Читать книгу Kosmetyczny minimalizm. Jak kupować mniej i wyglądać lepiej - Joanna Hryniewicka - Страница 8
ОглавлениеROZDZIAŁ 1
Obiecanki cacanki...
Co jest prawdą,
a co mitem
Obliczono, że przeciętna kobieta poświęca dziennie zaledwie 18 minut na urodę: w tym prysznic, pielęgnację, makijaż i przygotowanie garderoby. Czas ten wydłuża się do 40 minut, kiedy w perspektywie ma spotkanie ze znajomymi. Nie wierz zatem, że twoje koleżanki na co dzień mają tak samo gładką cerę i nieskazitelny wygląd jak na imprezie.
Pytanie za sto punktów: do czego służy kosmetyk?
Zanim zdradzimy ci, jak nie dać się nabić w butelkę, a raczej w słoik z kremem, powinnaś nieco zgłębić podstawy, czyli poznać definicję kosmetyku. Zasada jest prosta: kosmetyk upiększa i pielęgnuje. Tym właśnie różni się od wyrobu medycznego, który uzupełnia terapię leczniczą skóry, i od leku, który leczy lub zapobiega chorobie. Wszystko wydaje się jasne, póki nie staniesz przed półką w perfumerii albo (co jeszcze bardziej mylące) przed aptecznym regałem. Czego tam nie ma! Znajdziesz całą masę kuracji i terapii, które na pierwszy rzut oka mają nieograniczone możliwości.
Lek na całe zło czy zwykły krem nawilżający?
By mieć pewność, że masz do czynienia z kosmetykiem, a nie z wyrobem medycznym czy lekiem, poszukaj na opakowaniu kategorii produktu (producent ma obowiązek ją tam umieścić), sprawdź jego skład i sposób użycia. To ważne, bo np. kosmetyku nie wolno spożywać. To nie żart. Na stronach internetowych niejednokrotnie są takie sugestie. Nie dziw się, że w składzie np. kremu pod oczy czy peelingu znajdziesz substancje podobne jak w niektórych lekach. Są one jednak w innych, dużo niższych stężeniach. I, co najważniejsze, składniki kosmetyków nie mogą wchłaniać się do krwiobiegu i działać w obrębie całego organizmu.
Kosmoceutyk, dermokosmetyk, biokosmetyk...
Niech cię nie nabiorą określenia typu kosmoceutyk, dermokosmetyk czy biokosmetyk, które mają sugerować, że to produkty są bezpieczniejsze (bo naturalne) czy zbliżone działaniem do leków (bo końcówka -ceutyk ma się kojarzyć z farmacją). W świetle prawa te nowe kategorie nie mają żadnego znaczenia. Wszystkie one podlegają temu samemu prawodawstwu, takiej samej rejestracji i takim samym wymogom bezpieczeństwa co każdy inny kosmetyk, niezależnie od tego, czy jest on sprzedawany w aptece, czy w lokalnej drogerii. Nierzadko też preparaty sprzedawane w aptekach mają te same, potencjalnie uczulające składniki, np. konserwanty czy substancje zapachowe, co kosmetyki, które kupujesz w sieciach handlowych.
Biała magia, czyli nie daj się złowić na marketingową wędkę
Specjaliści od marketingu wymyślają różne sprytne hasła, byś kupiła ich kosmetyk. Dlatego warto podchodzić do takich obietnic z rezerwą. Poznaj chwytliwe nazwy będące efektem wytężonej pracy działów marketingu firm kosmetycznych.
BALSAM ANTYCELLULITOWY wcale całkowicie nie pozbawi cię cellulitu. Nie znaczy to, że w ogóle nie działa. W jego opisie kryją się zazwyczaj słowa: pomaga, zmniejsza, poprawia. I na to możesz liczyć. Oczywiście pod warunkiem, że będziesz go np. codziennie energicznie wmasowywać przez co najmniej miesiąc, a najlepiej stosować stale.
KREM USUNIE ZMARSZCZKI, nawet te najgłębsze – to życzenie na wyrost, bo preparat do pielęgnacji skóry może co najwyżej odrobinę je spłycić. Dzięki nawilżeniu i odżywieniu skóra stanie się bardziej jędrna, a przez to zmarszczki mniej widoczne. Kosmetyk może też optycznie zmniejszyć ich widoczność, jeśli został wzbogacony o np. opalizujące drobinki odbijające światło. Ale zmarszczki, które już masz, nie znikną.
KREM MODELUJĄCY OWAL TWARZY, substancje zawarte w tak reklamowanym preparacie mogą poprawić sprężystość i jędrność skóry, ale nie wpłyną na jej budowę i na mięśnie twarzy. Zwłaszcza gdy wraz z wiekiem skóra traci elastyczność i gęstość, a po bokach twarzy zaczynają się pojawiać tzw. chomiki.
KREMY JAK BOTOKS, lasery w słoiku, zastrzyki w kremie – gdyby działały zgodnie z nazwą, za takie wynalazki ich producenci już dawno dostaliby Nobla. Oczywiście co do tego, że krem działa na innych zasadach niż zabieg, nikt nie ma wątpliwości. Nie podgrzewa skóry, nie nakłuwa jej ani nie paraliżuje naszych mięśni. Co je zatem łączy? Choć przebieg procesu jest różny, to mają wspólny cel, czyli poprawę nawilżenia i jędrności skóry. I to wszystko.
PEŁNA EGZOTYKA, czyli składniki przenoszące nas w świat natury to ostatnio jeden z głównych trendów w świecie urody. Mamy więc kremy ze śluzem od szczęśliwych ślimaków, ślinę pozyskiwaną z gniazd jaskółek będących symbolem długowieczności czy ekstrakty z egzotycznych, pełnych rosy kwiatów zbieranych o poranku. Substancje te często działają podobnie jak te stworzone w laboratoriach, czyli nawilżają i regenerują skórę lub spowalniają procesy starzenia. Ich przewaga polega na tym, że niektóre z nich bywają dobrze przyswajane przez alergików, mają dużą koncentrację składników aktywnych i... działają na naszą wyobraźnię.
Uwaga! Last but not least. Niektórzy producenci drobnym drukiem dopisują na opakowaniu: „nie gwarantuje się identycznych do wyżej opisanych efektów stosowania kosmetyku” oraz „nie gwarantuje się, że wymienione skutki nastąpią po wyżej określonym czasie”.
Co drzemie w kremie, czyli tajemnice INCI
Niezależnie od tego, czy krem, balsam albo szampon kupujesz w drogerii czy w aptece, o jego skuteczności decydują składniki i ich stężenie. Cała prawda o nich kryje się w drobnym druku umieszczonym najczęściej z tyłu opakowania pod skrótem INCI (ang. International Nomenclature of Cosmetic Ingredients). Są tam wymienione wszystkie składniki produktu, zgodnie z międzynarodowymi przepisami i z zastosowaniem jednakowego nazewnictwa.
Jednym z podstawowych składników większości kosmetyków jest woda. I nie jest to kranówka, tylko woda badana pod kątem czystości chemicznej i mikrobiologicznej. Pełni ona funkcję rozpuszczalnika.
Do rozpuszczania np. substancji aktywnych służą także gliceryna, etanol, glikol propylenowy, a także inne glikole, substancje lipidowe, oleje i ciekłe woski. W większości opisów znajdziesz tajemniczo brzmiące nazwy: Sodium Laureth Sulfate czy Cocamidopropyl Betaine. Są to substancje powierzchniowo czynne, inaczej surfaktanty. Składają się one z dwóch części: jedna rozpuszcza składniki wodolubne, druga tłuszczolubne (np. brud). W dużych stężeniach niektóre z nich mogą powodować podrażnienia czy przesuszenia skóry, dlatego producenci najczęściej mieszają kilka ich rodzajów. Do tej grupy zaliczają się też emulgatory, które mają za zadanie zmieszać ze sobą dwie niemieszające się ciecze, np. wodę i olej. I tak powstaje emulsja, czyli krem lub balsam.
Na liście składników znajdziesz substancje zmiękczające naskórek, czyli emolienty (m.in. wazelina, ciekłe woski). Hamują one ucieczkę wody z naskórka, tworząc na jego powierzchni hydrofobowy film, tzw. warstwę okluzyjną. To zadanie pełnią również hydrofilowe substancje nawilżające, które przyciągają wodę z otoczenia i zatrzymują ją. Często funkcję tę spełniają substancje niskocząsteczkowe, np. gliceryna, i wielkocząsteczkowe, np. proteiny.
W składzie INCI umieszczone są również humektanty (odpowiadają za płynną konsystencję kosmetyku, np. gliceryna), zagęstniki (np. guma ksantanowa) lub składniki tłuszczowe o stałej konsystencji, dzięki którym krem nie wylewa się ze słoika, a szminka jest sztyftem, a nie cieczą.
Nie taki diabeł straszny, czyli konserwanty. Gdyby ich nie było, po kilku dniach wkładania palca do słoika z kremem byłby on bombą biologiczną, pełną chorobotwórczych grzybów i bakterii, z gronkowcem złocistym na czele. Bez konserwantów maksymalny termin przydatności kosmetyku do użycia wynosiłby dwa tygodnie. Czytając o środkach konserwujących, można znaleźć informacje, że wywołują one alergie. Należy jednak pamiętać, że reakcje alergiczne na większość z tych substancji są bardzo rzadkie. Zaś te konserwanty, które z dużym prawdopodobieństwem mogą uczulać, są systematycznie ograniczane lub zakazywane.
Niepokoi cię, że w składzie dopatrzyłaś się parabenów? W sumie w ok. 80% kosmetyków, od kremów po szampony, są to najczęściej stosowane konserwanty. Dlaczego? Ponieważ parabeny skutecznie chronią preparat przed mikroorganizmami, a jednocześnie są jednymi z najlepiej przebadanych pod względem bezpieczeństwa konserwantów. A te, które miały jakieś działania niepożądane, wycofano. Już w niskich stężeniach zapewniają trwałość kosmetyku. Wykazują dobre działanie przeciwko grzybom, pleśniom i drożdżom, jednak nieco słabiej działają bakteriostatycznie. Dlatego w celu dobrej ochrony przed drobnoustrojami, stosuje się mieszaninę kilku parabenów. Nie stresuj się więc, jeśli znajdziesz je pod różnymi nazwami w składzie danego produktu. Mieszanki pozwalają na mniejsze stężenie końcowe poszczególnych substancji w kosmetyku przy wysokiej skuteczności działania.
Czy istnieją kosmetyki bez konserwantów? Do tej grupy należą preparaty z dużą zawartością alkoholu (perfumy, lakiery do włosów) oraz aerozole, gdyż przed rozpyleniem nie mają one kontaktu ani z powietrzem, ani z naszą skórą.
Kosmetyki nie trują
Raz na jakiś czas natrafiasz w Internecie lub w prasie na groźnie brzmiący tytuł, sugerujący, że taki czy inny związek lub substancja zawarta w kosmetykach szkodzi, zatruwa organizm lub, co gorsza, jest przyczyną powstawania groźnych chorób, z nowotworami włącznie. Nabierasz wówczas przekonania, że producenci kosmetyków to mafia, która za cel stawia sobie zniszczenie naszej urody i zdrowia w celu łatwego wzbogacenia się na naszym nieszczęściu. Jeśli chociaż raz miałaś wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa kosmetyków, to w tym miejscu chcemy je rozwiać.
Jak to się sprawdza?
Zanim krem, żel czy emulsja pojawią się w perfumerii, przechodzą mnóstwo badań i muszą spełnić wyśrubowane normy bezpieczeństwa. Wprowadzenie do obrotu jakiegokolwiek kosmetyku, podobnie jak i wyrobu medycznego czy leku, wymaga zgłoszenia do unijnego internetowego Portalu Zgłaszania Produktów Kosmetycznych (CPNP), przeprowadzenia oceny bezpieczeństwa kosmetyku i sporządzenia raportu bezpieczeństwa. Nadzorem i kontrolą zajmują się inspekcje handlowa oraz sanitarna. Wprowadzenie do receptury substancji, które są niebezpieczne dla zdrowia ludzi, jest przestępstwem ściganym przez prawo.
Co to znaczy, że krem działa
Tak naprawdę nie masz w domu obiektywnych narzędzi, by potwierdzić działanie kremu, czyli zmierzyć nawilżenie naskórka, poprawę napięcia skóry itd. Przede wszystkim każdy kosmetyk musi być dopasowany do potrzeb twojej cery i do twoich oczekiwań. Źle dobrany preparat przyniesie więcej szkody niż pożytku. Załóżmy, że masz cerę tłustą i użyjesz kremu o bogatej konsystencji, takiego z górnej półki cenowej, który sprezentuje ci koleżanka. Możesz się spodziewać jedynie tego, że twoje gruczoły łojowe będą produkowały sebum na zdwojonych obrotach, a niedoskonałości wyskoczą jak grzyby po deszczu. Oceniając działanie kosmetyku, na początku obserwuj, jak preparat wpływa na skórę, czy dobrze się wchłania, czy nie powoduje uczucia ściągnięcia, czy twarz nie piecze i czy się nie łuszczy itd. Powinnaś mieć wrażenie, że po jego zastosowaniu cera jest aksamitna i miękka. Jeśli chcesz osiągnąć cel określony przez producenta, musisz przestrzegać zasad aplikacji, czyli codziennie, przez co najmniej miesiąc, nakładać odpowiednią ilość kremu na twarz. Porcja wielkości orzecha włoskiego wystarczy też na szyję. Dopiero potem możesz stwierdzić, czy krem rzeczywiście zadziałał.
Potocznie używany zwrot „skóra wchłania kosmetyk” jest niepoprawny. Nieuszkodzona skóra niczego nie wchłania. Wchłanianie możliwe jest tylko poprzez gruczoły łojowe i potowe. Dlatego naukowcy głowią się i wymyślają różne systemy transportu substancji przez naskórek, takie jak liposomy, nanosomy itp.
Kosmetolog podpowiada
Profesjonalne kosmetyki tylko w gabinecie
W okresie od jesieni do późnej wiosny warto skorzystać w gabinecie kosmetycznym z peelingu z kwasami owocowymi. Nie kupuj profesjonalnych peelingów o wysokim stężeniu przez Internet. Źle dobrana pielęgnacja spowoduje więcej szkody niż pożytku, wywołując np. suchość skóry czy jej nadwrażliwość.
Rady
SPOD LADY:
REGULARNIE ZŁUSZCZAJ NASKÓREK
Martwe komórki na powierzchni skóry są barierą dla składników kremu. Jeśli chcesz, by owe składniki zadziałały, stosuj co 7–10 dni peeling. Do wyboru masz peelingi enzymatyczny, który w składzie ma złuszczające enzymy roślinne (np. papainę) lub kwasy owocowe, albo tradycyjny drobnoziarnisty w kremie, który złuszcza mechanicznie.
Mercedes wśród kremów
Z kremami jest tak jak z samochodami, można jeździć starym fiatem 500 lub najnowszym mercedesem czy nawet rolls-royce’em. W obu przypadkach dojedziesz do celu, ale inny będzie komfort jazdy. To samo można powiedzieć o kremach. Zarówno ten drogi, jak i ten tańszy zadziałają (nawilżą, odżywią, ujędrnią), ale różnica, jak zawsze, będzie tkwić w szczegółach. Kupując drogi krem, zapłacisz za technologię. W jego cenę wliczone są autorskie badania naukowe, koszt składników (np. w większości tanich kremów jako tzw. podłoża stosuje się oleje mineralne i lanolinę, w drogich zaś droższe oleje i wyciągi roślinne). Kosmetyk z wyższej półki będzie miał lepszy filtr przeciwsłoneczny, może też mieć skomplikowany, a co za tym idzie skuteczniejszy system nośników transportujących substancje aktywne w głąb naskórka. Będzie miał przyjemny zapach i aksamitną konsystencję. Do tego dochodzi elegancki słoiczek i kosztowna kampania reklamowa. A za to już nie zawsze masz ochotę płacić. Dlatego większość ekspertów uważa, że główne potrzeby naszej skóry zaspokoi porządny krem ze średniej półki cenowej, czyli taki za ok. 50–150 zł. Nie miej złudzeń, że preparat luksusowej, zagranicznej marki kosztujący 1000 zł zadziała 10 razy lepiej niż taki z naszej rodzimej firmy za 100 zł.
Twój budżet przeznaczony na urodę nie jest z gumy? Na wielu kosmetykach spokojnie możesz zaoszczędzić. Jeśli zainwestujesz w droższy krem, kup tańsze kosmetyki do demakijażu, jeśli używasz balsamu do ciała luksusowej marki, żel pod prysznic może być tańszy.
Podstawowe zadanie każdego kremu to nawilżanie, czyli zwiększanie zdolności warstwy rogowej naskórka do wiązania wody. Gdy owej warstwy ubywa, naskórek jest nieszczelny, traci wilgoć, staje się suchy, bardziej podatny na podrażnienia, alergie, szybciej się starzeje. Na kolejnych miejscach jest ochrona przed promieniowaniem UV i zanieczyszczeniami (filtry i antyoksydanty), odżywianie, odmładzanie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki