Читать книгу Zakazany owoc - Jessica Lemmon - Страница 4

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Оглавление

Reid Singleton, urodzony w Londynie Anglik od lat mieszkający w Stanach, nie znał się na damskich butach. Ale te na parkiecie - różowe, o metalicznym połysku, z długimi rzemykami oplatającymi kostki – dosłownie go zahipnotyzowały. Cofnął się pod ścianę, nie mogąc oderwać od nich oczu.

Może nie znał się na butach i modzie, za to był koneserem kobiecej urody. Widział wiele kobiet w szpilkach i krótkich spódniczkach, ale żadna aż tak nie przykuła jego uwagi.

Powiódł spojrzeniem w górę: delikatne kostki, idealnie zaokrąglone łydki, zarys zgrabnych ud pod wirującą w tańcu beżową spódniczką. Wyżej - złocisty top, szczupłe ramiona, jędrne piersi oraz długie kręcone włosy w kolorze mahoniowym, z lekkim rudawym odcieniem.

Podniósł do ust szklankę. Mógłby wpatrywać się w ten obraz bez końca, chłonąć go… a raczej ją, tę kobietę, wszystkimi zmysłami. Hm…

Kiedy usłyszał o targach technologicznych w San Diego w Kalifornii, ani chwili się nie wahał. Czekał na taką okazję od dwóch lat, odkąd jego przyjaciel Flynn – po trudnym rozwodzie i śmierci ojca – został prezesem Monarch Consulting, firmy, w której Reid pracował. Kochał swoją pracę, cenił Flynna i za wszelką cenę pragnął mu pomóc. W ciągu ostatniego roku wprowadzili wiele zmian, a jemu dodatkowo zależało, aby dział technologiczno-informacyjny był na najwyższym poziomie.

Brunetka okręciła się. Na jej twarzy gościł promienny uśmiech. Była radosna, energiczna, pełna życia. Mimo że miała na sobie spokojne kolory, beż i przydymione złoto, najbardziej ze wszystkich rzucała się w oczy.

Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna – średniego wzrostu, chuderlawy, łysiejący. Dziewczyna obdarzyła go pięknym uśmiechem, jakby zobaczyła przystojnego rycerza. Po chwili jednak potrząsnęła głową i facet zmył się jak niepyszny.

Reid odetchnął z ulgą. Katem oka zauważył, że nie on jeden się jej przygląda. Większość obserwatorów stała w grupkach, on natomiast był sam.

W Monarch Consulting pracował z kumplami ze studiów. Flynn Parker, spadkobierca MC, zarządzał całym biznesem; zresztą najlepiej się do tego nadawał. Gage Fleming prowadził dział sprzedaży, a Reid zajmował się technologią i informatyką. Czwartym muszkieterem była Sabrina Douglas, którą wszyscy trzej uwielbiali od czasów studenckich, a która niedawno zaręczyła się z Flynnem. Co było o tyle zabawne, że to właśnie Flynn wpadł na pomysł paktu kawalerów, do którego pozostali dwaj przyjaciele chętnie się przyłączyli.

Reid musiał jednak przyznać, że Flynn z Sabriną pasują do siebie. Nawet taki cynik jak on widział, że są szaleńczo zakochani. Gage też to widział. W tej sytuacji obaj zwolnili Flynna z przysięgi kawalerskiej. W pakcie zostali we dwóch - dopóki Gage nie poznał Andrei Payne, konsultantki o jasnoblond lokach i figlarnym uśmiechu. Gage i Andy tworzyli fantastyczną parę; w czerwcu mieli się pobrać. Flynn z Sabriną nie ustalili jeszcze daty, ale Reid podejrzewał, że wkrótce ją ogłoszą.

Śluby… Nie zamierzał się nimi przejmować. Z wielu powodów, o których nie chciał teraz myśleć, postanowił przed laty, że nigdy się nie ożeni.

Spódniczka brunetki znów zawirowała i po chwili dziewczyna opuściła parkiet. Reid zorientował się, że różowe szpilki kierują się w jego stronę. Odruchowo uniósł rękę, by poprawić krawat, nie pamiętając, że rzucił go na łóżko w hotelu razem z marynarką.

Od pozostałych mężczyzn, ubranych podobnie jak on w beżowe spodnie z brązowym paskiem, jasnoniebieską koszulę i brązowe skórzane buty, różnił się paroma drobiazgami. Miał trzydzieści jeden lat, a nie pięćdziesiąt kilka, ciemną gęstą czuprynę, która nigdzie się nie przerzedzała, i był – przynajmniej tak mówiono – przystojny. Dzięki atrakcyjności fizycznej bez trudu zdobywał kobiety, którym zawsze starał się dostarczyć niezapomnianych przeżyć.

Kiedyś Sabrina zażartowała, że przeleciał chyba połowę studentek na roku. Odparł, że gdyby nie on, nie wiedziałyby, co to dobry seks, nawet gdyby ten dobry seks stanął w ich drzwiach goły jak go Pan Bóg stworzył.

Oczywiście też zażartował, chociaż… Za dnia bywał jak Clark Kent, miły, spokojny, uprzejmy, ale w nocy, w sypialni, przeobrażał się w Supermana.

Dlatego w przeciwieństwie do pozostałych mężczyzn nie spieszyło mu się do bogini w różowych szpilkach. Miał zamiar poczekać na odpowiedni moment. Gdy ich spojrzenia się spotkały, zrozumiał, że ten moment właśnie nastał.

Zakazany owoc

Подняться наверх