Читать книгу Na tropie mordercy - Joakim Palmkvist - Страница 10

3 OCHOTNICY

Оглавление

Pewnego pochmurnego listopadowego dnia w 2012 roku na dziedzińcu szkoły Östra Funkabo w Kalmarze roi się od ochotników. Żółte i pomarańczowe kamizelki odblaskowe są wszędzie. Większość osób rozmawia ze sobą szeptem, niektórzy trochę głośniej, jak na szkolnej wycieczce. Część z nich zna się z wcześniejszych akcji. Inni robią to po raz pierwszy.

Żeby móc się przyłączyć i szukać zaginionej osoby, trzeba mieć osiemnaście lat. Należy odpowiednio się ubrać i wziąć ze sobą coś ciepłego do picia. Wszyscy ochotnicy najpierw uczestniczyli w spotkaniu w budynku szkoły, a następnie zostali podzieleni na grupy, dostali mapy, kamizelki odblaskowe i niezbędne wytyczne:

Idźcie, zachowując między sobą metrowy odstęp, koncentrujcie się na zadaniu i nie przejmujcie się innymi grupami.

Jeśli znajdziecie coś interesującego, wycofajcie się jakieś 20–30 metrów i zadzwońcie – pojawi się ktoś ze sztabu kierowniczego.

Ochotnicy znaleźli się tutaj, by pomóc nowo powstałemu oddziałowi Missing People Sweden w regionie Kalmar. Ludzie w kamizelkach odblaskowych są zaangażowani, chcą zrobić coś dobrego. Niektórzy przyszli tutaj, bo chcą się poczuć ważni i znaleźć się w gazecie.

W środku całego tego zamieszania trzydziestoletnia Therese Tang stoi i rozgląda się. Jest sobotnie przedpołudnie 17 listopada 2012 roku, a ona pełni funkcję szefowej, odpowiada za operację. Niebawem ma się rozpocząć poszukiwanie zaginionego multimilionera Görana Lundblada.

Równocześnie tego samego ranka rozpoczęto inne działania. Nie tak spektakularne jak akcja poszukiwawcza. Policja dostała zielone światło dla rewizji w domu zaginionego i dla otwarcia jego skrytki bankowej. Zapadła również decyzja o podsłuchiwaniu rozmów telefonicznych córki zaginionego oraz jej chłopaka.

Pierwsze kroki policja podjęła już dwa miesiące wcześniej, we wrześniu, jeszcze zanim Maria, młodsza córka Görana Lundblada, zawiadomiła policję w Södermanland.

10 września sierżant policji Jonas Blomgren z kalmarskiej policji zapukał do drzwi Ställegården, domu Görana Lundblada w Norra Förlösa. Gdyby tamtego dnia wszedł tam ze swoim służbowym psem Ido, być może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale dla sierżanta Blomgrena była to rutynowa wizyta. Córka zadzwoniła na policję i powiadomiła, że jej ojciec zniknął jakiś czas temu. W takich sytuacjach przyjmuje zgłoszenie, zbiera podstawowe informacje i rozpoczyna rutynowe działania.

Ido został więc w swojej klatce w samochodzie, kiedy Jonas Blomgren wszedł do domu zaginionego i spotkał się z jego córką Sarą, której towarzyszył Martin, jej chłopak.

Nie mieszkali tutaj, tylko w sąsiednim gospodarstwie, w rodzinnym domu Martina. Nie musieli wcale tego mówić, wystarczyło się rozejrzeć. W Ställegården było brudno, panował nieporządek. Jonas Blomgren stwierdził, że brakowało tam „kobiecej ręki”.

Kiedy usiedli w salonie, Sara Lundblad powiedziała, że ojca nie ma od wielu dni. Wziął samochód, szarego chryslera, i pojechał do Kalmaru.

– Rozmowa była spokojna. Odniosłem wrażenie, że Sara jest smutna, bo zachowywała się powściągliwie, trudno było z niej coś wyciągnąć. Trochę płakała, zwłaszcza na początku rozmowy – relacjonował później Jonas Blomgren. – To ona udzielała większości konkretnych informacji. Martin jej pomagał i odpowiadał na pytania na tyle, na ile był w stanie. Ale to głównie ja mówiłem i zadawałem pytania.

Policja zawsze bazuje na wcześniejszych sprawach i wychodzi od tego, jak sprawy zazwyczaj wyglądają w takich wypadkach. A co za tym idzie: wszystko, co odbiega od schematu, budzi podejrzenia i należy to sprawdzić. Można to nazwać cynizmem i uprzedzeniami. Lub doświadczeniem.

Jonas Blomgren był w tamtej chwili policjantem z przeszło dziesięcioletnim stażem i widział większość rzeczy, które może zobaczyć umundurowany glina w okolicach Kalmaru. Policjantów szkoli się – zarówno przed służbą, jak i w jej trakcie – nie tylko, by szybko rozszyfrowywali ludzi podczas przesłuchań, ale także, by wychwytywali sprzeczności w podawanych informacjach i identyfikowali zachowania oraz wypowiedzi odbiegające od normy.

Blomgren od wielu lat jest też przewodnikiem psa patrolowo-tropiącego. Szwedzka policja ma stosunkowo niewielu takich funkcjonariuszy: w sumie około czterystu rozsianych po całym kraju. Dlatego często wysyła się ich w ramach wsparcia do innych regionów, żeby na przykład tropili podejrzanych lub szukali zaginionych.

– Mam duże doświadczenie w poszukiwaniu zaginionych, wysyłano mnie do różnych regionów. Krewni są często bardzo pomocni, udzielają wskazówek. By udało się znaleźć zaginioną osobę, trzeba korzystać z wielu źródeł – wyjaśnia. – Ale w tym wypadku było inaczej. Sara i Martin nie zachowywali się tak, jak zazwyczaj robią to bliscy zaginionych.

Jonas Blomgren myślał, że otrzyma od Sary i Martina potrzebne mu informacje. Opowiedzieli najpierw o ogólnych sprawach, o kłótni między Sarą a Göranem. Sara opuściła dom, ale wróciła po paru dniach. Wtedy jednak Görana już nie było, jego chryslera także.

Później, kiedy oboje z Martinem zaczęli go szukać, Sara znalazła auto zaparkowane przed mieszkaniem ojca w Kalmarze.

Potem jednak Blomgren natknął się na opór. Sara i Martin na jego pytania zaczęli odpowiadać głównie „tak” lub „nie”, a i to z trudem.

– Pytałem ich, co według nich się stało, czy mają jakąś teorię, chciałem się dowiedzieć czegoś o zwyczajach Görana, o tym, jak się zachowywał. Musiałem ciągnąć ich za język. Trudno mi było uzyskać nawet podstawowe informacje. Jako że odpowiedzi nie padały automatycznie, odniosłem wrażenie, że o czymś mi nie mówią – wspomina Blomgren.

Rozmowa, albo raczej przesłuchanie, trwała jakieś czterdzieści minut i sierżantowi udało się dowiedzieć, że zaginiony prawdopodobnie zabrał ze sobą paszport i aktówkę, że tego lata zdarzyło mu się już wyjeżdżać i że owszem, mógł zrobić to znowu, nikomu nic nie mówiąc.

Usłyszał także, że Göran Lundblad jest typem samotnika i wycofuje się w obliczu konfliktu.

Nie od razu i nie wprost, ale Sara i Martin powiedzieli, że jego zniknięcie może być próbą ukarania córki. Zniknął, żeby radziła sobie sama i być może uświadomiła sobie, że go potrzebuje.

Sara zeznała, że tak właśnie myślała w pierwszych dniach, lecz potem naprawdę zaczęła się niepokoić i skontaktowała się ze swoją macochą, by się jej poradzić. Irina, była żona Görana mieszkająca w Norrköping, uważała, że Sara powinna jeszcze trochę poczekać i że Göran pewnie się pojawi. Zasugerowała, że trzeba popytać sąsiadów i podzwonić po kalmarskich hotelach. Göran miał dość pieniędzy, by zaszyć się w takim miejscu. Zresztą stać go było na to, żeby polecieć, gdzie tylko chce.

Sara zeznała też, że w trakcie poszukiwań znalazła chryslera – w dzielnicy Funkabo, gdzie ojciec ma mieszkanie. Uznała wtedy, że Göran naprawdę zniknął. Dobrze znał okolicę i wiedział, że na niektórych ulicach można długo parkować samochód gratis.

Sara próbowała także skontaktować się z ojcem, dzwoniąc na jego komórkę. Później okazało się, że nie jakoś szczególnie aktywnie.

Po 6 września, kiedy to Maria, młodsza siostra Sary, skończyła osiemnaście lat, niepokój wzrósł. Göran nie przegapiłby takiego wydarzenia, niezależnie od tego, jak byłby wściekły czy obrażony. Sara powiedziała, że w tym momencie zaczęła myśleć, iż naprawdę coś musiało się stać. W końcu zadzwoniła na policję.

Jonas Blomgren zanotował zeznania, a następnie poprosił o zgodę na przeszukanie domu.

– Co dziwne, w wielu wypadkach zaginionych znajdujemy w domu. Okazuje się, że ten, kto zgłosił zaginięcie, nie mógł znaleźć danej osoby, bo ta się ukryła – wyjaśnił.

Zawsze można podejrzewać chorobę: Göran Lundblad dostał zawału, spadł z łóżka i się pod nie wtoczył. Albo nie mógł się wydostać z jakiegoś zamkniętego pomieszczenia. To mało prawdopodobne teorie i jeśli tak by się rzeczywiście stało, Sara i jej chłopak powinni byli go znaleźć, ale w końcu zdarzają się najdziwniejsze rzeczy. A praca policjanta w dużej mierze polega na wykluczaniu alternatywnych wyjaśnień. W dodatku, przeszukując dom zaginionej osoby, można sobie stworzyć jej obraz.

Na parterze Ställegården znajdował się przedpokój, kuchnia, gabinet i salon, w którym rozmawiali. Na środku był pokój przechodni. Po jego drugiej stronie mieściło się większe pomieszczenie zawalone różnymi drobiazgami, meblami i plastikowymi workami ze śmieciami do recyklingu. Wyglądało na niezamieszkane. Jonas Blomgren zajrzał tam, ale nie wszedł do środka.

Na piętrze były dwie sypialnie i strych o powierzchni prawie trzydziestu metrów kwadratowych. Jedna z sypialni była kiedyś pokojem Sary, z drugiej przypuszczalnie korzystał Göran. Ale ani Sara, ani Martin nie wiedzieli tego na pewno.

– Opowiadali trochę o rozkładzie domu i o tym, kto zajmował który pokój – wspomina Jonas Blomgren.

Przeszukał pokoje, szafy i schowki na strychu, bez rezultatu. Przejrzał też pomieszczenia w podziemiu. W garażu pod pokrowcem stał luksusowy mercedes, a w drugim końcu podziemia znajdowała się pralnia. W pomieszczeniu pomiędzy garażem a pralnią stało kilka dziwnych maszyn.

– To były maszyny do obróbki drewna. Dowiedziałem się, że Göran ma firmę produkującą fajki – mówi Jonas Blomgren.

Podsumowując: absolutnie nikogo. Dom okazał się kompletnie wymarły.

– Przeszukałem każde miejsce, które mogło posłużyć za kryjówkę – oświadcza sierżant.

Policjant sprawdził także halę z maszynami, w której stał chrysler Görana, po tym jak Sara i Martin przyprowadzili go do domu, oraz stary drewniany budynek będący połączeniem stodoły i stajni. W południowej części tego budynku były trzymane dwa konie Sary.

– Rozejrzałem się tam, ale nie przerzucałem słomy – mówi Jonas Blomgren.

Wziął też psa na obchód. Wypuścił Ido z samochodu i obszedł z nim dom, żeby pies spróbował podjąć trop – to także rutynowe postępowanie w razie zaginięcia. Gdyby Ido coś zwietrzył, cała sprawa mogłaby potoczyć się inaczej – kontynuowaliby obwąchiwanie dróg i ścieżek w okolicy.

Zadanie okazało się karkołomne, gdyż minęło już sporo czasu. Z pewnością utrzymywał się tu zapach Görana i wielu innych osób, ale żaden interesujący trop nie prowadził z domu i posesji gdzieś dalej.

Jonas Blomgren tak zakończył notatkę służbową z pierwszego dnia śledztwa:

Na końcu przeszukałem mieszkanie przy ulicy Vasallgatan, którego właścicielem jest Göran.

Nikogo tam nie znalazłem.

Kończąc wieczorem pracę, miałem wrażenie, że coś tu nie gra.

Jednakże nie było przesłanek do podjęcia dalszych kroków.

Zgłoszenie zaginięcia Görana Lundblada otrzymało kod 9011, administracyjne oznaczenie, które wcale nie wskazuje na przestępstwo.

*

Ponad miesiąc od tamtej wizyty policjanta, pod koniec października, w lesie w Norra Förlösa huczał harwester. Wprawdzie Göran Lundblad przepadł jak kamień w wodę, lecz jego las nie zamierzał przejmować się ludzkimi problemami. Las nie poczeka.

Sara Lundblad musiała sama zajmować się pracami w lesie. Teraz, o jedenastej, Jonas Blomgren znów się tutaj pojawił. Szukając Sary pracującej przy wycince, wjechał w jedną z tych wąskich leśnych dróg.

Na początku września, krótko po przyjęciu zgłoszenia o zaginięciu Lundblada, przeszukaniu jego domu, sprawdzeniu terenu wokół domu z pomocą psa, przetrząśnięciu mieszkania na Vasallgatan, Blomgren dostał przeniesienie do wydziału kryminalnego. Awans, który nadszedł w samą porę.

Sprawa Görana Lundblada, którą wpisał do systemu, wylądowała u jego szefa i Jonas Blomgren poprosił, by mógł się nią zająć – prowadził ją od początku, a poza tym nie mógł pozbyć się uczucia, że coś tam się nie zgadza.

W ten oto sposób został jednym z prowadzących dochodzenie i mógł poświęcać tej sprawie tyle czasu, ile tylko zechciał – pod warunkiem że najpierw pozałatwiał pilniejsze rzeczy. Tak traktowano w tamtym czasie zaginięcia, które musiały czekać na swoją kolej. Wciągano je na listę i zajmowano się nimi, kiedy był czas. O ile był.

– Nie wydarzyło się nic nowego, odkąd ostatnio rozmawialiśmy. O niczym nie słyszeliśmy – oświadczyła Sara, zatrzymawszy harwester i wyskoczywszy z niego. – Nie rozumiem, dlaczego ojciec się nie odzywa. Nawet jeśli wciąż jest na mnie zły, to powinien już trochę ochłonąć.

Nikt nic nie wie – ani siostra, ani macocha Irina, ani żaden z lokatorów z nieruchomości pod Nyköping, ani żadna z osób, które zazwyczaj kontaktowały się z Göranem.

Jonas Blomgren zanotował w protokole z przesłuchania:

Sara zapytana o to, czy Göran przechowuje w domu pieniądze, odpowiada, że zwykle tak, ale nigdy więcej niż 60 000 koron.

Czasami ma euro, ale te pieniądze, które Göran trzymał w domu, powinny na dobrą sprawę już się skończyć, jeśli wyjechał.

Nie zostawił w domu żadnych pieniędzy.

Miał też jednak pieniądze za granicą. Kilka milionów koron na koncie w Szwajcarii, z tego co orientowała się Sara. Wystarczyłoby na rozpoczęcie całkiem nowego życia. Obiecała Blomgrenowi, że sprawdzi operacje na koncie w szwajcarskim banku.

Córka zaginionego i policjant, który nie mógł zapomnieć o tej sprawie, rozmawiali jeszcze przez chwilę. O tym, że Göran mógłby ewentualnie oszukać urząd skarbowy – prowadząc lewe interesy – ale nie wdawałby się w działalność kryminalną, nie słyszała o takich kontaktach. I o tym, że jej ojciec nie miał żadnych wrogów, o których by wiedziała.

Rozmawiali także o tym, że to dziwne, iż Göran – którego całe życie koncentrowało się wokół nieruchomości, lasu, ziemi – miałby zostawić to wszystko. Nawet jeśli być może chciał ukarać córkę, mimo wszystko powinien się odezwać, biorąc pod uwagę swoje interesy, sposób, w jaki zarabia na życie.

Sierżant zapewnił Sarę, że wpadnie na to, gdzie może znajdować się jej ojciec, niezależnie od tego, czy żyje, czy nie. A jak ona myśli: co się stało? Jeśli wydarzyło się najgorsze, to jak do tego doszło? I jak można by pozbyć się ciała?

Sara nie była gotowa na bezpośrednie oskarżenie, które sformułował Blomgren:

– Taką maszyną można bez problemu sprawić, że człowiek zniknie – powiedział, wskazując głową na kombajn zrębowy z dużym żurawiem i chwytakiem do podnoszenia kłód.

I czekał, co się wydarzy. To zdanie nie trafiło do protokołu. Zapisywanie go nie byłoby dobrym posunięciem.

– Chciałem zobaczyć jej reakcję, i to poza oficjalnym przesłuchaniem – wyjaśnia funkcjonariusz. – Chciałem, żeby zrozumiała, że policja też musi zadawać trudne pytania, żeby dowiedzieć się, co się stało z Göranem.

Sara nie zareagowała na to jakoś widocznie, lecz zakamuflowane oskarżenie wstrząsnęło nią i zostało w niej na długo. Jak mało kto wiedziała, że harwesterem nie da się nikogo zakopać. Jest przeznaczony do wyrębu lasu. Żeby wykopać dół, w którym zmieści się ciało, potrzebna jest ładowarka łyżkowa.

Mimo to czuła się winna i opowiadała znajomym: „Policja myśli, że wzięłam koparkę i zakopałam ojca”.

Tak naprawdę zarzut w stosunku do pogrążonej w smutku córki to ciężkie oskarżenie. Być może wystarczająco poważne, by obwinić policjanta o przekroczenie uprawnień, ale Sara nie zareagowała w ten sposób. A to tylko wzmocniło podejrzenia śledczego.

Krótko potem wzburzona zadzwoniła do Blomgrena.

– Była jak dziecko, które dostało burę, i powiedziała, że nie mam prawa tak do niej mówić, że jej się to nie podoba – wspomina sierżant.

Brzmiało to tak, jakby opowiedziała komuś o tamtej rozmowie i jakby ten ktoś zwrócił jej uwagę, że powinna była zareagować. Albo sama do tego doszła, a to tak naprawdę oznaczało, że wypowiedź policjanta znaczyła dla niej: „zabiłaś ojca”.

– Wyjaśniłem, że rozumiem, iż mogła poczuć się niekomfortowo. Krewnym należy okazywać szacunek. Ale przecież chcemy rozwikłać tę sprawę. Musimy zadawać niewygodne pytania – mówi Blomgren.

Po półgodzinnej rozmowie z Sarą w lesie sierżant odszukał też Martina Törnblada. Chłopak przyznał – o tym nie wspomniał na pierwszym przesłuchaniu – że Göran Lundblad go nie lubił. Ale twierdził, że z biegiem lat czuł coraz większą akceptację.

Tylko on tak uważał, ponieważ wszyscy, z którymi policja rozmawiała po zniknięciu Görana: krewni, dzierżawcy, sąsiedzi, lokatorzy i ludzie pracujący z Lundbladem, twierdzili, że Martin był stałym obiektem nienawiści Görana, solą w jego oku. I że Göran wykorzystywał każdą okazję, żeby to zaznaczyć.

Ale Martin upierał się, że w ostatnim czasie ich stosunki układały się poprawnie, nawet jeśli przyznawał, że nie do końca może nazwać Görana swoim przyjacielem.

Według protokołu nie został formalnie oskarżony o popełnienie przestępstwa, lecz Jonas Blomgren go dociskał.

– Nie umiałbym kogoś skrzywdzić. Zbyt wielki ze mnie tchórz i wolę unikać konfrontacji – odpowiedział Martin.

Podczas dwudziestominutowego przesłuchania twierdził, że zniknięcie Görana jest dla niego niepojęte. I obiecał, że się odezwie, jeśli coś mu się przypomni.

W październiku Jonas Blomgren zabrał ze Ställegården broń. Göran Lundblad miał pozwolenie na posiadanie trzech sztuk broni: dwóch strzelb i sztucera – broni myśliwskiej. Teraz sierżant wszedł do pomieszczenia, do którego podczas pierwszej wizyty tylko zajrzał: zagraconego pokoju przy kuchni, w którym stała szafa na broń.

Miał wielkość przeciętnej sypialni, około piętnastu metrów kwadratowych, i panował w nim bałagan. Poza kilkoma stosami ubrań leżały tu również czarne wypełnione śmieciami worki, butelki zwrotne i puszki, zajmujące sporą część podłogi. Tym razem Blomgren też nie wziął ze sobą psa.

Pytanie, czy policyjnemu psu udałoby się podjąć jakiś trop wśród tych wszystkich rupieci. Sierżant nie zaprzątał sobie zbytnio głowy bałaganem. Przypuszczalnie widział gorsze rzeczy. Przecież to dom samotnego mężczyzny, w którym brakuje „kobiecej ręki”.

W szafie znajdował się też nielegalny podniszczony pistolet automatyczny Browning 1900. Ponadstuletnia broń, wycofana z produkcji na początku XX wieku. To oczywiste, że pistolet był odziedziczony i został zakupiony przed pierwszą wojną światową, kiedy w Szwecji nie wymagano pozwolenia na broń.

Po przeprowadzonym 24 października 2012 roku badaniu technicznym Lars Olofsson, technik kryminalistyki, stwierdził:

Broń została wyprodukowana w Belgii. Jest w złym stanie i trzeba ją nasmarować, żeby działała.

W magazynku brakuje sprężyny.

W razie konieczności można by tym zardzewiałym pistoletem oddać strzał, lecz mechanizm nie wypchnąłby kolejnego naboju, ponieważ brakowało sprężyny. Pistolet nie mógł posłużyć jako narzędzie zbrodni. W każdym razie nie w tym wypadku.

Po pierwszym przesłuchaniu Sary i Martina we wrześniu 2012 roku przeprowadzonym przez Jonasa Blomgrena policja w Kalmarze sprawdziła najbardziej oczywiste tropy. Czynności te tylko pogłębiły wrażenie, że coś jest nie tak.

Nikt nie tankował, korzystając z karty paliwowej Görana. Od 19 października nikt nie wchodził na jego konta w Swedbank, SEB i Handelsbanken. Nie wróżyło to niczego dobrego, gdyż do tej pory na kontach biznesmena panował ciągły ruch – regularne przelewy, wypłaty, zakupy czekami. Teraz widać było tylko automatyczne przelewy, między innymi mniejsze kwoty na rachunki oszczędnościowe dzieci.

Istniała możliwość, że Göran wyjechał, bo miał na to ochotę. Wprawdzie zawsze podróżował samochodem, lecz był też oszczędny i wiedział, że parkowanie pod domem w dzielnicy Funkabo jest darmowe, teoretycznie mógł więc postawić tam auto i ruszyć w dalszą drogę innym środkiem transportu.

Nie przewoziła go jednak żadna z korporacji taksówkowych. Szwedzkie Koleje Państwowe poinformowały, że Göran Lundblad ani razu nie był ich pasażerem w 2012 roku. Koleje regionalne w regionie Öresund też nie miały jego nazwiska. Sprawdzone zostało również lotnisko, bez rezultatu. Görana Lundblada nie było na pokładzie samolotu linii Kalmar Flygs ani SAS w tych okresach, które można było sprawdzić. Wszystko to nie dawało jednak stuprocentowej gwarancji – można na przykład pojechać pociągiem bez rejestrowania się. Albo autobusem lub innym samochodem. Ale policja sprawdziła to, co dało się sprawdzić, w oczekiwaniu na jakiś znak życia z jego strony.

Śledczy Jan Bergqvist z policji w Kalmarze w notatce na temat podjętych kroków napisał:

Regularny kontakt z obiema córkami Görana, Sarą Lundblad i Marią Lundblad, jak również w matką Marii, Iriną. Żadnych nowych informacji poza tymi, które pozyskano w trakcie przesłuchań.

Maria i Irina potwierdziły podczas przesłuchania to, co wcześniej zeznała Sara: po kilkudniowej nieobecności Görana Sara zadzwoniła do swojej siostry Marii, która była w Sztokholmie i nie mogła rozmawiać. Wtedy Sara skontaktowała się z macochą.

– Jej pierwsze słowa brzmiały: „Pokłóciłam się z ojcem, a teraz zniknął”. Nie pamiętam dokładnie, ale jakoś tak – mówiła Irina na przesłuchaniu. – Sara płacze naprawdę rzadko, ale wtedy strasznie szlochała. Tak bardzo, że nie mogła normalnie mówić, chlipała i pociągała nosem.

Irina starała się ją uspokoić. Przypomniała jej, że Göran często robił to, na co miał ochotę, i chętnie chadzał własnymi ścieżkami. Może pojechał na północ oglądać swoje posiadłości w Södermanland. To, że nie odbierał telefonu, wcale nie było takie dziwne.

„Poczekaj” – radziła Irina.

W kolejnych dniach rozmawiały ze sobą kilka razy, Sara cały czas była kłębkiem nerwów. Opowiadała między innymi, że znalazła samochód Görana na Vasallgatan, że zajrzała na górę, do mieszkania, ale panował w nim zaduch, a odpływ w łazience był suchy – czyli ojca od dawna tam nie było.

– Usiłowałam ją uspokoić i znaleźć wytłumaczenie dla zniknięcia Görana. Spekulowałyśmy, że może gdzieś pojechał, żeby odciąć się od całej tej gadaniny – mówiła Irina. – Tylko że Göran nie należy do osób, które chętnie wyjeżdżają. Żyliśmy ze sobą przez siedem lat i w tamtym czasie nigdzie nie był. Ale chciałam pocieszyć Sarę i równocześnie jej pomóc.

Wniosek z rozmowy trzech kobiet – Sary, Marii i Iriny – był taki, że trzeba poczekać. Zbliżały się urodziny – 6 września Maria miała skończyć osiemnaście lat i tego Göran by nie przegapił.

Po urodzinach Marii, kiedy to ojciec nie dał znaku życia, Sara zgłosiła jego zaginięcie na policji.

Jesienią po zestawieniu wyników śledztwa w sprawie zaginięcia: zgłoszenie K18573-12, policja nie miała za bardzo na czym się oprzeć. Szereg różnych okoliczności, poszlak, przesłuchań i krótszych poufnych rozmów doprowadził tylko do tego, że stos notatek służbowych na komendzie systematycznie rósł:

• Zaginiony mężczyzna, rzadko opuszczający swoje rodzinne strony. Nie wchodził na swoje konta i nie nawiązywał kontaktu z nikim, kogo zna. Mogłoby to wskazywać na dobrowolne zniknięcie. Mężczyzna ma dość pieniędzy, żeby to zrobić. Ale trudno uwierzyć, że miałby tak po prostu zostawić całe swoje życie.

• Córka, która kilka dni zwlekała ze zgłoszeniem zaginięcia ojca. Wystarczająco długo, by zdążyć zatrzeć ślady, jeśli w jakiś sposób jest w to zamieszana. Wprawdzie rozmawiała na ten temat z najbliższą rodziną, która poradziła jej, żeby się wstrzymała, lecz mimo wszystko czekała ze zgłoszeniem niespotykanie długo. Poza tym nie zachowuje się tak, jak to mają w zwyczaju bliscy zaginionych osób. Wydaje się przekonana, że ojciec nigdy nie wróci.

Na tropie mordercy

Подняться наверх