Читать книгу Na tropie mordercy - Joakim Palmkvist - Страница 8

1 KONIEC

Оглавление

Oto początek końca. Wyglądając przez kuchenne okno i patrząc na samochód wjeżdżający na podjazd, Therese Tang czuje w żołądku niepokój. Saab 9-5 w kolorze szampana z młodym mężczyzną za kierownicą sunie w kierunku garażu.

Lakier mieni się w porannym słońcu. Mężczyzna patrzy przed siebie, gdy auto zwalnia. Zatrzymuje się. Jest ósma rano 19 czerwca 2014 roku. Wszystko potoczyło się zbyt szybko. Przyjechał za wcześnie.

Myśli krążą w głowie Therese Tang jak oszalałe. Stoi kilka metrów od okna, żeby nie widział, że go obserwuje. Sytuacja jest poważna.

W ostatnich dniach postawiła wszystko na jedną kartę. Kilkugodzinne rozmowy telefoniczne z mężczyzną z samochodu, SMS-owa korespondencja. Zaryzykowała wszystko, co ma, by nakłonić go do opowiedzenia, co się wydarzyło. Do przyznania się do tego, o czym już wiedziała, ale co musiała umieć udowodnić ponad wszelką wątpliwość. Dusił to w sobie od blisko dwóch lat. Stawiał opór na przesłuchaniach i nie poddawał się silnej presji psychicznej.

Nie może go zmusić do przyznania się. Żeby przerwać jego milczenie, sama musi się przed nim odsłonić. Sprawić, że on poczuje się bezpiecznie. Udawać wrażliwą i zagubioną.

Mężczyzna musi uwierzyć, że to on decyduje.

Poprzedniego wieczoru, dwadzieścia minut przed północą, wysłała SMS-a:

Mogę ci zaufać? Przecież nie mam pojęcia, co planujesz. A może tylko mnie okłamujesz? Ty też musisz mnie zrozumieć! Jestem podekscytowana, ale skąd mam wiedzieć, czy będę miała odwagę ci zaufać?

W tej chwili, kiedy on siedzi na zewnątrz w samochodzie, jej bezbronność i strach nie są udawane. Jest w domu sama, a on niebawem stanie w drzwiach.

To spotkanie jest konieczne. Therese ma już dość niezdecydowania i niepokoju, poczucia, że nie panuje nad sytuacją. Chce odzyskać inicjatywę i dlatego w końcu zgodziła się na rozmowę w cztery oczy. Zdała sobie sprawę, że nigdy nie wydobędzie z niego kluczowych słów przez telefon.

Proponuje miejsce i godzinę. I otoczenie dające jej jak największą przewagę.

Nie w domu w Oskarshamn, gdzie są jej dzieci.

Lepiej tutaj, w Gamleby, osiemdziesiąt kilometrów dalej na północ. W domu swojego kolegi Andersa Lindforsa ma do dyspozycji pokój gościnny, z którego korzysta po pracy w areszcie w Västervik, żeby nie musieć wracać samochodem po nocnym dyżurze razem z pijakami i innymi podejrzanymi o popełnienie jakiegoś przestępstwa. Gamleby to neutralny grunt, w sam raz na spotkanie z mordercą.

Prawdę powiedziawszy, to chciała się z nim zobaczyć w miejscu publicznym. W kawiarni w centrum Gamleby, obok ICA, apteki i kiosku. Albo w pobliżu sklepu monopolowego – tam na pewno pojawią się dzisiaj ludzie, żeby zrobić zakupy na Midsommar, podczas którego królują śledź i wódka.

Mogliby gdzieś usiąść i w spokoju porozmawiać o prywatnych sprawach, a byliby wśród ludzi. Kasjerka w kawiarni mogłaby na przykład włączyć alarm, jeśli coś by się stało. Spotkania w miejscach publicznych zawsze są bezpieczniejsze.

Ale tak nie będzie. Zadzwonił do niej przed siódmą rano i poinformował, że już jedzie. O tej porze wszystko jest zamknięte. Kawiarnię Spiżarnia Liny otwierają dopiero o dziewiątej.

Więc zamiast przygotowywać się do najważniejszej rozmowy w swoim życiu, rozmowy, która może zdecydować o wszystkim, Therese zaczyna przepatrywać wszystkie kąty w częściowo nieznanym domu i gromadzić przedmioty, którymi można ugodzić drugiego człowieka. Chowa je na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

Spotkanie musi się odbyć tutaj, w tym domu. On jest w drodze, a ona skończyła z wybiegami i wymówkami. Jeśli teraz się wycofa, to on nabierze podejrzeń. A porażka w wypadku Therese nie wchodzi w grę. Zdecydowanie nie teraz, kiedy on dojrzał do wyjawienia prawdy.

W pokoju gościnnym na piętrze Therese wkłada jeden z surwiwalowych noży Andersa Lindforsa pod kryminał, który właśnie czyta. Nos Pinokia Leifa GW Perssona. Upewnia się, że rękojeść nie wystaje spod książki. Następnie schodzi na dół i inny nóż wkłada do kieszeni kurtki wiszącej w przedpokoju.

Nie wie dokładnie, co może się wydarzyć. Nie wie, czy dojdzie między nimi do walki, rękoczynów albo czegoś podobnego.

W gruncie rzeczy to, co robi, jest śmiertelnie niebezpieczne. Wyciągając broń przeciwko drugiemu człowiekowi, należy być przygotowanym na to, że trzeba będzie jej użyć, i należy wiedzieć, jak to zrobić – gdzie strzelić lub, tak jak w jej wypadku, dźgnąć. I przeprowadzić atak niezależnie od tego, czy w obronie własnej, czy też nie.

W przeciwnym razie nóż zostanie jej wyrwany i będzie po niej.

Therese nie ma żadnego doświadczenia w walce na noże. Wie jedynie, że lepiej mieć cokolwiek do obrony i tego nie użyć niż potrzebować broni i nie mieć jej pod ręką.

Chodząc po domu, rozmyśla też o broni Andersa Lindforsa, której jest trochę w sejfie w piwnicy. Była parę razy na strzelnicy i pewnie umiałaby strzelić, gdyby zaszła taka konieczność.

Ale teraz nie ma czasu na takie rozmyślania. Siłą woli musi zapanować nad przyspieszonym oddechem.

Wyglądając przez kuchenne okno, Therese widzi garaż po lewej stronie. Za nim na specjalnym stojaku stoi łódka Andersa Lindforsa przykryta zieloną plandeką, na której w porannym słońcu niczym perły błyszczą krople rosy. Poranek jest wilgotny, kilkaset metrów dalej leży zatoka Gamleby.

Samochód zatrzymuje się na podjeździe między jej BMW a schodami prowadzącymi do domu. Mężczyzna nie wychodzi z auta od razu po wyłączeniu silnika. Opuszcza osłonę przeciwsłoneczną i spogląda w lusterko. Poprawia fryzurę. Sprawdza, czy dobrze wygląda.

Poprawia się, tak jak robimy to, przygotowując się do spotkania, które ma mieć pozytywny finał.

„To dobry znak, o ile odpowiednio rozegram karty – myśli Therese. – No i wyraźnie widać u niego oznaki zdenerwowania”.

Jest od niej młodszy, a co za tym idzie – silniejszy. Takie prawo natury. Jest też impulsywny i egocentryczny. Nie można mu ufać. Co będzie, jeśli podczas tego spotkania wszystko pójdzie nie tak? Czy da radę uciec? Jak daleko?

Do drogi jest pięćdziesiąt metrów pod górę. Kilkaset metrów do szkoły. Może są tam ludzie, ale co będzie, jeśli poślizgnie się na mokrej od deszczu trawie i upadnie?

Śmierć przez uduszenie następuje po mniej więcej trzech minutach. Krążenie krwi spowalnia się po kilku sekundach. Mózg przestaje być zaopatrywany w tlen. Możliwe, że człowiek czuje się tak, jakby się topił, tyle że ktoś nad nim stoi.

Ofiara rzuca się i wstrząsają nią konwulsje, gdy gaśnie w niej życie.

Nie może stracić do niej zaufania. Zacząć się zastanawiać. Musi pozostać w świecie swoich fantazji. W bańce ułudy, w której wszystko jest tak, jak należy. Musi wierzyć, że wyjdzie z tego obronną ręką, nawet jeśli policja znajdzie zaginionego. Że wszystko jakoś się ułoży, będzie miał pieniądze, a przed sobą przyszłość. Nie może przestać w to wierzyć.

Dzisiaj wszystko się rozstrzygnie. Dzisiaj wszystko się skończy.

Ostatni stopień schodów prowadzących do domu Andersa Lindforsa chybocze się. Therese słyszy, kiedy młody mężczyzna na nim staje, ale czeka na dzwonek. Otwiera drzwi, robi pół kroku w tył i uśmiecha się najszerzej, jak potrafi.

– Nie było trudno trafić, prawda? – Obejmuje go. – Zapraszam.

Wokół jest cicho jak makiem zasiał, nie słychać nawet śpiewu ptaków w brzozach na granicy działek. Jakby świat wstrzymał oddech przed tym, co ma się wydarzyć.

Therese zamyka za sobą drzwi, ale nie na klucz. W razie czego uda jej się szybciej uciec. Nie patrzy na swoją kurtkę z nożem w kieszeni.

Na tropie mordercy

Подняться наверх