Читать книгу Idź ze mną - Jan Paweł II - Страница 6

Wstęp

Оглавление

Myśląc o Janie Pawle II, bierzemy pod uwagę przede wszystkim jego postać jako papieża i to papieża, który krótko po swej śmierci zaczął być nazywany Wielkim. Ten wymiar jego osobowości był istotnie widoczny w każdej dziedzinie jego działalności. Warto wszakże podkreślić, że ta działalność podbudowana była niezwykle gruntownym przygotowaniem intelektualnym, w którym rolę szczególną, obok literatury pięknej i – co oczywiste – teologii, odegrała filozofia. I właśnie ona, uprawiana przez Papieża w ciągu całego jego życia i przynosząca niezwykle ważkie, oryginalne owoce, pozwala uznać go za jednego z najznamienitszych filozofów XX wieku. Filozoficzna myśl Wojtyły ujawnia się nie tylko w jego pracach ściśle filozoficznych, ale i w jego encyklikach, homiliach i rozlicznych wystąpieniach przy różnych okazjach; wystarczy wspomnieć tu takie teksty, jak przemówienie w Papieskiej Akademii Nauk (31 X 1992) dotyczące rehabilitacji Galileusza czy List do artystów.

Dziedzinami filozofii szczególnie bliskimi Karolowi Wojtyle – Janowi Pawłowi II są filozofia człowieka, filozofia wartości i etyka. Jego wkład w rozwój problematyki tych dziedzin jest najbardziej widoczny i najbardziej oryginalny. Oryginalność ta nie wyklucza się bynajmniej z sięganiem do tradycji i inspiracją myślą wielkich poprzedników, takich chociażby, jak Arystoteles, św. Augustyn, św. Tomasz, Immanuel Kant, Max Scheler czy Roman Ingarden.

Prezentowany w niniejszym tomie wybór tekstów można by nazwać swoistym filozoficznym Vade mecum Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Vade mecum – czyli „idź ze mną”. Niekoniecznie „za mną”, lecz właśnie „ze mną”. A to znaczy także, że odwiedzać będziemy mogli również innych myślicieli, i to zarówno tych, od których będziemy się uczyć, jak i tych, z którymi przyjdzie nam dyskutować. Dialektyka jest nerwem filozofii. Nie jest przy tym ważne, czy odwiedzani żyją dziś, czy żyli w odległej nawet przeszłości. W filozofii czas nie jest ważny: raz odkryte prawdy, czy choćby tylko propozycje, hipotezy, zachowują swą wartość do końca i nie tracą swej inspirującej mocy. Toteż nie dziw, że w ramach prowadzonego tu dialogu znajdziemy nie tylko E. Husserla, M. Schelera, Levinasa czy R. Ingardena, ale i Platona, Arystotelesa, św. Tomasza, Pascala, Kanta, Kierkegaarda.

Zebrane w niniejszej książce wypisy z dzieł Karola Wojtyły – Jana Pawła II reprezentują wszystkie dziedziny filozoficznych zainteresowań Autora, zachowując równocześnie chronologię ich dominacji w jego myśli. W ten sposób uzyskano ich podział na cztery główne części książki: I. Droga do Boga; II. Droga do człowieka; III. Antropologia; IV. Obraz współczesności.

I. Część pierwsza najbliższa jest problematyki metafizycznej. Dociekania dotyczące Boga osadzone są w tradycji metafizyki chrześcijańskiej, Autor nie powtarza jednak argumentów dotyczących istnienia Boga, znanych chociażby jako pięć dróg św. Tomasza z Akwinu, poświęcając uwagę przede wszystkim możliwości poznania istoty Boga. A ponieważ dotarcie do niej ludzkimi siłami jest nieosiągalne, należy zbadać możliwość wiedzy o niej za pomocą Objawienia. Objawienie odpowiada na ludzki głód prawdy. Objawienie zaspokaja go, choć nie dokonuje tego na drodze czysto racjonalnej wiedzy, lecz poprzez otwarcie perspektywy wiary, która wymagać jednak będzie swoistej akceptacji, racjonalnie uzasadnionego przeświadczenia. Czym jest Bóg, do końca nie dowiemy się nigdy, tak jak nigdy nie opuści nas, niekiedy nader bolesna, ciemność wiary. Problem stosunku rozumu do wiary, stawiany na początku intelektualnej drogi Karola Wojtyły, doczeka się gruntownego rozwinięcia w encyklice Fides et ratio.

II. Część druga wchodzi już na obszar filozofii człowieka. Droga do człowieka to droga miłości. Ale „miłość niejedno ma imię”, toteż teksty tu zgromadzone dotyczą różnych przejawów i różnych odmian miłości. W sposób najbardziej naturalny (bo wspólny człowiekowi i zwierzęciu) miłość przejawia się w popędzie płciowym. Ale u człowieka wyrasta on ponad determinizm porządku przyrodniczego, stając się aktem miłości. Podkreślmy: „Akt płciowy jako taki w ogóle nie należy do tzw. działań celowych, lecz przedstawia działanie wyrazowe, w istocie nie inne niż różne działania wyrazowe czułości i miłości, jak pocałunek, pogłaskanie itd.”. Nie można też zapominać, że u człowieka akt płciowy wiąże się, przynajmniej potencjalnie, z aktem woli. Miłość płciowa należy do witalnej strony człowieka, jednakże wolą Stwórcy jest, by zachowanie ludzkiego gatunku było istotowo związane z miłością kobiety i mężczyzny.

Nie ma miłości bez zaangażowania emocjonalności człowieka. Uczucia nader często wybijają się na plan pierwszy, przyjmując na przykład postać upodobania, życzliwości, współodczuwania, czułości. Uczucia, choć skierowane ku drugiej osobie, są subiektywne, ich przeżywanie nie powinno prowadzić jednak do emocjonalnego subiektywizmu, to znaczy do upatrywania w nich źródła wyłącznie własnej przyjemności. W miłości chodzi o dążenie do wspólnego dobra, o pragnienie i kultywowanie dobra jednego dla drugiego. To dobro jest dobrem obiektywnym, prowadzącym do coraz to pogłębiającej się więzi między osobami, poczynając od upodobania, poprzez życzliwość, sympatię, przyjaźń, aż do miłości oblubieńczej. Ta zaś polega na oddaniu siebie samego ukochanej osobie. W tym mieści się także metafizyczny wymiar oddania seksualnego, które, wolne od poczucia wstydu, powinno się dokonywać w tajemniczej głębi miłości oblubieńczej. „Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico…” (Pnp 4, 12).

Miłość powinna osiągnąć swą pełnię w instytucji małżeństwa. Na temat znaczenia roli małżeństwa w życiu człowieka, także z katolickiego punktu widzenia, napisano tomy, nie uniknięto jednak przy tym wielu nieporozumień. Dotyczyły one m.in. celów małżeństwa, które widziano – w porządku ważności – w prokreacji, wzajemnej pomocy małżonków i uśmierzaniu popędu seksualnego. Wojtyła akceptuje przyjętą tu hierarchę, ale podkreśla, że cele te mają sens o tyle tylko, o ile są podporządkowane autentycznej miłości i są niejako z nią stopione. Przeciwstawianie ich miłości, co się nieraz zdarzało, jest błędem pomieszania przyczyny – czyli miłości, ze skutkami, do których należy także prokreacja. Sprawa ta jest tak ważna, a równocześnie bywa tak opacznie rozumiana, że warto przytoczyć tu w całości dwa krystalicznie jasne zdania z Miłości i odpowiedzialności: „Współżycie małżeńskie wypływa i winno wypływać z wzajemnej miłości oblubieńczej. Jest ono potrzebne miłości, a nie tylko płodności. Współżycie małżeńskie zaś samo w sobie jest stosunkiem międzyosobowym, jest aktem miłości oblubieńczym. […] Dlatego też z pewnością nie chodzi o nastawienie: «Spełniamy ten akt, wyłącznie aby być rodzicami». Wystarczy zupełnie nastawienie: «Spełniając ten akt, wiemy, iż możemy stać się ojcem i matką i jesteśmy na to gotowi» . Jedynie takie nastawienie jest zgodne z miłością i umożliwia jej wspólne przeżycie”.

Nasuwa się refleksja natury praktycznej. Do spraw miłości i małżeństwa Wojtyła – Jan Paweł II wracał wielokrotnie. Ale zasadniczy zrąb jego nauki w tych sprawach zawiera się już w Miłości i odpowiedzialności. Dlaczego ta książka nie jest popularyzowana i szerzej wykorzystywana przez Kościół w Polsce, tak wrażliwy przecież na sprawy prokreacji i obrony życia? Zdawałoby się, że powinna być ona bezpłatnie rozdawana, jeśli nie przy bierzmowaniu, to przynajmniej z okazji nauk przedmałżeńskich.

III. Antropologia. Jak łatwo zauważyć, u podstaw przypomnianej tu teorii miłości leży gruntownie przemyślana filozofia człowieka. Problematyki z nią związanej dotyczy trzecia część niniejszej książki. Mimo fragmentaryczności wypisów, jakimi tu dysponujemy, jesteśmy w stanie zrekonstruować możliwie pełną, prezentowaną przez Karola Wojtyłę filozoficzną antropologię. Ponadto widać tu wyraźnie bogactwo filozoficznego „zaplecza”, z jakiego korzystał. Chodzi przy tym nie tylko o cytaty z dzieł różnych filozofów, które pozwalają nam lepiej (czasami na zasadzie kontrapunktu) zrozumieć myśl Wojtyły, ale i o sposób filozofowania, wzbogacony osiągnięciami tomizmu i fenomenologii. Warto dodać, że inspirację mógł czerpać nie tylko z rozlicznych lektur, ale i z osobistych spotkań z filozofami, jak choćby z naszym najwybitniejszym tomistą, współtwórcą egzystencjalnej interpretacji metafizyki św. Tomasza – o. Mieczysławem Albertem Krąpcem, znakomitym filozofem prawa i etykiem – profesorem Jerzym Kalinowskim (obaj z KUL), czy światowej sławy fenomenologiem – Romanem Ingardenem. Na zaproszenie kardynała Wojtyły profesor Ingarden wygłosił w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich kilka odczytów, poświęconych problematyce odpowiedzialności i filozofii Edyty Stein. Zdolność fenomenologicznych analiz, opartych na autentycznych, źródłowych doświadczeniach potrafił Karol Wojtyła łączyć z głęboko przemyślaną aparaturą pojęciową scholastyki, co pozwalało osiągnięcia fenomenologii interpretować w duchu metafizyki realistycznej.

Filozoficzną refleksję nad istotą człowieka trzeba zacząć od samego siebie, od samoświadomości i samowiedzy. Klasyczna fenomenologia podkreśla intencjonalność świadomości, a więc to, że jej akty poznawcze (a o nie przede wszystkim chodzi) skierowane są ku czemuś. Karol Wojtyła stwierdza, że świadomość ma także zdolność swoistego odzwierciedlania tego, ku czemu jest skierowana, i to zarówno tego, co wobec niej zewnętrzne, jak i tego, co dotyczy jej samej. Ale nie tylko o świadomość tu chodzi, przedmiotem naszego zainteresowania jest przecież cały człowiek. A jego poznanie, gdy przedmiotem poznania jestem ja sam, jest samowiedzą. Aktom samowiedzy zawdzięcza człowiek obiektywizujący kontakt ze sobą samym i ze swoimi czynami. Dzięki samowiedzy dochodzimy do odkrycia własnego „ja”, które ujęte zostaje zarówno jako podmiot, jak i jako przedmiot poznania. W ten sam sposób ujęta też zostaje sama samowiedza – jako świadomość działań i świadomość osoby.

Nie sposób rekonstruować tu subtelnych analiz i związanych z nimi dystynkcji, przeprowadzonych przede wszystkim w książce Osoba i czyn, czyli głównym dziele Karola Wojtyły dotyczącym człowieka i jednym z najważniejszych tekstów na ten temat w literaturze światowej. To dzięki tym dociekaniom możemy bez zastrzeżeń ujrzeć Karola Wojtyłę w gronie najwybitniejszych fenomenologów, twórczych kontynuatorów myśli Husserla, takich jak Max Scheler, Edyta Stein, Roman Ingarden.

Karola Wojtyłę interesował nie tylko człowiek – podmiot świadomości, ale człowiek w jego pełnym wymiarze, a więc także w jego cielesności. Ta dana jest najczęściej poprzez mnogość czuć, swoiście informujących o tym, co „dzieje się” w człowieku. Świadomość może je „obiektywizować”, ale może także ujmować je w ich „mojości”, jako coś należącego wyłącznie do mnie.

Pełne doświadczenie „ja” obejmuje przeżycie własnej osobowości, przejawiającej się przede wszystkim w działaniu. Tutaj zachodzą dwa przypadki: zwykłe „dzianie się” czegoś w człowieku, do czego świadomość nie ma pełnego dostępu, i świadome działanie, które uzewnętrznia się w czynie. Czyn jest działaniem świadomym, poprzedzonym decyzją woli. W czynie ujawnia się „ja” sprawcze człowieka, ujawnia się człowiek – twórca. Twórczość z kolei wymaga immanentnego dynamizmu, który pochodzi z metafizycznej struktury człowieka, z jego istnienia, esse. Pełne „ja” jawi się jako integralna, dynamiczna struktura, dająca się ująć zarówno w aspekcie podmiotowym, jak i przedmiotowym.

Czyn ludzki, actus humanus, jest taki tylko pod warunkiem, że jest czynem wolnym. Otwiera się tu droga moralności: czyny wolne mogą być dobre lub złe, a ich ontyczną podstawę stanowi wolność wyrażająca się w wewnętrznym doświadczeniu jako „mogę, nie muszę”. Wybór decyduje. I obciąża odpowiedzialnością. Czyny dobre sprawiają, że człowiek staje się dobry, czyny złe – że zły. Dobro i zło człowieka są ostatecznie wynikiem jego samostanowienia, które dokonuje się w czynie. Dopiero wtedy możemy też mówić o pełnym ukonstytuowaniu się osoby, jako podmiotu moralności. „Istnienie osoby utożsamia się z istnieniem konkretnego centrum wolności”.

Wolność to tyle, co samozależność. Wola nie utożsamia się ze zwykłym chceniem, a wolność z dowolnością. Jej decyzje winny łączyć się z przeżyciem powinności, które z kolei motywowane jest prawdziwym dobrem. Powinność przybiera często kształt normy, która jest słuszna o tyle, o ile powinność, z której wypływa, odniesiona jest do autentycznej wartości. Ścisły związek powinności z wartością pozwala człowiekowi na właściwą samoocenę. Zdolność czy władzę tej samooceny nazywamy sumieniem. „Praktyczny osąd sumienia, który nakłada na człowieka powinność dokonania określonego czynu, ujawnia więź łączącą wolność z prawdą”.

Człowiek jest jednością dynamiczną. Dynamizm ten ujawnia się w pełni w działaniu, w czynie. „Dlatego też integracja osoby w czynie uprawnia dopiero do wglądnięcia w elementy tej naturalnej jedności dynamicznej, jaka właściwa jest dla całej psycho-somatyki człowieka”. Integracja osoby w czynie wymaga także odniesienia do autentycznych wartości. Chodzi tu przede wszystkim o przyporządkowanie do prawdy, gwarancji trafności podejmowanych wyborów. To z kolei jest zadaniem władzy rozumu, który ma moc porządkowania wszystkich czynników dynamizmu osoby, w tym także jej emocjonalności i woli. Mamy tu do czynienia ze swoistą reinterpretacją nauki Kanta na temat dobrej woli: z dobrą wolą mamy istotnie do czynienia wówczas, gdy jest ona podporządkowana rozumowi, pod warunkiem jednak, że ten opiera się na właściwym rozeznaniu wartości.

W swym właściwym ujęciu rozum oznacza nie tylko władzę poznawczą, ale i instancję kierowniczą, nadrzędną wobec woli i wobec emotywnej spontaniczności człowieka – jednym słowem wobec całości jego dynamizmu. W ten sposób „wyznacza jakby pion ludzkiego działania”.

W perspektywie podległego wartościom działań rozumu otwiera się także cała dziedzina moralności. Wprawdzie uczucia, w swej spontaniczności, odnoszą się w swoisty sposób do wartości, jednakże wypracowywanie stałych dyspozycji do czynienia dobra nie może się dokonać bez udziału rozumu. To on gwarantuje, że podejmowane działania kierują się w stronę dobra, rozpoznanego w świetle prawdy. W ten sposób ugruntowują się w człowieku cnoty – przedmiot i podstawa doświadczenia moralności.

IV. Obraz współczesności. Jak w świetle przeprowadzonych dotąd rozważań przedstawia się obraz dzisiejszego świata? Nie wszystko w nim zachwyca. Obiektywistyczne i realistyczne widzenie rzeczywistości, wychodzące od doświadczenia realnego istnienia, zastąpione zostało dominacją przeżycia świadomości i jej przedmiotów, wśród których znalazła się nawet idea Boga. Bóg przestał być ostatecznym gwarantem istnienia i prawdy. Subiektywizm poznawczy utorował drogę subiektywizmowi moralnemu, który znalazł swe odbicie w europejskim prawodawstwie. To zaś do szczytu nikczemności doszło w systemach totalitarnych, w nazizmie i komunizmie, które zgodnie ze swymi prawami doprowadziły do śmierci milionów ludzi. Prawo stanowione, ignorujące zasady prawa naturalnego, pochodzącego od samego Boga, nie jest w stanie zagwarantować praw przysługujących z natury osobie ludzkiej. Doświadczenia, jakie przeszła Europa, zwłaszcza jej część wschodnia w drugiej połowie XX wieku, świadczą dowodnie na rzecz konieczności praw uzasadnianych obiektywną prawdą.

Jest jednak nadzieja. Bezmiar cierpień, jakich doświadczyła ludzkość, przyczyni się, być może, do odnalezienia siły miłości, która pozwoli przezwyciężyć zło.

Władysław Stróżewski

Idź ze mną

Подняться наверх