Читать книгу Podboje Boya. - Jarosław Molenda - Страница 7
Wstęp
ОглавлениеWydaje się, że Tadeusza Żeleńskiego znali wszyscy, ale czy znali go dobrze? Wątpliwe, bo prawdziwych przyjaciół miał niewielu, chociaż sam „Boy znał wszystkich, tj. całą intelektualną Warszawę, ale nie przyjaźnił się z nikim (poza żoną i mną – wyznaję to z dumą) – twierdziła Irena Krzywicka, którą z Boyem połączył gorący romans. – Nie przyszłoby mu nawet do głowy, aby z kimkolwiek innym rozmawiać o swoich sprawach osobistych, przykrościach czy radościach, żeby się dzielić pomysłami czy wątpliwościami. Niezwykle uprzejmy i miły, trzymał jednak ludzi na pewien dystans od swoich spraw osobistych”[1].
Należy pamiętać, że Żeleński wychował się w dostatnim, kulturalnym domu, że studia ukończył z sukcesem (który spowodował wysłanie go jako stypendysty do Paryża), że ożenił się, miał syna… A co opisuje Boy? Zamiast szkoły – pierwsza wódka w dorożkarskiej knajpie, zamiast studiów – karty, zamiast pierwszych uczuć – romans na schodach. Wniosek? Wbrew pozorom, wbrew szerokiej korespondencji z czytelnikami, wbrew niejako famie i popularności, Żeleński był pisarzem-samotnikiem[2].
Czasami przyznawał, że żyje tak na uboczu, tak z dala od świata, że, „dalibóg, nie wiem, co kogo dziś interesuje”. Innym razem podkreśla, że tkwi w sprawach, które porusza lub że bawi go owo zanurzanie się „w życie”. Pierwszy chyba w niepodległej Polsce starał się przerwać zaklęty krąg stołecznych odbiorców. Potrzebę kontaktu z prowincją, czy jak się to mówiło kiedyś, „z terenem”, tłumaczył za pomocą dobrego dowcipu: „Czym byłby Aleksander Wielki, gdyby był siedział u siebie w stolicy? Niczym, prowincjonalnym królikiem. A przez co stał się światowym monarchą? Przez to, że się puścił na prowincję”[3].
Tadeusz Boy-Żeleński miał albo namiętnych zwolenników i entuzjastów, albo nie mniej zdecydowanych, niczym nieprzejednanych wrogów. Kiedy jedni unosili się nad szerokością i głębokością wiedzy, mnogością zainteresowań, benedyktyńską pracowitością i śmiałym, męskim, bezkompromisowym poszukiwaniem prawdy tego demaskatora wszelkich przestarzałych mitów, drudzy obrzucali go wyzwiskami, od „ignorantów” i „dyletantów” zaczynając, a na nienadających się do powtórzenia epitetach kończąc.
Ale nawet wobec wrogów był człowiekiem niezwykle uprzejmym. Zofia Żeleńska opowiadała, że kłaniał się Irzykowskiemu na wszystkich premierach, chociaż ten nie szczędził mu krytyki i to często przesadzonej. A mimo to pozostawał wciąż człowiekiem o niezwykle ciepłym usposobieniu, a swoją grzeczność starał się okazywać na każdym kroku[4].
Tadeusz Żeleński z okazji wydania setnego tomu Biblioteki Boya – 1929 rok
Boy wyżywał się w pisaniu, podczas gdy w towarzystwie znany był jako siedzący w kącie milczek. „Pełen niezwykłego wdzięku, dowcipu «z cicha pękł» i niespodziewanych powiedzeń, kiedy był w dobrym humorze – zastrzegała Irena Krzywicka, która poznała go od podszewki nie tylko garnituru – najczęściej jednak bywał zamyślony i to tak bardzo, że nie słyszał, kiedy się do niego mówiło, często bardzo smutny, no i bardzo zapracowany”[5].
Jak takiemu człowiekowi udawało się przyciągnąć zainteresowanie pięknych kobiet? W czasach gdy już zdobył rozgłos, jest to zrozumiałe, ale Boy nie od razu był przecież sławny. Trzeba przyznać, że przynajmniej pod względem urody miał gust. Jego żoną zostanie urokliwe dziewczę z Wesela Stanisława Wyspiańskiego – Zofia Pareńska, która w dodatku była kobietą z ogromną klasą. Wielki wpływ na Tadeusza miała oczywiście jego matka Wanda z domu Grabowska, dzięki której zaraził się bakcylem literatury.
Boya przez całe życie ciągnęło do artystek. Wśród jego wybranek była choćby Dagny Juel – muza nie byle kogo, bo Augusta Strindberga, Edwarda Muncha, Stanisława Przybyszewskiego, by wymienić tych najsławniejszych. Słabość Tadeusza Żeleńskiego do sceny obrazuje zauroczenie kilkoma aktorkami, w tym między innymi siostrą Leona Schillera, jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych i twórcy idei polskiego teatru monumentalnego.
Serce autora Słówek złamała też Jadwiga Toeplitz-Mrozowska, aktorka, śpiewaczka i… pierwsza kobieta, która przeszła przez wiecznie zaśnieżony Dach Świata. Jej imieniem nazwano jedną z przełęczy w Pamirze. Pod koniec życia drugą młodość przeżywał z największą „gorszycielką” epoki – Ireną Krzywicką, dziennikarką i feministką. Ten lapidarny przegląd fascynacji uczuciowych Boya dowodzi, że interesowały go kobiety nieprzeciętne, o których warto chyba dowiedzieć się więcej.
Przypisy
1 I. Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Warszawa 1998, s. 218.
2 R. Zimand, Trzy studia o Boyu, Warszawa 1961, s. 130–131.
3 Ibidem, s. 77.
4 M. Śliwińska, Rozmowa z Barbarą Winklową, autorką książek o życiu i twórczości Tadeusza Boya-Żeleńskiego, http://boy-zelenski.pl/wspomnienia-boy/pisarz-lekcewazony-rozmowa-z-barbara-winklowa/
5 I. Krzywicka, Wielcy i niewielcy, Warszawa 1960, s. 183.