Читать книгу Józki, Jaśki i Franki - Janusz Korczak - Страница 7

Rozdział szósty

Оглавление

Do Zofiówki. Pierwsze spotkanie. Zwierzenia Wikci. Wielkie tajemnice.

– Chłopcy, ustawiać się w pary. Idziemy do Zofiówki.

– Uuuuu!

Kto krzyczy: uuu! – ten się cieszy, kto krzyczy: ojoj! – ten się bardzo cieszy; a najbardziej się cieszy ten, kto nic nie mówi.

Wiktor Krawczyk, który ma się przekonać na własne żywe oczy, że w Zofiówce jest jego siostra, nie mówi nic z wielkiego wzruszenia, tylko mocno trzyma za rękę swą parę, żeby mu nie uciekła.

– Proszę pana, moja para gdzieś się podziała.

– Ej, chłopaki, gdzie moja para od samowara?

Raz jeszcze powtórzono chłopcom, że powinni być rycerscy względem dziewcząt…

Ruszamy w drogę – siedemdziesiąt pięć par – każda grupa z chorążym na czele…

– Ja mam kuzynkę w Zofiówce.

– Moja siostra była w pierwszym sezonie…

– Polcia to jest Apolonia. Może być też Paulina.

– Proszę pana, on się depcze po nogach.

– To idź prędzej i nie gap się, gapiu.

– Proszę pana, on się przezywa…

Niezmiernie ciekawe zjawisko: jak się włoży kłos pod koszulę na brzuch i się idzie – to kłos podnosi się, podnosi do góry, aż dojdzie do szyi i wyjdzie przez kołnierz.

– Nie wierzysz, to się załóż…

Piąta para rozmawia o kolonii w Pobożu45, szósta spiera się o to, czy kamienie rosną, siódma projektuje, co kupi, gdy im przed wyjazdem pan odda pieniądze.

– O kolej! Kolej idzie!

– Nie pchaj się. Proszę pana, on się pcha.

Ktoś pierwszy zaczął śpiewać – wszyscy teraz śpiewają.

– Proszę pana, czy do Zofiówki jest wiorsta?

– Czy to prawda, że będzie muzyka i będziemy tańczyli?

Tańcowała ryba z rakiem,

A pietruszka z pasternakiem.

Cebula się dziwowała,

Jak pietruszka tańcowała.


– Ja będę nogi podstawiał, żeby się przewracali – projektuje Achcyk, który bije, gdy Zechcyg46 na niego wołają.

A mały Wiktor Krawczyk co chwila wybiega z pary i pyta się, czy jeszcze daleko.

– Trzy mile za piec – drażnią się z nim chłopcy.

Dziewczęta już z dala poznały nasze chorągiewki i biegną naprzeciw.

– Chłopaki idą, chłopaki!

– Chłopaki-straszaki!

– Chłopaki-drapaki!

Mały Wiktor puścił się jak kula armatnia i z wielkiego wzruszenia siostrę pocałował w rękę; a siostra się rozpłakała: bo Wiktor jest mały i pewnie mu chłopcy dokuczają…

Siostra Czerewki też wybiegła na spotkanie brata, ale dostrzegłszy go, bardzo się zawstydziła i uciekła. Siostra Ańdziaka dała bratu w łeb czapką płócienną; a układny Troszkiewicz przedstawił panu kuzynkę:

– To jest, proszę pana, Helenka.

Helenka ładnie dygnęła i oznajmiła, że wczoraj list z domu dostała…

Mały Gawłowski długo i uważnie przyglądał się dziewczynkom, potem westchnął głęboko i, zmarszczywszy brwi z wielkiego skupienia, orzekł stanowczo:

– Dziewuchy mają takie same czapki jak my.

Przed werandą na ławkach siedzą dziewczęta.

Chłopcy, zapomniawszy o należnej damom rycerskości, spędzili je z ławek, sami się rozsiedli; a damy, ochłonąwszy szybko, odwojowały czapkami utraconą placówkę.

Nie obyło się bez wielkiego hałasu, wskutek czego wszystkie wróble pouciekały z Zofiówki.

Koło studni bawią się dziewczynki w szkołę.

– W szkołę się tam na wsi bawić – śmieją się chłopcy.

A Wikcia Korzeniowska opowiada Felkowi w wielkiej tajemnicy swe liczne przygody…

Wikcia i Felek mieszkają w Warszawie na jednym podwórku, Felek jest przyjacielem brata Wikci i obiecał, że się Wikcią będzie opiekował.

Wikcia ma w Warszawie dwie lalki: jedną dostała od cioci, drugą dostała – także od tej samej cioci. Wikcia ma jeden krzywy ząb i siostrę Elżbietkę, i brata Władka, a krzywy ząb ma dlatego, że jak ząb mleczny wyleciał, ciągle to miejsce ruszała językiem. Teraz Elżbietka nie ma się z kim bawić i pewnie się bawi lalkami.

Wikci zrobiła się krosta na języku, bo za dużo gadała, a Władka raz chłopiec trafił kamieniem i tak mu krew leciała, a teraz ma znaczek na czole.

Jak Władek idzie z Felkiem kąpać się do Wisły, Wikcia się modli, żeby się nie utopili. Władek chodzi na obiady do cioci, tej samej, która dała Wikci raz lalkę, a kiedy indziej drugą lalkę.

Wikcia najwięcej kocha mamę, a tatusia i Elżbietkę kocha zupełnie tak samo, i tak samo kocha Władka i Felka, i ciocię, chociaż Felek nawet nie jest kuzynem. Ale swojej pary na kolonii nie kocha. Para jest niegrzeczna, nikomu nie da przejść drogi i zaraz się kłóci. Para nazywa się Zosia i gdyby ją Wikcia znalazła, toby ją pokazała.

Z tą parą Wikcia się nawet pobiła i chętnie opowie, jak było, ale żeby nikomu nie mówić, bo to jest tajemnica.

Jakaś dziewczynka wzięła tej parze dwie szyszki, a para myślała, że Wikcia, i powiedziała na nią coś, co się Wikcia wstydzi powtórzyć. Potem para pchnęła Wikcię, Wikcia pchnęła parę i para ją tak podrapała, że aż pęcherz wyskoczył. I teraz już do siebie wcale nie mówią.

Wikcia chce jeszcze coś powiedzieć, ale w największej tajemnicy.

Więc właściwie one się już dawno gniewają, od wczoraj po obiedzie.

Bo kiedy raz Wikcia zrobiła domek i stół, i wszystko z piasku, i takie było ładne, że pani z grupy E przyszła obejrzeć, niby że chce u Wikci wynająć mieszkanie, to Wikcia poprosiła parę, żeby się razem bawiły. A jak wczoraj para zrobiła mieszkanie i Wikcia chciała się przyłączyć, to para powiedziała, żeby sobie poszła, że już nie ma miejsca.

A rano, jak się myją, para nikomu nie chce dać mydła. A jeszcze dawniej para naplotkowała na Władka, że jest łobuz i że go wyrzucą ze szkoły. Wtedy Wikcia już nie mogła wytrzymać i powiedziała: „Ty kłamczuchu” i „Ty drapieżny kocie”. Bo para wcale nie zna Władka, bo zupełnie gdzie indziej mieszkają.

Wikcia nie lubi się kłócić i nigdy nie mówi takich wyrazów, ale w największej tajemnicy powie, co na nią para powiedziała: powiedziała na nią „Smarkatka”, a potem „Smarkula”, a potem „Plotkara”.

Wikcia już woli, żeby na nią mówili „Smarkatka”, bo to znaczy, że jest mała, a być małą nie wstyd, bo urośnie; „Plotkara” jest znacznie gorzej, bo znaczy, że plotki robi, a ona przecież mówi tylko w wielkiej tajemnicy. „Smarkula” znaczy zupełnie to samo co „Smarkatka”. To są bardzo brzydkie wyrazy – znaczą, że Wikcia nosa nie wyciera, i Wikcia aż się wstydzi, że musiała je powiedzieć, ale tylko w największej tajemnicy.

Jak Wikci raz drzazga weszła w nogę, to jej się przykrzyło na kolonii i chciała pojechać do Warszawy, ale teraz, kiedy jest Felek, Wikcia cały rok mogłaby już tu siedzieć…

Felek uważnie wysłuchał wszystkich tajemnic Wikci, trochę się uśmiechał, a kiedy zapytano, czy Wikcia jest mądra i czy ją lubi, odpowiedział, że bardzo mądra jeszcze nie jest, bo jak opowiada, to wszystko razem plącze, ale bardzo ją lubi, bo jest dobra, i zna ją, kiedy była jeszcze zupełnie malutka.

Tymczasem Wikcia znalazła parę, a że parze było zimno, więc jej Wikcia dała ponosić swoją pelerynę – i przeprosiły się, i Wikcia prosiła, żeby wszystko aż do wyjazdu zachować w najgłębszej tajemnicy.

45

Pobórz – wieś w województwie łódzkim. [przypis edytorski]

46

Zechcyg – prawdopodobnie nawiązanie do dawnej gry karcianej o nazwie zechcyk (z niem. sechzig: sześćdziesiąt). [przypis edytorski]

Józki, Jaśki i Franki

Подняться наверх