”.
The Bride of Lammermoor, I, 193
Znajduję słowa skreślone przez Salviatiego:
„20 lipca 1818. – Stosuję często (i niedorzecznie, jak sądzę) do całego życia owo uczucie, jakiego człowiek ambitny lub dobry obywatel doznaje podczas bitwy, kiedy mu powierzą pilnowanie taborów lub inne jakie bezpieczne i gnuśne stanowisko. Żałowałbym w czterdziestym roku, iż strawiłem życie bez głębokiej miłości. Miałbym tę gorzką i upokarzającą zgryzotę, iż zbyt późno spostrzegłem, że byłem tak naiwny i żem pozwolił daremnie spłynąć życiu.
Wczoraj spędziłem trzy godziny z kobietą, którą kocham, i z rywalem, którego rzekomym szczęściem ona mnie chce pognębić. Bez wątpienia miałem chwile goryczy, widząc jej piękne oczy wlepione w tego człowieka; wychodząc od niej przechodziłem na przemian od ostatecznej rozpaczy do nadziei. Ale w zamian ile rzeczy nowych! ile świeżych myśli! ile błyskawicznych refleksji! i mimo pozornego szczęścia rywala, z jaką dumą i rozkoszą miłość moja czuła się wyższa od jego miłości! Powiadam sobie: «Te lica zbladłyby najpodlejszym strachem na myśl o najmniejszym z poświęceń, których moja miłość dokonałaby bez wysiłku, co mówię, z upojeniem; na przykład włożyć rękę w kapelusz, aby wyciągnąć jedną z tych dwóch kartek: posiąść jej miłość, a druga: umrzeć natychmiast; i to uczucie jest we mnie tak wrośnięte, że nie przeszkadza mi być miłym i swobodnym w rozmowie».
Gdyby mi ktoś opowiedział przed dwoma laty, wyśmiałbym go”.
Czytam w podróży kapitanów Lewisa i Clarke, podjętej do źródeł Missouri w r. 1806, s. 215:
„Rikarasi są ubodzy, ale dobrzy i szlachetni; żyliśmy wśród nich dość długo. Kobiety są piękniejsze niż w innych szczepach; nie mają też zwyczaju kazać długo usychać wielbicielom. Znaleźliśmy tam nowy przykład tej prawdy, że wystarczy zwiedzić nieco świata, aby się przekonać, że wszystko jest zmienne. U Rikarasów powodem do ciężkiej obrazy jest, jeżeli bez pozwolenia męża lub brata kobieta obdarzy kogo względami. Poza tym jednak brat i mąż są bardzo radzi, gdy mają sposobność wyświadczyć tę drobną grzeczność swoim przyjaciołom.
Mieliśmy z sobą Murzyna; sprawił wielkie wrażenie wśród ludu, który pierwszy raz widział człowieka tej barwy. Stał się niebawem ulubieńcem płci pięknej, a mężowie, miast być zazdrośni, radzi byli jego odwiedzinom. Zabawne jest, że w tych maleńkich szałasach widzi się wszystko129”.
123
Tą czarowną rozkoszą sycić się będzie twój rywal – oto szaleństwo miłości; ta doskonałość, którą ty widzisz, nie jest doskonałością dla niego. [przypis autorski]
124
spotykasz ładną kobietę galopującą w parku – Montagnola, 13 kwietnia 1819. [przypis autorski]
125
kobieta wyższa nie potrafi długo kochać człowieka pospolitego – Księżniczka Tarentu, nowela Scarrona. [przypis autorski]
126
gra staje się rzeczywistością – jak w Ciekawym gburze, noweli Cervantesa. [przypis autorski]
127
Trifles light as air/ Seem to the jealous (…) holy writ. – „Drobnostki lekkie jak puch wydają się zazdrosnemu dowodem niezbitym jak ewangelia”. [przypis redakcyjny]
128
The morning (…) majestic influence – „Ranek, który wstał spokojny i lśniący, przystroił urocze góry widoczne z zamku. Wspaniały Ocean, sfalowany tysiącem srebrnych fal, rozciągał się aż do krańców horyzontu w straszliwym i łagodnym majestacie. Nawet w chwilach, gdy największa burza nim miota, serce ludzkie wrażliwe jest na krajobrazy nacechowane spokojem i wielkością, na wzruszenia, które je zespalają z nimi, a potężny ich wpływ rodzi niejeden szlachetny i dzielny postępek”. [przypis tłumacza]
129
w tych maleńkich szałasach widzi się wszystko – powinna by powstać w Filadelfii akademia poświęcona jedynie zbieraniu materiałów do studiów nad człowiekiem w stanie dzikim i nie czekać, aż te ciekawe plemiona wyginą. Wiem, że podobne akademie istnieją; ale zapewne z przepisami godnymi naszych akademii europejskich. (Memoriał i rozprawa o zodiaku z Dendery w Akademii Nauk w Paryżu, w r. 1821.) Widzę, że akademia w Massachusetts, o ile mi się zdaje, poleca roztropnie duchownej osobie (o. Jarvis) napisanie rozprawy o religii u dzikich. Ksiądz ten skwapliwie pognębił pewnego bezbożnego Francuza nazwiskiem Volney. Wedle księdza, dzicy mają najdokładniejsze i najszlachetniejsze pojęcia o Bogu etc. Gdyby mieszkał w Anglii, podobny raport zapewniłby godnemu akademikowi preferment w wysokości trzystu lub czterystu ludwików oraz poparcie wszystkich lordów w okolicy. Ale w Ameryce! Poza tym śmieszność tej akademii przypomina mi, że wolni Amerykanie przywiązują największą wagę do pięknych herbów na drzwiczkach powozu; martwi ich jedynie, że wskutek niedostatecznego wykształcenia lakierników zdarzają się często omyłki w herbach. [przypis autorski]