Читать книгу Zwiać za wszelką cenę - Jarosław Molenda - Страница 7

Krystyna Bujnowska Uciekła mi przepióreczka…

Оглавление

„Na pewno zaimponowały jej taksówki i soldateska amerykańska. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że pod opieką panów dolara może czeka ją w przyszłości głód i nędza, bo nie zawsze będzie młoda i nie zawsze będzie gwiazdą kabaretu. Tak podziękowała władzy ludowej za to, że dała jej możliwość uwidocznienia swego talentu, a w Polsce przedwrześniowej pasłaby krowy u kułaka i to samo ją czeka pod opieką panów dolara. Wykorzystali oni słabość dziewczyny szukającej lekkich wrażeń, ale nas to na duchu nie załamie. My potępiamy takiego wyrodka, który dla dolara zhańbił swoją ojczyznę”[15].

Tak w połowie lat pięćdziesiątych zeszłego stulecia pisały oburzone pracownice poczty z Łodzi na wieść o tym, że jedna z członkiń „Mazowsza” wybrała „zgniły Zachód”. Jej ucieczka była przy tym swoistym policzkiem dla władz, gdyż zespół stanowił wizytówkę komunistycznej Polski. Tuż po II wojnie światowej kultura, jak mówili Rosjanie, to był front ideologiczny.

W Polsce nie miało to aż takiego znaczenia, ale i u nas władza bardzo chętnie finansowała „rzeczy masowe”. Szczególnie taki ludowy zespół. Ambicją polskich władz powojennych było zrobić coś powszechnie dostępnego, o charakterze ludowym. Któryś z ówczesnych notabli pojechał do Moskwy i zachwycił się akademickim chórem im. M. Piatnickiego czy chórem Aleksandrowa. Bierut powiedział: „Musimy mieć coś takiego”[16].

W dzisiejszych czasach istnieje przymus odniesienia sukcesu, który często określa się „wyścigiem szczurów”. W ostrej konkurencji nie ma miejsca na jakąkolwiek słabość. „A do tamtego zespołu trafiały dzieci biedne, nieśmiałe, z masą kompleksów, niedouczone. Dostawały od Sygietyńskiego szansę. Ale nikt nie wymagał, żeby «zrobiły karierę». Być może właśnie dlatego im się udało” – tak tłumaczy fenomen sukcesu „Mazowsza” Anna Mizikowska w monografii o tym zespole[17].

„Nasz rząd głosił – pisał sławny dyrygent i kompozytor Andrzej Panufnik – że zespół rozwija talenty dziewcząt i chłopców pochodzenia chłopskiego. W rzeczywistości większość artystów «Mazowsza» to była młodzież inteligencka, pochodząca z miast. Z założenia mieli pielęgnować oryginalną polską sztukę ludową, ale zmuszano ich również do wykonywania politycznych pieśni masowych współczesnych kompozytorów. Występy zwykle kończyły się podniesieniem splecionych rąk i odśpiewaniem hymnu młodzieży świata – rodzaju inwokacji do marksistowskich bóstw – podobnego do Międzynarodówki”[18].

To dlatego zarzucano zespołowi, że w zamian za dotacje na działalność wysługuje się propagandzie ówczesnego ustroju. Rzeczywiście „Mazowsze” zaśpiewało parę piosenek masowych (by wymienić utwory O Nowej to Hucie piosenka czy Ukochany kraj). Ale czy to było szkodliwe? A dzięki tym funduszom robiło coś wartościowego. Trzeba było, jak to się mówi, „zapalić Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Takie to były czasy, a zespół zaczął święcić triumfy nie tylko w ojczyźnie.

„We Francji – wspominała Irena Santor – naszym pierwszym kraju «za żelazną kurtyną», był on dosłownie rozchwytywany przez dziennikarzy, władze, Polonię. Miejscowi Polacy ronili łzy na koncertach, a z drugiej strony – niemiłosiernie atakowali Sygietyńskiego. Za to, że stworzył taki zespół… «dla komuny». Ludzie na ogół nie rozumieją, że prawdziwy artysta nie tworzy dla władzy”[19].

W ten sposób Tadeusz Sygietyński napotkał w Polsce zwanej Ludową idealne warunki do realizowania swoich pasji. Oczywiście ówczesne władze nie wsparły go bezinteresownie, ale – bez względu na motywy – sfinansowały „Mazowsze”. Prawdopodobnie nikt nie pozyskałby równie hojnego sponsora ani w II, ani w III Rzeczypospolitej. „Mazowsze” świetnie tańczyło i miało imponujące stroje. Gdy chodziło o nowe kostiumy, Mira Zimińska nie liczyła się z kosztami.


Zimińska i Sygietyński – koncert w Warszawie w 1943 roku

„Pomimo obowiązkowych treści politycznych obecnych w każdym programie – zauważał cytowany przed chwilą Panufnik, który sam zresztą też uciekł z Polski – zawsze ich podziwiałem; byli spontaniczni, jak gdyby improwizowali na jakimś wiejskim festynie, a piękno tryskającego życiem tańca i śpiewu podkreślały oszałamiająco barwne ludowe stroje. Na scenie wydawali się zawsze pełni świeżości i zapału, ale poznawszy wielu z nich podczas tego tournée, z przykrością stwierdziłem, że mimo bardzo młodego wieku są wyczerpani zbyt częstymi występami z tym samym programem i podróżami. Skarżyli się, że wskutek nieustannego powtarzania repertuaru nie mogą rozwijać swych zdolności i że gdy tylko zaczynają tracić młodzieńczą świeżość, zastępuje się ich młodszymi wykonawcami, im zaś pozostaje jedynie zająć się nauczaniem lub porzucić wybrany zawód”[20].

Mimo to mało kto negował twierdzenie, że w tamtych czasach „Mazowsze” było najwspanialszym ambasadorem Polski. Ba, z okazji ćwierćwiecza jego istnienia Jerzy Waldorff z emfazą napisał, że dzięki Sygietyńskiemu zespół „jest nadal jako świeży kwiat, chociaż tymczasem tyle spraw i ludzi przetoczyło się, przewaliło, przepadło. Najdłuższe kwitnienie w historii botaniki”[21].

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”, dziś imienia Tadeusza Sygietyńskiego, powstał pod koniec 1948 roku. Wkrótce do pałacu w Karolinie zaczęły zjeżdżać grupy młodzieży z okolicznych mazowieckich wiosek i miasteczek. To ten zespół wykreował Lidię Korsakównę, która potem została znakomitą aktorką. Jego wychowanką była też Irena Santor.

Pierwsi członkowie zespołu mieli nie więcej niż po szesnaście lat. Jedną z nich była nasza bohaterka Krystyna Bujnowska. Gdy została na Zachodzie, była już w zespole prawie pięć lat, gdyż do „Mazowsza” została przyjęta w 1949 roku, po ukończeniu szesnastu lat: „Zdawałam egzamin ze śpiewu, bo z tańca cóż ja mogłam zdawać, skoro wcześniej nie miałam żadnego przygotowania. Zaśpiewałam po prostu piosenkę, profesor Sygietyński kazał mi ze słuchu wystukać pewien rytm, po czym powiedział: «Możesz, dziecko, zostać na próbę na dwa miesiące, później zobaczymy»”[22].

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

15 Księga listów PRL-u, t. I, 1951–1956, oprac. G. Sołtysiak, Warszawa 2004, s. 153.

16 A. Mizikowska, Tadeusz Sygietyński i jego Mazowsze, Warszawa 2004, s. 63.

17 Ibidem.

18 Andrzej Panufnik o sobie, przeł. M. Glińska, Warszawa 1990, s. 224–225.

19 I. Santor, Miło wspomnieć, Warszawa 1995, s. 23–24.

20 Andrzej Panufnik o sobie, s. 225.

21 J. Waldorff, Moje cienie, Warszawa 1979, s. 177.

22 Zapis ścieżki dźwiękowej rozmowy z Krystyną Bujnowską w paryskiej rozgłośni RWE, http://www.polskieradio.pl/13/3707/Audio/294191,Rozmowa-z-Krystyna-Bujnowska; dostęp: 20.12.2015.

Zwiać za wszelką cenę

Подняться наверх