Читать книгу Faust - Johann Wolfgang Goethe - Страница 6
ОглавлениеPRZYPISANIE
Znowuście przy mnie, wy chwiejne postacie,
Których mi ongi śnił się zarys mdły.
Zaliż wam każę żywym kształtem stać się?
Czyż sercu bliskie jeszcze są te sny?
Garniecie się! Więc dobrze, już władajcie,
Tak jak z oparów wstajecie i mgły.
Czuję, jak pierś mą wprawia w drżenie młode
Czar, co nad waszym wieje korowodem.
Niesiecie z sobą jasnych dni orędzie,
Niejeden drogi zmartwychwstaje cień;
Budzi się echo, jak w starej legendzie
Pierwszej przyjaźni i miłości drżeń;
Ból się odnawia i skarga się przędzie
Wzdłuż labiryntu błędnych życia mknień,
Tych dobrych mieniąc, co przez los zwiedzeni,
Cicho przede mną odeszli w świat cieni.
Nie słyszą już późniejszych moich pieśni
Ci, co pierwszymi swój poili słuch;
Przyjazny gwar już rozwiał się i prześnił,
Pierwotny odzew bezpowrotnie zgłuchł;
Pieśń moja dźwięczy w obcych tłumów cieśni,
Przed ich poklaskiem wzdryga się mój duch,
A ci, co jeszcze pieśń tę moją cenią,
Jeśli są żywi, błądzą w rozproszeniu.
A mnie tęsknota nagle rozbudzona
Niesie w krainy duchów cichy łęg.
W nieokreślonych gra już teraz tonach
Ma zwiewna pieśń jak harf eolskich jęk.
Dreszcz chwyta mnie, za łzą łza spływa słona,
Hart surowego serca jakże zmiękł!
To, co posiadam, widzę jakby w dali,
A prawdą mi, co znikło w czasu fali.